Stali czytelnicy bloga pewnie kojarzą, że mam spore doświadczenie w branży odzieżowej, bo wiele razy wspominałem o tym w komentarzach i w wywiadach. Łącznie uzbierało się tego ponad osiem lat i w tym czasie pracowałem dla marek Reserved, Vistula i Camel Active. Byłem zatrudniony na różnych stanowiskach, ale zawsze lubiłem obsługiwać klientów. Nawet jak pracowałem jako kierownik, to największą frajdę sprawiał mi kontakt z klientami, a nie obowiązki menedżerskie. Nieskromnie to zabrzmi, ale byłem dobrym sprzedawcą.
Od kilku lat jestem po drugiej stronie, a więc to ja jestem klientem i choć obecnie większość zakupów robię w sieci, to nadal dość często bywam w sklepach stacjonarnych i dzisiaj postanowiłem opisać praktyki i zachowania, które mnie jeszcze bardziej zniechęcają do odwiedzania tradycyjnych sklepów.
Wiem, że bloga czyta sporo osób z branży odzieżowej, zatem nie obrażajcie się za niektóre komentarze. Mam duży szacunek do osób, które pracują z zaangażowaniem w takich miejscach, bo nie jest to lekka praca, zarobki są mizerne, procedury czasem odbierają kreatywność, a klienci bywają upierdliwi. Ale zawsze można robić coś lepiej, by uniknąć sytuacji, które opisuję.
PROMOWANIE RZECZY KTÓRYCH NIE MA W SPRZEDAŻY
– Dzień dobry, chciałbym przymierzyć taki garnitur i koszulę jak na tym manekinie.
– Niestety nie mamy tego garnituru w sprzedaży.
– To po co pokazujecie go na witrynie?
– Taką mamy instrukcję z centrali i w każdym sklepie musi być pokazany ten garnitur.
– No to przymierzę ten egzemplarz z manekina, bo to chyba mój rozmiar.
– Ale nie możemy go panu sprzedać, bo to jedyna sztuka.
– A to przepraszam, myślałem, że to sklep. Do widzenia.
Witryna i manekiny wewnątrz sklepu to jedne z największych zachęcaczy do zakupu konkretnej rzeczy. Mężczyźni są wzrokowcami, poza tym lubią takie gotowce, więc często pada prośba „Poproszę ten zestaw z manekina”. Pytanie tylko, po co pokazywać ubrania, których klient nie może kupić?
Podobna sytuacja dotyczy ubrań wykorzystanych w sesjach wizerunkowych, które później pojawiają się na plakatach i innych materiałach graficznych. To nawet jeszcze częstszy przypadek niż ten opisany powyżej. Wyobraźcie sobie, że widzicie w czasopiśmie albo na stronie internetowej fajną marynarkę. Idziecie do sklepu i to samo zdjęcie widzicie na witrynie. Chcecie kupić ten model, a sprzedawca informuje was, że „tej marynarki to już nie ma, uszyto tylko 50 sztuk na całą Polskę” albo „tej marynarki nie ma w sprzedaży w żadnym sklepie, uszyto ją tylko do sesji”. No i tu kolejne pytanie. Po co ładować do sesji wizerunkowej ubrania, których nie ma w każdym sklepie lub jest ich tak mało, że już po dwóch tygodniach nie można ich kupić?
ZDROBNIENIA
Marynareczka, skarpetki, spodenki, garniturek, kurteczka, krawacik, rozmiarek, pieniążki. No do jasnej cholery, dlaczego w sklepie z odzieżą dla dorosłych mężczyzn, sprzedawcy mówią do niego jak do dziecka? Ani to miłe, ani profesjonalne. Ma się ochotę wyjść z takich sklepików. Przepraszam, sklepów.
NIE DAJEMY KOSZUL DO MIERZENIA, BO SIĘ BRUDZĄ
Praktyka obrażająca klientów (sugeruje, że klient jest brudny) i potwierdzająca lenistwo części sprzedawców (bo nie chce im się składać). Trudno sobie wyobrazić by kupować marynarkę lub spodnie bez mierzenia, to niby dlaczego klient ma kupować koszulę bez przymiarki? Przecież poza samym rozmiarem ważna jest także tkanina, kształt kołnierza i kilka innych detali, które trudno ocenić nie zakładając jej na siebie.
Pewnie znacie te argumenty: „ale to jest standardowa rozmiarówka, więc nie ma sensu mierzyć”, „ale w koszuli najważniejszy jest rozmiar kołnierzyka, a ten pan przecież zna”, „nie dajemy koszul do mierzenia bo się brudzą”, „nie dajemy koszul do mierzenia, bo później mamy dużo składania”, „może pan zmierzyć tę koszulę, którą mamy rozłożoną, a tamta będzie leżeć tak samo”. Drogi sprzedawco, chcesz sprzedać koszulę czy wolisz by pozostała eksponatem, który można tylko oglądać jak w muzeum?
JEDNAK NIE MA, TO BŁĄD SYSTEMU
Pewnie nie raz mieliście taką sytuację. Chcecie zmierzyć jakiś produkt, ale okazuje się, że na sklepie nie ma waszego rozmiaru. Prosicie sprzedawcę o pomoc, ten sprawdza w komputerze i okazuje się, że jest jedna sztuka w waszym rozmiarze. No i zaczynają się poszukiwania. W magazynie, w szufladach, w szafach, na witrynie, telefon do kolegi i koleżanki, do kierownika, szybka inwentaryzacja. A klient czeka kilkanaście minut by dowiedzieć się, że to jednak pomyłka w systemie. Swoją drogą obwinianie systemów o wiele błędów ludzkich nie dotyczy w Polsce tylko tej branży. Pamiętacie ostatnie wybory? Podobno to wina komputerów :)
NAMOLNI SPRZEDAWCY
Nienawidzę gdy kilkadziesiąt sekund po wejściu do sklepu sprzedawca atakuje pytaniem „Czy mogę panu pomóc?”. Zwrot wyświechtany, nudny, wypowiadany jak z automatu. W żaden sposób nie zachęca do podjęcia rozmowy ze sprzedawcą, bo to pytanie słyszy się wszędzie. Zresztą jak będę potrzebował pomocy, to poproszę. Dajcie czas klientowi by się rozejrzał, zapoznał z ofertą i dopiero jak go coś zainteresuje, to oferujcie swoją pomoc. Nie chodźcie za nim jak za złodziejem, bo to jeszcze bardziej zniechęca.
Ja rozumiem, że firmy naciskają by nawiązać kontakt z każdym klientem, ale jest wiele innych sposobów, które to ułatwiają niż pytanie „czy mogę w czymś pomóc?”.
WYSOKA TEMPERATURA
Dla mnie jest to jeden z największych zniechęcaczy by pozostać w konkretnym sklepie dłużej niż kilka minut, a niejednokrotnie kończy się to wyjściem już po kilkunastu sekundach. Nie znoszę wysokiej temperatury szczególnie w przymierzalniach, gdzie klient powinien mieć komfortowe warunki do tego by pozostać tam jak najdłużej, bo to zwiększa szanse sprzedażowe. Problem nie bierze się stąd, że lokale sklepowe nie mają klimatyzacji, bo w dzisiejszych czasach jest to standardem w centrach handlowych, lecz w tym, że zazwyczaj obsługa sklepu ustawia sobie temperaturę pod siebie, a że często ubrani są w same koszule lub t-shirty, to przy temperaturze poniżej 21-22 stopni jest im po prostu zimno. Podkręcają temperaturę, a klienci, którzy mają na sobie marynarkę, sweter, kurtkę czy płaszcz po prostu się gotują i chcą jak najszybciej wyjść na zewnątrz, a przecież sklepy są dla klientów, a nie dla pracowników i to ci pierwsi powinni się tam czuć komfortowo.
I JAK TAM ROZMIAREK, PROSZĘ SIĘ POKAZAĆ
Jeszcze jeden zwyczaj związany z przymierzalniami. Ledwo wejdę do przymierzalni, nawet nie zdążę jeszcze zdjąć własnego ubrania, a tu pytanie „No i jak tam rozmiarek? Może się pan pokazać?” i za minutę to samo. Kurde, jak będę miał ochotę, to wyjdę, ale zazwyczaj wolę mierzyć w spokoju.
CZY TA FAKTURA MUSI BYĆ NA TERAZ?
A na kiedy? Skoro kupuję teraz towar, to dlaczego mam tracić swój czas i przychodzić po fakturę za kilka dni? Czy wydrukowanie faktury to naprawdę tak duże wyzwanie, że może to zrobić wyłącznie najwyższa osoba w sklepie, której jak na złość akurat dzisiaj nie ma?
PŁATNE PRZERÓBKI KRAWIECKIE
Ten przypadek dotyczy oczywiście produktów z wyższej półki cenowej. Jeszcze kilka lat temu standardem był bezpłatny serwis krawiecki praktycznie w każdym sklepie ze średniej lub wyższej półki. Obecnie wiele marek zrezygnowało z tego i pobiera opłaty lub odsyła swoich klientów do zaprzyjaźnionych zakładów krawieckich. Uważam, że jeśli klient płaci za marynarkę kilkaset złotych, a za garnitur 2000 zł, to firma powinna wziąć na siebie koszty związane z odpowiednim dopasowaniem tych ubrań do klienta. Marki z tej półki cenowej nie powinny wypuszczać klientów w źle dopasowanych ubraniach.
BRAK PODSTAWOWEJ WIEDZY I WCISKANIE KITU
Te spodnie nie są za długie. Tak ma być.
Proszę pana, rękawów nie skraca się od góry!
Ale na plecach marynarka może się marszczyć, przecież nikt tego nie zauważy.
Garnitury dwurzędowe już dawno wyszły z mody, nie mamy takich.
Muchy wiązane są starodawne, już się takich nie produkuje.
Proszę pana, teraz już się tak nie nosi!
Czarny garnitur będzie pasował na każdą okazję.
Ten garnitur się nie gniecie, bo jest z wełny wysokoskrętnej.
Wąskie krawaty są teraz hitem na całym świecie, dlatego nie mamy szerszych.
Marynarki w kratę są mało uniwersalne, dlatego ich nie mamy.
Spodnie nie mogą być tak krótkie, bo jak pan siądzie, to odsłonią skarpetki.
Te buty produkuje ta sama fabryka, co dla najdroższych zachodnich marek.
Ona nie jest za mała, zresztą teraz marynarek się nie zapina, jest lato.
Nie ma sensu zwężać tej marynarki, bo jak za rok pan przytyje, to co wtedy?
Ja rozumiem, że nie każdy jest pasjonatem mody męskiej i nie każdy musi wiedzieć czym jest płytka pacha w marynarce lub co to jest wełna solaro, ale nadal spotykam się z myleniem poszetki z brustaszą, robieniem wielkich oczu na hasło mucha wiązana albo krawat knit. To są podstawy, które obsługa sklepu powinna mieć w jednym palcu.
Ten brak wiedzy w wielu przypadkach dotyczy także kwestii rozmiarów i dopasowania. Nadal powtarzana jest żelazna zasada, że nogawka powinna sięgać do połowy obcasa, a rękawów marynarki nie trzeba skracać, bo jak się podniesie ręce to mankiet będzie za bardzo wystawał. Ja i osoby posiadające wiedzę, słysząc niektóre z powyższych haseł uśmiechną się pod nosem i postawią na swoim albo po prostu wyjdą ze sklepu, ale klient który nie ma takiej wiedzy „łyknie to” i będzie chodził z harmonią na spodniach uważając, że tak ma być, bo tak mu doradzili w sklepie.
ZA KWADRANS ZAMYKAMY, ZAPRASZAMY JUTRO
Pewnie nie raz widzieliście, że na kilkanaście minut przed zamknięciem niektóre sklepy przygaszają światła, wyłączają muzykę, przymykają wejście, albo co gorsza stawiają pracownika, który już nie wpuszcza klientów.
Tak, wiem że są upierdliwi klienci, którzy celowo przychodzą w takich godzinach i nigdy nic nie kupują, ale to nie ma znaczenia. Skoro sklep jest otwarty do godz. 21.00, to klient ma prawo wejść do niego nawet na dwie minuty przed zamknięciem, bo widocznie ma taką potrzebę. Może potrzebuje zestaw ubrań na poranne spotkanie, bo godzinę temu zaginął jego bagaż na lotnisku. Może kwadrans temu skończył pracę, jest z tego powodu wkur… i ma ochotę kupić sobie buty na poprawę humoru. A może po prostu wpadła mu w oko marynarka z witryny, którą właśnie mijał i chce ją mieć już teraz.
Pamiętam taką sytuację z czasów gdy pracowałem w sklepie Vistuli jako kierownik. Dziesięć minut przed zamknięciem wszedł klient, który chciał mierzyć większość rzeczy z salonu. Oczywiście pracownicy byli już przyszykowani do wyjścia, zrobione były rozliczenia, tabelki wypełnione. O 21.15 nic nie wskazywało, że coś z tego będzie, więc zwolniłem moich sprzedawców do domu i sam postanowiłem dokończyć obsługę. Facet wyszedł ze sklepu o 22.30, zrobił zakupy na ponad siedem tysięcy złotych i przez kolejne miesiące był jednym z naszych najlepszych klientów. Gdybym go olał i zaraz po jego wejściu zasugerował, że za kilka minut zamykamy i nie mamy czasu na jego obsługę, to zapewne nie zostawiłby ani złotówki tego dnia. Nadgodziny odebrałem sobie innego dnia.
NIE PRZYJMUJEMY ZWROTÓW
Ja wiem, że polskie prawo nie zmusza sprzedawcy do przyjęcia zwrotu, no ale w XXI wieku powinno to być standardem w cywilizowanych krajach. Szkoda, że wiele polskich marek, szczególnie tych obuwniczych nie zgadza się na to. Zagraniczne sieciówki dają na to nawet pół roku. Dla mnie jest to ogromny komfort jeśli nie jestem przekonany czy daną rzecz faktycznie chcę mieć. Mając możliwość zwrotu nie stanowi to problemu. Kupuję, w domu na spokojnie przymierzam i podejmuję decyzję. Nie mając możliwości zwrotu w takiej sytuacji, po prostu nie kupuję. Mężczyźni często potrzebują akceptacji żony, partnerki, kolegi, syna itp. Sami nie potrafią podjąć decyzji, więc możliwość zwrotu może być zachętą do zakupu.
TEGO TO NIE OBSŁUGUJ
Jakże częsty przypadek w drogich butikach. Wchodzi kiepsko ubrany mężczyzna lub kobieta, obsługa mierzy ich wzrokiem od dołu do góry, pod nosem uśmiecha się ironicznie i w głowie pojawia się myśl „człowieku, po co tu wchodzisz, tylko podłogę mi brudzisz”. Nawet nie powiedzą takiej osobie „dzień dobry”, no bo przecież kiepsko ubrany klient nie jest tego godzien, bo i tak nic nie kupi. Ocenianie ludzi po wyglądzie to naganny zwyczaj, nie tylko w sklepach odzieżowych, ale ogólnie w życiu. Można się srogo pomylić.
PRZEŁADOWANE WIESZAKI
Chcę obejrzeć jeden krawat, a po jego dotknięciu z wieszaka spadają trzy inne. Odwieszam wszystkie trzy, ale za chwilę spadają kolejne. I tak w kółko. Jak domino. Czasem zastanawiam się kto projektuje tak nieergonomiczne wieszaki i meble sklepowe.
GDZIE JEST CENA?
Oj nie lubię tego. Nie dość, że metki czasem przypominają małą książeczkę, to jeszcze cena w wielu przypadkach wydrukowana lub zapisana jest w tak mało widocznym miejscu, że jej znalezienie nie jest łatwe albo co gorsza, nie ma jej wcale, jakby sprzedawcy wstydzili się ją podawać.
Ja jeszcze dodałbym często zbyt nachalny i intensywny zapach rozpylany w sklepie, np Bytom w Łodzi. Zawsze, gdy przechodzę obok, mój nos uderza skądinąd ładna woń, która jednak nigdy nie jest tłem dla zwiedzania sklepu a czymś co rozprasza klienta
To samo jest w salonach MD :)
Akurat ja lubię zapach w MD :) Dzięki temu wyróżnia się na tle innych sklepów.
Ja najbardziej nie lubię śledzenia mnie wzrokiem. Czuję się, jakby z góry zakładali, że chcę coś ukraść. Okropne i zniechęcające do zakupów!
Zapomniałam dodać, że zniechęca mnie nachalne i niekończące wychwalanie i namawianie do zakupu. Jeśli coś mi się podoba, to to kupię. Jeśli nie jestem pewna, to sprzedawca nie przekona mnie do kupna za małych butów, naprawdę! ;)
Śledzą wzrokiem, bo w Polsce jest pełno złodziei, którzy kradną w sklepach. Niestety.
Też lubię ten zapach. Ciekawe czego używają.
A propos Duttiego. Lubię u nich kupować, ale zawsze irytuje mnie to samo – w przymierzalniach nie mają łyżki do butów. W skarpetach wychylam się zza kotary i pytam czy mają. Mają, przynoszą.
Swoją drogą czekam aż jakaś marka zaproponuje swoim klientom taki standard w przymierzalniach:
– długa łyżka do butów,
– mała butelka wody mineralnej,
– lustra obrotowe pozwalające zobaczyć tył sylwetki,
– możliwość obniżenia temperatury w przymierzalni.
Znając naszą polską mentalność spodziewałbym się oblegania przymierzalni przez amatorów wody 'za darmo’. ;)
W sieciówkach, gdzie przez przymierzalnie przewija się kilkuset klientów dziennie nie ma to sensu, ale w sklepach butikowych, gdzie tych klientów jest kilkunastu – super pomysł.
był taki jeden sklep w Gdyni (już go niestety nie ma) i przymierzalnie miał duże, z krzesłem i stolikiem, a na stoliku stała butelka z kranówką i koszyk z jednorazowymi kubkami… nie powiem, skorzystałam kilka razy. Łyżki do butów nie było, ale sklep sprzedawał wyłącznie płaszcze i kurtki, więc pewnie by się nie przydała…
Też bym tak chciał, zwłaszcza zmienić temperaturę. A co do luster to mają takie w P&C.
bez przesady, to nie sklep osiedlowy zeby mineralna dostarczal….
W bankach są baniaki z wodą, w telefonii komórkowej również, to czemu nie ma w sklepach gdzie facet musi się trochę namęczyć?
Świetny pomysł! Czasem przymierzanie w którymś z kolei sklepie potrafi zmęczyć.
Ja też lubię opowiadać piękne sny. Jesteśmy w Polsce……
Długa łyżka do butów czasem się zdarza.
Butelka wody mineralnej?! Co drugi by wchodził do sklepu za darmo się napić :D
Lustra bywają takie.
Chłodne przymierzalnie – w niektórych Zara’ch spotkałem.
W RC w Starym Browarze (Poznan). Maja wode :). I chyba lustra tez. Niestety nie dopasujesz temp pod siebie.
W Massimo używa się nuty czarnej ambry. W Zarze Home sprzedawany jest zapach „Black Amber”, który proponuje się klientom, którzy pytają właśnie o „to, czym pachnie w Massimo”. To też taki „smaczek”, jeśli chodzi o zachwalanie produktu.
Dokładnie tak! Jak powąchałam w Zara Home tę linię, od razu skojarzyła mi się z MD i zakupiłam tam mydła o tym zapachu :)
Ten zapach to po prostu tlący się zapach . „Cynammon”
To chyba nie byli Panowie nigdy w Hollisterze albo A
Zapach Hollistera całkiem niezły i ubrania długo pachną ale muzyka jest zdecydowanie za głośno… :)
To ciekawy temat, bo gusta zapachowe bywają bardzo różne i coś, co jednego klienta może przyciągnąć do sklepu, innego może zniechęcić.
Ja np. bardzo lubię zapach z Massimo Dutti.
W Warszawie Dutti niczym nie pachnie :)
Sztuczne nachalne pachnidełka to koszmar naszych sklepów. Dlaczego? Jedną z chorób cywilizacji stały się różnego rodzaju alergie z astmą oskrzelową włącznie. Ci ludzie, często dzieci, zwyczajnie duszą się pośród takich zapachów! To niedopuszczalne, by je specjalnie rozpylać. Naprawdę odstraszają całą rzeszę klientów
Takich rzeczy nie robi się bez badań, więc na pewno sprawdzili, że faktycznie wpływa to na sprzedaż.
Szczerze, mam wrazenie, ze te sztuczne zapachy w sklepie maja na celu, jedynie, ukrycie smrodku sztucznych tkanin, z ktorych sa wykonane ( coraz czesciej) ubrania, buty, akcesoria oraz tych wszystkich srodkow antyplesniowych na tkaninach. Czy zwieksza to sprzedaz? Na pewno, nikt nawet by sie nie zblizyl do sklepu cuchnacego tanim plastikiem.
Mi bardzo podobają się ubrania w Massimo Dutti, ale przez ten zapach i jego intensywność nigdy nie dobiłam nawet do przymierzalni. Więcej niż 5 minut nie wytrzymałam nigdy w ich sklepie w Gdyni.
Zgadzam się, jest tam tak nieznośnie intensywny, że „atakuje” nawet w pasażu, w promieniu kilku metrów od wejścia. Nie wierzę, że takie syntetyczne pachnidło nie ma wpływu na zdrowie pracowników. Mnie do odwiedzenia sklepu nie tylko nie zachęca, wręcz odpycha.
Coś w tym jest. Podczas pierwszych kilku wizyt w Rivierze, gdy jeszcze nie znałem na pamięć położenia sklepów, mogłem bez problemu zlokalizować MD po zapachu. ;)
badałem ten zapach, bo rownież nastraja mnie pozytywnie – jest to nuta pojawiająca się w preparatach nazywanych handlowo Amber. Niemal identyczny mają perfumy do wnętrz marki l’Occitane o tej samej nazwie, ale dziś to linia wycofana z kolekcji (zostały tylko resztki świec zapachowych). Z dostępnych preparatów podobne, zbliżone są w Zara Home.
A mnie osobiście bardzo podoba się taki zabieg :)
Mam tu na myśli amerykańską markę Abercrombie & Fitch i ich „tańszą” markę, dostępną również w stolicy – Hollister. Wchodząc do takiego sklepu nie dość, że jesteśmy od razu witani luźno i przyjaźnie zwykłym „hey, jak leci?”, to na dodatek w sklepie panuje specyficzny dla tego sklepu zapach perfum. Mi się przyjemniej robi zakupy w takich sklepach i mam zawsze ochotę do nich wrócić.
A byliście w sklepie SCOTFREE?
Dla mnie zapach nie do zniesienia niestety…
Akurat przechodząc obok Bytomia w Galerii Łódzkiej nie czuć zapachu Bytomia tylko Kazar. Ten sklep ma tak intensywny zapach, że czuć go będąc na niższym piętrze.
Podczas konferencji „Technologia i marketing” w Poznaniu, prowadziła wykład jedyna senselier w Polsce, czyli specjalistka od kreowania marki zapachem. Opowiadała, że zdarza się w naszym kraju, nawet często, że zarządzający danym oddziałem sieci, nie przestrzegają zaleceń senseliera i zamiast rozpylać zapach w określonych ilościach i odstępach czasu, mówią: „Ja tam nic nie czuję. Psiknij raz jeszcze”. No tak, nic nie czuje, bo przebywając cały dzień w jednym pomieszczeniu uodparniamy się na zapachy.
Temperatura pod klienta hmm ciekawe. czyli sprzedawcy mają chorować na zapalenie płuc bo co tam klient najważniejszy, pamiętajmy o tym, że komfort sprzedawcy też mocno wpływa na obsługe. Kompromis byłby tu najlepszym rozwiązaniem.
Dzięki!Wreszcie ktoś to powiedział.
Fajne podsumowanie sytuacji sklepowej :) dodałbym jeszcze „Obsługa z permanentnym fochem” – ogólne obrażenie, że klient przychodzi i czegoś chce a sprzedawca musi podać 6 marynarkę do przymierzenia, 5 spodnie lub poszukać rozmiaru płaszcza (w moim przypadku za każdym razem trafiam na taką obsługę w salonach Bytomia).
Nigdy nie zapomnę świetnej obsługi Burberry w Silesia CC. Wchodzę, od razu jestem witany z ciepłym uśmiechem. I czekają. Później pytam o płaszcze, dają po kolei do przymierzenia. Jedna osoba z obsługi szuka mojego rozmiaru, a druga w tym czasie coś rozmawia ze mną. Dobra obsługa to taka, która pozwala klientowi poczuć się jak ktoś wyjątkowy.
Inna sprawa, że zacząłem blednąć przymierzając trencz za 8000.
A potem z tym samym urzekającym uśmiechem zostałem pożegnany. Taka powinna być obsługa w każdym sklepie.
Na Śląsku Burbery, a kto tam to kupuje.
„Dobra obsługa to taka, która pozwala klientowi poczuć się jak ktoś wyjątkowy.”
I w tym chyba jest właśnie problem. Nie idziecie do sklepu, by coś kupić, tylko by poczuć się wyjątkowym. Ja wiem, ze obsługa powinna być życzliwa, ale nie przesadzajmy z tym oczekiwaniem, że ekspedientka zawsze będzie nas witać z „urzekającym uśmiechem”. Sprzedawcy to też ludzie i po ośmiu godzinach pracy – tak pracy, klient często nie rozumie, ze to ciężka praca – nie zawsze jest siła na to, by wymusić na sobie ten uśmiech. Chcesz, żeby cie jakaś pani zalotnie obdarowywała urzekającym uśmiechem? To idź do burdelu.
Bardzo trafny wpis. Zawsze cholernie mnie denerwuje i zawstydza gdy wchodzę do niewielkich sklepów i czuję wzrok oraz oddech sprzedającego, choć na wstępie już zdążyłem odpowiedzieć, że nie potrzebuję, to ci dalej łażą za mną, co jest nieprzyjemne, zwłaszcza gdy wchodzi się do bardziej eksluzywnego sklepu nie prezentując się jak potencjalny wydawdza kilku tysięcy złotych, nerwowo zawsze sięgam po telefon…
Mnie w całym systemie sprzedaży odzieży w Polsce denerwują szczególnie dwie rzeczy: -niedbale prowadzony sklep internetowy. To, jak wyglądają rzeczy z Vistuli na zdjęciach woła o pomstę do nieba. -niedouczona obsługa. To, co opisane w artykule -brak potrzeby zarabiania pieniędzy przez sprzedawców. Nie wiem, jak są rozliczani, ale za każdym razem, gdy to ja muszę pytać o to, czy można sprowadzić mój rozmiar z innego sklepu, albo co gorsza sprzedawca… nie, nie sprzedawca – ekspedient robi skwaszoną minę, że będzie musiał gdzieś dzwonić, mam ochotę poprosić właściciela sklepu i umówić się z nim, że kupię daną rzecz z rabatem, za… Czytaj więcej »
Odpowiem tobie jako sprzedawca. Przeważnie zarobki są trochę większe niż najniższa krajowa, system premiowy nie jest wcale zachęcający. Ja z zasady staram się sprowadzać dla klientów wszystko, nawet jak bym musiał się mocniej postarać. Wieżę, że dobrze obsłużony klient wróci do nas nie raz … … ale patrząc z innej strony, gdybyś chciał by sprowadzić powiedzmy płaszcz, garnitur czy marynarkę za około 1000 zł, i byś go kupił (czego nie ma gwarancji) to sprzedawca dostaje w przybliżeniu 10 zł (oczywiście zależy to od firmy) premii. Żeby sprowadzić trzeba czasu, podzwonić po salonach i się dogadać . W tym czasie, nie… Czytaj więcej »
1% prowizji od sprzedaży. :D To ładnie tam macie.
W porywach do 2% ;)
A gdzie tak wysoko? Co prawda nie w odzieży, ale te parę miesięcy temu moim procentem od sprzedaży było 0,07%
dają i 5% plus dodatkowe konkursy i premie.
Od kwoty netto do podziału na cały sklep, przy wyrobionych targetach, wskaźnikach, no i oczywiście od tego odprowadza się jeszcze podatki. Podsumowując, dostajesz za miesiąc 60,00 ( sześćdziesiąt złoty netto do pensji najniższej krajowej). No po prostu już lecę „rączki całować…”.
A ja w pracy w ogóle nie dostawałam premii, to miałam źle wykonywać swoje obowiązki i strzelić focha. Nie tylko w sklepach z męską odzieżą tak jest. W spożywczym też pani za lady wita wzrokiem bazyliszka.
niestety nie ma juz dzis etosu pracy. pokolenie roszczeniowe. sprzedawca powinien byc ktos z predyspozycjami do tego a nie przypadkowi ludzie z lapanki. sam moge dac tip do reki 10% jesli czlowiek potrafi obsluzyc klienta.
1500 netto => człowiek z łapanki , ci którym zależy awansowani są na kierowników, zarabiają więcej a jednocześnie nie zajmują się tym w czym są najlepsi – taki urok sieciówek które sprzedają koszule,płaszcze, bieliznę, t-shirty,garnitury , spodnie, paski,rękawiczki .
Analogicznie jak w dyskoncie/hipermarkecie.
To polecam zmienić pracę i iść na produkcję. Jak będziesz stać przy taśmie 8 godzin rozmyślając nad procesem produkcji kiszonych ogórków to docenisz spokój, ciszę i możliwość porozmawiania z ludźmi.
Jaki spokój? muzyka na full cały dzień, walk in ok.1000 osób dziennie, klieci mówiący jednocześnie(oczywiście każdy jest ważniejszy od innych), wewnętrzne procedury, które jeśli chcesz wykonać, ledwo pozostawią czas na przerwę.
Co do Vistuli to sie nie zgodze z zarobkami ,byłem na rozmowie w Łodzi w Manu i zaproponowali mi 1500 brutto toz to woła o pomste do nieba kto za takie ochłapy bedzie robił ,a wymagania iscie dyrektorowoskie,wiec skoro wymagaja od pracownika to niech go tez szanuja
Zgadzam się w pełni. Niestety praca w obsłudze klienta nie jest łatwym kawałkiem chleba. Z pewnością przy większości salonów z modą męską dość słabo i marnie opłacanych. Od obsługi często wymaga się kosmicznych zdolności handlowych a niestety nie zawsze jest pokrycie tych chęci w dostępności/ jakości towaru. Stąd też obsługa jest/ może być odbierana przez klientów jako namolna. Natomiast to ja jako doradca wiem jak coś powinno leżeć i pewne elementy jestem w stanie dopasować i poprawic- tym bardziej, że nie każdy z nas ma modelową sylwetkę. Wtedy zdecydowanie lepiej, żeby taki „delikwent” pokazał się zza kotary nawet celem wymiany… Czytaj więcej »
Jeszcze jeden klasyk z ust „specjalistów” od mody męskiej:
„Ta koszula musi mieć trochę poliestru, dzięki temu się nie gniecie i łatwiej prasuje”.
Albo „to taki nowoczesny poliester, nie to co kiedyś”.
„Czyli macie koszule tylko z taniej, kiepskiej jakości bawełny. Skąd zatem tak wysokie ceny?”
Surowce nie mają zbyt wielkiego znaczenia w cenie produktu. Poliester czy nie.
To tylko przykład riposty. :) Natomiast poliester w koszuli sugeruje, że mamy do czynienia z tanimi tkaninami. Unikam koszul 100% bawełny marki, która oferuje również poliester. Takie z pewnością będą się gniotły. Moje niewielkie doświadczenie (100+ koszul) pokazuje wyraźną korelację między ceną i jakością tkaniny (wyższa cena = wyższa jakości tkaniny i niższa gniotliwość bawełny). Oczywiście należy wykluczyć produkty designerskie, gdzie płaci się głównie za przyszycie logo a także uwzględnić koszty wystawiennicze, które bywają dużo wyższe dla produktów premium. Więc ta zależność nie jest prosta – powyżej pewnej ceny jakość znacząco nie wzrasta. Koszule z sensownych materiałów – w pełni… Czytaj więcej »
Czy mógłby pan szerzej opisać swoje doświadczenia z koszulami różnych marek? Na które warto zwrócić uwagę, jeśli chodzi o stosunek cena/jakość? Czy koszule takich marek jak Tommy Hilfiger czy Calvin Klein są warte swojej ceny?
Jak dla mnie „Tommy Hilfiger” czy „Calvin Klein”, to marki, gdzie znakomita część ceny stanowi przyszycie logo.
Mam kilka koszul i polówek Hilfigera i mam wrażenie, że jakościowo są podobne do całkiem przyzwoitych produktów, ale o połowę tańszych. Raczej unikam produktów manifestujących duże logo.
Zwracam przede wszystkim wagę na mięsistą tkaninę, unikam popeliny. Jak pisałem – są miłe w dotyku, ładnie wyglądają, mniej się gniotą. Niestety, ciężko wyrazić słowami i z doświadczeniem, dotykając tkaninę, czujesz jak się będzie zachowywać w przyszłości.
Odnośnie koszul, polecam wątek:
https://forum.butwbutonierce.pl/topic/1172-koszule-dyskusje-i-porady-jako%C5%9B%C4%87-ulubione-marki/
w albione 190zł koszule 100% bawełna, chyba wysokiej jakości bo super się prasują
To nic! Ja w salonie Recmana spotkałem się z jeszcze lepszą sytuacją. Salon był dość mały i na zmianie była tylko jedna kobieta. Nawiązaliśmy rozmowę i było bardzo miło. Kiedy jednak przeglądałem poszetki i stwierdziłem, że nie mieli ani jednej z naturalnego tworzywa, mowię kobiecie, że ubrania są nawet ładne, a poszetki mają ciekawe wzory, szkoda tylko, że wszystko sztuczne. A ona mi na to: „Ale to przecież wszystko są też tworzywa naturalne, tylko podane obróbce chemicznej. Dlatego nazywa się poliester.” Po tych słowach nawet nie miałem siły na dalszą rozmowę, grzecznie podziękowałem i wyszedłem, żeby nie powiedzieć, że uciekłem.… Czytaj więcej »
Rośnie :)na polach naftowych:):)
Mr.Vintage nie rozumiem twojego podejścia odnośnie mierzenia koszul. Jeżeli w sklepie w weekend jest 15 20 klientów i jazdy prosi Cię o rozłożenie koszuli to później składasz je kolejne dwie godziny. Odnośnie białych koszul to sam chyba nie chciał byś mierzyć koszuli po kimś. W tym wypadku jest na salonie rozłożony jeden model koszuli we wszystkich rozmiarach i sprawa załatwiona. Wkurza mnie takie obrażanie sprzedawców jakby byli jakimiś służącymi.
Maks, wydaje mi się, że nie rozumiesz roli sprzedawcy. W pewnym sensie jest on sługą i trzeba to zaakceptować lub poszukać innego zawodu. Oczywiście bywają zachcianki klientów, które mogą oburzać, ale chęć zmierzenia koszuli na pewno się do nich nie zalicza. Postaw się w roli klienta.
A jeśli chodzi o białe koszule, to sklepy mają budżet na pralnię i takie koszule co jakiś czas oddają do prania.
do prania oddaja Lamberty z metkami, karteczkami i tym wszystkim poprzyczepianym? nie wierze… :)
Wszystko się odczepia oczywiście.
Mister Vintydź, myślę, ze nagadałeś tu ludziom bzdur w nadziei, że uznają ciebie za specjalistę. Powiedz mi, w jakim zwykłym sklepie rozpakowuje się nowe, oryginalnie zapakowane koszule, do przymierzenia klientowi, mimo iż na stoisku wisi egzemplarz służący właśnie do przymierzenia? Słyszałeś o tym, że klienci nie chcą potem kupować ubrania, które już mierzyło ileś osób? Może powiesz, że tak robi się w sklepach „bardziej ekskluzywnych”? Hmm, w takim razie powiedz mi, jaki zamożny klient zechce kupić koszulę, która już była rozpakowywana i mierzona przez iluś klientów? A w dodatku poszła w międzyczasie do prania? Wiesz, jak taka koszula potem wygląda?… Czytaj więcej »
Jeśli klient nie ma możliwości zmierzenia produktu, który później ma nosić przez kilka lat, to lepiej sobie odpuścić taki sklep.
W dzisiejszych czasach to jest nielogiczne. Klient może zamówić koszulę ze sklepu www, przymierzyć ją kilka razy i odesłać, a w sklepie stacjonarnym nie może zmierzyć?
Bzdury.
To czy dadza ci koszule odmierzania czy nie to nie wola osoby sprzedającej tylko firmy a ty cały czas sie wypowiadasz tak jakby ci biedni ludzie byli wszystkiemu winn…
Osobiście mnie zirytowalo słowo „sługa”.
Nawet poprzedzające słowa „w pewnym sensie” tego nie zneutralizowały. Dlaczego? Bo gdzieś słyszałam, że dobry sprzedawca powinien być usłużny, ale nie służącym. Niestety znaczna ilość klientów nie rozróżnia tego, zdecydowana większość patrzy na człowieka jak… Na sługę właśnie. Mają wizję, że pstrykną palcami a sprzedawca będzie im buty lizał. Z uśmiechem oczywiście. Dodatkowo polityka firm sprawia, że nieważne jak klient jest nieuprzejmy i tak sprzedawca nie może nic zrobić, a jak coś powie nie tak, bądź bez uśmiechu, ale wciąż uprzejmie, to jeszcze zgarnie ochrzan od kierownika.
Koszule „modelowe” mają prawo bytu tylko jesli wszystkie inne mają identyczny krój i wymiary, a tak jest bardzo rzadko.Zdarzyło mi się naciąć na kupowanie w ciemno swojego rozmiaru koszuli w Vistuli. Model Collin, rozmiar 40/176-182 slim. Miałem już jedną taką i bardzo mi się podobał krój. Kupilem w ciemno bez mierzenia taką samą w innym kolorze. Jakież było moje zdziwienie w domu kiedy okazalo się, ze jest większa. W sklepie odpowiedzieli, że tolerancja wynosi /-1cm. Czyli moje koszule mogły różnić się aż o 2 cm, a to już sporo.Dlatego nigdy nie kupuję niczego bez spokojnej przymiarki o ile sklep nie… Czytaj więcej »
Czyli zależy ci na przymierzaniu koszul, ale jeśli sklep nie przyjmuje zwrotów, to wtedy „przegrywa z kretesem” bo wybierasz opcje kupowania „on-line” czyli na ślepo, bez w ogóle żadnego przymierzania? Gdzie tu logika?
Sprzedawca nie jest służącym ale pracuje w USŁUGACH dla ludności.
Bycie służącym to może dziś nieczęsty zawód, ale jednak to godne zajęcie. Nie wiem, skąd niechęć do służenia innym.
To tutaj jest ładny ukłon ze strony P&C, różne modele koszul mają wywieszone w różnych rozmiarach na wieszakach. Przymierzasz egzemplarz z wieszaka, kupujesz poskładany z półki.
Witam
Na wstępie gratuluję bloga , robi Pan kawał porządnej roboty.
Co do zachowań sprzedawców ww. to przy zarobkach jakie mają ciężko oczekiwać pełnego zaangażowania i znajomości perfekcyjnej obsługi klienta .Z moich obserwacji bardziej starają się kobiety po 30 i starsze z czego to wynika nie wiem :).
Poszukuję butów w miarę dobrych do 300 zł typu derby lub brogsy ? czy to w ogóle realne ?
https://www.zalando.pl/pier-one-oksfordki-brown-pi912a0e3-o11.html
https://www.rylko.com/pl/produkt/IPKE02_JP4,84804,28.html
http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0235870003.html
http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0267793004.html
Któryś model z tych butów nadawałby się na rozpoczęcie przygody z takim obuwiem, czy lepiej przeczekać i dołożyć trochę na coś porządniejszego ?
Pozdrawiam
Jeśli nie chcesz poczekać do wyprzedaży, to z tych, które podajesz, wybrałbym ostatnie.
Zobacz jeszcze te:
http://www.krolewskiherb.pl/pl/p/Brogues-Koniakowe/112
ooo…. a co to za marka? dobre te buty mają?
na stronie napisane jest, że robione są metodą Blake – co to znaczy?
dzięki,
Tomek
W tej cenie trudno będzie znaleźć coś lepszego.
Wszystko pięknie ładnie tylko stopę mam małą i ogólnie mam problem z doborem obuwia . Noszę 40 czasem 41.
Niedawno kupiłem dokładnie takie jak te z drugiego linka (Ryłko). Jeszcze niewiele o nich mogę powiedzieć bo nawet nie zacząłem jeszcze w nich na dobre chodzić, ale są raczej wygodne i wyglądają na solidnie zrobione :) Ale jednego się boję bo miałem nieprzyjemną przygodę z podobnymi butami (raczej z mojej winy) – i w tym miejscu pytanie do Michała: Jak zadbać o takie byty, żeby się nie zniekształciły i nie zmieniły koloru po konserwacji? Podobne buty, które wcześniej miałem (tj. mam i wierzę, że jeszcze coś wymyślę, żeby je przywrócić do normalności ;) ) dosyć mocno się zniekształciły i zmieniły… Czytaj więcej »
Tłuszcz tylko na okres zimowy lub jeśli skóra jest bardzo wysuszona.
O pastach bezbarwnych pisałem tutaj:
https://mrvintage.pl/2015/03/pytania-czytelnikow-20.html
Ja też z pytaniem o pastę bezbarwną. W multirenowacji zamówiełem sobie wzorniki kolorów z saphir i tarrago. idealne dopasowanie koloru kremu znalazłem w palecie tarrago w saphir nie. Z tarrago pasta jest tylko czarna, ciemny brąz i bezbarwna. Buty są dość jasne (orzech?) Chciałem wziąć krem z tarrago i dobrać pastę z saphir ale okazuje się, że kremy tarrago dostępne są tylko w zestawie z pastą, cleanerem, tłuszczem i czymśtam jeszcze. I teraz pytanie: lepiej wziąć ten zestaw tarrago z idealnie dobranym kremem i bezbarwną pastą, czy taki z z saphir z niezbyt dobranym kremem i niezbyt dobraną pastą?
Proponuję używać tylko kremu jeśli nie ma pasty w odpowiednim kolorze.
Dzięki :-)
Dzięki :)
do brązu nigdy przenigdy nie używać pasty bezbarwnej !!. Kilka miesięcy temu kupiłem pastę bezbarwną( podobno jakość dobra w sklepie firmowym Kazara ), buty z jasnego koloru stały się koniakowe wręcz :)
.Zauważyłem również że skóra stała się jakby mniej elastyczna .
– Zapach w MD jest tandetny bardzooo.
– Poruszyłbym kwestię oświetlenia potrafiącego w niektórych sklepach wypaczyć lub zdeformować kolorystykę.
– Lubię P&C bo obsługa się nie narzuca, a salony mają mniejszy/ większy dostęp do światła dziennego.
– I jeszcze tekst: ostatnio szwagier kupił i jest bardzo zadowolony…!
Generalnie sklepy wielkopowierzchniowe są bardziej komfortowe, jeśli ktoś ceni sobie spokój i nienachalność obsługi.
sklep Bytom – Katowice CH 3stawy – Panie z obsługi nie chcą mi dać do przymierzenia białej koszuli, twierdzą ze tak robia zawsze i w ogule taki jest u nich zwyczaj. w koncu z łaską dają przymierzyć ale następnej o ktora prosiłem juz „zapomniały” mi podac. Cos ze szkoleniem Personelu w Bytomiu jest nie tak.
Jeśli można zapytać. Jak można zostać takim pracownikiem sklepu? Wymagane są do tego jakieś specjalne umiejętności? Czy np. jest możliwość podjęcia takiej pracy jako dorywczej dla np ucznia lub studenta?
To jest najbardziej dorywcza praca jaką można znaleźć. Do garniturowych czasem mile widziany jest tajemniczo brzmiący „kurs stylisty”, ale do bardziej sieciowych odzieżówek zatrudniony zostaniesz bez żadnych kwalifikacji.
Mnie denerwuje niekompetencja. Kiedyś będąc z chłopakiem w Recmanie przez 10 minut sprzedawca mi wmawiał, że poszetka, to kieszonka a chusteczka jest butonierką. Niestety nie dał się przekonać, zbyłam go uśmiechem ale do dzisiaj uważam go za niedouczonego pajaca.
I zgadzam się co do gorszego traktowania osób „gorzej ubranych” – to zdarza się również w damskich sklepach i niejednokrotnie zostałam tak potraktowana. Nie moja wina, że na zakupy wolę się ubrać wygodnie i nie mam potrzeby błyszczeć jak milion dolców w galerii handlowej.
Co do osób gorzej ubranych standardem jest przecież, że idąc kupić ciuch nie będę się ubierać wyjściowo tylko luźny sweter, spodnie i buty które mogę szybko zdjąć i założyć. Ja wiem że w porównaniu do kreacji na blogu wyglądam jak typowy janusz szmaciarz. Przemawia prze zemnie praktyczne podejście. Mylę się? Gdy wchodzę do sklepów np levisa lub mających mających aspiracje premium np MD czy RC to zaczyna się ta sama szopka. Mina sprzedawczyków sugerująca skąd Cię tu przywiało, grymas, oburzenie. Po sklepie ganiają jak lis za kurą patrząc na ręce, a w przymierzalni to już jest popis chamstwa i bezczelności… Czytaj więcej »
Podobieństwa sie przyciągają. ;)
Wspomniany 'Szmaciarz’ (osoba, która ubiera sie casualowo, tak lubi), raczej nie bedzie stałym klientem sklepów premium, z elegancka odzieżą. Czysta kalkulacja, prawdopodobieństwo i statystyki, analizy ABC, lub bardziej znane Pareto…
Można sie pomylić, a i owszem, ale wyjątki nie wpływają zbytnio na całokształt. A jeśli tak, to coś z modelem nie gra.
Czy kwestia „kupi-nie kupi” naprawdę ma jakieś znaczenie? Kultura osobista i szacunek jest zarezerwowana wyłącznie dla potencjalnego nabywcy? Jak ktoś wyniósł z domu nawyk osądzania ludzi po stanie majątkowym, to zapewne tak, ale standardem powinno być uprzejme traktowanie wszystkich, „szmaciarza” również.
Nie wypada chodzić w samym swetrze po mieście. Sweter to odzienie domowe. Kurtesia na to, albo marynareczka. Na cmentarz też pójdziesz w swetrze?
@maks, przykro mi ale rola sprzedawcy jest rolą służalczą wobec klienta. Ma pomóc, obsłużyć i ułatwić zakup. Jak nie akceptuje tej roli, niech zmieni pracę.
Prawdopodobnie o to Ci wlasnie chodzilo, ale rola sprzedawcy nie jest „sluzalcza”, tylko „sluzebna”.
Drobiazg, ale ma znaczenie. Pierwsza forma ujmuje godnosci, a druga juz nie :)
Pozdrowienia!
Michal
Nie „służalczą” a „służebną”. Co do reszty – zgadzam się.
Widzę, że Michał mnie wyprzedził :)
Miałam tego pecha/ szczęście pracować w sklepie odzieżowym- sieciówce. Może jakiś 1% klientów wchodzących na 5 minut przed zamknięciem sklepów zrobiłoby zakupy za dużą kwotę i stałoby się stałym klientem. Może akurat u Pana tak się zdarzyło, ale na przykład przy pracy 14 miesięcy w jednym sklepie mi się nie zdarzyło. Ja nie zarobie jeśli muszę zostać pół godziny dłużej, nikt mi za to nie zapłaci. To szczyt brak kultury ze strony klientów, że wchodzą w takich godzinach do sklepu. A propos błędu w systemie. Zdarzają się i nie koniecznie, a raczej powinnam powiedzieć najczęściej, nie są winą sprzedawców. Skoro… Czytaj więcej »
widmo tajemniczego klienta napawa lękiem? sory ale lekiem powinno napawac lenistwo i niekompetencja pracownikow i kierownictwa czy tez bzdurne procedury, tajemniczy klient tylko ocenia co widzi i porownoje do wytycznych zleceniodawcy czyli wlasciciela marki ktory chce miec taki o to standard obslugi klienta. tajemniczy klieny to ktos nie oceniony gdyby nie on wiele sklepow nigdy nie zauwazyloby swoich bledow, niemogloby ich poprawic i w efekcie straciloby klientow i upadlo. tak sprzedawca sklep jest dla klienta. i to klientowi za wszelka cena ma zrobic dobrze jak nie zrobi dobrze to pojdzie gdzie indziej, monopole sie koncza i konkurencja zwrasta wiec nie… Czytaj więcej »
A może tak: polskie znaki, duże litery na początku zdań, przecinki i nie z przymiotnikami razem…Też czasami robię błędy w komentarzach, ale dlatego, że pisze się je spontanicznie i na szybko. W Twoim komentarzu jest ich tyle, że ciężko się to czyta. Nie będę rozmawiać z kimś kto najwidoczniej się nie zna a wypowiada.
Bardzo merytoryczne odniesienie się do komentarza kolegi – gratulacje. Mystery shopping to bardzo skuteczna metoda na obnażenie wszelkich niedociągnięć ze strony obsługi. A za szczyt braku kultury uznałbym raczej tupanie nogą na klienta, który przychodzi 10 minut przed zamknięciem sklepu.
Sadze ze prawda lezy po srodku.
Jestem zwyklym klientem i rozumiem ze sklep jest otwarty do konkretnej godziny. Nie przyjde wiec na 5 minut przed zamknieciem zeby przez pol godziny ogladac i przymierzac, bo sprzedawca to tez czlowiek i uwierzcie ze tez ma zycie prywatne poza praca.
Jesli natomiast mam upatrzona konkretna rzecz i chce ja kupic to oczekuje ze zostane obsluzony nawet jak wejde w ostatniej chwili. Wchodze, kupuje, wychodze. I kropka.
Pozdrawiam
Michal
A może przyjdziesz 10 min po zamknięciu salonu razem z rozwydrzona zgraja dzieciaków i będziesz narzekał ze sklepy już są zamykane?
Zgadzam się z Tobą Patrycjo, sam pracowałem kiedyś ( bardzo dawno) w sklepie z odzieżą ( sportową) i choć minęło tyle lat przenigdy nie wchodzę do jakiegokolwiek sklepu za 5 min. przed zamknięciem. Po prostu nie. Kto takich cwaniaków nie doświadczył na własnej skórze, którzy wchodzą za pięć i mają wtedy najwięcej pytań ten nie zrozumie. A szkolenia sprzedażowe?!? Klepanie formułek na pamięć, scenki sprzedażowe przerabiane do bólu aż umiało się walić schematami aż obrzydzenie brało – jak automaty. I nagonka/osaczanie na każdego kto wejdzie do sklepu – bo kierownik patrzy. Obawiam się, że Vintage trochę zapomniał jak to bywało…… Czytaj więcej »
Pana opinia jako TK jest mdla, widać ze jesst to pana praca dorywcza ( byleby dorobić 150 zł brutto), a dodając pana ego co do wymagań ( brak normalnych stałych zakupów – stad doświadczenie minimalne ) Pana opinia jest bezużyteczna dla większości forumowiczów.
„Nienawidziłam podchodzić do każdego klienta”
Mam nadzieję że piszesz to z jakiegoś zakładu zamkniętego.
Panowie i panie, czy ktos pracowal w sklepie z ubraniami? 1. Sprzedawcy nie moga byc ekspertami – gdyby wiedzieli wszystko o kazdej szmacie, to by je projektowali a nie sprzedawali. 2. Temperatura w sklepie – to zalezy wylacznie od centrum handlowego i zarzadcy. A na klimie zawsze sie oszczedza, bo to kosztuje. 3. Blad systemu. To blad systemu, nie sprzedawcy. 4. Zdrobnienia – tego ucza od zawsze, aby nie zdrabniac. Blad sprzedawcy. 5. Namolni sprzedawcy – fakt, czasami tak jest. Ale jak do wyrobienia planu brakuje 1%, a jak nie bedzie tego procenta, to nie bedzie 500 stowek, to sorry.… Czytaj więcej »
Nie wyobrażam sobie jak przez usta Mr Vintage przechodzi niewysublimowane słowo „wkurzających”.
Ostatnie zdanie tragedia, jak można usprawiedliwiać takie podejście?
Sprzedawcy nie mogą być ekspertami – przerażające. Ja uważam, że jeśli ktoś coś sprzedaje, to powinien się znać na tym. Najgorzej kiedy sprzedawca bierze się za doradzanie, a nie ma pojęcia o czym mówi. Taki sprzedawca cwaniaczek, byle wcisnąć towar klientowi.
Wiesz jak wyglądają rekrutacje w większości sklepów odzieżowych? Pracują i są tam przyjmowani w większości studenci….Nie dlatego, że to ich pasja. Ktoś tam ich przyjął. Szkoleń sprzedażowych itd jak na lekarstwo. Proponuje wyrozumiałość i zmienić nastawienie. Kierowników sklepów nie obchodzi samopoczucie i stan zdrowia sprzedawcy, on ma sprzedać= zarobić pieniądze dla firmy, nie dla siebie.
Ale czy my, jako klienci, mamy się na to zgadzać? Współczuć sprzedawcom i strać się ulżyć ich losowi i dostosowywać swoje plany zakupowe biorąc pod uwagę trudności, z jakimi walczą na co dzień? Niestety, to tak nie działa. Jako klient mogę wymagać pewnego standardu obsługi, a sprzedawca jest pracownikiem, który dobrowolnie podpisał umowę, że tę obsługę mi zapewni. Jeśli nie zapewni, to mogę mu współczuć, ale kupować pójdę gdzie indziej (na przykład do sieci). I swojej prowizji ten udręczony sprzedawca również nie zobaczy…
Najbardziej mnie bawi, że wrażliwa Patrycja pewnie nie miałaby oporu, żeby np. pójść odebrać prawko jazdy w urzędzie na kilka minut przed końcem godzin pracy owego urzędu.
I pewnie czułaby się (zresztą całkiem słusznie) urażona faktem, że urzędas w okienku jest naburmuszony bo musi ją obsłużyć tuż przed końcem swojego dnia pracy.
Porównanie niekoniecznie trafne, bowiem jeśli na 10 minut przed końcem pracy podejdziesz do urzędnika, to ten ma tylko kilka papierków do zaksięgowania. Jeśli jednak wchodzisz do posprzątanego sklepu, 10 minut przed zamknięciem i wybierasz około 10 sztuk odzieży, najlepiej w rozmiarach L (bo te znajdują się na spodzie), to jak sprzedawca ma być zadowolony? Ostatnio 20 minut po teoretycznym „zamknięciu”, klientka stojąca już przy kasie rozmyślała jak wyglądałby jej paragon bez tego swetra? „Hmm, a może tę koszulę jeszcze bym zmierzyła…”. Sprzątania jest bardzo dużo a faktycznie nikt nie płaci za nadgodziny. Nie macie współczuć sprzedawcom, a nie być „piekielnym… Czytaj więcej »
Wiele osób nie ma pojęcia, jak wyglądają obowiązki sprzedawców i dlatego niezamierzenie narażają ich na dodatkową, niepłatną pracę. Ale tak samo – jak widzę powyżej – można nie mieć pojęcia o obowiązkach urzędników („tylko kilka papierków do zaksięgowania”).
Dokładnie tak. Sklep jest czynny do konkretnej godziny więc nie rozumiem roszczeń klientów i np. wchodzenia minutę przed zamknięciem,a potem półgodzinnej dywagacji 'kupić nie kupić’. Częśc osób do pracy w większym mieście dojeżdza i taki klient zatrzymując mnie w pracy sprawia, że spóźniam się na dojazd do mojej miejscowości i muszę czekać następną godzinę. nikt mi za to nie płaci.
Klienci szukają taniuśkich okazji, możliwie najniższych cen. Niech więc nie wydziwiają, że sprzedawcy tną koszty i zatrudniają mało wyszkolonych pracowników. Także cichosza! Albo idź sobie do sklepu, gdzie zapłacisz dwa razy drożej :D
W zagranicznych sklepach odzieżowych są organizowane duże większe wyprzedaże niż w naszych i nie wpływa to na obniżenie jakości obsługi. Myślę,że polscy sprzedawcy ciągle mają problem ze zrozumieniem zasady, że to oni stanowią wizytówką danej marki i swoją postawą wpływają na wyobrażenie o niej samej. Brak utożsamiania się personelu z celami firmy to zawsze wyraz braku profesjonalizmu, niezależnie od branży. A cięcia kosztów przy takich standardach obsługi mogą się tylko pogłębiać.
Problem polega na tym, że w polskiej mentalności konieczność „obsługiwania” kogoś postrzegana jest jako dyshonor co po części bierze się z idiotycznych kompleksów, których nie mają inne nacje.
Trochę tak, ale proszę pamiętać, że za granicą w tych sklepach jest duży popyt na produkty w cenach regularnych. W Polsce to znacznie mniejsza część obrotu.
Ad. 3. Ten 'błąd systemu’ leży najcześciej miedzy krzesłem a klawiaturą. Najcześciej nieefektywność systemów informatycznych wynika z czystości i pielęgnacji danych podstawowych i błędów w danych transakcyjnych. 'Garbage in, garbage out’, czyli w wolnym tłumaczeniu jeśli wrzucasz śmieciowe dane (lub ich nie aktualizujesz) to masz śmieciowe wyniki.
System jednak działa zgodnie z założeniami (które potrafią sie tez zdezaktualizować;)) oraz ich konkretną implementacją.
Zgadzam się. Wynik musi się zgadzać. To premie za wyrobiony plan miesięczny powodują, że wypłatę da się znieść. W większości marek podstawa to najniższa krajowa do 1500zł przy funkcji sprzedawcy.
Nie wyrobisz planu 3 miesiące z rzędu masz plan naprawczy a potem do widzenia.
Jeśli chodzi o ciemnotę i niewiedzę, to jeszcze przypomniało mi się: – To może do tej koszuli jeszcze jakiś krawat dobierzemy? – W sumie czemu nie? – Świetnie. Jaką sukienkę będzie miała partnerka? – Niebieską – To najlepszy będzie krawat niebieski! Będziecie się państwo świetnie razem komponowali. I analogicznie taką samą ciemnotę wciska się w salonach mody ślubnej, gdy mowa o kolorze koszuli i sukni panny młodej. I jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała a propos zamykania przed czasem / po czasie: Wczoraj spacerowałem sobie ul. Nowogrodzką w Warszawie i natknąłem się na pewien salon specjalizujący się w szyciu na… Czytaj więcej »
Ciemnotą jest, że krawat i sukienka w jednym kolorze ładnie współgrają?…
miałam podobną sytuację pracując w butiku odzieżowym w małym miasteczku. Już miałam zamykać sklep, gdy weszła klientka. Strasznie wybrzydzała, przymierzyła chyba połowę asortymentu w jej rozmiarze, zastanawiała się i wahała, ale ja niezmordowana z uśmiechem na twarzy donosiłam kolejne egzemplarze do przymierzalni i doradzałam, co będzie wyglądało dobrze na jej figurze gruszki… Klientka wyszła zadowolona z 5 rzeczami, ja premii nie dostałam, ale miałam za to poczucie dobrze wykonanej pracy.
Jeszcze kilka miesięcy temu spotkałem się z kilkoma sytuacjami opisanymi przez Ciebie. Aby kupić odpowiedni garnitur odwiedziłem kilkanaście sklepów. Miałem to szczęście, że trafiłem chyba na ekspedientki z sercem które znały się na rzeczy i doradziły mi chyba najlepiej jak mogły. Pamiętam do dziś jak przemiła Pani Lavard’zie sama zaproponowała mi przymierzenie koszuli (nawet nie miałem szans jej o tym poinformować), lecz powiadomiła mnie, że aby nie rozpakowywać kilku koszul da mi przymierzyć jakąś inną koszulę będącą na wieszaku tylko po to aby dopasować rozmiar do sylwetki. Okazało się, że wystarczyło rozpakować tylko jedną koszulę która okazała się strzałem w… Czytaj więcej »
O, widzę, że agencja reklamowa, z której usług zrezygnowało Giacomo znalazła nowego zleceniodawcę :D Przepraszam, ale Lavard troszkę szaleje z cenommi i oferuje dużo gorszy asortyment, niż konkurencja, za to w znacznie wyższych cenach. Poziom cenowy Lavarda na wyprzedaży, to cena regularna w Vistuli, bądź Bytomiu.
Tutaj się nie zgodzę, dla mnie Bytom już dawno stracił swoją reputację wciskając garnitury z bawełny czy taniego poliestru po wygórowanych cenach. Dla mnie osobiście było wszystko jedno gdzie kupię garnitur, gdyż nie zwracam uwagi na metki tylko skład, krój, kolor, stopień ewentualnych poprawek i oczywiście pomoc ekspedientek i właśnie te wyznaczniki pokierowały mnie w stronę salonu Lavard. Byłem również w salonie Vistuli ale nie przypominam sobie aby ceny były porównywalne, bo proponowano mi garnitur 500 zł droższy – faktycznie miał nieco lepszy skład od tego którego posiadam teraz, jednakże nie mogłem sobie pozwolić na jego zakup gdyż jetem studentem,… Czytaj więcej »
Ale te garnitury z poliestrem to były pojedyncze modele skierowane do mniej zamożnych klientów (maturzyści) i były sporo tańsze od tych standardowych.
Lavard wg mnie podryfował w całkowicie złym kierunku. A byłem fanem, zdarzało mi się nawet co nieco w salonach owej marki kupić, a obsługa zawsze była w porządku (sprzedawca z jednego z salonów nawet sprowadził dla mnie marynarkę, po czym wysłał ją do salonu do innego miasta, gdzie w końcu ją odebrałem). Problemem u Lavarda wg mnie właśnie są składy surowcowe. Owszem, można znaleźć garnitur z wełny VBC za 1500 PLN (Bytom takowe oferuje za 1200, za 1400 były np garnitury z wełny Cerruti), ale obok tego garnituru wisi marynarka o składzie 90% bawełna, 10% poliester za 900 PLN. To… Czytaj więcej »
To prawda, w każdej marce znajdują się produkty lepsze i gorsze jakościowo. W marce Bytom również nie brakuje koszmarków. Bo wchodząc do salonu od razu wpada w oko bawełniany gnieciuch za 700 czasem 900 zł :)
To są normalne zabiegi. Jak mamy Lidl, Biedronkę i Tesco to też w każdym z nich są rzeczy ciut tańsze, natomiast inne są droższe.
Na dobrym garniturze za ileś tam zł robi się renomę a na garniturze z poliestru za tyle samo robi się kasę.
Czytając Wasze wypowiedzi aż zazdroszczę pracownikom w sklepach, w których robicie zakupy, gdyż tak świadomych Klientów nie spotkałem na swojej drodze, a zajmuje się sprzedażą odzieży od prawie dwóch lat. Fakt, że sprzedajemy odzież outletową, natomiast złości mnie jak informujemy Klienta, iż właśnie ogląda marynarkę uszytą np. w 100% z wełny, bardzo dobrej marki, ładnie odszytą i to za ok 130-160zł, gdzie jej cena regularna wynosiła ok 900zł, a ten grymasi, że drogo :-(
Na wstępie zaznaczę pracuję jako doradca klienta. Sam też zdarza mi się być klientem i zgadzam się z tym co napisałeś. 1. Szkoda, że nie podzieliłeś tego artykułu na dwie części. Jeżeli pracowałeś w tej branży, wiesz dobrze ile drażniących tego typu sytuacji powoduje polityka firmy. Później sprzedawcy muszą świecić oczami. 2. Brak wiedzy, profesjonalizmu, nieodpowiednie doradztwo… są dla mnie niedopuszczalne. Jestem przewrażliwiony na tym punkcie. Dobrze, że piętnujesz niektóre zachowania sprzedawców. 2.a Patrz jednak na to, że dla firm tego typu liczy się sprzedaż. Sprzedawca o dużym utargu miesięcznym jest bardziej wartościowy niż, ktoś kto ma dużą wiedzę i… Czytaj więcej »
Niestety muszę się z tym zgodzić.
popieram Pana w 100 procentach w tym co Pan napisał
Pełna zgoda: niekompetencja i ukierunkowanie na „targety” sprzedażowe (opchnąć co się da, a najlepiej wszystko co najdroższe) wynikają z rachunku ekonomicznego (niskie pensje i programy premiowe). Będąc realistą – nie spodziewam się wiedzy od osób pracujących za najniższe stawki możliwe, które często do odzieżówki przechodzą z zupełnie innej branży, bo po prostu muszą jeść. Niejako „dla pokrzepienia” dodam, że kiedy tylko spotykam wśród obsługi kogoś kompetentnego, trzymam się go jak rzep psiego ogona. Z miłą chęcią wracam do takiego sklepu dla sprzedawcy/czyni (Panowie z wiedzą w dziedzinie męskiej elegancji trafiają się dużo częściej niż panie). Wtedy wchodząc albo sam wyszukuję… Czytaj więcej »
Ad. 2b – tego typu sytuacja spotkala mnie w sklepie Albione w Fashion House w Piasecznie. Obslugujacy mnie sprzedawca powiedzial mi wprost ze odradza mi wymyslony przeze mnie zakup. Dobieralem wtedy dodatkowe spodnie do garnituru. Klopot byl taki ze pomimo tego ze byly z tego samego materialu, to byly z roznych partii. Argument sprzedawcy byl taki ze jesli ten sam material byl ciety w inna strone (np. obrocony o 90 stopni), to inne ulozenie wlokien moze powodowac minimalnie inny kolor. Zakupu dokonalem w tym wlasnie sklepie innym razem, jestem zadowolonym klientem, i wyslalem tam juz kilku znajomych. Sprzedawca nie musial… Czytaj więcej »
Co jest złego w słowie skarpetki? Przecież to nie jest zdrobnienie a w języku polskim istnieją obydwie formy skarpetki i skarpety.
Jako polonista przyznaję Ci rację :)
No dobra, to jeszcze ujdzie, ale garniturek już nie.
Albo „poszetka” ;) Dlaczego nie „poszeta” ? ;)
Nie mogę!!!! :D :D
Brustaszka i butoniera :)
Świetnie wypunktowane te zachowania. Myślałem, że tylko mnie wkur… te spadające, upchane ciasno rzeczy z wieszaków czy lektura kartoników nawtykanych w ubranie, by dotrzeć do ceny. Odetchnąłem z ulgą :)
Pracowałam w sklepie z koszulami naprawdę skladanie i rozkładnaie to nie problem ale jak panowie oddaja koszule ubrudzona fluidem ale przesiąkniętą potem to nie wiem czy którys kolejny klient ma ochote taka koszule mierzyć. A co mówienia klientom dzień dobry czy innych sformułowań to skoro mamy tak kulturalne społeczeństwo to dlaczego spora część osób nie odpowiada dzień dobry? jak się do nich mówi, a ja np. wole jak sprzedawca podaje mi rozmiar lub pomaga w obsłudze bo po pierwsze nie na rozwalam jemu na sklepie, po drugie często osoby w nim pracujące znają bardziej asortyment niż .
Racja – nie wszyscy klienci są kulturalni, ale wszyscy sprzedawcy muszą tacy być – taka rola. Zgadzam się – też wolę pomoc obsługi w wyszukani i „wygrzebaniu” rozmiaru lub odnalezieniu czegoś spośród asortymentu. Z tą różnicą, że tylko wtedy, kiedy o to poproszę. W moim przypadku wygląda to tak: wchodzę do sklepu, witam się i kieruję swoje kroki w kierunku: 1. sprzedawcy i pytam o coś od razu 2. regałów/wieszaków etc. – w tym wypadku wydawało mi się, że jeśli się witam i idę w innym kierunku, to chyba czytelnie dałem do zrozumienia: „widzę Cię, jak będę potrzebował, dam znać… Czytaj więcej »
Tego to nie obsługuj – normalnie jak w filmie „Pretty woman” :). Mnie osobiście wkurzyły niedawno dwie rzeczy: chciałem kupić poszetkę Lantiera z promocji za 49,99 zł w salonie Vistuli. Wchodzę, pytam – nie ma. Pani oferuje pomoc w zlokalizowaniu jej w jakimś innym sklepie w mieście. Pyta czy znam kod produktu. Taaa… jasne, na pewno znam nielogiczny ciąg liter i cyfr. Okej, to sprawdzi w sklepie internetowym. Znalazła kod, wklepała do swojego systemu informatycznego. I znalazła: jest jeden egzemplarz w sklepie w centrum handlowym na obrzeżach miasta. Pytam, czy nie można jej przetransportować do tego salonu. Nie, bo ta… Czytaj więcej »
Szarmant kiedyś o tym pisał:
http://www.szarmant.pl/solaro-wloski-letni-garnitur
Witam serdecznie
czekam również na wpis z Pana strony na temat który pokaże też sytuacje, zachowania klientów w sklepach
Dobry pomysł.
Secondhand Dandy już o tym pisał ale nie spotkało się to z dobrym odbiorem…
Pisanie artykułów tego typu, nie do końca ma sens. Już mówię, dlaczego. Klienci i Sprzedawcy są przedstawiani w takich sytuacjach jak wrogowie. Najpierw jedna grupa, później druga wylewa żale. Czy któraś z nich wyciąga wnioski ? Nie ponieważ krytyczne komentarze dotyczą osób, które zapewne nie czytają takich artykułów.
Mnie najbardziej razi brak znajomości fachowego nazewnictwa. I nie u studentek, które pracują dorywczo jako ekspedientki tylko u osób od lat związanych z biznesem odzieżowym, nierzadko właścicieli takich sklepów. Mieszkam w mieście wojewódzkim, gdzie salonów z modą męską jest sporo i jeszcze nigdy nie spotkałem się by wiedziano co oznacza pojęcie button-down. Za każdym razem gdy pytam o koszule z takim zapięciem reakcje wskazują jakby to ze mną było coś nie w porządku.
Oczywiście również nie toleruję gdy ekspedientka lepiej ode mnie zna moje potrzeby.
Ostatnio z przyszłym zięciem wybraliśmy się do dużej galerii handlowej w dużym mieście w poszukiwaniu butów na uroczystość ślubną (swoją drogą nie wiem po jaką cholerę pojechaliśmy tam, wiedząc jaki jest asortyment w naszych sklepach obuwniczych). Nikt nie wiedział co to są buty typu oxford !!! Szok. Buty już kupione w internecie. Super.
Najzabawniejsze jest to ze gdybyscie powiedzieli ze z zamknieta przyszwa to prawdopodobnie wcale nie poprawiloby to Waszej sytuacji.
Choc w gruncie rzeczy to wcale nie jest zabawne.
Pozdrawiam
Michal
Plus dla obsługi H.E. by Mango w Poznaniu – wiedzą co to monki :) P.S. Tam się nigdy nie narzucają, po prostu nigdy, dzień dobry to mówię dopiero przy kasie, jeśli już coś zdarzy mi się wybrać.
Czy mógłby ktoś z czytelników bloga polecić dobry zakład krawiecki w Krakowie?
Św. Gertrudy 8 :-)
Michał mam pytanie odnośnie pielęgnacji obuwia. W Twojej książce przeczytałem aby najpierw użyć kremu do butów z woskiem a potem pasty. Mógłbyś coś polecić jakiś krem i pastę w budżetowej cenie?
Ja znalazłem coś takiego ale nie wiem czy się nadaję
http://allegro.pl/krem-pasta-do-butow-wszystkie-kolory-aplikator-i5170231183.html
Tak, to dobry krem. Używałem ich kiedyś.
Dzięki za odpowiedz.
A pastę jaką stosować np. Kiwi brązowa czy jakieś specjalne ?
Ja polecam Tarrago lub Saphir, ale Kiwi też będzie OK.
Nie byłam nigdy osobiście w takiej sytuacji, ale ekspedientka w sklepie z butami Gabor (tanie nie są) w Galerii Krakowskiej wypaliła do mojej przyjaciółki, gdy ta poprosiłą ją o zdjęcie modelu z wyższych półek: – I TAK PANI NIE STAĆ. Problem polegał na tym, że przyjaciółkę stać, tyle, że wygląda jak 15-latka, a tego dnia wracała jeszcze z siłowni i nie wyglądała jak kobieta biznesu. Na co dzień pracuje w kancelarii prawniczej :) Skończyło się to pogadanką z managerem, ale niesmak został. Z drugiej strony słyszałam kiedyś (nazwy sklepu już nie pamiętam), jak ekspedientka rzuciła do klientki „no, w pani… Czytaj więcej »
mam pytanie odnośnie skracania rękawów marynarki od góry – tak sie na prawdę da???
Niby szyje sukienki, bluzki ale cięcie wykroju od góry odpada
Da się skrócić od góry, jednak nie jest to proste. Większość krawcowych albo nie potrafi, albo się boi takich korekt.
Oczywiście, że się da, tylko to jest nieco wyższa szkoła jazdy dla krawca i wyższa półka cenowa dla klienta. Ale przy konieczności skrócenia rękawa na długim odcinku nie ma innej metody. Chyba, że komuś nie przeszkadza, że końcówka rękawa wypadać będzie na guziku :)
Jak najbardziej da się skracać rękawy marynarki „od góry”. Tylko ryzyko takiej operacji jest ogromne. Ja skracałem tak 3 marynarki u bardzo dobrego krawca – w przypadku jednej kupionej super okazyjnie w nieco bardziej ekskluzywnym „szmateksie”, cena operacji przerosła cenę marynarki, ale i tak się opłacało, bo teraz wygląda obłędnie :)
W 4F w Galerii Mokotów w Warszawie światło jest tak jaskrawe, jak na stoku w słoneczny dzień. Podziwiam ludzi, którzy tam pracują. Często sklepy są słabo oświetlone i trudno się obejrzeć, ale tam akurat trzeba przychodzić w okularach przeciwsłonecznych.
Sytuacja której nigdy chyba nie zapomnę, a mianowicie po wejściu do małego prywatnego sklepiku z zaplecza wyłonił się właściciel. Był ubrany w koszmarne zestawienie srebrno-grafitowego kompletu z morską koszulą. Dodatkowym aspektem był połysk źle zrobionej poliestrowej marynarki doprawionej okruszkami śniadania. Uznałem jednak, że może towar jest lepszy niż pierwsze wrażenie więc spytałem o marynarkę jaką chciałem kupić. Pan zignorował moje preferencje dając zamiast marynarki w stylu mundurków wyższych uczelni np. w Wielkiej Brytanii, zwykłą marynarkę z obszyciami w kontrastowym kolorze. Była ona lekko przyduża, wiec po założeniu na cienki swetr który tego dnia miałem na sobie widać było, że owinę… Czytaj więcej »
Ciekawi mnie historia tego swetra…
Historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał ;)
Witam, Zgadzam się z prawie wszystkimi punktami, ale do dwóch mam uwagi: „Niekompetencja sprzedawców” – w idealnym świecie oczywiście sprzedawcy powinni wiedzieć wszystko o sprzedawanych przez siebie towarach. Ale ja jestem realistą, nie oczekuję że osoba pracująca za minimalną pensję krajową i 0,1% prowizji będzie świetnym fachowcem z olbrzymią wiedza. To w moim interesie jest zrobić jak najlepszy zakup, w interesie sprzedawcy (niestety) jest bym zrobił zakup jak najdroższy. Nie denerwuje mnie niewiedza pracowników, bardziej polityka kadrowa i płacowa sklepów, które nie chcą przyciągnąć i zatrzymać u siebie fachowców. „Za kwadrans zamykamy” – Na brak pieniędzy nie narzekam, też zdarza… Czytaj więcej »
Ale i dużą arogancją jest niewpuszczanie ludzi do sklepu przed godziną zamknięcia.
Miłą praktyką byłoby, gdyby fakt, że sklep otwarty jest do np. 21:00 oznaczał, że po 21:00 nie wpuszcza się nowych klientów, a nie, że o 21:00 ostatni klient musi wyjść.
Nie, nie byłoby miłą. To, że sklep jest czynny do 21 nie oznacza, że można do niego wejść o 20.59 i zostać dwie godziny. To, że sklep jest czynny do 21 oznacza, że swoje sprawy (oglądanie, przymierzanie, finalizacja) trzeba zakończyć do 21.00. Ilu z Was lubi za darmo zostawać po godzinach w pracy?
Podzielam opinię.
Opinię Pawła, żeby nie było nieporozumień.
Do wkurzających rzeczy w sklepach odzieżowych dodałbym jeszcze (choć tu są winni producenci, nie sprzedawcy(:
– Poukrywane metki. Coraz częściej spotyka się ciuchy, które mają dumnie wyeksponowane tekturowe/papierowe przywieszki z logo firmy, słowami typu „authentic, „original”, „heritage” i podobnymi marketingowymi bzdurami, ot takie małe ulotki reklamowe. Za to WŁAŚCIWE metki, ze składem, są niewielkie i poukrywane gdzieś w środku, często trzeba zupełnie rozwinąć ciuch, by do nich dotrzeć (to akurat już wina sprzedawców, że tak układają) – jestem przekonany, że gdyby nie obowiązek prawny, to producenci w ogóle by ich nie wszywali.
Szkoda, że podawanie kraju produkcji nie jest obowiązkowe.
To i tak niewiele mówi. Meermin jest made in Spain czy Made in China?
Te droższe linie podobno z Hiszpanii.
Linia podstawowa: cholewka szyta w Chinach, łączenie cholewki z podeszwą odbywa się w Hiszpanii. Droższe linie (również MTO) szyte są w całości w Hiszpanii.
Kolejnym takim slowem dodawanym czesto do przywieszek bywa „vintage” ;)
Pozdrowienia!
Michal
Na wstępie zaznaczę, że pracuję jako sprzedawca w jednym, dość znanym sklepie sportowym. Fakt, nie jest to długi okres czasu, ale jednak zaobserwowałem już pewne zachowanie moich kolegów z pracy jak i samych klientów. Co do bycia zbyt nachalnym, jeżeli chodzi o sprzedawców, fakt często tak jest, ale niestety mamy od kierownictwa narzucone plany dzienne tj. sprzedaży, utargu, a pod to wszystko podchodzą jeszcze wskaźniki, których nie będę tłumaczył, bo mija się to z celem. Trzeba wziąć pod uwagę, że często pracujemy nie z przyjemności i spełniania się w pracy, ale dla tej wypłaty która wpływa na nasze konta „dziesiątego”.… Czytaj więcej »
Sprzedawca nie jest „sługą”, czasy niewolnictwa w USA mamy już dawno za sobą. Sprzedawca ma być partnerem, doradcą w doborze dobrego produktu. Ma być oczywiście fachowcem i posiadać autorytet. Sprzedawca gra z klientem „do jednej bramki”, czyli klient ma wyjść dobrze ubrany ze sklepu. Szacunek ma być po obu stronach, słowo „sługa” przynajmniej mi kojarzy się z brakiem szacunku strony obsługiwanej. Bycie „służalczym” w niczym tu nie pomoże. Taki sprzedawca to nic innego jak podawacz. Kwestia marnych (jak mówią moi przedmówcy) zarobków to już inna kwestia. Skoro firma ma narzut 100-150% to powinna się nic dzielić ze sprzedawcą w większej… Czytaj więcej »
Sprzedawca nie jest partnerem, jest sługą. Płaci się mu za to, żeby pomagał. W relacji usługodawca-klient klient jest zawsze nadrzędny. Ale trzeba do tego zdefiniować służbę. Praca lekarza jest służbą w takim rozumieniu jakie ja mam na myśli, i nie ma to nic wspólnego ze służalczością czy niewolnictwem.
Owszem, ja w swojej pracy też służę klientom (choć akurat nie jestem sprzedawcą). I nie widzę w tym nic złego – za to mi płącą. Też czasem świecę oczami za politykę firmy, zmagam się z systemem komputerowym, przyznaję się do niewiedzy i szukam odpowiednich informacji, ale za to też mi płacą. I za uprzejmość, i za uśmiech dla poirytowanego klienta – zgodziłam się robić to wszystko, gdy podpisywałam umowę. Nie wypada mi teraz grać skrzywdzonej ofiary systemu, nad którą musi się litować klient, najlepiej zmniejszając swoje wymagania, choć akurat on żadnej umowy nie podpisywał i może sobie w każdej chwili… Czytaj więcej »
Zgadzam się. Sługa w Polsce ma pejoratywny wydźwięk, a prawda jest taka. Klient Nasz Pan. ;-) Pracuje w branży informatycznej, gdzie zarobki są bardzo dobre.. ale jesteśmy sługami. My tworzymy produkt dla klienta i musimy go sprzedać.
Witam,
ja nie mogę jednego znieść, kiedy wchodzę do przymierzalni a tam 3231 stopni :) Dla mnie rzecz nie do przejścia, kiedy stoję i leci ze mnie pot w miejscu gdzie powinienem czuć się komfortowo.
Muszę powiedzieć o jednej sytuacji. Raz byłem w małym sklepie obuwniczym i pytam się czy Pani ma Oxfordy, gdyż potrzebuję do garnituru – na to Pani z ewidentnym brakiem zrozumienia i wiedzy co to jest – przynosi mi mokasyny i mówi, że te się teraz bardzo dobrze sprzedają. Powiem szczerzę wyszedłem z uśmiechem ze sklepu.
Panie Michale przeczytałem artykuł i muszę to z siebie wyrzucić przedstawiając markę sklepu w którym pracowałem jakieś 9 lat temu. Na szczęście nie pracuję już w branży i też jestem klientem i wszystko to co Pan tu pisze to prawda podpisuję się rękami i nogami pod tym ale nie można nie mówić o drugiej stronie medalu bo to grzech? Pracowałem w Reserved w CH Carreforu targówek. Praca przypominała bardziej obóz pracy dla skazańców niż zwykłą pracę. Poniżanie pracowników przez kierownika i straszenie codziennie to była norma. Siedzenie po godzinach w pracy średnio 1-1,5h dziennie standard za który nie było nawet… Czytaj więcej »
Co my na to? Normalka, polski rynek pracy. Zarządzeni poprzez mobbing.
Trochę się dziwię, że ktokolwiek godził się na takie traktowanie w sytuacji, gdy zdobycie pracy sprzedawcy (zwłaszcza, gdy ma się już jakieś doświadczenie) nie jest szczególnie trudne. I to jeszcze w Warszawie. Godząc się na takie praktyki sami jesteśmy sobie winni. Zrozumiałabym to, gdyby pozwalała się tak traktować samotna matka trójki dzieci w powiatowym mieście na prowincji, pracująca u jedynego pracodawcy w promieniu trzydziestu kilometrów. Ale młode osoby w stolicy? Przyznam, że trudno mi to sobie wyobrazić.
Nic nie ubarwiam, poczytaj stare fora o LPP. Na dodatek rekrutował ludzi nie z Warszawy tylko przyjezdnych w większości ludzi którzy nie pochodzili z bogatych domów czy ze znajomościami. Nie można udawać, że tego nie ma bo nie bo żyjemy w UE i wszystko jest ok, bo to jest krzywdzące dla takich sprzedawców w takich sieciach.
Dodam, że sam pracowałem tam tylko pół roku i zmieniłem na o wiele lepszą na szczęście nie Polskiego właściciela.
Nie wiem co ma polski właściciel do tego. Pracowałem w różnych firmach (z innej branży) i ten amerykański był najgorszy. Dałeś d*py. Trzeba było zgłosić do odpowiednich służb – dla dobra swojego i przyszłych pracowników.
Pozdrawiam
Dodał bym jeszcze muzykę w sklepie, kiedy to obsługa hołduje swoim (czasem mało wysublimowanym gustom) puszczając na cały regulator jakąś młóckę. Taka oprawa dźwiękowa plus wspomniana temperatura wygania mnie ze sklepu po kilkunastu sekundach. W ogóle nie cierpię robić zakupów w chłodniejsze pory roku kiedy w kurtce wchodzi się do sklepu w którym właśnie jest ze 22 stopnie i po minucie człowiek się poci jak mysz, a do tego jeszcze gimnastyka w przebieralni wielkości metr na metr i odechciewa mi się kupowania czegokolwiek, o niesprzątanych przebieralniach w których czasem są kłęby kurzu wielkości średniego kota już nie wspomnę. Żeby nie… Czytaj więcej »
Muzyka jest zazwyczaj narzucona z góry (ma pasować do marki), ale jej głośność już nie.
A ja lubię, jak w sklepie leci muzyka. Nie muszę wchodzić zbyt daleko, żeby szybko zorientować się, czy jestem targetem tej marki :) Nie znoszę natomiast, gdy włączone jest radio. Wiadomości zwykle irytują mnie tak bardzo, że wychodzę. Nie mówiąc już o muzyce, którą puszczają popularne stacje…
Muszę się podzielić sytuacją która spotkała mnie i mojego partnera w sklepie obuwniczym Wojas. Za pasem była obrona magisterska i z szałem po obfitej lekturze bloga postanowiliśmy zadać szyku ^^. Prosto z pracy (pracuję w terenie), w roboczych butach i niezbyt okazałej odzieży wpadam do owego sklepu. Za ladą cisza… tak jak Pan pisze, z góry do dołu panie spojrzały, coś tam już szeptają między sobą, no ale nie zrażona łażę między półkami i usiłuję nawiązać kontakt ze sprzedawcą. W końcu gdy wyciągnęłam rękę po parę butów za 700 zł Pani, chyba gnana obawą o zniszczenie świętych butów, podeszła zapytać… Czytaj więcej »
Bytom w Manufakturze, Łódź – używanie zwrotu „Proszę Pana” co najmniej raz KAŻDYM zdaniu: Dzień dobry proszę Pana, proszę Pana nie ma tego rozmiaru, już się proszę Pana wyprzedał, zaraz sprawdzę proszę Pana, proszę Pana, moim zdaniem rozmiar dobry, ale to już sam Pan musi ocenić proszę Pana….no litości, trudno czasem zachować powagę:)
Odnośnie kupowania koszul bez mierzenia, to raz zrobiłem taki nabytek w Kastorze – WSZYSTKO było w niej złe! Materiał nie przepuszczał powietrza i zbierał kurz (niby 100% bawełna), kołnierzyk brzydko odstawał i do tego trochę cisnął, w klatce piersiowej i pod pachami była opinająca a ze spodni wyłaziła – mimo, że rozmiar na metce zgadzał się z rzeczywistym, a na niestandardową figurę nie narzekam. Nigdy więcej kupowania koszul w ciemno w sklepie stacjonarnym – na odległość jest przynajmniej zawsze prawo zwrotu.
Może jakby Pracownicy sklepów byli lepiej wynagradzani, mieli umowy o pracę, pewność tej pracy byli by milśi lepsi i bardziej by im zależało. a tak to odstać te 12 godzin i wyjść jak najprędzej…
Zapewne tak by było.
A co powiecie na temat oświetlenia w sklepie?
Ja np. nie jestem w stanie kupić niczego w sklepach Hollister czy A&F. Tam po prostu nic nie widac:)
czesto stosuja przezroczyste naklejki z rozmiarem np. spodni. Trzeba sie bardzo mocno napracować ustawiając kąt z którego będzie można zobaczyć ten rozmiar:)
Czy mało swiatła to też przebadany zabieg?
Robiąc zakupy w Massimo Dutti często proszę o możliwość wyjścia poza sklep celem oceny koloru artykułu. Niestety już kilka razy mocno zdziwiłem się oglądając rzeczy po powrocie do domu…
Kupiłem kiedyś kurtkę w MD z myślą, że kupuję granatową, a okazało się w domu czarna : )
Ha ha! Problem temperatury w sklepach dotyczy nie tylko branży odzieżowej. To jeden z powodów przez które przestałem odwiedzać Empiki :)
Pracuję w sklepie obuwniczym znanej marki i wiem jak to wygląda z mojej strony. Zgadzam się z kwestiami typu zbyt wysoka temperatura. U siebie ustawiam klimatyzację na 21.5 – 22.0 st. Celsjusza, już nie raz klient po wejściu do sklepu głośno i z uśmiechem na ustach kwituje, że nareszcie tutaj jest przynajmniej normalna temperatura (reszta sklepów 23 i więcej). Co do „czy mogę Panu/Pani jakoś pomóc?” – tu pojawia się problem. Niektórzy mają taki wyraz twarzy, że lepiej nie ryzykować jakąś błyskotliwą uwagą na temat mierzonego przezeń obuwia. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że jak ktoś chce pomocy, to o… Czytaj więcej »
Tu istnieje chyba pewne nieporozumienie. Normalnie człowiek zakłada, że jak sklep otwarty do 21.00, to drzwi są otwarte do 21.00. I może wejść. I coś kupić. Ale nie zakłada, że pracownikom płacą tylko do 21.00, a potem tyrają za darmo. I dlatego już od wpół do dziewiątej są poirytowani na widok każdego wchodzącego, bo już muszą podliczać, sprzątać i zamykać interes. Tu jest problem w polityce firmy, która tak zapewne oszczędza na wynagrodzeniach, z czego w dużych sieciówkach robią się naprawdę spore sumy. Które ogromnie cieszą akcjonariuszy.
To ja po raz pierwszy skomentuję. Temat, o którym często myślę będąc za granicą. W pełni zgadzam się z uwagami autora. Dodam jeszcze jedną – często zauważalną – taka „nieobecność” w rozmowie. Niby rozmawiamy, ale mowa ciała pokazuje jednoznacznie, że sprzedawca tylko myśli, kiedy skończy pracę. Rozumiem podejście sprzedawców – klienci są różni i niektórzy zapewne potrafią nieźle napsuć…. Ale – przynajmniej ja osobiście – wyznaję zasadę – albo się czymś zajmuję na serio i poważnie, albo nie zajmuję wcale. Dlatego też niezrozumiałe jest dla mnie narzekanie, że za X PLN to nie warto się uczyć, itd. Myślę, że wiedzą… Czytaj więcej »
„DOBRY sprzedawca to skarb” – to zdanie jest bardzo ważne, lecz niestety w Polsce mało firm to rozumie i docenia.
Potwierdzam wylacznie pozytywne doswiadczenia z Herringshoes.
Customer Service na najwyzszym poziomie.
Pozdrawiam
Michal
Właśnie jakość obsługi sprawia, że od lat chętnie wracam do sklepów P&C (Warszawa). To już pewnie trochę przyzwyczajenie, ale czuje się że chcą pomóc i nakleić tę małą naklejkę.
No i w przymierzalni jest półeczka na okulary – niby nic a cieszy (zachęcam do kopiowania)!
Zgadzam się w 100% ze wszystkimi uwagami. Obsługa w sklepach odzieżowych to duży problem. Mnie jeszcze bardzo zniechęca do wejścia do sklepu widok sprzedawcy, lub częściej sprzedawców opartych o ladę na wprost wejścia do sklepu i lustrujących wzrokiem każdego wchodzącego. Klient wchodzi i jest jak „na patelni”. Taka inwigilacja. Zwierzyna wchodzi, daje się jej z 10 sekund i już leci zapytać czego mu trzeba. Tylko po co? Wystarczy dać mu się chwilę rozejrzeć a jak zacznie się rozglądać za obsługa po prostu podejść i spytać, czy w czymś pomóc. Drugie irytujące zachowanie – wchodzę do sklepu i oglądam krawaty. Podbiega… Czytaj więcej »
– Jakiego krawata pan szuka/czy szuka pan czegoś konkretnego?
– czegoś ładnego.
Ja właśnie tak odpowiadam, i wychodząc bez zakupu pozwalam im wyciągnąć wnioski samemu. ;)
Tu się też zgadzam. Znalezienie ładnego krawata w sklepie stacjonarnym graniczy z cudem. Z mojego doświadczenia jedyna szansa to Emanuel Berg ale i oni klepią już te same wzory od lat i powoli chodzenie tam przestaje mieć sens. Serio, granat w czerwone kropeczki w jednym sezonie, granat w zielone kropeczki w kolejnym. Ile lat można jechać kropeczkami? :)
A ja też nie lubię, gdy daję do zrozumienia sprzedawcy, że mam jakieś tam pojęcie o kupowanych produktach, a on tego nie zauważa i tłumaczy mi rzeczy dla mnie oczywiste. Na przykład przymierzam marynarkę, a sprzedawca mówi: – Proszę nie zapinać dolnego guzika. – Wiem przecież… Albo mówię: – O, widzę, że macie koszule z tkanin Tho…! (sprzedawca wcina się w pół zdania) – Tak, proszę pana, to Thomas Mason. To bardzo dobry producent tkanin. Klienci bardzo go sobie chwalą. A ja wtedy sobie myślę: kobieto, daję ci do zrozumienia, że wiem, co to Thomas Mason, a ty mi mówisz,… Czytaj więcej »
Jubiler w Poznaniu w centrum niedaleko Empiku. Czy mógłbym zobaczyć ten pierścionek? Nie sądze by Pana było na coś tu stać… Fakt, kosztował ponad 3k pln, i zarabiałem wtedy niewiele więcej, ale skąd ta baba wiedziała czy nie zbierałem na niego 5 lat??? Ps. kupiłem w Aparcie, ładniejszy i sporo droższy ;)
To już kompletne dno.
jedyne co mnie wkurza, zostało tu również poruszone to „TEGO NIE OBSŁUGUJ”, mam niestety albo stety styl ubierania się luźny czasami niedbały i niechlujny, częściej sportowy niż elegancja francja, ale również pracuję i zarabiam i stać mnie na wiele, zwłaszcza w sklepach pokroju Solara czy podobnych tego typu, nie rzadko niestety spotyka mnie takie zachowanie ekspedientek, wręcz są w stosunku do mnie opryskliwe, najbardziej dotkliwe było w jednym ze sklepów z włoskim obuwiem, kiedy Pani z góry założyła, że nic nie kupię i jej praca związana z podawaniem butów do mierzenia była największym udręczeniem, była dla mnie nie miła, a… Czytaj więcej »
Ojjjj to i tak nic w porównaniu z perfumeriami ;) Tam to dopiero wiedza leży… a poprosić o perfum na lato bądz na wieczór? To dają za każdym razem Cool Water Davidoffa bądz czarnego adidasa hehehe ;) Ja jestem mile zaskoczony obslugą w jednym z salonów Vistuli….. poważnie.Jest taka parka kobieta i mężczyzna i zawsze świetnie doradzają…. przynajmniej ja wychodzę zadowolony z obslugi.Nie jest co wlewanie jak to pan świetnie w tym wygląda , ale nawet między sobą konsultują w czym mnie lepiej.Bardzo lubię tam obslugę :) Ogólnie pierwszy raz slyszę , że można nie dawać koszul do przymiarki:) ale… Czytaj więcej »
Jak się mówi „poproszę o PERFUM na lato” zamiast o „perfumy na lato”, to nie dziwię się ekspedientkom, że ciągle podają Ci czarnego adidasa.
Mistrzowski komentarz ;-)