Dwie pozycje obowiązkowe w mojej letniej garderobie

30 maja 2016 135 komentarzy

Lniane marynarki bez podszewki, mokasyny, koszulki polo, chinosy i koszule z przewiewnych tkanin – wszystko to można znaleźć w mojej letniej garderobie, a wśród nich są dwie pozycje obowiązkowe, bez których nie wyobrażam sobie odzieżowego lata.

MrVintage pl Dwie pozycje obowiązkowe w mojej letniej garderobie 2

Numerem jeden w mojej letniej garderobie bez wątpienia są koszule lniane. Pamiętam, że moja miłość do lnu zaczęła się jakieś 15 lat temu gdy po raz pierwszy zetknąłem się z produktami polskiej marki Tatuum. Co prawda jako studenta nie było mnie wtedy stać na zakupy w regularnych cenach, ale na wyprzedażach zawsze kupowałem tam kilka sztuk ubrań, głównie koszul. A przeceny były u nich wysokie, bo sięgały nawet 80%. Jakościowo był to świetny produkt, ich koszule były wtedy szyte z polskiego lnu. Do dnia dzisiejszego mam jeszcze w szafie koszulę lnianą tej marki, która przetrwała na pewno ponad sto prań i szkoda mi ją wyrzucić, bo nadal wygląda nieźle.

Koszule lniane to przede wszystkim komfort dla ciała, który trudno porównać z innymi tkaninami. Luźny splot lnu sprawia, że ciało swobodnie oddycha i oddaje parę, co przy wysokich temperaturach jest zbawienne. Koszula z jasnego lnu będzie znacznie lepszym towarzyszem urlopu w ciepłych krajach niż bawełniany t-shirt. Nie tylko ze względu na luźniejszy splot, ale również dlatego, że len ma lepszą higroskopijność – może wchłonąć 25% wody, nie sprawiając wrażenia wilgotnego.

Len uwielbiam też za jego nieformalną, pogniecioną fakturę. To, co dla wielu jest największą wadą lnu, dla mnie jest jedną z największych zalet, bo jest to chyba jedyna tkanina, która dobrze wygląda z naturalnymi zagnieceniami i fakturą z supełkami i zgrubieniami.

Wobec takiej sympatii do lnu, nie wyobrażałem sobie letniej kolekcji koszul OSOVSKI & Mr. Vintage bez tej tkaniny. Udało mi się przeforsować aż pięć modeli z włoskiego lnu i okazuje się, że była to bardzo dobra decyzja, bo sprzedają się świetnie. Jeden z moich ulubionych modeli możecie zobaczyć w dzisiejszej sesji. To egzemplarz który dobrze wygląda zarówno do szortów, jak i letnich garniturów.

Drugi element, bez którego nie wyobrażam sobie mojego letniego ubioru, to buty żeglarskie. Przez minione lata pisałem o nich na blogu nie raz i przez ten czas moja sympatia do nich nie zmalała ani trochę. Najbardziej w nich cenię wygodę. Elastyczna i lekka podeszwa, miękka skórzana cholewka bez tekstylnych podszewek i wykończeń – to właśnie te elementy sprawiają, że nawet po całym dni stopy nie są zmęczone. W butach żeglarskich podoba mi się także ich charakterystyczny styl łączący cechy mokasynów oraz obuwia sportowego. Buty żeglarskie nie są tak sportowe jak np. trampki, ale też nie tak eleganckie jak mokasyny pensówki (penny loafers) lub z frędzlami (tassel loafers). Ja najczęściej noszę je do zestawów bez marynarki, czyli chino + koszula z podwiniętymi rękawami lub szorty + koszula z podwiniętymi rękawami.

A co dla was jest pozycją obowiązkową letniej garderoby?

MrVintage pl Dwie pozycje obowiązkowe w mojej letniej garderobie 11