Choć staram się nie zniechęcać i od kilkunastu lat robię swoje, to od czasu do czasu przychodzi takie otrzeźwienie, że to o czym tu piszę i co promuję, to jednak malutka nisza na mapie przemysłu odzieżowego. Bo wiecie, my tu sobie możemy dyskutować nad wyższością tkanin wełnianych z tkalni X, nad tkaninami z tkalni Y, a prawda jest taka, że przeciętnego konsumenta rynku modowego to kompletnie nie interesuje i nie dotyczy. I jest to smutny wniosek, który po przeczytaniu tego artykułu wybrzmi jeszcze bardziej. Ale takie wątki też lubię tu poruszać, głównie w celach edukacyjnych.
ALBO BARDZO DROGO, ALBO BARDZO TANIO
Od kilku lat widać coraz większą polaryzację w modzie popularnej i tym, co konsumenci tego rynku kupują. Z jednej strony mamy bardzo dynamicznie rozwijające się marki z segmentu luksusowego, które ostatnie lata mogą zaliczyć do bardzo udanych. Firmy takie jak Brunello Cucinelli czy Loro Piana – od kilku lat notują dwucyfrowe wzrosty sprzedaży rok do roku, co świadczy o tym, że produkty o najwyższej jakości mają ponadprzeciętne wzięcie. A to wszystko w latach, gdy mówiło się o kryzysie finansowym, najpierw po covidzie, a później z powodu wojny w Ukrainie.
Ale z drugiej strony mamy jeszcze szybszy rozwój rynku marek najtańszych. To kategoria ultra fast fashion, która może nie jest zupełnie nowym zjawiskiem, ale to właśnie w ostatnich latach nabrała ogromnego rozpędu, stając się konkurencją dla sektora fast fashion. Czym różnią się te dwie kategorie? Przede wszystkim ceną. Segment ultra fast fashion to ubrania od kilku do kilkudziesięciu złotych.
SHEIN ZAKŁÓCA ŚWIATOWY TRANSPORT CARGO
Najbardziej znanym przedstawicielem sektora ultra fast fashion jest chiński SHEIN, który w ciągu zaledwie kilku lat stał się prawdziwym gigantem sektora odzieżowego. Poziom przychodów na który H&M i Inditex pracowali kilkadziesiąt lat, SHEIN osiągnął tak naprawdę w kilka lat. Skala ich działalności jest tak duża, że zaczyna zaburzać nawet transport lotniczy cargo na świecie, bo firma ta sporą część zamówień wysyła do klientów bezpośrednio z Chin drogą lotniczą. A transport lotniczy ma ograniczoną przepustowość, ze względu na ograniczoną liczbę samolotów frachtowych. Szacuje się, że SHEIN każdego dnia wysyła z Chin paczki o wadze 5000 ton, co odpowiada ładowności pięćdziesięciu (!) samolotów cargo Boeing 777. Ogromne ilości tanich ubrań wprowadzają na rynek również platformy Aliexpress i Temu – to również chińskie spółki.
SINSAY – RODZIMY GIGANT
Ale bardzo dynamiczny rozwój tego najtańszego sektora odzieżowego widać też na rynku europejskim, a jednym z najlepszych przykładów jest marka Sinsay należąca do polskiej spółki LPP (Reserved, Cropp, House, Mohito). Można tam kupić ubrania od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych, a w okresach wyprzedażowych, nawet poniżej 10 zł. Jest to najtańszy brand w ich portfolio.
Sinsay jest obecnie fundamentem rozwoju LPP i w ciągu trzech lat ma zapewnić tej spółce dwukrotny wzrost przychodów. By zobrazować skalę ich działalności i ponadprzeciętnego tempa rozwoju, przytoczę kilka liczb. Otóż marka marka Sinsay odpowiada obecnie za 1/3 przychodów spółki LPP. Tylko w tym roku ma powstać 620 nowych sklepów sieci Sinsay, a w 2025 r. kolejnych 850. Robi wrażenie, prawda? To pokazuje jak duże „ssanie” na rynku mają produkty najtańsze, bo siostrzane marki – Reserved, Cropp, House czy Mohito – nigdy nie rozwijały się w takim tempie.
PEPCO – NAJPOPULARNIEJSZA MARKA ODZIEŻOWA POLAKÓW
Ten sam trend potwierdza też historia marki Pepco, która na przestrzeni kilku lat stała się gigantem rynku odzieżowego w Polsce i marką najchętniej wybieraną przez Polaków jeśli chodzi o zakup odzieży (badanie opinii z roku 2019). W ich przypadku atutem jest nie tylko niska cena produktów, ale też fakt, że postawili na małe miasta i miasteczka, którymi marki modowe do niedawna nie były zainteresowane. Co prawda w ostatnim czasie Pepco złapało zadyszkę i nie prezentuje już tak rewelacyjnych wyników jak w ostatnich latach, ale nadal jest to sieć, która ma 4300 sklepów (z czego ponad tysiąc w Polsce), a kolejnych 400 zamierza otworzyć w tym roku. A to wszystko udało im się zbudować w mniej niż 10 lat.
INDITEX PODEJMUJE RĘKAWICĘ
Ten dynamiczny rozwój sektora ultra fast fashion ma też realny wpływ na branżę fast fashion. Na przykład jeden z liderów tego sektora, czyli szwedzki H&M w ostatnich dwóch latach odnotowywał wyniki poniżej oczekiwań, co mogło być też spowodowane tym, że część klientów najbardziej wrażliwych na ceny, przerzuciła się na jeszcze tańsze marki np. SHEIN.
Rywalizację z chińskimi platformami postanowił podjąć także hiszpański Inditex, ale nie za pomocą obniżenia cen w swoich dotychczasowych markach (Zara, Bershka, Pull & Bear), lecz rozwijając zupełnie nową markę. Chodzi o Lefties, która ma być najtańszą marką w portfolio tego hiszpańskiego giganta i odpowiedzią na ceny SHEIN, który na rynku hiszpańskim zaczął bardzo skutecznie podbierać klientów Zarze i pozostałym markom Inditexu. Co prawda Lefties nie jest zupełnie nowym projektem, ale dotychczas była to sieć outletów w których sprzedawano końcówki kolekcji Zary. Obecnie jest to samodzielna marka z własnymi kolekcjami i sklepami w 17 krajach. Można u nich kupić t-shirty za 3,99 euro, dżinsy za 9,99 euro i kurtki za 19,99 euro. Zapamiętajcie sobie tę nazwę, bo w najbliższych latach może być o nich głośno.
CENA CZYNI CUDA
No dobrze, ale spróbujmy się zastanowić skąd tak nagły wzrost zainteresowania odzieżą z najtańszego segmentu? Przecież jeszcze kilka lat temu wiele wskazywało na to, że konsumenci przystopowali swoje apetyty na szybką modę i zainteresowali się innymi segmentami rynku. W ostatnich dziesięciu latach jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać autorskie marki damskie, męskie i dziecięce, popularnym trendem stała się tzw. „odzież od polskich projektantów”. Czytelnicy tego bloga powinni też pamiętać hajp na nowoczesne szycie miarowe MTM, które jeszcze 15 lat temu w zasadzie nie istniało w Polsce, a nagle powstało kilkadziesiąt takich punktów na mapie Polski. Coraz więcej mówiło się o tym, że warto mieć mniej ubrań, ale lepszej jakości. Zatem jak to się stało, że nagle odwrócił się ten trend i konsumenci sięgnęli po najtańsze produkty na rynku?
Po pierwsze, cena czyni cuda – to zasada znana w handlu nie od dzisiaj. Gdy te chińskie platformy postanowiły podjąć rywalizację z markami modowymi obecnymi na rynku od wielu lat, to w zasadzie jedyną ich bronią mogła być znacznie niższa cena. I to faktycznie zadziałało błyskawicznie. Głównie na młodsze pokolenie konsumentów – Generację Z, czyli osoby urodzone między 1997 a 2012 r. Trzeba też dodać, że marki takie jak SHEIN, czy nasz Sinsay, świetnie radzą sobie w środowisku TikToka, które traktują jako jeden z kanałów sprzedaży, podczas gdy inne marki modowe w zasadzie tam nie istnieją.
Po drugie, dynamiczny rozwój sektora ultra fast fashion pokazał słabości sektora fast fashion. Mam tu na myśli głównie jakość, która w sieciówkach jest mizerna, więc działa tu też zasada „skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?”. Skoro t-shirt za 50 zł kupiony w sieciówce po dwóch praniach wygląda jak ścierka i konsument jest nim zawiedziony, to dochodzi do wniosku, że taki za 20 zł pewnie będzie niewiele gorszy. A nawet jeśli będzie, to za miesiąc można kupić kolejny, skoro kosztuje on tyle co kawa w sieciowej kawiarni.
Jako trzecią przyczynę rozwoju sektora ultra fast fashion wskazałbym rosnące ceny produktów, usług i innych zobowiązań, które w ostatnich dwóch latach dały popalić domowym budżetom. To spowodowało, że część osób zamiast ograniczyć zakupy odzieżowe, zaczęła szukać tańszych alternatyw.
TYLKO ŚRODOWISKA I LUDZI Z PRODUKCJI ŻAL
Czy to tylko chwilowy trend? Czy może należy się spodziewać, że w najbliższych latach rynek zaleje ultra tania odzież z Bangladeszu, Birmy i Chin? Niestety wiele wskazuje na to, że ten drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Przytoczone dane i przykłady potwierdzają, że jest to trwały trend, skoro nawet korporacje, które zbudowały swój biznes na szybkiej modzie, wchodzą też w ultra szybką modę. Ma być taniej, szybciej, więcej. Co to oznacza? Miliardy słabej jakości produktów o bardzo krótkim cyklu życia, które będą trafiać na rynek. Szacunki mówią, że 60% odzieży z segmentu ultra fast fashion szyta jest z materiałów syntetycznych. Branża recyklingowa nie poradzi sobie z tym, a na wysypiskach będzie się to rozkładać przez setki lat, uwalniając do środowiska mikroplastik, który już teraz jest wszędzie – w wodzie, w jedzeniu, a nawet w naszym krwiobiegu.
Wierzę w to, że czytelników tego bloga segment ultra fast fashion raczej nie dotyczy (jako kupujących), ale w waszym otoczeniu z pewnością są osoby, które robią to regularnie. Edukujcie ich i przekonujcie, że te bardzo tanie ubrania tylko z pozoru są tanie. W rzeczywistości są bardzo kosztowne dla środowiska.
Wdarł się chochlik w zdaniu „Otóż marka marka Sinsay odpowiada obecnie za ? przychodów spółki LPP.” Dwa razy „marka” i niewiadoma jeśli chodzi o przychody LPP :P Piątek, piąteczek, piątunio :-) W każdym razie ciekawy artykuł i ważny temat!
Dzięki. Chyba już wszystko poprawiłem.
Chyba nie, bo pierwsze zdanie brzmi, jakby brakowało „nie” :)
> Choć staram się zniechęcać i robię od kilkunastu lat swoje, to od czasu do czasu…
Słusznie. Najciemniej jest pod latarnią, czyli w pierwszym zdaniu :)
Jeszcze jeden „chochlik” znalazł się w końcówce akapitu o Pepco: „A to wszystko udało im się zbudować w zbudować w mniej niż 10 lat.”
Wdarł się jeszcze jeden chochlik w drugim akapicie, powinno być „z powodu wojny NA Ukrainie.” Dbajmy o poprawną polszczyznę :)
Rada Języka Polskiego zachęca do szerokiego stosowania składni 'w Ukrainie’ i 'do Ukrainy’. Piszmy więc 'wizyta prezydenta w Ukrainie’, a nie 'na Ukrainie’. Lepiej pisać o wojnie 'w Ukrainie’ niż 'na Ukrainie’, choć druga wersja też nie jest niepoprawna” – podkreśla Rada Języka Polskiego.
Ciekawe czemu nie zachęca do „W Węgrzech” i „W Słowacji”…
Proszę przeczytać: https://poradnia-jezykowa.uni.lodz.pl/faq/w-ukrainie-na-ukrainie/
„W Ukrainie” to jest rusycyzm na marginesie ;)
W Auchanie pojawiło się coś takiego jak „pierogi ukraińskie”, na pewno ulżyli w ten sposób tysiącom żołnierzy na froncie :v
Takie pomysły to ten sam poziom co pisanie kredą po chodnikach, klękanie piłkarzy na murawie itp. Nie idźmy tą drogą.
Hmmm, w ostatnich dwóch latach wypowiadało się na ten temat kilkunastu uznanych językoznawców, swoją opinię wydała Rada Języka Polskiego, a ty twierdzisz, by nie iść tą drogą, bo to według ciebie rusycyzm?!
Nie według mnie, tylko to jest fakt, szkoda, że tak ciężko to zweryfikować… Poza tym, to po prostu kolejny przykład wprowadzanej na siłę „politycznej poprawności” – przed obecną za wschodnią granicą wojną z Rosją takie sformułowanie praktycznie nie istniało, teraz jest promowane na siłę, a dotąd stosowanemu próbuje się nadawać jakieś pejoratywne znaczenie (moim zdaniem wpływ też ma na to napływ ukraińskich imigrantów, głównie ze wschodu, którzy w większości są rosyjskojęzyczni – choć w tym wypadku po ukraińsku brzmi to identycznie). Niemniej to trochę podobna sytuacja jak np. zakazywanie używania słowa Murzyn jako wulgarnego, które w polszczyźnie nigdy nie było… Czytaj więcej »
Kompletnie nie rozumiem po co mieszać tutaj rzekomą polityczną poprawność. Przecież tu chodzi o zasady pisowni o których wypowiedzieli się niezależni językoznawcy. Co to ma wspólnego z polityką? Dlaczego komuś przeszkadza pisownia „w Ukrainie”, a nie przeszkadza „w Rosji/w Niemczech/w Czechach”? Dla mnie nie ma to kompletnie żadnego znaczenia, ale jeśli ktoś mądrzejszy ode mnie w tym temacie mówi, że poprawniejsza forma to „w Ukrainie”, to ja to akceptuję.
A co Pan powie na „W Seszelach”? Często pada argument, że tu musi być „na”, bo to wyspy. Ale przecież nie mówimy „Na Wielkiej Brytanii”. Swoją drogą, Panie Michale, widać u Pana bardzo wysoką jakość językową wpisów. To bardzo rzadkie. Tak trzymać! :-)
Wyspy to generalnie „na”. Bahamach, Cyprze, Maderze, Rodos, Wyspach Brytyjskich… Wielka Brytania to duże państwo. W Szkocji, w Walii, w Ulsterze, w Anglii, tak przecież mówimy. Z Ukrainą i poprawnością polityczną jest dużo racji. Przyimka „na” używano wobec części państw, szczególnie rubieży (na Śląsku, na Pomorzu).Ukraina (jej duża część) należała do Rzeczypospolitej i stąd ta konstrukcja językowa, która dziś stała się niewygodna. Jak żyję, zawsze mówiło się „na” i to była poprawna forma.
Owszem, ale nie. Tu chodzi o ten sam mechanizm, zgodnie z którym nagle pierogi ruskie stały się wrogiem nr 1. Taki terroryzm historyków – neofitów.
I moja ulubiona musztarda rosyjska też stała się wrogiem publiczny i już jej nie ma, czekam na musztardę do ukraińską, oczywiście ta będzie miała dumną etykietę, nie onucową zrusycyzowaną. Zaprzańcy.
Takich przykładów jest sporo. Niektóre produkty poznikały (np. w takim Selgrosie był smaczny rosyjski sok z dzikiej róży, po wybuchu wojny zniknął), inne w jakiś sposób pozmieniano (np. w Auchanie był białoruski kwas chlebowy Lidski, po wybuchu wojny najpierw zniknął, a potem pojawił się znowu ze zmienioną etykietą robiony teraz podobno gdzieś w Polsce, bodajże przez Van Pur), a czasem zmianie ulega tylko nazwa (jak rzeczone pierogi czy np. gatunek piwa Russian Imperial Stout, w skrócie RIS – wersja produkowana przez Komesa od wybuchu wojny straciła „R” w nazwie). Oczywiście każdy producent/importer itp. może robić ze swoim produktem co uważa,… Czytaj więcej »
Ruskije mają problem, bo nie ma w sklepach francuskich serów i salami z Kalabrii, a Tobie brak kwasu chlebowego z Białorusi? Żeby tak jeszcze o kawior astrachański chodziło…
Też jestem językoznawcą i informuję Pana, że forma „w Ukrainie” zawsze była i jest niepoprawna. Została zmieniona praktycznie z dnia na dzień tylko z powodów WŁAŚNIE politycznych. Uleganie temu paroksyzmowi jest śmieszne, po prostu śmieszne. Ci profesorowie, których Pan przytacza, również o tym wiedzą, tylko gadają, co trzeba gadać, bo jest to teraz modne i fajne.
W sumie… Jakby Łukaszenka dostał kopa w d… mogę nawet mówić „w Białorusi”. Bardziej rażą mnie te wszystkie sztuczne feminatywy. „Naszą gościnią jest dzisiaj ministerka”. Brrr… Z dnia na dzień okazało się, że moja żona jest „kierownicą”:)
Kurcze, jaka ministerka. Ministra przecież!
Jeszcze raz podkreślam – jedna i druga forma jest poprawna (na Ukrainie i w Ukrainie, tak samo jak na Słowacji i w Słowacji), a skoro tak, to pozwoli pan, że na moim blogu sam zdecyduję, której będę używał, OK? A nawet jeśli komuś to się wyda śmieszne, to w sumie nie ma w tym nic złego. Śmiech to zdrowie. Na zdrowie zatem!
PS. Nie sądziłem, że wątek językowy na blogu modowym wzbudzi aż takie emocje :)
„W Ukrainie” w oczywisty sposób nie jest poprawna, ale oczywiście, może Pan posługiwać się dowolną formą. Ja Panu nie zabraniam przecież, tylko chciałem poinformować ;).
„W oczywisty sposób nie jest poprawna” bo?
BTW. W radio dziś powiedziano że ubrania z plastyku są złe.
Szanowny Panie, języka nie zmienia się z dnia na dzień ze względu na poprawność polityczną czy sytuację na froncie. Tym rządzą procesy trwające dziesiątki czy setki lat. Co się stało takiego w języku polskim, że w ciągu jednej doby zmieniliśmy przyimki przy nazwach niektórych krajów (w sumie to tylko jednego)? Co niektórzy, na wyprzódki epatujący swoimi emocjami, zaczęli nawet nazywać ruskie pierogi ukraińskimi, co jest już totalną komedią i rażącą ignorancją (to się nadaje do „Matura do bzdura”). Ale rozumiem, że do niektórych osób trafiają tylko argumenty „kij z logiką, bo ktoś baaardzo ważny, mądry profesor, tak i tak orzekł… Czytaj więcej »
A w ogóle to serio – mówcie sobie jak tam chcecie, nadal Was wszystkich lubię i czytam ;D. Tylko musiałem dodać swoje trzy grosze. Zboczenie zawodowe. Pozdrawiam serdecznie! :)
Nie ma dla Ciebie znaczenia, ale jednak drąższy z uporem maniaka.
Cóż, może Pan używać dowolnej formy. Chciałbym zaproponować jednak refleksję na tym DLACZEGO wybiera Pan rusycyzm i przed 21 lutego wybrałby Pan podobnie. Bynajmniej nie jest prawdą, że Ukraińcy czują się tym urażeni, studiowałem ukrainistykę dwie dekady temu, większość studentów i sporą część wykładowców stanowili etniczni Ukraińcy z Polski. Raz na zajęciach zasygnalizowane ten problem. Wszyscy gremialnie mówili „na Ukrainie”. Jakoś rok temu przy okazji większych badań na temat stosunku Ukraińców do Polski i Polaków dorzucono pytanie właśnie o tę sprawę. Okazał się, że dwukrotnie więcej Ukraińców zaznaczyło, że forma „na Ukrainie” im się podoba niż było niezadowolonych. Więc mimo,… Czytaj więcej »
czyżby mamy tu do czynienia z ruskim trolem? pisze i mówi się w Ukrainie, więc nie rozumiem chłopcze po co ta zbędna dyskusja?
Ruski troll…..Co za ignorancja. Proszę pojechać w Węgry, albo i w Wielką Brytanię, w Słowację…… Tak jak w Ukrainę. Czy nie słyszysz, że to brzmi po prostu źle nie gramatycznie ?
Ochłoń trochę, pójdź w spacer lub w rower ;)
Wszystkim, którzy mają problem z „w” i „na”, sugeruję aby przeczytali Ogniem i Mieczem. Już 140 lat temu Henryk Sienkiewicz pisał zarówno „w Ukrainie”, jak i „na Ukrainie”.
Skoro stanowisko Rady Języka Polskiego nie jest wystarczające i zamiast na faktach, wolicie bazować na własnych domysłach i wyobrażeniach, to może lektura Sienkiewicza Was przekona.
A ja radzę stosować Język Polski po polsku. Więc na Ukrainie. I nie durniejmy z tą poprawnością polityczną nad poprawnością gramatyczną.
chyba mało fajny józef, to czy powinno czy nie powinno to nie jest na twoją mało pojętną głowę. pisze i mówi się w Ukrainie. wystarczy posłuchać ekspertów.
Hmmmm… opisał Pan tu praktyczniew wszystkie aspekty,wszystkie za i przeciw co tu dodać? Edukacja uświadamianie jak najbardziej ,no coz sami sobie kręcimy bata na grzbiet- tanio szybko, kolorowo … Jest w tym dużo winy producentów , bo fakt; konsument często niewie ;dobre niedobre, 5o dych 30 dychy itp..Niewspomne o tym zawaleniu świata: syfem.sisjsem i nikomu nie potrzebnymi już towarami itd…Przemawia przez nas pycha ,chciwość i tania rozrzutność!
Z jakością w sieciówkach jest faktycznie coraz gorzej. Ale zauważyłem, że kupując od czasu do czasu np. w H-M odzież dla moich dzieci (poniżej 10 lat), jakość np. koszulek czy swetrów jest znacznie wyższa, niż kilkanaście metrów obok w dziale dla dorosłych. Pozdrowienia z Czech.
Rzeczywiście kolekcje dziecięce wydają się lepsze jakościowo, ale pytanie czy nie wynika to z tego, że takie produkty z założenia mają krótszy cykl życia i tylko nam się tak wydaje…
Pewnie właśnie tak jest. Ale my pralkę włączamy praktycznie non stop, a te t-shirty wciąż mają równe szwy. Może jakaś magia z Pottera działa.
Od kilku lat nie jestem klientką odzieży damskiej firmy H&M, bo nie odpowiada mi asortyment stylistycznie, ale do niedawna ubierałam w tej sieci syna, w chwili obecnej 10- latka. Faktycznie cofajac się 3- 4 lata wstecz bluzy, spodnie były godne uwagi uwzględniając jakość. Niestety ostatni raz kupiłam kilka bluz , z pozoru mięsistej bawełny, z aplikacją z cekinów- oczywiście jak przystało na wiek konsumenta 2 lata temu i przeżyłam rozczarowanie. Po pierwszym praniu widoczne zmechacenie, ale nie to mnie zniechęciło- mam golarkę do odzieży…lecz jakość bawełny. Po starannym wyprasowaniu na lewej stronie, w trakcie odwracania na prawą bluzy natychmiast były… Czytaj więcej »
Ja zaś nadal posiadam i nadal podziwiam stareńkie dżinsy od H&M. Nie pamiętam nawet dokładnie gdzie i kiedy je kupiłem (może nawet w czasach, kiedy tej marki nie było jeszcze w Polsce?), ale mimo upływu czasu nadal są bardzo solidne, a jakość detali ma na poziomie Levi’s 501.
Ja natomiast przestałam kupować Levisy, bo żadne inne spodnie nie przecierają się tak dramatycznie, jak dość drogie one właśnie.
Oglądałem ostatnio wyroby 8 polskich marek sprzedających klasyczną modę męską, które można spotkać w dużych galeriach handlowych. Na modzie znam się bardzo słabo, ale nawet ja widzę tragiczną jakość. Dosłownie w 1 punkcie znalazłem spodnie z wełny. W innych miejscach królował poliester. Oczywiście o tym, aby była to wełna z certyfikatem świadczącym o jej etycznym pozyskaniu, mogłem zapomnieć. Nawet wybór klasycznych krawatów był ograniczony. Szary? Brązowy? Klubowy? Zapomnijcie. Lnianą poszetkę też znalazłem tylko w 1 miejscu i to też nie w pełni białą, jak chciałem. Z butami podobnie. W końcu cudem w 1 sklepie 1 para się do czegoś nadawała.… Czytaj więcej »
„No dobrze, ale spróbujmy się zastanowić skąd tak nagły wzrost zainteresowania odzieżą z najtańszego segmentu? Przecież jeszcze kilka lat temu wiele wskazywało na to, że konsumenci przystopowali swoje apetyty na szybką modę i zainteresowali się innymi segmentami rynku. W ostatnich dziesięciu latach jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać autorskie marki damskie, męskie i dziecięce, popularnym trendem stała się tzw. ?odzież od polskich projektantów?. Czytelnicy tego bloga powinni też pamiętać hajp na nowoczesne szycie miarowe MTM, które jeszcze 15 lat temu w zasadzie nie istniało w Polsce, a nagle powstało kilkadziesiąt takich punktów na mapie Polski. Coraz więcej mówiło się o… Czytaj więcej »
Dość odważne tezy, szczególnie ta o „wychodzeniu na plus” ludzi z najniższą krajową :) Nie sądzę, by wzrost wymienionych świadczeń przełożył się na większe wydatki odzieżowe, bo to nie jest dobro pierwszej potrzeby. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że może się tak stać, to według mnie bardziej prawdopodobnym wydaje się, że takie osoby zamiast kupić w Pepco kilka sztuk więcej, prędzej skierują się do H&M albo Zary, czyli marek które wcześniej omijali. Czyli mamy wtedy przypadek, że konsumenci rynku ultra fast fashion przechodzą do segmentu fast fashion.
A nie sądzisz Michał ze wielu konsumentów nie widzi różnicy pomiędzy ubraniami fast fashion ultra fast fashion? Uważają ze maja to samo albo prawie to samo za dużo niższa cenę
Dokładnie tak jest jak piszesz.
Jako osoba z klasy średniej, na własnym przykładzie stwierdzam, że dla mnie pomiędzy , Sinsay, HM, Reserved, Zara, Bershka czy Pepco, New Yorker, Levi’s, Lee, Bytom, Lancerto, Wółczanka, nie dostrzegam znaczących różnic jakościowych. Wybór sklepu determinuje nie marka, a to czy mają to czego szukam w odpowiednim kolorze, kroju i rozmiarze. Jak chcialem konkretnie koszule Lamberta szukałem w Wolczance, ale jak szukałem jeansów szedłem do Levisa, Lee ale tak samo do New Yorkera, … brałem gdzie były ładniejsze, niby inny segment a jednak. Jak po sweter to Lancerto, Bytom, Vistula, jakieś Pako Lorente, Sinsay i wszystkie inne. Oczywiście, mam świadomość,… Czytaj więcej »
Pana komentarze są na ogół ciekawe i fajnie się je czyta, ale na Boga, proszę nie operować w porównaniach inflacją 2,8%. Przecież to inflacja miesiąc do miesiąca (marzec 2024 do marca 2023) w skali roku. Nie można jej porównywać do inflacji średniorocznej. Ta wyniosła w 2023 11,4%.
Pozdrawiam.
Ech, a miałem postanowienie wielkopostne „nie kłócić się z obcymi ludźmi w Internecie o wysokość prawdziwej inflacji”… Inflacja 2,8% to owszem inflacja miesiąc do miesiąca (luty 2024 r. – luty 2023 r.). W tym samym czasie wzrost pensji minimalnej miesiąc do miesiąca (luty 2024 r. – luty 2023 r.) to dokładnie 20,3%. Gdzie tu jakakolwiek moja manipulacja? Owszem, inflacja średnioroczna wyniosła w 2023 r. 11,4%. Ile wyniósł średniorocznie realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia? GUS twierdzi, że 1,1%. A pensja minimalna rosła znacznie szybciej niż przeciętne wynagrodzenie. Nadal podtrzymuję tezę, że osoby na pensji minimalnej wyszły – w porównaniu do innych! –… Czytaj więcej »
Statystyka to niełatwa dyscyplina, jak widać.
Statystyka statystyką, a u mnie realny wzrost kosztów przez ostatnie 3 lata to grubo ponad 50%. Co w efekcie po sporych podwyżkach wynagrodzeń sprawia, że zarabiam realnie sporo mniej niż 4 lata temu i gdyby nie inne dochody to byłbym w czarnej, głębokiej d. A ludzie na najniższej u nas w firmie są na granicy strajku.
A czy przypadkiem to ceny podstawowych artykułów najbardziej nie podrożały? Żywność czy opał stanowią większy procent wydatków u „bidoków „niż u „średniaków”
Ja jestem powyżej średniej a na jedzenie wydaję najwięcej, to jak bardzo podrożała żywność eko to skandal.
Ogólne wskaźniki inflacji nie do końca mają zastosowanie w przypadku rozmów o płacy minimalnej. Procentowy udział poszczególnych kategorii w budżecie domowym zmienia się wraz ze wzrostem dochodów. Wzrost cen żywności o 20% rok do roku, czy wzrost cen najmu jest dużo bardziej odczuwalny dla osób zarabiających minimalne wynagrodzenie, niż dla posiadaczy własnego mieszkania i kilkakrotnie wyższych dochodów.
Przecież ten wzrost płacy minimalnej od Nowego Roku kompensuje kilkunastoprocentową inflację notowaną w odczytach z minionego roku.
Zgodzę się. Osoby z małych miejscowości chętniej zamawiają z przesyłką z reklam niż wybiorą się na wycieczkę do sieciówki. Więcej kupią w Pepco i na Shein niż kupią nawet online w innym sklepie. Zakupy pod wpływem impulsu, reklam i na pokaz przed znajomymi są bardziej popularne wśród ludzi, którzy nie mogą mieć wszystkiego o każdej porze dnia jak ludzie w większych miastach. W małych mirjscowościach butiki upadły, chińskie sklepy śmierdzą, lumpy dostają najgorszy sort. Zostaje Dino, Biedronka, Pepco. Paczkomaty postawili, można zamówić coś z neta.
Klasa niższa owszem odnotowuje większy wzrost dochodów, w efekcie podwyżek płacy minimalnej, świadczeń społecznych i w ogóle największej dynamiki wynagrodzeń na samym dole, ale też najbardziej cierpi z powodu inflacji, ponieważ w ich budżecie większy udział ma żywność czy media, czyli to, co najmocniej podrożało. Załóżmy że średnia inflacja wyniosła w jakimś okresie 20%. Jeśli ktoś zarabia 5 tys. i wydaje 5 tys., to jego inflacja wynosi 20%. Ale jeśli ktoś zarabia 30 tys. a wydaje 15 tys., to jego inflacja wynosi 10%. Oczywiście pozostałe 15 tys. też tracą siłę nabywczą, ale to są i tak środki nadmiarowe, które zwiększą… Czytaj więcej »
Za te same pieniądze można mieć 10 dobrych ciuchów lub 100 złych. Zauważmy też postępującą bylejakość wszystkiego. Niechlujność w ubiorze można wytłumaczyć zubożenie, ale niechlujność w zachowaniu, w słownictwie, rosnące chamstwo i bylejactwo? To szerszy trend.
T-shirty za 50 zł z H&M dalej się dobrze trzymają xD
Problemem tych największych sieciówek jest nierówna i nieprzewidywalna jakość. Obok totalnych bubli można znaleźć całkiem dobre produkty. Wynika to również tego, że te największe marki mają podobno nawet ponad tysiąc podwykonawców na całym świecie. Przy takiej skali produkcji nie da się zapanować nad powtarzalną jakością.
Shein może być wkrótce zaorany na rynku UE. Francuski parlament aktualnie proceduje ustawę, zgodnie z którą każda sztuka odzieży zamówiona z Shein do Francji ma być obłożona dodatkową opłatą w wysokości 5 EUR, przy czym opłaty te mają być zwiększane stopniowo do 10 EUR w 2030 roku (o ile Shein dotrwa do tego czasu na rynku francuskim). Do tego we Francji ma obowiązywać zakaz reklamy najtańszych tekstyliów. W UK też pojawiają się głosy, że czas ograniczyć ultra fast fashion poprzez wprowadzenie restrykcji podatkowych. Bardzo możliwe, że inne kraje UE też pójdą w takim kierunku.
Zobaczymy jak to się zakończy, ale mam przeczucie, że Shein i inni gracze znajdą sposoby na to, by obejść te opłaty. Chociażby zakładając nową markę albo przerzucając ten asortyment na inną platformę. Poza tym pojawia się pytanie w jaki sposób oni chcą decydować, której marce/sklepowi nałożyć taką dodatkową opłatę, a którym nie.
A może drogą będzie odgórne narzucenie obowiązku recyklingu zużytych sztuk odzieży przez producenta? Wg zasady: wprowadzasz „ileś ton” = musisz przyjąć i recyklingować „ileś %”?
To się raczej nie uda, bo jeśli klienci nie będą przynosić tych ubrań, to marki będą skupować odzieżowe odpady z rynku, byle tylko mieć papierek, że wyszli „na zero”. Później te odpady będą od nich odbierać firmy „recyklingowe”, które będą to wysyłać na wysypiska do Afryki i Chile, gdzie będzie się to rozkładać przez setki lat. To będzie fikcyjny recykling.
Może obowiązek etykiet informujących o wpływie na środowisko? Albo jakiś eko-podatek? Dżesika będzie wtedy wiedziała, że bluzeczki za 20 zł nie wyrzuca się po tygodniu do śmieci, żeby kupić nową, tylko kupuje się taką za 100-200 zł i się o nią dba.
Będzie tak jak z etykietami na papierosach. Czy ktoś rzucił palenie przez te etykiety?
Ja mam jeszcze jeden powód sukcesu ultra fast fashion. Poza ceną, co jest oczywiste, jest jeszcze aspekt nowości. Teraz, głównie młodsi, powiedzmy 26-33 lat, przeważnie kobiety, bo takie obserwuję, chcą mieć ciągle coś nowego. A jak nie masz to jesteś ten gorszy. Nie raz słyszałem komentarze koleżanek oceniających swój ubiór w stylu: Ej, zwariowałaś (tu oczywiście pada bardziej wulgarne określenie z łaciny podwórkowej, bo taką teraz mamy polszczyznę), znów założyłaś tę bluzkę? Przecież masz ją już miesiąc. I wtedy zamiast pracować kolejną godzinę spędzają na shein szukając nowych szmat. Zupełnie nie przeszkadzają im kwestie środowiskowe wytworzenia i utylizacji tych ciuchów.… Czytaj więcej »
Można tylko współczuć koleżanek.
Dokładnie. A potem to takie „nie mają pieniędzy”. Z taką mentalnością nigdy się nie wzbogacą. Każdą kasę można prze….
Dziś zupełnie zwykłym ludziom wpojono, że muszą stosować się do zasad obowiązujących dotychczas największe światowe gwiazdy. Tę samą sukienkę można założyć raz, makijaż musi być wykonywany z wykorzystaniem 10 pędzli, 15 warstw i 17 produktów dodatkowych, jak na plan filmowy. Chore to jest, ale mądre kobiety widzą tę przesadę i bazowanie marketingu na 'insecurities’.
Myślę, że na przestrzeni kilku dobrych lat to nie będzie większego sensu prania i czyszczenia takich ubrań. Wszystko będzie na zasadzie załóż i noś jak najdłużej (czyli krótko bo jakość kiepska) i wyrzuć – kup nowe
A nie jest tak, że te Pepco, Shein i inne badziewia zastępują badziewie z targowisk? Co kupowali kiedyś klienci tych „marek”?
Z tego, co mi wiadomo na polskich targowiskach było dużo polskiej odzieży ze szwalni – obozów pracy. Jak weszło 500+ wiele z tych firm straciło pracowników. Zwyczajnie upadło. Albo musiało się przebranżowić na ?polskie marki? ze średniej półki i oferować inny produkt. Ludzie sprzedający na targowiskach z czasem otworzyli swoje ?chińskie sklepy? i konkurują w małych miejscowościach z lumpeksami. Jak wiadomo, w lumpeksach jest coraz więcej sieciówkowego badziewia na wagę. Wychodzi na to że używka jest w tej samej cenie jak nowe, więc lepiej kupić nówkę, prawda? Cena na wagę w małych miejscowościach jest mniejsza niż w dużych miastach, bo… Czytaj więcej »
Plastik w ultra fast fashion to jedno ale dzisiaj chciałem kupić marynarkę w outlecie. Ponad 90 % plastiku w Digel za 1050 zł i Pierre Cardin za 1200 zł. Panie sprzedawczynie przekonują, że to nie jest juz taki plastik jak kiedyś. To nie wróży zbyt dobrze dla branży :(
To nie wróży dobrze nam:(
Niestety coraz więcej tych syntetyków w branży odzieży eleganckiej, która dotychczas korzystała głównie z naturalnych surowców (średnia i wyższa półka). Ale te naturalne surowce mocno podrożały i marki szukają tańszych alternatyw.
Z tektury niech robią.
To samo w Lancerto. Przeglądałem marynarki, piękne wzory, no nic, tylko wyciągać portfel, a tu w outlecie za 700 zł mamy marynarki 100% poliester ! I dosłownie 5 sztuk modeli z wełną ????
I powiem Wam, że to jest robienie z Klienta idioty. Bo edukacja społeczeństwa związana z wpływem plastiku na środowisko to jedno, ale tu też chodzi o nas samych. Noszenie plastikowego dresu, spanie pod plastikową pościelą włożoną w plastikową poszewkę. A w weekend wesele w plastikowej marynarce. To niszczy po porostu nasze zdrowie :/
Heh akurat w Lancerto trafiłem na 100 % wełny i nawet kupiłem. Bytom też miał wełnę w tej cenie, ale widzę, że i tu nie jest to normą :(
Suitsupply
Podpisuję się pod wszystkim. Zachlanność ludzka nie ma granic
Najgorsza jest nasza hipokryzja. Wprowadzamy Zielone Łady, a kupować chcemy koszulki za 10 zeta i w d…pie mamy to co dzieje się w Chinach, Indiach i wszędzie tam gdzie nas nie ma. Ratujemy planetę:((
A u nas się niby nie dzieje? W Chinach to akurat więcej robią dla ekologii, niż w Polsce i u nich nie ma „nie da się”, jak partia każe
Chiny wyprodukują wszystko co głupi kupi, sami „planują ” neutralność klimatyczną na 2060. A Wietnam? 90 mln ludzi. Indonezja? 275. Europa, Zielona Wyspa:)
Czy szlachetność intencji musi iść w parze z naiwnością? I brakiem wiedzy zarazem? Proszę wpisać w wyszukiwarce „Chiny elektrownie węglowe”. Robią więcej? Czego robią więcej?
?Edukujcie ich i przekonujcie, że te bardzo tanie ubrania tylko z pozoru są tanie. W rzeczywistości są bardzo kosztowne dla środowiska.? – to brzmi trochę, jak zachęcanie ludzi do ograniczenia jazdy samchodem w imię ochrony środowiska. Tymczasem, osoby bardziej majętne na co dzień podróżują służbową furą, a te bardziej – samolotem na kongresy jak zbawić świat.
Nomen omen, skoro koszulka za 50-100 zł jest dziadostwem po trzecim praniu, to faktycznie – po co przepłacać.
Nie chciałbym być źle zrozumiany, bo to nie jest tak, że każda koszulka za 50 zł po trzech praniach się zdeformuje, ale faktem jest też, że jakość dzianin u popularnych sieciówek nie jest już taka, jak 10 lat temu. Kiedyś tu pisałem, że mam jeszcze kilka koszulek Reserved, które mają kilkanaście lat i są nie od zdarcia. Dzisiaj t-shirt tej marki raczej nie przetrwa dwóch lat.
Czyli standardowa odpowiedź nowych „denialistów-fatalistów” – po co cokolwiek robić, jak bogacze latają samolotami
„Cokolwiek” to faktycznie bez sensu.
A właśnie dzisiaj z żona rozmawialiśmy że niektórzy nasi znajomi (kiedyś nawet moja mam) dają drugie życie ubraniom poprzez farbowanie ich, taka zwykła farba z drogerii. Jest to metoda żeby nie kupować co chwila czegoś nowego.
Może jakiś artykuł o przedłużaniu życia ubrań?
Otóż to!
Patine ostatnio zaczęło sprzedawać środki do farbowania ubrań – jestem ciekaw ile pokrywa się z obietnicami producenta, bo brzmi to dość niewiarygodnie (choć chemia potrafi zaskoczyć). Widzę tu wiele możliwości, np. pociemnienie koloru ubrań, lub zmiana koloru chociażby koszulki na głęboką czerń.
Dawno nie było takich stricte ,,DIY” artykułów, a szkoda, bo chcąc chociażby zadbać o buty muszę wracać do tych historycznych.
Ciekawy temat. Dzięki.
Odnośnie cena czyni cuda i dziwnych praktyk, to nieco na marginesie tematu: Gino Rossi, który jest przedstawiany jako polska marka, która szyje w polsce, od jakiegoś czasu jest w sprzedaży sieci CCC. Nie spodziewając się cudów co prawda, ale potrzebowałem zamówić budżetowe oksfordy w okolicy 200 PLN. Na zdjęciach wyglądały przyzwoicie, na żywo też całkiem przyzwoicie w tej cenie. Brak informacji na stronie, w odpowiedzi na maila informacja: „uprzejmie informuję, że firma Gino Rossi to polska firma. Większość produkcji pochodzi z polskiej fabryki w Słupsku, a teraz siedziba jest w Polkowicach”. Buty przychodzą, na metce informacja, że wyprodukowano w Chinach.… Czytaj więcej »
Nie wiem gdzie robią, ale ich buty są czasem ok. Mieli kilka ładnych modeli, niedrogo, zwłaszcza w promocji. Chyba Massimo lepsze w tej półce, ale to nie jest absolutnie zły wybór.
To dzięki za całkiem miłe pocieszenie!;) Kupiłem niedrogo, wyglądają klasycznie, także tutaj ok – niemniej takie 'omijanie prawdy’ w stosunku do konsumentów już jest mniej ok.
No Gino Rossi pod szyldem CCC nie ma już nic wspólnego z dawnym Gino Rossi. Tak na logikę.
Fabryka w Słupsku została zamknięta w 2021 roku…
Polecam książkę „Chińczycy trzymają nas mocno” Sylwii Czubkowskiej, to jak Chińczycy przejmują świat i zalewają go bylejakością przyprawia o zawrót głowy. Branża odzieżowa to tylko wierzchołek góry lodowej.
Nie czytałem, ale temat znam i niestety – jak widać – w branży odzieżowej też już zaczyna się to dziać. I to bardzo szybko. Jeszcze 5 lat temu praktycznie nikt w Polsce nie słyszał o Shein, a dzisiaj są czołowej 10 sklepów internetowych, które Polacy odwiedzają najczęściej.
Ja też polecam. Warto przeczytać.
Mnie najbardziej wkurza to, że całkowicie zniknęła z rynku średnia półka. Kiedyś chcąc kupić przyzwoite chinosy, szedłem do np. Massimo Dutti, płaciłem 200 złotych i przez 4-5 lat miałem spodnie, które się nie niszczyły, nie traciły koloru i naprawdę służyły dobrze przez cały czas. Dziś mam wrażenie, że kupno dobrych spodni to rzecz niemożliwa, chyba że przygotujemy się na wydatek ok 500 złotych. Dalej: t-shirty. Niedawno za 70 złotych można było kupić coś bardzo przyzwoitego, za stówę zdarzały się egzemplarze, które nosiłem 8 lat. Dziś zwykły Esprit kosztuje wyjściowo ok. 150 złotych, a jakość, kolory i wzory w żaden sposób… Czytaj więcej »
sprawdz oferte, marki TATUUM
zapomialem dodac jeszcze marke JOOP, strona producenta, a promocje itd dobre tez sa na zalando
mam dwie koszulki z tatuum, kupione dość przypadkowo, cen nie pamiętam, ale trwałości nie mają zupełnie – w obu bardzo szybko rozciągnęły się obszycia na szyi i wyglądam w nich jak obdartus :(
W koszulach z Tatuum u syna przecierają się kołnierzyki ! W koszulach z Poszetki nie ma tego zjawiska. Ale np overshirt za 500 zł okazało się że produkowany w Chinach jest nie do użytku bo poprzecieraly się dziurki na guziki . Krawcowa powiedziała że musiałaby zrobić nową ? listwę? ale fakt jest taki że zwrócili pieniądze. To się liczy
Różnica w cenie między Tatuum a Poszetką jednak jest znacząca.
Tatuum zlikwidował kolekcję męską w zeszłym roku (zostały jakieś resztki z poprzednich lat), ale ostatnie lata też nie były już czymś godnym uwagi jeśli chodzi o jakość. Kiedyś faktycznie była to marka o solidnej jakości i przystępnych cenach.
jestem w szoku, o likwidacji kolekcji męskiej, mam dużo ich produktów przed covidem, i do dnia dzisiejszego uzywam ich, i cenie tą markę, możliwie że je szanuje i mam sentyment do rzeczy, a czinosy, thisrty, czy kurtki, nawet mam jedna marynarkę, akcesoria, ostatnią rzecz która zakupiłem to z kolekcji Misia Uszatka PS mam spodnie, TATUUM, chyba maja ok 15 + lat, zero zmęczenia materiału, chyba będę je nosił bo wrocił trent na szerokie nogawki
Litości… Tatuum od wielu lat miał bardzo słabą jakość. Szorstkie tkaniny, t-shirty, które koszmarnie się kurczyły i deformowały, koszule, w których dziury robiły się w całkowicie przypadkowych miejscach… W zasadzie to nigdy nie miałem z Tatuuma czegoś co nosiłbym przez dłuższy czas i byłbym z tego zadowolony, mimo że swego czasu miałem wrażenie, że próbuje się pozycjonować wyżej niż pozostałe sieciówki. Płakać po kolekcji męskiej na pewno nie będę, myślę, że niebawem w ogóle pożegnamy tę markę.
możliwie że źle prałeś, użytkowałeś, nie wiem, nie widziałem, nie znam Ciebie, ja jestem mega zadowolony, ale ilość konsumentów, to ilość dobrych i złych opinii, a co do marki TATUUM, od chyba 8+ lat, należy do funduszu inwestycyjnego.
TATUUM likwiduje dział męski.
To niedawno (w tym roku), czy osiem lat temu płacił Pan 70-100 zł za przyzwoitą koszulkę;-)?
W outlecie Tommiego Hilfigera jest stała promocja – 3 t-shirty za 279. Mają co prawda małe logo, ale mnie to zbytnio nie przeszkadza. Jakościowo są całkiem niezłe.
Polecicie jakieś przyzwoite chinosy, które wytrzymają dłużej niż jeden sezon?
PT Torino, Hiltl, Meyer, Brax, Alberto, Hattric, Gardeur, Dockers, Gant, Polo Ralph Lauren, Pioneer. Większość tych marek można regularnie znaleźć w TK Maxx poniżej 200 zł.
Kupowanie w TK Maxx to jest chyba jakaś umiejętność, której mi brakuje, bo ilekroć przychodzę tam po coś konkretnego, to oczywiście nigdy tego nie znajduję, co więcej, wychodzę z obrzydzeniem kiedy widzę jaki asortyment tam dominuje. Np chcąc kupić najbardziej banalne beżowe albo szare chinosy na 100% ich w ogóle nie znajdę, marek wymienionych przez Ciebie tym bardziej, w swoim rozmiarze (czyli chyba najpopularniejszym 33-34, to już w ogóle) a żeby jeszcze były to dobre egzemplarze, a nie z psującymi wszystko detalami to totalnie nie ma opcji :) PS. Z wymienionych przez Autora mam trochę doświadczenia z Dockersami i tu… Czytaj więcej »
To niekoniecznie umiejętność tylko loteria i szczęście do lokalizacji. To nie jest normalna sieciówka tylko outlet, to że w jakiejś lokalizacji pojawi się np. kilka par Crockett Jonesów to nie znaczy, że w każdym mieście będą.
Zresztą naprawdę sensowne rzeczy pojawiały się prawie wyłącznie w największych miastach (Kraków, Warszawa, Wrocław), w mniejszych ze świecą szukać czegoś fajnego.
Co myślisz o marce Leger? Taka polska firma. Partner kupuje tam spodnie od kilku ładnych lat i są bardzo trwałe i cenowo atrakcyjne. Nawet 100% bawełny bywa, ale te z elastanem też są spoko. Ja jako krawiec z zawodu mogę powiedzieć, że nie zalatują badziewiem.
Chyba nigdy nie miałem styczności z ich produktami, więc trudno mi się wypowiedzieć.
Mam płaszcz Legera który ma 80% wełny i podszewkę 100% wiskoza (ale jest dosyć delikatna, bo się nieco przeciera przy szwach na górze pleców). Jest bardzo fajny. Był kupiony 10 lat temu. Nawet tej marki nie rozważałem, ale akurat od nich jedynie sensownie na mnie leżał.
Ale obecnie płaszczy wełnionych to oni nie mają. Ogólnie większość oferty to plastik.
Wszystkie opisane firmy, marki są na giełdzie, LPP, INDITEX, H&M, a Ci co maja akcje duże ilości, oczekuje od tych firm, marek, zysku, wraz z tym rocznej stopy zwrotu, dlatego, wszystko robia, aby, obrót pieniadza był, plus zysk – dywidenda, robią badania, i widzą co sie dzieje na rynkach, tak samo jak przypadku ALLEGRO, VINTED, w 2022/23, gdzies przyznalo sie, ze rok do roku, zmalała obrot, „ciuchow” na rzecz VINTED
Moim zdaniem , duża winę ponoszą za to marki odzieżowe i to z kilku powodów: 1. Sklepy oferujące coś w kwocie np 1000 zł po kilku miesiącach są w stanie zaoferować ten produkt 60-70 procent taniej. Co powoduje że część osób kupując towar w cenie pierwotnej może czuć się oszukana,nie wpływa to także dobrze na wizerunek marki i jej zaufania wobec klientów, utrudnia faktyczną ocenę jakości produktów. 2.Faktyczny brak kontroli swoich podwykonawców pod względem społecznym ale i jakościowym przez co jakość w danym sklepie na danym towarze bardzo się różni. Brak kontroli niestety zdarza się wszędzie ,ostatnio chyba miała z… Czytaj więcej »
Michale, a w jakim segmencie rynku znajduje się Polo Ralph Lauren? Ostatnio mocno podnoszą ceny (koszula w Van Graffie to już ponad 700 zł).
polecam koszule BROOKS BROTHERS, z innej beczki przeczytaj historie BB i Ralpha, a jesli jestes z wawy, lub czesto bywasz, Plac Bankowy 1
Polo Ralph Lauren to moim zdaniem wysoka i powtarzalna jakość. Ubrania bardzo trwałe, o ponadczasowym stylu. Polecam szczególnie koszule, swetry, spodnie, kurtki. Nie są tanie (w ostatnich sezonach dość mocno podnieśli ceny), ale zawsze można poszukać w outletach, na wyprzedażach, na Vinted.
Ja osobiście dodam jeszcze ważny argument, który wszystkim umyka. Rozmiarowka. Shein ma rozmiary do 4xl, a nawet 5xl w normalnej „modnej” stylizacji. Czego wśród polskich marek czy nawet takich jak HM ciężko znaleźć. Nie jestem w stanie znaleźć fajnych rzeczy w rozmiarowce 2xl na Polskim rynku, ktore nie wyglądałyby jak dla kobiety dojrzałej 50+. Też chcę fajne jeansy, czy cekinową sukienkę, ładny strój kąpielowy, czy seksowną bieliznę. A jak coś się znajdzie to przekracza mój budżet kilkukrotnie.. sukienka 500-700 zł nie przejdzie.
takie rozmiarowki, sa w EU zachodniej, mozna chyba zakupic online, ba, nawet C&A, w DE, ma w swoich sklepach specjalne pietro, od 4 XLL do 7XLL ze wszystkim
Chciałbym żeby dobry garnitur kosztował 500-700zł. To nie jest drogo, może po prostu kupujesz zbyt często?
Niestety ale damska moda rządzi się swoimi- osobliwymi dla mnie- zasadami. Przykładowo: sukienka wieczorowa/na imprezę (być może o takiej pisze Julia) zwykle jest użyta 1 raz i ląduje w szafie. Mam przyjemność pracować z 8 kobietami i wszystkie mają takie standardy- nie pójdą 2x w tej samej sukience na imprezę. Więc przy takim założeniu całkowicie rozumiem opory przed wydanie 500-700zł na jednorazową rzecz.
To pewnie taniej byłoby z wypożyczalni.
Moja synowa też ma ten problem. Ulka Popken ma jednak ubrania dla starszych osób a i ceny ma dosyć wysokie
Mam wrażenie, że jakościowo dobre ubrania to można kupić tylko w second handach.
W aplikacji sinsay jest taka belka, gdzie można „zagłosować” na to czy produkt pojawi się w ofercie czy też nie. Wszystko, co tam znajdziecie, można także kupić czy wspomnianym shein czy aliexpress. Do tego przesylka w max 3 dni i jeszcze szybszy zwrot. Może właśnie to generuje takie zyski?
Masa osób nie kupuje i nigdy nie kupi w lumpie czegokolwiek. Dla mnie takie platformy sprzedażowe z „badziewiem” mogłyby nie istnieć ale target mają u młodych i to jest ich docelowa grupa – niezamożnych i „byle jakich.
Szybka wysyłka i bezproblemowy zwrot to teraz już prawie standard.
Z tym kupowaniem dobrej jakości w second handach, to już nie jest tak łatwo jak kilka lat temu, bo:
– tych ubrań jest po prostu mniej niż kiedyś, bo przecież tam trafia to co ludzie kupują w zwykłych sklepach (czyli coraz więcej słabej jakości z sieciówek),
– te lepsze ubrania znikają w second handach w kilka minut po nowej dostawie, bo hurtowo wykupują je handlarze, który to później wrzucają na Vinted z ceną kilku-kilkunastokrotnie wyższą.
Dokładnie tak. Internet zabił secondhandy, podobnie jak zbaił giełdy staroci i antykwariaty. To znaczy, nadal istnieją, ale nie ma już w nich szans na okazje. Poczytajcie sobie artykuły pod hasłem „thrift grift”.
Niekoniecznie. Mam 3/4 szafy z secondhandów, wszystko zebrane przez kilka ostatnich lat. Nawet na ostatnich dniach wyprzedaży towaru są do znalezienia wartościowe rzeczy.
To prawda, wystarczy orientować się w mniej znanych markach. Oczywiście Burberry nie uświadczysz, Ralpha Laurena też raczej się nie spotyka (co najwyżej zalegają jakieś obszerne chinosy z lat 90., no i oczywiście najpodlejsze podróbki), Tommy Hilfiger też rzadko, ale już choćby Gant – owszem. Jak to powiedział znajomy handlarz „Ganta nie bierzemy bo to się nie sprzedaje”
Zgadza się, sam mam sporo takich perełek (m.in. spodnie Pantaloni Torino czy koszule Brunello Cucinelli i ZEGNA, krawaty E.Marinella), ale generalnie jest tego dużo mniej niż kilka lat temu, a ilość badziewia z najtańszych sieciówek mocno zniechęca.
Fakt. W ostatnim czasie obserwuję w sh plagę ciuchów Primarka – już nie Cedarwood State jak w ich starych kolekcjach męskich, ale właśnie Primark. Nawet marynarkę harris tweed z logo Primark widziałem.
No i niestety Shein zaczyna się rozpowszechniać.
Ja dodałabym też argument o inkluzywności sheina. Mogę kupić sobie ładne i tanie rzeczy plus size. Niestety w takiej typowej galerii takimi ubraniami dysponuje dość drogi KappAhl, lub H&M. Tyle, że jedyny h&m z działem plus size został w moim mieście zlikwidowany. Dział „duże rozmiary” w h&m poza tym proponuje ostatnio dość paskudne rzeczy, które zniechęcają. Dedykowane sklepy plus size są potwornie drogie. Co do pepco. Pracowałam tam i ludzi przyciąga cena i przyjazna polityka zwrotów. Ale niektóre rzeczy są naprawdę niezłej jakości. Ludzie często po jakieś rzeczy wracają, by jeszcze je dokupić. Swoje dzieci też ubieram w pepco, ponieważ… Czytaj więcej »
COS, jeszcze ma oferte na duze rozmiary, a tak, polecam pojechac do Berlina, na shopping
Swego czasu chciałam kupić bardzo konkretną rzecz – białą dzianinową bluzkę z krótkim rękawem. Zamówiłam 3: droższej marki w Van Graaf (ok. 130zł), w Reserved (60zł) i w Sinsay (30zł). Wszystkie miały ten sam skład: 70% wiskoza, 30% policośtam, więc zatrzymałam tę z Sinsay. Do tego była najładniejsza?
Dodam z piątkowej autopsji, poszedłem do galerii po spodnie… spodnie w re., zarze i kappahl cena około 200 zł, założyłem jak brezent, sztywne niewygodne, wszedłem do sinsay 60 zł na nogach jak piżamka mięciutkie jic nie ugniatają. Ostatecznie nic nie kupiłem bo kolor z sinsaya mi za bardzo nie pasował ale były najlepsze jeśli chodzi o wygodę.
A propo lidl ma fantastyczne wygodne ubrania szkoda ze mały asortyment.
Czytam sobie komentarze i w porównaniu z poprzednimi latami dziwi mała liczba dobrych rad w stylu „dousz do Yanko”. Coś się jednak zmieniło.
Dobry wieczór!
Zaintrygowała mnie Pana wypowiedź w związku z tym faktem mam pytanie co to jest „dousz”?
Serdecznie Pozdrawiam – Jerzy.
„Dousz” to jest to co się robi do Yanko.
Dziękuję, pozdrawiam.
Dobry wieczór!
Serdecznie dziękuję Panu za odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.Mądrego to aż miło posłuchać.
Teraz już na całe życie zapamiętam to co się robi do Yanko.
Pozdrawiam oraz życzę wesołych Świąt Wielkanocnych – Jerzy.
„Wierzę w to, że czytelników tego bloga segment ultra fast fashion raczej nie dotyczy (jako kupujących), ale w waszym otoczeniu z pewnością są osoby, które robią to regularnie. Edukujcie ich i przekonujcie, że te bardzo tanie ubrania tylko z pozoru są tanie. W rzeczywistości są bardzo kosztowne dla środowiska.” Szanowny Panie MrV zejdźmy na ziemię i porozmawiajmy. W czasach pocovidowo-przyszło wojenno-galopującej infalcji lwia część ludzi na ziemi drastycznie ubożeje. Nie, nie mówię tu o Szanownych czytelnikach owej strony, pseudo dandysów i klasy wyższej oraz dzielnie pretendujących szczurków korporacyjnych do tej klasy. Powiedzmy sobie szczerze klasa niższa też chcę żyć i… Czytaj więcej »
Tę postawę nazwałabym galopującą megalomanią, kiedy świat widzimy jako dojną krowę, która ma wykarmić naszą wspaniałą osobowość.
Z jednej strony rozumiem Twoje argumenty, choć stoję do nich w opozycji, a z drugiej strony jednak nie. Mamy w Polsce stare przysłowie,że nie stać biednego aby kupował tanie rzeczy. Jednak ktoś do tego doszedł. Inną rzeczą jest też, że nie każdy produkt premium jest solidniejszy. Był też kiedyś o tym artykuł u Michała. Czasami droższe materiały niestety szybciej ulegną zniszczeniu. U nas w kraju nie ma biedy, choć jej poczucie wielu towarzyszy. Nad tym trzeba pracować w sferze mentalnej. Serdecznie pozdrawiam.
Szanowni Państwo, dorzuciłabym do dyskusji kolejny wątek – wszechobecny, wszechogarniający „tumiwisizm” pomieszany z kultem „obiboctwa”. Ile razy widziałam wykostkowane ogrody ze szpalerami tuj, żeby nie trzeba było poświęcać się pracy przy utrzymaniu zieleni. Ile domów w Polsce jest przybranych na święta Bożego Narodzenia (owszem zdarzają się, ale raczej jako ciekawostka przyrodnicza, a nie reguła), co wymaga sporego nakładu pracy, czasu i energii (tak, pieniędzy też, ale uważam za sprawę drugorzędną). Kto z nas kupuje bądź dostaje kwiaty, ot tak, dla wystroju i z kurtuazji. Teraz kwiaty, które są wyrazem elegancji, zamienia się na wino, bo ma być użytecznie i praktycznie,… Czytaj więcej »
Szanowni Państwo, dorzuciłabym do dyskusji kolejny wątek – wszechobecny, wszechogarniający „tumiwisizm” pomieszany z kultem „obiboctwa”. Ile razy widziałam wykostkowane ogrody ze szpalerami tuj, żeby nie trzeba było poświęcać się pracy przy utrzymaniu zieleni. Ile domów w Polsce jest przybranych na święta Bożego Narodzenia, co wymaga sporego nakładu pracy, czasu i energii. Owszem zdarzają się, ale raczej jako ciekawostka przyrodnicza, a nie reguła. Kto z nas kupuje bądź dostaje kwiaty, ot tak, dla wystroju i z kurtuazji. Teraz kwiaty, które są wyrazem elegancji, zamienia się na wino, bo ma być użytecznie i praktycznie, a kwiatom w wazonie to trzeba wodę zmieniać.… Czytaj więcej »
Nie kupuję ciętych kwiatów, bo to nieekologiczne. Kilka dni i do kosza coś, co przejechało ciężarówką całą Europę. Taki odpowiednik fast fashion. Kręcisz dramę tam, gdzie jej nie ma.
Życie w ogóle jest nieekologiczne. W Szwecji zrobiono badania i wyszło, że osoby na diecie wegetariańskiej więcej latają od tych na diecie mięsnej. I bądź tu mądry….
Idąc przejściem podziemnym spotykam staruszkę która przyniosła na sprzedaż kwiaty ze swojego ogródka. Widać że kasą nie śmierdzi. Zakup takich kwiatow to również gest człowieczeństwa. Pani nie przyjechała znad Morza Północnego. Wolę finansować pracę niż większe zapomogi socjalne. O kwiaty cięte też należy dbać i nie wszystkie przyjeżdżają z końca Europy. Serdecznie pozdrawiam.
Panie Michale, będzie wpis o butach na wiosnę? Może takie zestawienie, jak z kurtkami na zimę ostatnio?
Jakiś konkretny typ obuwia, czy wiele rodzajów?
Ja wolałbym przegląd różnych rodzajów.
Podpinam się! Szukam czegoś, co byłoby na poziomie formalności i charakteru trzewików/loafersów ale jednak na okres przejściowy
Sztyblety? Brogsy? Monki?
Te dane i konfrontacja z rzeczywistością, że kupowanie np. butów za 2k, to czynności zarezerwowane dla mimo wszystko wąskiej grupy ludzi w Polsce muszą być niezłym kubłem zimnej wody dla poniektórych. Może pomoże to trochę osłabić bańkę informacyjną, w której sporo ludzi zdaje się tkwić.
Ostatnio na YouTube mignęła mi wypowiedź znanego skądinąd biznesmena zajmującego się rynkiem nieruchomości, który mówił, że obecnie szyje sobie dwa garnitury ale nie dlatego, że uważa taką formę za coś nobilitującego czy lepszego samo z siebie, ale dlatego, że będzie prelegentem na konferencji na której będzie masa ludzi i chce przed nimi dobrze wypaść. Inaczej nie zdecydowałby się szycie miarowe bo wie ile to naprawdę jest warte. Zacząłem od tej historyjki bo wydaje mi się, że spadek zainteresowania ubraniami z tzw „wyższej półki” wynika też z pewnej pogłębiającej się świadomości konsumenta a ta świadomość zbliża go do przekonania, że często… Czytaj więcej »
Chwila. Zaczynasz od szycia na miarę, aby zaraz potem przejść do sprawy kontroli UOKiK, która dotyczyła odzieży mimo wszystko masowej i robienia klienta w konia. To jednak dwa zupełnie inne światy. Krawiectwo miarowe pozostało chyba jedyną niszą stosunkowo odporną na wszystkie negatywne zjawiska mody – prymat ilości nad jakością, wyzysk pracownika, żerowanie na nieświadomości konsumenta, nieprzyzwoite marże – wszystko to trudno sobie wyobrazić w sytuacji, gdy jeden człowiek zleca drugiemu indywidualne zamówienie. Cena jest wysoka i dla większości zaporowa, zgoda, ale to bodaj jedyny przypadek, kiedy wiemy, za co płacimy.
Szycie miarowe jest luksusowe tylko w Polsce. Szycie garnituru czy koszul np.we Włoszech jest tańsze i to NOMINALNIE. Więc tak, szycie miarowe to jest dopiero robienie w balona, gdy kupujesz garnitur za 5-8 tysięcy a koszt materiałów to 800zł.
Odpowiedź trochę po czasie, ale w święta jestem offline. Do rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze – ile godzin zajmuje ręczne uszycie garnituru? Pierwszy wynik z googla oznajmia, że pięćdziesiąt i myślę, że jest to bliskie prawdy. W tym momencie 5000 zł nie wydaje się wygórowaną ceną. A do tego koszty lokalu i składek… Po drugie – myślę, że różnica między Polską a Włochami może wynikać głównie z tego, że w tych ostatnich pozostało po prostu więcej tradycyjnych rzemieślników, w tym krawców. W Polsce to niszowa branża dla niszowej, ale jednak rosnącej liczbie wymagających klientów, co sprawia, że krawiec może sobie… Czytaj więcej »
Zgadza się, jest to w Polsce niszowe i bardzo drogie. Wchodzisz do krawca a tam miękki dywan i woda w kryształowej karafce. Zdecydowanie brakuję krawców, gdzie można uszyć np. koszulę z uczciwej bawełny za 400zł a nie 800zł.
Niestety Polska jest bardzo biednym krajem dlatego tanie marki zdominowaly polski rynek.Taki trend bedzie sie utrzymywal jeszcze wile,wiele lat.Tej pauperyzacji sa winne wszystkie nasze rzady po 1989 r.
Jak Pan pisze o pauperyzacji w latach 1989-2024, mam ochotę zapytać: ile Pan ma lat? A w bardzo biednym kraju to Pan jeszcze nie był.
ups, Polska, to bogaty kraj, nie ktore produkty, mamy drozej niz w DE, wiekosc cen, mamy takie same jak w EU, i o dziwo jest sprzedaz, jak by byl biednym krajem, nie bylo galerii, wypasionych marek, tylko wszedzie PEPCO, KIK itp
Gdyby Polska była biednym krajem to nie byłoby w niej nawet Pepco i KIK.
w starej, bogatej EU, też są KIKy, PEPCO …
Konkretnie to zajmujemy 24. miejsce na świecie.
Nie a propos. Co ze swetrem krykietowym? Będzie obiecany wpis?
Będzie.
To zapewne znak obecnego co raz bardziej powszechnego trendu zwanego „K-shaped economy”, czyli powiększającego się rozwarstwienia, tzn. znikania klasy średniej… Smutne…
Smutne to. Byle jak, byle tanio. Mnie od wchodzenia do takich sklepów odrzuca sam zapach. Współczuję pracownikom.
I co z tego ?? Sęk w tym że wojna Rosja -NATO może wszystko pozamiatać
Chyba lubi Pan włoską modę i często wymienia marki Loro Piana, Brunello Cucinelli itp. ale dlaczego nigdy Emporio Armani, Versace, ETRO, Moschino.itp, też jest tego sporo. Elegancja na bogato to ładne gustowne ubrania dzieło sztuki
Przecież ciuchy Armani i Versace to się się nadają dla.cyganów. Tandeta z wielkim logo.
Dobry wieczór!
Może Pan nie wie ale te ciuchy nadają się jeszcze dla polaczków,szwabów,pepików kacapów,ciapatych i tych na których pasują i ich stać na zakup a że to tandeta z wielkim logo to klienci którym zależy na wysokiej jakości ciuchów po prostu tego nie kupią.
Dobrej i spokojnej nocy – Jerzy.
Przecież większość drogich marek ma w ofercie koszulki, bluzy czy cokolwiek innego z wielkim logo nie tylko Versace czy Armani ale Polo Ralph Lauren nawet Zegna ba Adidas, Nike najcenniejsza marka na świecie wyżej wyceniana od Louis Vuitton a każdy produkt ma logo Nike a więc dlaczego logiem nie może być napis. Akurat wzory na produktach Versace są ciekawe i ta marka czymś się wyróżnia, Emporio Armani kolekcja nieudana wszystko workowate może na upały dobre
Panie Miłoszu!
Zdaje się ,że zostałem źle zrozumiany.To,że komuś się nie podoba kolekcja Armani czy Versace nie należy jej przypisywać w sposób pejoratywny i obraźliwy do jakiejś nacji-„nadają się dla cyganów”W związku z tym faktem napisałem,że nie tylko Romowie, Polacy,Czesi,Rosjanie i Hindusi kupują i noszą wyroby tych marek.Jak mniemam zyski finansowe tych firm mają się dobrze.Jest takie powiedzenie – o gustach się nie dyskutuje.
Pozdrawiam serdecznie – Jerzy.
Tu akurat wskazałem marki najdroższe, by pokazać, że to właśnie ten sektor w ostatnich latach rozwija się ponadprzeciętnie, a marki które wymieniasz nie zaliczają się do tego grona. A druga kwestia jest taka, że jak to na subiektywnych blogach, u mnie równiez pojawiają się głównie marki i produkty, które są bliskie mojej estetyce.
Na Ukrainie.
Straszna nowomoda „w” Ukrainie nie ma wiele wspólnego z językiem polskim.
Na Słowacji, na Litwie czy na Węgrzech i oczywiście na Ukrainie jest OK
Chodzi o to, że określenie „na” jest zwykle używane w odniesieniu do regionów, a nie samodzielnych państw. Na Mazowszu, na Śląsku itd. Litwa, Słowacja, a nawet Węgry dawniej były regionami w ramach większych państw. Sytuacja polityczna się zmieniła, ale forma językowa pozostała.
A akurat w przypadku Ukrainy kwestia niezawisłości stała się ostatnio szczególnie drażliwa. W tym momencie forma „w Ukrainie” jest wyrazem przychylności wobec ich starań o utrzymanie niezależności.
Na podobnej zasadzie nie nazywasz partnera kuzynki „konkubentem”, choć językowo byłoby to poprawne.
W Wielkopolsce ;)
[…] głównie w celach edukacyjnych. Czyli Michał Kędziora, znany też jako Mr. Vintage i tekst pt. „Bardzo tania odzież w bardzo drogich czasach. Jak do tego doszło”? O SHEIN, Sinsay, Pepco i […]
Michale, proszę o opinię, co sądzisz o tej marynarce Bytomia z bawełniano-wełnianej tkaniny seersucker: https://bytom.com.pl/p-b616ma0095-marynarka-osk ?
Kolor jakiś taki nijaki. Ni to granat, ni czarny.
Wg mnie aby móc podjąć jakąkolwiek dyskusję na ten temat, trzeba opuścić bańkę w której żyjemy – większość czytelników bloga ma jakąś podstawową wiedzę na temat ubrań i ich jakości oraz relacji cena – jakość. A przeciętny konsument? On o tym nie ma pojęcia. O ile jeszcze starsze pokolenia kupujące ubrania stacjonarnie, potrafiły przyjrzeć się jakości produktu choćby poprzez dotyk, to teraz młodsze pokolenia tego już nie robią. A powód jest prosty, bo sprzedaż poszła w internet, więc poza przeczytaniem składu nie są w stanie sensorycznie sprawdzić przed zakupem czy dana rzecz ma przyzwoitą jakość. Drugim powodem jest tu jak… Czytaj więcej »
Niektóre z Bytomia za 100-200 zł po 1-2 praniach kurczą się o 1-2 rozmiary…
Cieszę się, że ktoś wreszcie porusza tak ważne tematy jak wpływ mody na środowisko.
Mało (za mało) dyskutujemy w PL o tym, jak dbać o środowisko. Argumenty, które przytaczasz są bardzo trafne, bo z jednej strony części ludzi może dziś nie być stać na droższe rzeczy a z drugiej strony jak sam słusznie zauważasz, skoro nie widać różnicy pomiędzy tanimi a bardzo tanimi rzeczami to po co przepłacać? Edukacja jest ważna, każdy z nas powinien o to zadbać.