To już druga połowa lutego, a zatem do sklepów powoli wchodzą kolekcje wiosenne. Na szerszą ich analizę i subiektywny przegląd trendów w modzie męskiej jeszcze trochę poczekam, ale dzisiaj chciałbym zrobić małą wrzutkę o kolekcji, która kilka dni temu wpadła mi w oko.
Chodzi o markę Polo Ralph Lauren i ich mini kolekcję o nazwie Boathouse, która zakorzeniona jest w klimacie klubów wioślarskich i kolorystyce kremowo-błękitnej. To bardzo udany przykład sportowej elegancji, która przecież jest znakiem rozpoznawczym tej najpopularniejszej marki z portfolio pana Laurena.
Czy jest w tym coś odkrywczego? Absolutnie nie. To wszystko już było, widzieliśmy to wielokrotnie w ich kolekcjach (a wcześniej również w każdej kolekcji nieistniejącej już marki Rugby), ale to nadal wygląda dobrze. To po prostu stary dobry Ralph Lauren z nawiązaniami do środowisk Ivy League, które ta marka eksploruje od wielu lat.
I trzeba przyznać, że robi to z sukcesem, w przeciwieństwie do wielu innych naśladowców, których ta marka miała i ma. Moda na styl uniwersytecki u innych marek przychodzi i odchodzi co kilka lat, a u Ralpha jest na stałe, jest częścią ich DNA. Czasem w mniejszym natężeniu, czasem w większym, ale zawsze jest. Myślę, że jest to jedna z przyczyn sukcesu tej marki – nie podążanie za trendami, lecz trzymanie się własnego stylu, który jest: rozpoznawalny, ponadczasowy i atrakcyjny.
To moje zauroczenie kolekcją Boathouse wynika nie tylko z sympatii do samej marki, ale też do takich oldskulowych klimatów żeglarsko-marynistycznych, które zawsze mi się podobały, co zresztą mogliście zobaczyć w kolekcji „Baltic” Poszetka & Mr. Vintage. Swetry ze splotami warkoczowymi, buty żeglarskie, haftowane herby, parciane paski w pasy, kremowe spodnie z płótna bawełnianego, dzianiny w dwukolorowe pasy – to jest to, co tygryski lubią najbardziej :)
Gdybym z omawianej kolekcji miał wybrać coś dla siebie, to prawdopodobnie byłaby to pasiasta marynarka, która nawiązuje do blezerów klubów wioślarskich z początków XX wieku. To bardzo efektowny rodzaj sportowej marynarki, która obecnie bardzo rzadko jest spotykana w kolekcjach popularnych marek. Świetnie wyglądają też swetry z tej kolekcji oraz krawaty z klubowymi detalami.
Być może pojawi się u was pytanie, czy taka kolekcja w ogóle nadaje się do noszenia w polskich warunkach, czy jednak trzeba mieć willę na południu Europy, jacht i członkostwo w jakimś elitarnym klubie :) No cóż, na pewno nie jest to styl w którym każdy będzie się czuł dobrze, a w pełnej stylizacji jak z poniższych zdjęć rzeczywiście można wyglądać dość osobliwie. Ale pojedyncze elementy z tej kolekcji spokojnie można zmiksować z bardziej standardowymi ubraniami.
Jedyny minus to nieprzyzwoicie wysokie ceny (szczególnie wspomniana marynarka). Całą kolekcję Boathouse możecie obejrzeć tutaj.
Zaryzukuję tezę, że ubieranie się w ten sposób jest pewną formą manifestacji, szczególnie w przypadku gigantycznych krzyczących emblematów, aż wołających o zauważenie właściciela, który oczywiście będzie udawać, że to wcaaaale nie o to chodzi ;).
Tak, ale można to „wołanie” zrobić zupełnie bez klasy, a można z „trochę-klasą-bo-przecież-szanujący-się-miłośnik-dobrego-stylu-ciągle-nie-będzie-uważał-tego-za-z-klasą”, jak w przypadku tej kolekcji.
Jak to w życiu, motywacje mogą być różne :) Aczkolwiek w przypadku tej kolekcji te emblematy raczej nie są tak nachalne i rozpoznawalne jak wielki gracz polo na koniu, czy krokodyl. To bardziej typografia, detale wioślarskie, herby, a nie wprost logotyp marki.
Ma Pan rację co do tego logo. Jednak nadal – te ciuchy po prostu krzyczą (a nawet drą japę!).
Dyskretny urok bogactwa.
Raczej „niedyskretny pokaz snobizmu”.
Oczywiście to tylko moje zdanie.
Niemniej są ludzie, myślę tu o niegdysiejszym szefie TAI na przykład, którzy na widok powyższej kolekcji dostaną niekontrolowanego drżenia kolan.
Paul Fussell napisał 40 lat temu nieco złośliwie, że przedstawiciela proletariatu można rozpoznać po tym, że na jego ubraniach widnieją napisy :)
Osobiście lubię RL, bo oferuje klasyczny (dla USA) styl i dość przewidywalną jakość, choć nie zawsze korzystne ceny. Takie np. Brooks Brothers jest dziś cieniem samego siebie, a RL ma się dobrze. Faktem jest jednak, że przyjęli strategię marketingową bycia marką aspiracyjną, co może zniechęcać bardziej świadomych.
To w końcu proletariat czy synowie prawników? Co ma do tego świadomość? Ja kupuję rzeczy o dobrej jakości, które mi się podobają. O ile mnie na nie stać, oczywiście.
@bois Wg moich obserwacji dzieci prawników ubierają się w takim samym stylu, jak dzieci nie-prawników, co najwyżej w droższych sklepach. Komunizm w Polsce upadł raptem 35 lat temu – do wykształcenia się klasy old money brakuje jeszcze przynajmniej jednego pokolenia. Jak będzie wyglądała – zobaczymy. Miałem na myśli świadomość faktu, że styl RL jest imitacją (bardzo dobrą, ale jednak imitacją) stylu amerykańskich elit, które ubierały się w takich miejscach jak Brooks Brothers, J. Press, czy Andover Shop. Po przejęciu przez Marks & Spencer Brooks Brothers bardzo obniżyło loty, ale J. Press nadal oferuje swoje klasyki. Można więc porównać, jak wygląda… Czytaj więcej »
Kolekcja aż krzyczy: „mój ojciec jest prawnikiem”. Niewątpliwie wygląda to jakościowo i pięknie ale jednocześnie karykaturalnie i faktycznie poza Hamptons, lazurowym wybrzeżem czy nawet Mikołajkami może wyglądać nie na miejscu. Najpierw kupię jacht a później dopasuję do tego styl ubierania się w wolnym czasie.
Nie trzeba być synem prawnika, by się wybrać do Mikołajek.
Ojej, to pewien skrót myślowy, stereotyp- celowo przerysowany. Podobnie jak ta kolekcja. Poza tym: można wybrać się do Mikołajek i wybrać się do Mikołajek (na własny jacht, żaglówkę).
Jak dla mnie przerysowany charakter mają stylizacje „krawatowe”. Reszta to po prostu esencja stylu preppy. Dobrze by było widzieć spędzających wolny czas, tak ubranych ludzi. Niekoniecznie w Mikołajkach:)
Od czegoś trzeba zacząć:-) Ja kiedyś kupiłem ładne rękawiczki do prowadzenia fajnego samochodu sportowego – nie mając takowego, ani nie myśląc wówczas o jego zakupie, a po iluś tam latach taki nabyłem:-) To może od tej kolekcji od jachtu też można dojść :-) Jaka się kupi ubranie nad wodę to potem szuka się okazji do jego wykorzystania i tak to idzie dalej :-)
Jak tylko zobaczyłem temat wpisu, wiedziałem, że zacznie się komentarzowa jazda. Logotypy, emblematy, znaczki, manifestacja, ostentacja… Ktoś chyba nie rozumie co to styl klubowy. I to przypisywanie wszystkim, którzy taki styl po prostu lubią, epatowania statusem majątkowym. Za chwilę się dowiemy, że okulary Persola są w złym guście, no bo harpun…
Myślę, że nikt nie posądza nikogo o „epatowanie statusem majątkowym”, ponieważ często tego statusu nie ma i właśnie na tym polega problem – to jest wszystko niespójne i to widać po takich osobach. Moja znajoma pracowała w sklepie z takimi markami i chcąc opisać swoich klientów użyła terminu „biedni ludzie starający się wyglądać bogato”. Bardzo trafnie. (Często tak jest, oczywiście nie zawsze). Dlatego te wszystkie ciuchy „zobaczcie, jaki ze mnie wioślarz/tenisista/old money/Ivy League” nie budzą sympatii u ludu bożego. Oczywiście nosiciel takich ubrań powie, że „I don’t care” ale tak naprawdę „they DO care a lot” ;).
Znam dyrektora regionalnego jednego z takich sklepów z Ralph, Boss, Lacoste itp. (tu nie piszę o tym, żeby się pochwalić, i tak anonim ;) ). On przemówił do mnie tymi oto słowy: „Ambroży, te ciuchy są mega wieśniackie, a klienci to ciule”. Cytat z pamięci, ale taki był sens.
To pan dyrektor pokazał klasę
Po prostu powiedział, co myśli. Nie każdy potrafi powiedzieć, co myśli, a szkoda ;).
Dziwnych masz znajomych.
Panie Michale. Może mam dziwnych znajomych, ale proszę pozwolić im mieć własne zdanie – nawet tak skrajne, nawet tak niegrzeczne, nawet tak oceniające. To nie jest człowiek, który chodzi i obraża ludzi, ale powiedział mi to w konfidencji, w 4 oczy. Być może ktoś, np. pan, nie uznaje tej opinii za wartościową, a dla mnie jednak „coś tam to mówi”, jeśli mówi to człowiek, który zajmuje się tym od wielu lat. Niestety, noszenie ubrań, które niosą silny „statement”, wiąże się nie tylko z laurkami. Trzeba to przyjąć na klatę.
najpierw powiedział potem…pomyślał?
Hm, może najpierw był orany po podłodze przez wielu klientów i dlatego uznał ich za „ciulów”. Nieee, na pewno nie, po prostu jest chamem i tak sobie palnął zupełnie bez powodu ;). Pewnie tak było właśnie, tak załóżmy dla lepszego samopoczucia ;).
Też nie rozumiem tego świętego oburzenia. Bezczelni i rozszczeniowi klienci się zdarzają, każdy to widzi, a eleganckie i drogie sklepy nie są wyjątkiem (w końcu jakie samochody częściej widać parkujace w niedozwolonych miejscach?). Frustracja się zbiera, różne myśli się formułuje, a wspomniany dyrektor wyraził je dyskretnie, wobec znajomego. Z tego, co rozumiem, nie wyzwał żadnego klienta, nie wyżywał się na podwładnych. Nie powiem, że podziwiam, ale też nie potępiam.
Jasna sprawa, szkoda, że komentujący i sam pan Michał szybciutko uciekli się do oceny :/. „Dziwini znajomi” – czy to jest takie dalekie od tego, co powiedział ów dyrektor. Niech każdy oceni sam ;).
Daj spokój z tym mitycznym dyrektorem. Przestań brnąć. Bronisz czegoś, czego obronić się nie da. Chamstwa i wulgarności. Nie widzisz różnicy między „dziwny” a „ciul”? Doprawdy? „Dziwny” to najgrzeczniejsze określenie kogoś, kto tak wyraża się o swoich klientach, nawet jeśli niektórzy z nich bywają bezczelni i roszczeniowi.
Takiego znajomego to ja bym się wstydził…A ludzie naprawdę biedni nie kupują ubrań wymienionych marek. Jest natomiast grupa komentujących na tym blogu, o gustach tak wyszukanych i pretensjonalnych zarazem, że każdy logotyp kojarzy się im z wieśniactwem. Co do epatowania. Według Pana Ambrożego nie epatują, bo to biedne ci..e są…
Hm… panie Bois, ale błagam o jedno – nie JA, Ambroży, tak uważam, ale zacytowany znajomy. Nie wchodźmy w tryb manipulowania, bo nie sprzyja to rozmowie.
„Często tego statusu nie ma i właśnie na tym polega problem „. Czyli jest gorzej niż sugerowałem, czyż nie?
Nie wciągnie mnie pan w te pyskówki ;). Natomiast chętnie będę kontynuował rozmowę NA TEMAT. Pozdrawiam i nadal szanuję :).
Jeśli twoja znajoma w taki sposób ocenia swoich klientów, dzięki którym de facto ma co miesiąc pensję, to może podpowiedz jej, by poszukała innej pracy. Mniej frustrującej. Serio.
Dzięki za radę – właśnie tak zrobiła ;).
A ten dyrektor regionalny też zmienił pracę?
Nie wiem, to sytuacja sprzed kilku lat. Nie mam kontaktu. Przykro mi, że nie mogę precyzyjnie odpowiedzieć.
Panie Vintage, a mnie się wydaje, że właśnie te swięte oburzenie na wpis pana Kopytko wynika z tego, że Ci co to piszą latami marzyli o tym szczycie elegancji i prestiżu i jak wreszcie nabyli to teraz każdemu będą do oczu skakać co podważa ich „status”. A pisanie tekstow w stylu niech ten gość handlowiec zmieni pracę to takie pseudo mówienie jestem krystalicznie uczciwy i bez skazy. Niech mi któryś kozak powie, że jest taki nieskazitelny w swojej pracy i szanuje klientów za plecami!
Nie znam dokładnie tej sytuacji, więc nie chciałbym oceniać.
Ale z moich doświadczeń w handlu (jakieś 8 lat w branży odzieżowej, również jako osoba, która rekrutowała sprzedawców) wynika, że jeśli ktoś ma takie podejście do klienta (nie szanuje go), to nigdy nie będzie dobrym pracownikiem i taka osoba będzie się męczyć w pracy.
Panie Przemku, jakie święte oburzenie? Pan Kopytko plusuje jak się patrzy! Ja zaś dowiedziałem się, że: – jestem biednym ludziem, starającym się wyglądać bogato, – jestem ciulem, – kupuję mega wieśniackie ubrania. Oczywiście to nie opinie Pana Kopytko, on tylko cytuje innych, bo to pasuje do jego tezy… Co do tych, co kupują pierwszą koszulę RL (dla prestiżu jakoby). Zawsze kiedyś jest pierwszy raz. Ja kupiłem swoje pierwsze dżinsy Lee dawno temu w Peweksie za 25 $. Była to miesięczna pensja. Wielu kolegów też kupowało. Bo nam się podobały. I dodawały prestiżu. Też. A kozak jestem, bo przez dziesiątki lat… Czytaj więcej »
Przepraszam za nadaktywność, ale jeszcze krótka historia z życia wzięta. Dwa lata temu kupiłem chrześniakowi (wtedy licealista) koszulę PRL. Piękny OBD. Chłopakowi oczy się śmiały, wyglądał w niej jak milion dolarów. Niedługo potem okazało się, że jej nie nosi. Powód? Koledzy klasowi powiedzieli, że „szpanuje konikiem”. Jak chodziłem do podstawówki (czasy PRL) ojciec kolegi przywiózł mu z delegacji oryginalne adidasy. Poddano je zbiorowemu „chrzestowi”. Podeptano mianowicie. Czasy się zmieniają ludzie niekoniecznie.
Panie Przemku, dziękuję za wyrazy zrozumienia :). Chyba mimo wszystko popełniłem błąd, cytując pewne kontrowersyjne wypowiedzi, które zasłyszałem (w ogóle to że kogoś „znam”, to nie znaczy, że to mój „znajomy”). Niektórzy bardzo wzięli to do siebie i pomyśleli, że to o nich. Nie chciałem nikogo atakować, tylko pokazać, że tego rodzaju ciuchy i ich koneserzy mają też taki skrajny odbiór. Ja np. nie uważam tych ubrań za „wieśniackie”, może pretensjonalne to już tak. Z drugiej strony, dorośli ludzie powinni też umieć odróżniać to, że się kogoś po prostu CYTUJE i nie brać od razu wszystkie do siebie, obrażać się,… Czytaj więcej »
A jeśli ktoś kupił takie ubranie w lumpeksie za dwanaście pięćdziesiąt nie mając bladego pojęcia, jaka to wielka marka i nosi je, bo wygodne? Albo z drugiej strony – miliarder kupuje Loake, ale naprawdę nie dlatego, że to Loake, ale dlatego, że ich kopyto pasuje idealnie? Ot, zagwozdka;) Także nie sądźmy, abyśmy nie byli sądzeni.
Oczywiście, ma pan rację! Dlatego napisałem, że nie zawsze tak jest. Chciałem przedstawić to, co zasłyszałem od 2 osób, które znam i które miały kontakt z klientami tych marek – często opryskliwymi, chamskimi, roszczeniowymi, ostentacyjnie gardzącymi sprzedawcą. Sprzedawca wyrobił sobie na tej podstawie opinię – no i wieeeelkie larum, ajjwajjj ;)
To ja przy okazji zadam nieco prowokacyjne pytanie: czy mężczyzna w wieku 40 – 50 lat (lub więcej) będzie w takich ubraniach wyglądał dobrze, czy też raczej jak ktoś, kto chce się na siłę odmłodzić? Jestem ciekaw komentarzy grona pasjonatów mody męskiej :)
jak się w to ubierze od stóp do głów w te wszystkie godła i herby szlacheckie z Ameryki, to będzie wyglądał śmiesznie niezależnie od wieku, jak się ograniczy do białych spodni i tiszertu w paski albo bluzy z ostatniego zdjęcia, to pewnie będzie ok. Taka moja opinia.
To zależy. Bloger Mr Vintage (nie wiem, czy mieści się w przedziale wieku) wyglądałby dobrze, bloger J.A. – zdecydowanie nie.
Ja nie jestem zwolennikiem takich podziałów wiekowych – co pasuje/co nie pasuje w zależności od wieku. Najważniejsze jest to, by samemu czuć się w tym dobrze. To tak, jak z każdym innym produktem/trendem. Są 20-latkowie, którzy świetnie czują się w marynarkach, ale są też 60-latkowie, którzy dobrze się czują w kolorowych chino i białych sneakersach. Ile osób, tyle możliwości.
Styl Ivy League wywodzi się ze środowiska studenckiego, więc teoretycznie bardziej pasuje do 20-latków niż 40-latków, ale to tylko teoria. Dzisiaj 20-latkowie raczej ubierają się zupełnie inaczej.
Mam sporo ciuchów RL, ale wybieram klasyki „basiki”, wg mnie ta kolekcja wygląda pięknie na modelach i zdjęciach i właśnie zblazowanych studentach, a dla kogoś powyżej 30stki to jednak trochę tak…. pajacowato.
No chyba, że masz siano i chociażby łódkę na wsi pod chałupą, to jeszcze ujdzie.
Trochę tak jakby ktoś zrobił koszulki, spodenki i dresy klubu piłkarskiego, który nie istnieje. Tutaj styl żeglarsko-wioślarski i też jakieś herby klubu, który chyba nie istnieje, ale ma udawać Ivy League. Niektóre rzeczy ładne, koszulę chętnie bym przyjął.
Polo Ralph Lauren to jedna z tych marek (podobnie jest z Drake’sem) których ofertę warto oglądać, jak inspirację, ale niekoniecznie warto kupować. Ja z ogromna przyjemnością nosił bym ubrania z herbem/barwami uczelni, nawet jeśli byłoby to trochę pretensjonalne, zakładając, że byłaby to faktycznie uczlenia, którą skończyłem. Niestety, Warszawski Uniwersytet Medyczny jedyne co wydaje z tzw. merchandside, to okazjonalnie bluzy z kapturem, a i to tylko w przedsprzedaży raz do roku. Marzył by mi się sklepik uczelniany, gdzie można by kupić swetry do krykieta, krawaty jedwabne i gotowe naszywki, no ale cóż.
Ciekawy, choć raczej niszowy pomysł – wysokiej jakości akcesoria i ubrania, które można spersonalizować wysokiej jakości haftem/naszywką z uczelnianymi symbolami. Nie wiem tylko jak to wygląda od strony prawnej, czyli czy każdy może korzystać z uczelnianych symboli w celach komercyjnych.
Pierwsza będzie Akadaemia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu :) Kasy nie brakuje.
Bez zgody uczelni nie ma szans (dobro osobiste, może być znak towarowy). Ale uczelnie powinny być zainteresowane.
Każdy chyba nie, ale moje założenie było takie, że byłyby to rzeczy produkowane na licencji uczelni – choć dochód z tego zapewne żaden, chodzi bardziej o promocje i reklamę. Aż z ciekawości sobie pogooglałem i okazuje się, że WUM „sprzedaje” (bo nie wiem jak to określić) gadżety przez swoje Biuro Promocji, m.in. bluzy, czapki, a nawet parasole. Natomiast „Gadżety ze znakiem WUM można zamawiać wyłącznie poprzez sklep intranetowy WUM. Zamówienie może złożyć osoba dysponująca środkami, która wygeneruje wniosek i odpisze środki w systemie workflow.” Żeby takie kontro na uczelnianym Intranecie założyć, trzeba zaś być pracownikiem albo studentem, a potem zgromadzić środki… Czytaj więcej »
Hehe, widzę, że robią wszystko, by przypadkiem jakieś zamówienie im nie wpadło, bo za dużo pracy by mieli ;)
Ciekawe jaki by był popyt na takie uczelniane rzeczy z emblematami itp. Zgaduję, że niewielki, bo u nas chyba nie ma na to wyrobionej kultury. A szkoda, bo fajne to by było!
Nie obawiasz się, że nagle będziemy mieli samych absolwentów UJ?
Haha! No ciekawe, co by z tego za trendy powstały.
kardigan na dudzie by się sfilcował ze wstydu
a na tusku spaliłby się ze wstydu
Kolorystyczne zgranie odcieni bieli z odcieniem baby blue zazwyczaj wypada dobrze, do tego wszystko wykonane z mięsistej bawełny, wełny, kaszmiru, sprawia, że kolekcja jest kapitalna, osobiście moim faworytem jest sweter z motywem „1967”, chociaż nie jestem fanem obniżonej linii ramion. Z kolei w odniesieniu do problemu noszenia tego typu ubrań na co dzień, pomimo tego, że są one naprawdę ładne, mam pewien problem. Otóż jakieś pół roku temu, w trakcie naprawdę dużej przeceny w Peek & Cloppenburg, udało mi się kupić sweter, który na grupowym zdjęciu z sesji w tym wpisie ma na sobie osoba znajdująca się centralnie w środku… Czytaj więcej »
Ja dobrałbym jasne (białe, kremowe, light blue) spodnie, jasne sneakersy… Poszedłbym w sportową monochromatyczność. Jak w krykiecie czy tenisie lat dawnych…Szkoda sprzedać.
Ok, postaram się zrobić taki wpis. Sam zresztą mam bardzo podobny sweter.
Zrobię to również z marynarką „kajakarską”, bo taki temat też miałem od dawna zanotowany w moim notesie.
Zdecydowanie musisz go sprzedać! Jak coś to noszę rozmiar L i chętnie odkupię w przyzwoitej cenie ;)
Hmm. O dziwo mi się podoba i w tym wydaniu nawet te emblematy mi nie przeszkadzają. Tyle tylko, że nie widzę tych ubrań nigdzie poza mariną jachtową. Na szczęście czasem z kilku korzystam. Chyba się zainspiruję.
Nie ograniczajmy się do mariny jachtowej. Styl marynarski w modzie ma długą i bogatą tradycję. Kiedyś w sklepach RC można było nabyć odzież firm Navigare i Campione, nie kupowali jej bynajmniej właściciele jachtów… Koszulkę w breton stripes powinien mieć w szafie każdy. A kurtki pilotki? Mam, a na lotnisku nie byłem w niej nigdy:)
Spokojnie PRL tego nie sprawdza że chodzisz w ich ubraniach poza mariną.
Dla mnie kardigan mistrzostwo. Będę szukał, ale ze wspomniał Pan o linii Rugby to ma Pan we mnie nowego obserwatora. Była to moja ulubiona linia Nie tak oczywista, ze swoim konsekwentnym stylem, ale niestety krotko w ofercie. Do dziś mam bawełnianą marynarkę i używam, a minęło lat 15!!?? i nic jej nie ubyło patrząc na nowe kolekcje w stylu IL. A te małe trupie czaszki na polpodszewce?Ehhhh
Jest piękny, ale IMO do noszenia tylko jeśli chodzisz na „Uniwersytet im. Ralpha Laurena”. Dodatkowo ma cyferki wylosowane przez małpę
67 od 1967. Rok założenia firmy.
Nie no, pewnie każdy z tych emblematów i napisów można wyjaśnić. Problem tylko w tym, że nikt, oprócz wąskiego grona zainteresowanych, nie potrafi i w rezultacie wygląda to jak koszulka wygenerowana w sposób przedstawiony na ilustracji.
Your blog is a hidden treasure.
Osobiście nie kupuję ubrań z dużymi logotypami czy napisami, bo mi się to nie podoba bez względu na to, jaka to marka. Co więcej, logotyp w wyraźnym kolorze na ciuchu o neutralnej barwie (biel, krem, itp). narzuca pewną kolorystykę całego zestawu, przez co staje się mniej uniwersalnym ciuchem – jak koszule z kontrastową wszywką w kołnierzu lub na mankiecie Ten duży logotyp na ładnym skądinąd kardiganie wygląda jak ślad po ugryzieniu rekina:-)
Można się tak ubierać. Niektórzy lubią fity w konwencji katalogów RL patrz na przykład Kevis Manzi. I nie ma nic złego w ładowaniu na siebie masę rzeczy z logo, chociaż lepiej, jeżeli nie wynika to z chęci zaimponowania pieniędzmi. Większość ludzi na instagramie, a przynajmniej Ci lepiej ubrani w tej konwencji raczej szukają starych ubrań RL Tak długo, jak nie jesteś typem w koszulce RL kupionej tylko po to, żeby pokazać, że cię stać, to jest ok. Ale proszę, nie nazywajmy tego sportową elegancją. Takie fity nie są eleganckie, nawet nie mają być. Upchnięcie tam marynarki tego nie zmienia. Nie… Czytaj więcej »
Oj, nie zgodzę się. Stylistyka marki Polo Ralph Lauren to właśnie kwintesencja sportowej elegancji. Większość ubrań na których bazuje ta marka, to klasyki mody sportowej w których kiedyś uprawiano sport lub ubierano się w te ubrania przed i po aktywności sportowej, gdy panie i panowie szli do eleganckich klubów sportowych. Przykłady: – koszulka polo: tenis i polo – bluza rugby: rugby, polo, wioślarstwo – blezery z naszywkami: wioślarstwo, golf, tenis, boks, żeglarstwo – koszula button-down: polo, krykiet – swetry warkoczowe: krykiet, tenis, golf – buty żeglarskie: żeglarstwo – krótkie kurtki ze ściągaczem: baseball, golf – krawaty klubowe: golf, tenis, polo,… Czytaj więcej »
Szczerze? Dla mnie żadne. Te pojęcia się nie łączą, bo ubrania, w których uprawiamy sport, generalnie nie są eleganckie. I nie sądzę, żeby były za takie uważane dawniej. To trochę jak z casualem i krawatami. Ludzie na blogach ubraniowych będą mówić, że krawaty inne niż z gładkiego jedwabiu, zwłaszcza knity, są casualowe. Ale tak naprawdę nikt się z tym nie zgadza poza wąską grupką menswearu. Tak, można nosić krawaty w casualowych fitach, jak np. Ethan Wong, coś w stylu krótka kurtka z gabardyny/skóry/two tone, koszula, krawat, i spodnie z wysokim stanem. I to jest trochę cosplay, bo taki styl przestał… Czytaj więcej »
Może nie postrzegano ich jako eleganckich, ale dbano o to, by spełniały normy estetyczne, czego bardzo brakuje w obecnej odzieży sportowej, od której wymaga się już tylko funkcjonalności. I odwrotnie – ubrania eleganckie, które mają wyglądać, a na aspekt użytkowy nie zwraca się uwagi. W tym kontekście taka „sportowa klasyka” świetnie broni się jako kompromis – wciąż estetyczna i wciąż wygodna. W każdym razie wolałbym oglądać tak ubrany tłum.
Pamiętajmy o tym, że nazewnictwo/klasyfikacja stylu to rzecz bardzo subiektywna, nie ma na to definicji encyklopedycznych, bo to, co dla kogoś będzie już elegancją (np. białe polo), dla kogoś innego będzie ubraniem sportowym. Dzisiejsza moda jest bardzo eklektyczna i dlatego nie ma większego sensu spieranie się o nazewnictwo i klasyfikację konkretnych ubrań. Dla mnie Polo Ralph Lauren to kwintesencja sportowej elegancji, bo mamy ubrania o korzeniach sportowych, ale które w dzisiejszych czasach przez większość osób uznawane są jako w miarę eleganckie.
Czy dziure w welnianym swetrze da sie zacerowac lub zszyc? Ktos kiedys probowal takiej naprawy? Jest to niewielka dziura na boku klatki piersiowej. Sweter jest gladki, lekko grubszy z PR Golf.
Da się, tylko będzie to widoczne. Wciąż można znaleźć „grzybki” do cerowania skarpetek. Polega to na uzupełnianiu wątku dzianiny, ale trudno to opisać.
Tak, na swetrach to całkiem nieźle wychodzi. Tylko trzeba znaleźć kogoś, kto ma w tym doświadczenie.
Czy w Kielach kogos takiego znajde? Mam krawcowa do ktorej zanosze np. spodnie do skrocenia – I z tej uslugi jestem zadowolony, nawet jeansy zrobia z oryginalnym wykonczeniem. Ale inne rzeczy jak niwelacja w marynarce garbika przy kolnierzu albo skrocenie rekawow to roznie wychodzilo. Odpuscilem juz sobie skracanie rekawow przy koszuli bo lepiej przeszyc guzik niz denerwowac sie nierowno wykonanym szwem. Jesli ktos zna dobrego krawca w Kielcach lub okolicy to prosze o podanie kontaku.
[…] ostatnim wpisem obiecałem, że postaram się przygotować krótkie poradniki o tym, jak […]