Chyba zgodzicie się ze mną, że ten rok jest inny pod wieloma względami, a jedną z największych zmian jest przeniesienie stanowisk pracy: z biur do mieszkań i domów. Dla mnie to nic nowego, bo pracuję z domu od kilku lat, ale wiem, że nie jest to łatwe z wielu względów. Trzeba się do tego przygotować technicznie (chociażby odpowiednie miejsce do pracy), ale też mentalnie (praca z domu wbrew pozorom nie jest łatwa, gdy jesteście w miejscu, które powinno się kojarzyć z odpoczynkiem). Swoją drogą, byłem ciekaw jak wielu moich czytelników musiało zmierzyć się z tym wyzwaniem i zrobiłem dzisiaj szybką ankietę na Instagramie. Okazało się, że wśród moich obserwatorów, aż 72% głosujących pracuje zdalnie, a tylko 28% tradycyjnie, czyli u pracodawcy.
To bardzo dużo. A gdy dołożymy do tego jeszcze fakt, że nasze mieszkania i domy stały się nie tylko biurami, lecz także szkołami (nauka zdalna), to nierzadko okazuje się, że dom przestaje być oazą spokoju, jeśli wiecie co mam na myśli :) Na szczęście są jeszcze małe przyjemności, które bywają pomocne. Za namową marki Coffeedesk.pl postanowiłem podzielić się wami moimi sposobami na to, jak małymi przyjemnościami można sobie uprzyjemnić czas pracy z domu.
PRAWDZIWA HERBATA
Jedni nie wyobrażają sobie pracy bez kawy, a ja nie wyobrażam sobie pracy bez herbaty. Po prostu kawy nigdy nie polubiłem i tak już zostało, natomiast herbatę uwielbiam i nie wyobrażam sobie dnia roboczego bez co najmniej jednego dzbanka dobrej herbaty. Albo kilku kubków, bo różne metody parzenia stosuję (o tym dalej). Co ciekawe, tak duża sympatia do tego napoju pojawiła się u mnie stosunkowo niedawno, bo jakieś dwa lata temu, gdy zacząłem pić taką prawdziwą herbatę, a nie zmielony proszek.
Ale to często tak jest, że dopóki nie spróbujesz czegoś nowego i lepszego, to wydaje ci się, że to co dotychczas używałeś/kupowałeś jest wystarczająco dobre. Ja tak miałem z wieloma rzeczami, chociażby z szalikami – gdy już zacząłem nosić kaszmirowe, to do innych nie chciałem za bardzo wracać. Nawet jak zakładam coś bardziej casualowego, to pod szyją wiążę szal z kaszmiru. I podobnie miałem z herbatą – gdy już spróbowałem naprawdę dobrych marek, to do tych wcześniejszych, marketowych nie chciałem wracać. Jakoś nagle przestały mi smakować, choć wcześniej nie miałem zastrzeżeń :)
Jeśli chodzi o dobrą herbatę, to na chwilę obecną najchętniej kupuję produkty szwedzkich marek Teministeriet i Johan & Nyström oraz brytyjskiej marki teapigs. Tę ostatnią polecam szczególnie fanom nietypowych smaków i herbat owocowych, bo powstają z wysokiej jakości składników. Teapigs swoje herbaty tworzy wyłącznie z całych liści, a mieszanki owocowe pełne są dużych kawałków owoców. Zobaczcie to porównanie z herbatą popularnej marki w żółtych opakowaniach.
Wszystkie trzy marki które wymieniłem (a także wiele innych), dostępne są w moim ulubionym sklepie herbaciano-kawowym, czyli Coffeedesk.pl. Ponieważ marka ta jest partnerem dzisiejszego wpisu, to mam dla was dwa kody rabatowe. Jeśli zainteresowały was herbaty teapigs, to z kodem vintagetea otrzymacie 15% rabatu na cały asortyment tej marki (kod ważny aż do końca roku). A jeśli chcielibyście dokonać innych zakupów (np. kawę, akcesoria lub inne marki herbat), to mam jeszcze kod, który daje 20 zł rabatu na zakupy powyżej 100 zł. Ten kod to vintagecoffee i ważny jest do 20.11.2020.
W pierwszym akapicie wspomniałem o tym, że w różny sposób zaparzam herbatę, więc w skrócie opiszę dwa ulubione. Pierwszy z nich, to dzbanek z zaparzaczem japońskiej marki Hario. Uwielbiam produkty tej firmy i szczerze wam polecam – dla siebie lub na prezent dla kogoś bliskiego. Ja korzystam z dzbanka 700 ml. Jest bardzo funkcjonalny i jakościowy. Wychodzą z tego jakieś 3-4 filiżanki herbaty.
Jeśli nie mam ochoty aż na taką dawkę herbaty, to korzystam z kubka marki Loveramics o pojemności 450 ml. On też jest świetnie zaprojektowany, bo to w zasadzie połączenie kubka i zaparzacza. Metalowy koszyczek wkłada się w kubek, a po zaparzeniu, wyjmuje się go i stawia na odwróconej pokrywce kubka. W sam raz dla takiego lenia jak ja, któremu nie chce się kilka razy kursować do kuchni. Kubek jest dostępny w kilku kolorach.
KORPODRES, CZYLI DZIANINOWY LUZ
Ten rok bardzo mocno zmienił model pracy wielu osób. Bardzo dużo firm przeszło na pracę zdalną i sądzę, że nawet jeśli skutki koronawirusa nie będą już tak groźne jak obecnie, to i tak wiele firm pozostanie przy takim trybie pracy. Bo w wielu przypadkach ma on więcej plusów niż minusów, ale nad tym nie będę się rozwodził. Chciałem się skupić na kwestii ubioru w systemie pracy zdalnej, bo to ciekawy temat, który też przeszedł rewolucję w ostatnich miesiącach. Często o to pytacie w mailach, a jako ciekawostkę dodam, że w mojej nowej książce „Jak się ubrać” jest nawet rozdział poświęcony właśnie home office.
Przypominam, że książkę jeszcze przez kilka dni można kupić w przedsprzedaży w ramach której gwarantujemy bezpłatną przesyłkę oraz mój podpis na książce. Poradnik „Jak się ubrać” będzie dostępny wyłącznie tutaj.
Kilka miesięcy temu czytałem, że po wiosennej pandemii, mocno wzrosła sprzedaż ubrań dzianinowych (dresy, swetry, bluzy). Co ciekawe, eksperci wskazywali, że powodem był nie tylko sam fakt zmiany miejsca wykonywania pracy (przestrzeń domowa zamiast biura), a tym samym brak konieczności zakładania bardziej eleganckich ubrań. Okazuje się, że w czasach zagrożenia ludzie podświadomie sięgają po ubrania, które dają im poczucie bezpieczeństwa (ciepłe, miękkie, otulające, elastyczne), dlatego ostatnie miesiące są bardzo trudne dla firm, które skupiają się na odzieży eleganckiej.
Nie dziwi mnie zatem ilość pytań o to jak się ubierać w czasach home office, które zaczęły regularnie wpływać na moją skrzynkę mniej więcej od kwietnia. Zagadnienie to wydaje się banalne, no bo skoro jesteś w domu, to ubieraj się tak, jak ci pasuje. Niby tak, ale przecież jesteś też w pracy. Jeśli jest to praca w której nie masz połączeń wideo i telekonferencji, to rzeczywiście można wybrać dowolne ubranie. Przynajmniej teoretycznie.
Bo to, czy ktoś cię widzi, czy nie, to jedna sprawa, natomiast jest jeszcze jeden ważny aspekt, mianowicie motywacja przy pracy zdalnej. Przejście na system pracy domowej u wielu osób może wywołać brak pewnej dyscypliny, którą wcześniej miałeś idąc codziennie do biura. Tę dyscyplinę w jakimś stopniu trzymał w ryzach także ubiór. Oczywiście jeśli do pracy ubierałeś się bardziej elegancko niż w domu. A zatem może być tak, że ciągłe przebywanie w tzw. ubraniach domowych może odebrać motywację i dyscyplinę czasową, bo nie wiesz wtedy kiedy kończy się czas „domowy”, a kiedy zaczyna się czas pracy.
Oczywiście jeśli takie problemy z motywacją cię nie dotyczą, to luźniejszy ubiór może być umilaczem domowego biura, stąd jego obecność w dzisiejszym wpisie. Swoją drogą, chyba prawdziwe jest to stwierdzenie, że w czasach zagrożenia sięgamy po ubrania ciepłe, miękkie, otulające, bo ja w ostatnich miesiącach też kupiłem sobie kilka takich sztuk, choć wcześniej tego nie planowałem. Poniżej mój zestaw z wygodnej dzianiny, na dni gdy nie mam wideokonferencji, a szerzej o tym jak prostymi sposobami zadbać o profesjonalny wizerunek w czasach home office – w przyszłym tygodniu na blogu będzie fajny poradnik.
Bluza Philip Louis, t-shirt Philip Louis, spodnie Philip Louis
CZEKOLADA – MOJA MIŁOŚĆ
Nie piję kawy, nie palę papierosów, nie korzystam z innych używek, ale jest jedna rzecz, której sobie nie odmawiam – czekolada. Jeśli kiedykolwiek będziecie chcieli mi sprawić w stu procentach trafiony prezent, to zapewniam, że zestaw dobrych czekolad wywoła więcej radości niż nowa poszetka czy koszula. Serio ;) Dobra czekolada to także niezastąpiony umilacz domowego biura, którego nie może zabraknąć u mnie w domu. Niedawno przeczytałem, że najwięcej czekolady spożywają Szwajcarzy – około 9 kg rocznie, Polacy nie są w czołówce europejskiej, bo jest to około 5-6 kg rocznie. Ja co prawda nigdy tego nie liczę, ale jestem przekonany, że bliżej mi do Szwajcarów w tej kwestii ;)
Kiedyś najbardziej lubiłem czekolady mleczne, ale moim zdaniem są obecnie niezjadliwe w większości przypadków (za słodkie) i teraz wybieram w zasadzie wyłącznie czekolady ciemne (gorzkie i deserowe). Jedna, no czasem dwie kosteczki w czasie pracy naprawdę potrafią uprzyjemnić nawet najgorsze dni. Zresztą podobno jest wiele badań potwierdzających, że czekolada skutecznie zwalcza stres, więc w pracy bywa wskazana. Są też tacy, co twierdzą, że ciemna czekolada działa antynowotworowo, chroni pamięć, zmniejsza ryzyko zawałów serca i udarów mózgu oraz opóźnia starzenie się skóry. No, to chyba wystarczająco was zachęciłem, co? ;)
DOBRA MUZYKA
Z moich doświadczeń zawodowych wynika, że są dwa typy ludzi: tacy, co lubią totalną ciszę oraz tacy, co lubią w tle muzykę. Jeśli chodzi o mnie, to mam etapy pracy, gdy muszę mieć ciszę, ale najczęściej lubię gdy towarzyszy mi muzyka. Przez ostatnie lata od rana do wieczora towarzyszyła mi Trójka, ale po ostatnich zmianach w tej stacji, zaprzestałem ich słuchać i wróciłem do płyt, których trochę mi się uzbierało przez lata. Na co dzień preferuję spokojne gatunki muzyczne, które nie dekoncentrują, a są przyjemnym umilaczem pracy.
A wy, jakie macie sposoby na uprzyjemnienie sobie pracy z domu?
Autorem zdjęć jest Marcin Chruściel
RMF Classic. W pracy 100%.
Próbowałem kilku podejść do RMF Classic, ale jednak usypia za bardzo :)
Mam ten sam problem, RNŚ mnie nie przekonało, płyty przesłuchane, czekam z niecierpliwością i wspieram Radio 357.
Polecam KEXP Seattle, radio bazuje na donacjach przez co nie ma w nim ?typowych? reklam (środków na przeczyszczenie) sa za to shout out dla organizacji wspierających działalność radiostacji. Mają bardzo zróżnicowany repertuar, a że miedzy Seattle a Warszawa jest 9h różnicy słuchając w ciagu dnia słyszymy nocne audycje bez speakera.
To ja polecę KCRW z Santa Monica. Też radio niekomercyjne, Dużo dobrej, zróżnicowanej muzyki. Świetni didżeje, każdy prezentuje muzykę w innym stylu. Ich starsze audycje można znaleźć w zakładce „Shows”. Jakość dźwięku lepsza niż w KEXP.
To ja dorzucę NTS radio. Zawsze dwie audycje live i dodatkowo tony muzyki w archiwum, które można przeszukiwać pod kątem interesujących nas gatunków. Sporo muzyki dość „eksperymentalnej”, że tak to ujmę (może nie każdemu podejść), B-side’ów i nowych wykonawców. Polecam.
Polecam RadioSwissJazz oraz FIP radio.
FIP nie znałem. Dobre… Dziękuję za podpowiedź.
Liczylem na akapit pt. Jak dobrac koszule i marynarke do bokserek czyli tajniki ubioru na wideokonferencje…. Przeciez to obecnie poszechny uniform „pracujacych” z domu :)
Będzie o tym wpis po weekendzie.
Pan to pożyjesz Mr Vintage… Nie pali, nawet kawy nie pije. Ja też już Trójki nie słucham. Słucham dużo Spotify -nadrabiam zaległości z lat dawnych. Moja ulubiona wytwórnia to ECM Records. Wydali tysiące płyt (Metheny, Garbarek, Jarrett, Stańko i setki innych). Kupowałem kiedyś dużo płyt tej firmy, ale niestety wysiadłem finansowo przy ich płodności. A po dniu owocnej pracy butelka dobrego wina (no, pół butelki) musi być!
Dobre butelki też mam w kredensie.
A whisky?
No właśnie głównie whisky.
„Nie piję kawy, nie palę papierosów, nie korzystam z innych używek…” Czyli jednak nie do końca….
Czy to znaczy, że czekoladę uznajesz za używkę? :)
Czekoladę nie, ale zawartość butelek owszem…
Czekolada to również używka ;)
Aha, nie wspomniałem o umilaczach jakimi są Twój blog i blog Marka Niedźwieckiego (tylko do śniadania, oczywiście…).
Dzięki. Doborowe towarzystwo. Pana Marka też czytam.
Sposób na uprzyjemnienie pracy w domu? Włączenie TV dzieciakom… :) :P ;-)
Potwierdzam, sprawdza się na jakiś czas :)
A ten dzbanek herbaty to bez żadnego podgrzewacza? Nie stygnie za szybko? Mówi to „znawca”, który pije 2-3×750 ml czerwonej herbaty/yerby dziennie.
Plusem pracy zdalnej jest to, że można sobie do obiadu wypić kieliszek wina lub kufel piwa.
Ależ te adidasy samba są brzydkie, pozostaje je donosić w domu ;-)
Bez podgrzewacza. Dobrze trzyma temperaturę.
Po domu w adidasach? :P
Zresztą szczerze mam nadzieję, że są tylko do stylizacji, nie wyobrażam sobie chodzenia po własnym domu w czymś innym niż dobre kapcie/klapki ;)
Chciałbym zobaczyć tę kolekcję płyt, może jakaś krótka relacja na Instagramie, Panie Michale? :)
OK, postaram się pamiętać.
A ja bym chciał zobaczyć czy ta kolekcja jest odsłuchiwania na jakimś spoko sprzęcie.
Jeszcze nie, ale planuję zakup czegoś małego. Myślałem o Yamaha Pianocraft.
Za każdym razem kiedy wlacze i patrze na swoje Sansui z 76-go, za zaledwie kilkaset PLN, to dziękuję sobie za ta decyzje. A nie jakis syntetyk. Odtwarzacz CD mozna miec osobny i podlaczyc do reszty… Sprzet grajacy musi miec dusze… Cena to kwestia drugorzedna.
Mam Pioneera z mojego roku urodzenia 1978 :) Kupiony niedawno, w stanie prawie idealnym. Jak to gra… Podłączony do PC, smartfona (jest i spotify), tonsilowskie głośniki Bolero 200
Polecam Technics Ottava SC-C70. Albo nowszy model SC-C70MK2. Dzwiek HD, wszystko w jednym pudle. Mozliwosc rozbudowy o dodatkowe glosniki z tej samej serii. Dzwiek? Miodzio. Wyglad? Cudo. Zdecydowanie warte swojej ceny.
Wygląda fajnie. Poza górą (odtwarzacz CD), który jakoś zupełnie nie pasuje mi do nowoczesnego frontu.
Gra jeszcze lepiej:) Czarne CD na gorze dobrze komponuje sie z frontem. Warto zobaczyc na zywo, ale jesli na zdjeciach Ci to przeskadza to na zywo moze byc podobnie – kwestia gustu. Jak dla mnie petarda i jedna z lepszych inwestycji.
Sprzet bardziej w stylu vintage to Ruark, Roberts albo Pure Evoke. JL to dom handlowy w UK – ich sprzet w duzo nizszych cenach tez Cie nie powinien zawiesc. Sprzet tych wszystkich marek masz ponizej, zerknij:
https://www.johnlewis.com/browse/electricals/hi-fi-audio-speakers/micro-hi-fi-systems/_/N-5dgw
Pozdrawiam!
Czy ten Technics rzeczywiście daje radę? Nie znam się kompletnie na tym, a chciałbym kupić sobie taki sprzęt. Czy moglibyście polecic też jakiś nieco tańszy sprzęt – w cenie 2-3 tys. zł?
W jakim sensie prosze? Muzycznie? W chorze jako dziecko spiewalem ale audiofilem na pewno nie jestem wiec oceniac moge jako sluchacz amator. Pisze jakbyktos mi za to placil ale jak dla mnie bardzo dobry dzwiek, nawet przy maksymalnej glosnosci ktora nie jest mala i raczej do denerwowania sasiadow. Czysty dzwiek, konkretny bas. Decyzje podjalem jak zobaczylem i uslyszalem sprzet na zywo. Placac tyle pieniedzy, jak dla mnie to sporo za jedno 'pudlo’, myslalem ze zwariowalem ale nie zaluje. Nawet zona, gdzie wczesniej mowilismy o budzecie do ?200, jest bardzo zadowolona – a jest ksiegowa:) Poczytaj recenzje uzytkownikow – tutaj tez… Czytaj więcej »
Dzięki za fajną odpowiedź! Trzeba wejść w temat, tak jak kiedyś weszło się w tematy prezentowane na tym blogu.
Nie słyszałem dobrze grającego Technicsa od wielu lat. Był kiedyś taki odtwarzacz – SL-PS7, gramofon i nie wiem czy coś jeszcze. Generalnie, pudełkowaty bas, sucha średnica i tnące po uszach wysokie tony.Dla chętnych.
Od jakichś technicsowych wynalazków wolałbym już aktywne głośniki do komputera typu Creative Gigaworks T20 czy T40.
Jak ma być combo all in one, to szukałbym raczej w ofercie Naima.
Moze masz racje, audiofilem nie jestem, ale jak dla mnie daje rade. Naim Mu-so pierwszej generacji w podobnej byl cenie – pewnie bladze ale roznicy nie slyszalem. Wiec zadecydowal wyglad:)
Witaj. Ja niestety jestem, ale nie wiem czy poleciłbym komukolwiek to hobby. Przerobiłem swego czasu ileś tam Technicsów, słyszałem te te nowe po reaktywacji firmy. Ale masz rację – jeśli ktoś nie ma ciągot audiofilskich, sprzęt będzie OK, a trwałość Technicsów była zwykle ponadprzeciętna, co też ma znaczenie z użytkowego punktu widzenia.
Ja zadowolony jestem z Denona M38, podobny koncept. Teraz jest nowsza wersja.
W polecanych masz poszetkę Lancerto przecenioną z 49.90 na 99.90. Januszowa promka :-D
Ja w sierpniu kupiłam dla syna poszetkę jedwabną w EM acesories za 29zl!
Jak miło, że jest na tym świecie jeszcze ktoś, kto słucha muzyki z płyt CD.
Szymonie, myślę, że jest nas jeszcze wielu. Jakość dobrze nagranej płyty jest nieoceniona. Ale myślę, że warto przekonać się do porządnej klasy streamera. Można wtedy wybierać spośród milionów płyt, a ile płyt CD można mieć?
No jest nas sporo… W moim aucie jest tylko odtwarzacz CD (fabryczny), a że dużo jeżdżę to i tylko CD wchodzą w grę… ;-)
Niestety już kilka lat temu chyba wszyscy producenci aut zrezygnowali z odtwarzaczy CD.
Do auta można sobie zrzucić muzykę na empeczy. Mam w domu przeszło setkę cedeków, 4/5 wożę w aucie na takim maluśkim paluchu (w samochodzie jakość z empeczy zdecydowanie wystarczy).
Co do sprzętu do domu warto polecić jakąś wintejdżową używkę z wiadomo skąd. Będzie znacznie taniej i wcale nie gorzej (np. Yamaha ;-)
Jakieś konkretne polecenia?
Mam przeszło 20-letni odtwarzacz płyt Yamaha CDX-750 (kupiony kilka lat temu), ale to nic, bo podłączony jest do amplitunera Diory, który Małżonka dostała na osiemnaste urodziny. W sumie sprzęt liczy sobie prawie pół wieku a gra pierwoklaśnie.
(Radia internetowego — po Trójce przerzuciłem się na RNŚ — słucham z podłączonej na stałe, nieco młodszej, ale też przechodzonej, komórki ;-)
Myślę, że fajnym amplitunerem HiFi jest Yamaha RX-750, ale niższe też nie są gorsze (np. 550). Koszt kiepskawego radyjka do kuchni, a jakość niepomiernie wyższa.
Polecasz amplituner kina domowego do dobrego stereo?
Jeśli ktoś ma takie potrzeby, czemu nie — na pewno się nie kłóci. Ale po co przepłacać?
A nie myslales o wintejdzowej wieży stereo? Z osobnych klocków? Sam słucham muzyki z cd na czymś takim od Denon’a. Klimat nie do przecenienia. Podpialem tez do tego starego Daniela, bo jednak muza z winyla ponad wszystko.
Myślałem, nawet swego czasu uważnie śledziłem aukcje na Allegro.
Polecam komisy RTV. Sprzęt sprawdzony.
No, to jest jakiś dramat. Odtwarzacza CD nie da się zamówić nawet jako dodatkową opcję.
Niestety tak. Bardzo tego żałuję bo dużo jeżdżę i w aucie najczęsciej słucham muzyki
Na szczęście Mazda jeszcze nie! :)
I mimo że np. te same płyty mam na Spotify, to jakoś przyjemność z włożenia fizycznego nośnika do odtwarzacza jest większa. Pozdrawiam!
Profondo, przewaga płyt CD nad Spotify nie polega wyłącznie na wyższej jakości. Jak dla mnie idea słuchania muzyki z płyt wygrywa głównie tym, że wydając na jedno CD kilkadziesiąt PLN jestem gotów poświęcić odpowiednio dużo czasu na jej dogłębne zrozumienie. Ileż to płyt polubiłem dopiero po kilku, czy kilkunastu przesłuchaniach pomimo tego, że za pierwszym razem wydawały mi się kiepskie. Dziś uwielbiam słuchać wielu płyt, które mam w swojej kolekcji od kilkunastu lat i które wciąż mnie nie nudzą. Przez to podejście znam może 20% muzyki, którą mógłbym znać korzystając tylko ze streamerów, jednak wolę stawiać jakość ponad ilość. Ot… Czytaj więcej »
Szymonie, masz bardzo dużo racji. Doskonale Cię rozumiem. Sam pamiętam czasy, kiedy na płytę winylową wydawałem majątek, słuchałem jej bez końca, aż poznałem lepiej niż samego siebie. I tak było z każdą, później już CD, których mam chyba ponad tysiąc (efekt kilkudziesięciu lat kolekcjonowania). Do Spotify przekonałem się kilka lat temu, kiedy kupiłem nowy zestaw audio. Bywa nieoceniony. Jadę samochodem, słucham Markomanii (niestety czasy minione), a tam w sałatce włosko-francuskiej Philippe Chretien (nie ten saksofonista szwajcarski, francuski pieśniarz) za nim Benjamin Biolay… Przyjeżdżam do domu, odsłuchuję ich płyty, no to jest jakaś tam magia.Gdzie ja bym kupił takie płyty? Nawet… Czytaj więcej »
Jeśli chodzi o Markomanię, to tutaj jest całe archiwum do odsłuchania:
https://www.polskieradio.pl/9/344/
Co prawda nie za wygodnie się tym nawiguje i słucha, ale dość często włączam sobie.
Ech, łza się w oku kręci…
Oj, ja jestem z tych cicholubnych. Home office to wybawienie pod tym względem, bo w pracy na open space’ie zawsze ktoś coś mówi, mruczy itp. A w domku cichutko. :)
Gratuluję częstych wpisów ostatnimi czasy.
Spotify, playlista w zależności od nastroju, najczęściej coś spokojnego.
Kawa jakości speciality, zaparzona w aeropressie.
Zgadzam się w 100%, że nagłe przejście na tryb pracy zdalnej w moim przypadku tzw. przestawianie trwało 2 dni. Nie mogłem zebrać myśli i wszystko mnie dekoncertowało. Wypracowałem sobie taki schemat pracy, że właśnie muszę się ubrać zakładam spodnie sztruksowe (bardzo lubię ten materiał) do tego jakiś gładki (biały lub granatowy) t-shirt. Obowiązkowo robie sobie moje ulubione napoje czyli herbata zielona z miętą oraz kawa z ciepłym spienionym mlekiem. I tak zasiadam do biurka. Przyznam szczerze, że czas mi nawet szybciej mija niż w biurze. Musze jeszcze spróbować z muzyką w tle popracować.
Masz piękne biurko. Możesz napisać o nim coś więcej? Swoją droga, zauważyłem, że leży na nim Vintage Showroom – też posiadam tę książkę i polecam.
Co do herbaty, proponuje pomyśleć o termosie. Ja robię sobie codziennie wieczorem litr herbaty i tak popijam – mam zawsze gorącą. Kupiłem sobie profesjonalny termos outdoorowy, ale, jak się okazuje, używam go prawie wyłącznie w domu, bo z wyjazdami teraz trochę kiepsko ;).
To stary stół dębowy z jadalni, który zostawił nam poprzedni właściciel domu. Ma pewnie ponad 80 lat.
Nic z nim nie robiłem (poza dokładnym umyciem), celowo go zostawiłem w takim stanie.
Świetnie się sprawdza jako biurko.
Moze to nieeleganckie, jesli tak to przeprazam, ale patrzac na Twoje wnetrze mam wrazenie ze scieranie kurzu zajmuje troche czasu:)
To tak jak z ciemnymi ubraniami, które rzekomo się mniej brudzą ;)
Tak swoją drogą to masz fajny wystrój biura… Może kiedyś pokusisz się o jego opis ? Uważam, że w przy officowej pracy wystrój biura jako drugiego domu to podstawa. Moi koledzy kompletnie nie zwracają na to uwagi, koleżanki już bardziej. Ja u siebie mam obrazy olejne na ścianach ;-)
Chyba coś się posypało ze zdjęciami w drugiej części artykułu.
Tutaj więcej zdjęć:
https://mrvintage.pl/2018/02/mr-vintage-od-kuchni-czyli-moja-pracownia.html
Piekło zamarzło, Mr. Vintage w dresie oficjalnie:D
Ale spodnie w kancik!
czy poza artykułami sponsorowanymi, mozna sie jeszcze czegos spodziewac?
Ale masz jakieś uwagi merytoryczne do tych wpisów, czy po prostu przeszkadza ci sam fakt, że zarabiam na tym co tu budowałem i daję czytelnikom bezpłatnie przez ponad 10 lat?
To jest moja praca, uczciwie oznaczam materiały sponsorowane i nie wstydzę się tego.
Panie Michale: ciekawe biurko.Może kilka słów o nim? Bardzo fajne
To stary stół dębowy (ponad 80-letni), który kiedyś był w jadalni. Bardzo sobie chwalę, bo jest szerszy i głębszy niż standardowe biurko.
Cieszę się, że więcej publikacji ostatnio na blogu. Zawsze dobrze się czyta, z niecierpliwością czekam na dostawe książki.
Dzisiaj przyjeżdżają do magazynu, więc wysyłka rozpocznie się od poniedziałku.
Pracowity weekend zapowiada się. Podpisać tyle egzemplarzy to jest niezłe zadanie.
Panie Michale, a takie pytanie poza tematem. Czy kontrasty na odwrocie kolnierza w plaszczach da sie jakos wywalic przerobka krawiecka? Robil Pan cos takiego, dajac jako inny wklad podobny material do plaszcza? Szczerze powiedziawszy to strasznie irytuje mnie wstawianie takich idiotycznych kontrastow w ladnych klasycznych plaszczach.
Nie robiłem, ale wydaje mi się, że jest to do zrobienia.
Jest git. Ubranie do siedzenia w domu za niespełna 800 zł. Ma to sens…Do tego przydałyby się jakieś kapcie za – powiedzmy- 300 zł. Tylko czy ktoś się na tym pozna bez linków do sklepu?
Wydawało mi się, że ubrania nosi się dla siebie, a nie po to by ktoś się na tym poznał.
Proponuję slipy, żonobijkę i kapcioszki. Od biedy w nawet w pięciu dychach można się zmieścić.
„why not both?”
Zaskakująca refleksja. Znam ludzi, którzy noszą oprawki Toma Forda za 1800 zł (w domu też).
Hm, ale skoro dla butów „wyjściowych” 300 zł to w sumie cena minimalna, a którą można się spodziewać jako-takiej jakości, to dlaczego właściwie miałby to być jakiś absurdalny pułap dla kapci, jeśli ktoś chce mieć takie z dobrych materiałów, trwałe i porządnie zrobione?
Szok, bo ktoś ma na sobie w domu ubranie za circa 800 zł, kiedy szlafrok od RL kosztuje tyle samo… Wyjściowy jesienny strój zakupiony w na przykład w Lancerto (płaszcz, marynarka, spodnie, koszula,krawat, pasek, sztyblety) to 3,5 K w cenach pierwotnych. A nie jest to przecież marka premium. Dorabianie gęby snoba każdemu, kto ubierze coś z wyższej półki, nie koreluje moim skromnym zdaniem z blogiem o modzie.
Pytanie do Michała i innych komentatorów. Mam sporą kolekcję fajnych kaszkietów (od sztruksowych po tweedowe), które niestety są upośledzone przez poliestrową podszewkę. Nie chcę ich wyrzucać, bo to jednak kilkanaście lat zbierania, ale chciałbym móc je komfortowo nosić, a ten poliester mi na co dzień trochę przeszkadza. Kto mógłby się podjąć zabiegu wymiany podszewki? Krawcowa, czy tylko czapnik? A może macie jakieś doświadczenia?
Rmf classic, program 2 PR, radio pogoda-bo jest retro, kiedys rownież sluchalem 1 i 3 nalogowo ale na obecną chwilę sie nie da, ostatnio przekonuje sie do smooth jazzu w pracy. Jezeli tylko nie musze skupiać sie na pisaniu czy czytaniu to bardzo często slucham sluchowisk. Kawe często zastępuje yerba mate, bo to jest trunek dla leniwych ?. Praca zdalna daje rowniez szanse na chwile ćwiczeń np. rozciągających.
A propos szalika kaszmirowego. Zakupiłem jakiś czas temu taki bodajże w sklepie Bytom. Niestety po jego ubraniu okazało sie, że zostawia bardzo dużo paproszkow na odzieży, np. białej koszuli. Czy to dlatego, że nie był po zakupie wyprany, czy to po prostu słaba jakość?
W Bytomiu mieli kaszmir?
Kolejny świetny wpis. Niestety, ale wiele herbat owocowych firmy Teapigs jest niedostępnych w tym sklepie. Znalazłem na Allegro. Polecam kubki firmy Dunoon jako kompletny prezent: herbata + kubek. Brawo, Mr. Vintage!
Zakupy przez internet to też fajny czasoumilacz.
A co Pan i Czytający myślą o tych marynarkach jako blezerach, odd jacket np. do chino czy dżinsów?
https://www.bytom.com.pl/p-bg1-02-47e-marynarka-koliber-4a
https://www.bytom.com.pl/p-bh1-02-60b-marynarka-afragola
Fason ok. Kieszenie nakladane. Skład dobry. Ale czy faktura ok ? Nie chciałbym tze. sierot od garnituru…
Do chino jeszcze jakoś ujdzie, ale do dżinsów raczej nie będą pasować te marynarki. Faktura zbyt „drobna” i raczej bliższa garniturom, niż nieformalnym marynarkom.
Dziękuję za opinię. BTW poza SuSu na polskim rynku w tym sezonie cienko z gładkimi granatowymi blezerami. O dwurzędowych to już w ogóle …
Przy marynarce Afragola na stronie widnieje okienko z nieco ciemniejszą – model Stabia. Moim zdaniem najlepsza z tych trzech gdyby koniecznie miał być Bytom. Niemniej odradzałbym tę markę, według mnie nie umie ona całkowicie into blezery. Kieszonka piersiowa w tym Kolibrze wygląda fatalnie, materiały też są nietrafnie dobrane w tego typu marynarkach u nich. Wąskie klapy w zestawie niegarniturowym jeszcze bardziej kłują w oczy. Do dżinsów chyba lepiej wyglądają marynarki w innych odcieniach, np. szarości. Z granatem połączenie jest trudne i nawet przy bardzo nieformalnym materiale nie zawsze wyjdzie to dobrze. Zagadnienie pojawiało się nawet na blogu: https://mrvintage.pl/2017/07/granatowa-marynarka-dzinsy.html Fajny blezer… Czytaj więcej »
Oj to prawda. Michał musisz podziałać coś z jakimś granatowym hopsackiem na letnią kolekcję.
Jest w planach.
Radio eM 107.6FM
Fajna chatka ,urządzona ze smakiem.,powrót do natury i tego co z duszą -na duży plus! A praca w domu no cóż idzie się przyzwyczaić,trzeba mieć motywację, chęć i samozadowolenie z takiej pracy .ps.Też jak robię kawka,luźny ciuch z rozmyslem,strategia na 8 godz. i do dzieła….
Michał, tak z ciekawości… jako ikona stylu – jakie preferujesz obuwie domowe? Bo chyba nie chodzisz po domu w sneakersach widocznych na zdjęciach… Co do mnie w lecie chodzę boso, w chłodnych porach – w skórzano-korkowych klapkach.
Coś w stylu Birkenstock model Arizona, a zimą model Boston.
Sam używam czegoś w stylu tych pierwszych, choć to najczęściej wersje z Aldiego/Lidla/Allegro za +-50 zł. Te tańsze wersje co prawda mają nieco ograniczoną wytrzymałość (u mnie rekord to jakieś 3 lata), ale jakoś wydanie czterokrotności tej kwoty na Birkenstocki nie wydaje mi się uzasadnione – czy faktycznie są one tyle warte?
PS. A w zimie nie ma to jak skarpety z angory :)
No to mieszczę się w standardzie, bo mam zbliżone do Arizony, ale też w wersji niskobudżetowej jak kolega Gisch ?
Dzień dobry,
bardzo sympatyczny wpis!
Widzę, że Pan bardzo wielką uwagę przywiązuje do przyborów piśmienniczych. Może jakiś wpis na ten temat?
Mr Vintage, gdzie dostanę takie organizery na długopisy, które stoją na biurku ? :)
Jeden to metalowy kubek, który kupiłem kiedyś w zestawie z rumem.
A ten drugi, to tutaj:
https://sklep.escribo.pl/pl/ystudio/472-piornik-classic-ystudio.html
Skąd pochodzi biórko?
Poprzedni właściciel nam zostawił.
Duży plus za „…all this time”. Moim zdaniem jeden z lepszych albumów live Stinga (zwłaszcza „Mad about you”). W moim przypadku świetnie sprawdza się Tidal gdzie mam specjalnie przygotowane playlisty – do pisania komunikatów prasowych, do pracy gdzie muszę mocniej uruchomić kreatywność itp. Naprawdę świetnie się sprawdza. Za biurkiem mam również pianino, ale to do grania w weekendy. Jednak ciągłe siedzenie nie jest fajną rzeczą dlatego raz na 1-2 godziny warto odejść od biurka, nawet do kuchni po to by przygotować kawę lub herbatę.
A ja mam pytanie o etui/okładkę na notes, która leży na biurku na zdjęciach. Gdzie można taką nabyć?
Ja mam z tej firmy:
https://and-raw.com/
ale nie widzę ich już na stronie, warto zapytać czy jeszcze takie robią.
[…] chodzi o mnie, to „przeprosiłem” się z dresami, co pokazywałem w tym wpisie, coraz chętniej zakładam też t-shirty i właśnie w tym asortymencie […]
Bardzo fajna stylizacja do pracy na HO. Czy oprócz tego kompletu od Philip Louis polecisz coś jeszcze zbliżonego krojem?