Jakiś czas temu agencja Kondo & Partners Consulting opublikowała raport „Fashion & Brands: Polska Perspektywa„, który jest analizą preferencji zakupowych Polaków jeśli chodzi o marki modowe oraz czynniki wpływające na ich decyzje zakupowe. Badanie ankietowe przeprowadzono na próbie 1000 internautów. Wnioski są dość ciekawe.
Zacznijmy od ulubionych marek Polaków. Najczęściej kupowaną marką odzieżową przez Polaków jest Sinsay, należący do grupy LPP. Aż 44% (!) kobiet dokonało zakupu ubrań tej marki w ciągu trzech miesięcy poprzedzających badanie. Kosmiczny wynik, biorąc pod uwagę jak wiele marek jest na tym rynku i to, że pierwszy sklep Sinsay powstał ledwie 12 lat temu. Jedna dekada wystarczyła, by stać się liderem rynku w 37-milionowym kraju. To sytuacja niespotykana chyba w żadnym innym kraju w Europie. Dzisiaj sklepów Sinsay jest już ponad tysiąc w całej Europie, a tylko w tym roku ma zostać otwartych kolejnych 1500(!).

Na dalszych miejscach najczęściej kupowanych marek przez Polaków są: H&M, 4F, Reserved, Nike, Zara, C&A, Decathlon, Adidas, Shein. Obecność tej ostatniej marki w pierwszej dziesiątce też jest dla mnie zaskoczeniem. Nie sądziłem, że to już tak często wybierana marka (10% Polaków kupiło ubranie tej marki w ostatnich trzech miesiącach).
Warto dodać, że wybrana metodologia wykluczyła z tego badania Pepco (nie potraktowano ich jako markę odzieżową), których ubrania z pewnością byłyby w pierwszej piątce najchętniej kupowanych przez Polaków.
W odniesieniu do pierwszego akapitu (najpopularniejsza marka), ciekawe wyniki dały odpowiedzi na pytanie o najważniejsze czynniki zakupowe brane pod uwagę przy zakupie ubrań, bowiem na pierwszym miejscu jest cena (co akurat nie dziwi), ale na drugim jest jakość, a na trzecim trwałość. Przyznacie chyba, że w odniesieniu do lidera rankingu marek, trudno mówić o jakości i trwałości. Jeśli chodzi o pozostałe marki które wymieniłem, to również można mieć wątpliwości. Zastanawiam się, czy wynika to z tego, że jako konsumenci nie potrafimy dzisiaj ocenić jakości ubrań, czy po prostu w takich badaniach kłamiemy :)

Ciekawy wynik dało również pytanie o najbardziej rozpoznawalne polskie marki. Pierwsza piątka to: Bytom (60%), Vistula (50%), 4F (42%), Reserved (25%), Sinsay (16%). Na dalszych miejscach są Kazar, Wittchen, Big Star, House i La Mania.

W części dotyczącej percepcji marek, zapytano respondentów o spontaniczne o wymienienie firm, które według nich oferują modę codzienną, homewear, biznesową, ekologiczną, młodzieżową, sportową lub na uroczyste okazje. W kategorii marka z odzieżą biznesową najwięcej wskazań uzyskały: Zara (13%), Vistula (12%) i Bytom (7%). I tutaj to pierwsze miejsce też może być zaskoczeniem, bo oferta Zary od wielu lat jest już raczej modowa, a nie biznesowa. Ale to pokazuje, że ta hiszpańska marka w oczach wielu Polaków nadal jest marką z wyższej półki na specjalne okazje.


Wnioski z tego raportu są dość smutne, bowiem lista najczęściej wybieranych marek wyraźnie pokazuje, że to niska cena jest najistotniejszym kryterium wyboru ubrań, a to niestety w żaden sposób nie łączy się z jakością i trwałością, którą deklarujemy w takich ankietach. To z kolei prowadzi do tego, że kupujemy często i dużo, a ubrania mają krótki cykl życia. A gdy już jesteśmy skłonni wydać więcej, to najczęściej są to marki sportowe dwóch światowych liderów: Nike i Adidas. Synonimem elegancji wśród popularnych marek pozostaje Zara.
Jeśli macie jakieś inne spostrzeżenia, to podzielcie się w komentarzach. Cały raport można przeczytać tutaj.
Mi brakuje polskich marek dla mężczyzn. Dla kobiet jest the odder side, talya, le collet, 303 avenue. Ja niestety muszę sobie radzić Asket lub Sanvt by dostać ubrania projektowane i szyte w Europie. Takie na co dzień. Nie piszę o strojeniu się jak Wielkanoc w garnitury
Jest Poszetka, od kilku lat robią coraz więcej ciuchów na co dzień. A jakościowo są genialni. Polecam mniej formlane koszule, swetry i dżinsy, czasem można znaleźć na 20% promocji.
Poszetka nie ma szans otrzeć się nawet o mainstream z powodu cen. Nisza dla entuzjastów z kasą.
A ja uważam, że Poszetka idzie w złą stronę. Ta nowa submarka Working Class (czy jakoś tak), to po prostu modowa parodia autorstwa Matiego Tryjanowskiego, który został dyrektorem kreatywnym Poszetki i podłożył im zgniłe jajo. Praktycznie każdy produkt tej linii po kilku miesiącach od premiery dostępny jest w pełnej rozmiarówce, a to się w Poszetce nie zdarzało nigdy. I wcale się nie dziwię, bo jest to po prostu brzydkie i drogie. Tomku Godźku, Poszetko, nie idźcie tą drogą i przegońcie tego gościa, bo narobi wam bigosu większego niż dawny wspólnik z Herse. Wystarczy spojrzeć jak ten gość się ubiera, by… Czytaj więcej »
Ja jestem fanem takich roboczych ciuchów. Tylko nie bardzo rozumiem, czemu mam wydawać w Poszetce 1500 zł na kurtkę koszulową, skoro taką kurtkę sensownej jakości mogę kupić za 300 zł, a jeśli cenię sobie odzież markową, to za 500 zł kupię oryginalnego Carhartta. Poszetka poszła w złą stronę, tj. weszła na pole takiego prostego siermiężnego casualu, a to nie jest ich pole i ich klimat.
Po pierwsze, typowy klient Poszetki raczej nie sięgnie po ubrania z tej linii Working Class. Celują tym w inną grupę po prostu. Po drugie, jak ktoś lubi workwear i ma 1,5 tys. zł do wydania na kurtkę, to będzie szukał raczej w amerykańskich czy francuskich markach z dziedzictwem i rozpoznawalnością albo japoński denim.
Pełna zgoda. Working class to źródło niewyczerpanej beki, z czego internet chętnie korzysta, a biznesowo jest to całkowita klapa, czego dowodzi -tak jak wspomniałeś- do dziś dostępna pełna rozmiarówka, podczas gdy niektóre rzeczy z kolekcji Baltic były niedostępne już po paru dniach od premiery. Zadziwia mnie ten krok, bo p. Tomasz zawsze wydawał mi się rozsądnym gościem, który oprócz poczucia stylu ma zmysł biznesowy i po prostu wie co się sprzeda, tymczasem to wygląda mi na spontaniczną akcję w stylu „ej, chodźcie zrobimy coś poj***nego”. Gdyby Poszetka zamiast tej kolekcji dla cosplayowców robiła dobrze rzeczy, które obecnie trudno kupić (np.… Czytaj więcej »
Jesli te ?working class? musi byc takie drogie to niech to bedzie porzadna kurtka m65 (o ktore nielatwo) plus jakis polski akcencik np na pagonach, albo sweter gansey z baltyckim sznytem i bretonka bialo czerwona, a nie basic jeansy selvedge ktore mam z japonii czy frajerskie modowe camo i komplet nieciekawych kurtek. Albo zrobic serie solidnych ciuchow dla working class. W sensownych cenach i moze zdobyc nowa klientele, a nie bawic sie w cosplay w robotnika.
Uważam podobnie. Mają fajne koszule OCBD, ciekawe wzory krawatów, kolekcja baltic była bardzo udana, ale ta working class to porażka. Ceny robią się niestety odjechane, o ile koszula w promocji za 300-350 zł jest do przełknięcia, to spodnie w ciapki za 850 czy bawełniana bluza za 500 (gdzie w innej polskiej marce za 400 mam sweter z grubego merino) to trochę przesada…
Wystarczy poczytać wynurzenia wspomnianego Tryjanowskiego – kwintesencja fajnopolactwa. Odkąd zaczął smrodzić w Poszetce, przestałem tam kupować.
Nie znam człowieka, nie wypowiem się. Popatrzyłem na jego outfity i widzę jednak u Poszetki pewien zamysł – chęć wyjścia poza sferę menedżersko-dyrektorską i szukanie nowych klientów wśród pracowników branży kreatywnej. Czy im to wyjdzie i czy nie odetną się za bardzo od dotychczasowej klienteli? Nie wiem, czas pokaże. To oni prowadzą biznes, więc zakładam, że wiedzą co robią, życzę im powodzenia,. choć sam średnio to wszystko widzę ;)
T-shirt za dwie i pół stówy, torba na ziemniaki za trzy i pół. Ktoś zaliczył niezły odlot.
Skoro jesteśmy przy Poszetce to mnie zdziwiło, że Tomato otworzył drugi sklep, tym razem we Wrocławiu. Myślałem, że oni będą się raczej zwijać niż rozwijać ale jakoś widać biznes im się kręci, bo stacjonarny sklep to duże koszty.
Jeśli jesteśmy przy Working class Poszetki to zaciekawił mnie sweatshirt. I zastanawiam się, jaki kupić, jakie marki polecacie jeśli chodzi o klasyczne „oryginalne” bluzy tego typu. Nie mam pojęcia gdzie szukać, a naturalnie 500 zł im za to nie dam.
Sweatshirt to sweatshirt. Nie ma co wydziwiać. Champion od lat cieszy sie uznaniem i jest latwo dostepny. Mam tez Uniqlo i jest spoko, roznica niewielka. Przerobilem juz importowanie z ameryki ?craftowych? marek ale niema to zwyczajnie sensu. Koszta wysokie a jakosciowo roznica niewielka, lepiej dolozyc do innych czesci garderoby.
No właśnie niekoniecznie. Chodzi o to, by bluza miała charakterystyczne detale jak np nie fake’owy ściągacz z „trójkącikiem”.
Niestety bardzo trudno jest znaleźć coś pomiędzy markami premium a „średnią półką”. Zara już dawno poszła w ślady H&M produkując jednosezonowe ubrania. Chyba, że coś się zmieniło, bo jakiś czas mnie u nich nie było. Dziwne kroje, poliestrowe marynarki za 500 zł, momentami jakość Pepco. Sorry, ale nie. Wolę dołożyć i kupić coś lepszego. Mam jednak świadomość, że nie każdy może sobie na taki ruch pozwolić, co implikuje taki, a nie inny kształt raportu. Konsumenci chcieliby mieć trwalsze produkty, ale mniej więcej w połowie lat 90. producenci doszli do wniosku, że w ten sposób tabelki w Excelu się nie zgraja.… Czytaj więcej »
Dokładnie się zgadzam, pomiędzy premium a średnią nie ma nic takiego co można by nazwać multibrandem (czyli od koszulek po garnitury i od spodenek dresowych po chinosy lniane na przykład). Dalej święci triumfy zara co też mnie dziwi bo ostanie 20 lat to z jakością była jazda po równi pochyłej w dół z proporcjonalnym wzrostem ceny. Jakieś 20 lat temu miałem 80% ubrań z zary teraz za darmo bym nie wziął tego badziewia, koszulki czy spodnie do wyrzucenia po jednym praniu chyba że kupisz „poliestrowe”. Poza tym w czasach postcovidowo wojennych ceny tak absurdalnie szybują w górę, że ludzie mają… Czytaj więcej »
Pomiędzy półką premium, a półką średnią polecam zainteresować się markami własnymi sieci Peek & Cloppenburg oraz Van Graaf.
W przypadku PC będzie to przede wszystkim MCNeal i Christian Berg, a w przypadku VG: Nils Sundstrom i Andrew James.
P&C ma w Polsce 12 sklepów, VG 10. Oba w 8 miastach. Sinsay jest w każdym powiecie. Zresztą czasem marki własne czasem też mają ceny z kosmosu, a z jakością bywa różnie. Chociaż jeśli chodzi o koszule, to VG ma całkiem przyzwoite. Na 99 procent szyje dla nich Olymp. Sprawdzałem kiedyś każdy możliwy wymiar, z gęstością ściegu włącznie. Były identyczne.
Potwierdzam, mam sweter Cristian Berg, zapłaciłem za niego mniej niż 200zł, z fajnego, trzymającego fason merino. Kiedyś w H&M dało się kupić sweter z merino, który trzymał fason przez długi czas, teraz po kilku założeniach robi się z niego szmata, a samo merino jest cienkie, nędznej jakości, o luźnym splocie. W H&M kupuję już tylko dla dzieciaków, które z zasady i tak szybko zużywają ubrania.
Jeśli chodzi o trwałość to co dokładnie rozumiemy jako ubranie trwałe? Mam bluzę którą kupiłem 10 lat temu i nadal w niej chodzę, jest to produkt spod szyldu House, do tej pory nie ma żadnych dziur, nigdy nie była naprawiana. Więc można znaleźć trwały produkt w tanich sieciówkach(jeśli dobrze pamiętam kosztowała wtedy około 90-100zł).
10 lat temu, owszem. Ale wydaje mi się, że dzisiejszy House, Bytom, Levi’s czy Zara, to już nie jest to samo, co kiedyś.
10 lat temu mówiło się tak samo ;-)
Mam spodnie H&M, które kupiłem… przeszło 20 lat temu, jak biorę je w rękę to widzę jakość na poziomie dzisiejszego „niskiego” Levisa lub… „niskiego” Lewisa sprzed 12 lat. Ale jak biorę w rękę te nieco lepsze współczesne Levisy, to jednak nadal czuję, że to jest lepiej uszyte, z lepszej tkaniny, etc.
Co do opisywanych marek: w ciągu ostatnich pięciu lat kupiłem coś tylko w Deku (buty i rękawice z dumnym brandem „Simond”). Buty są OK, ale rękawice — beznadziejne.
Bo współczesne Levisy nadal są lepsze niż współczesny H&M. stopniowe obniżenie jakości produktu dotyczy każdego producenta dla masowego odbiorcy. Poszperaj „na strychu” w poszukiwaniu spodni z lat 50.-60., które należały do Twojego dziadka. Może nie są z włoskiej tkalni, z tybetańskiej wełny z jaka, zbieranej przez dziewice o świcie pierwszego dnia wiosny, ale różnica będzie wyczuwalna.
Innym problemem jest nienaprawialność ubrań. Wielu rzeczy zwyczajnie nie opłaca się naprawiać.
W tym badaniu było to rozumiane jako „Długowieczność i odporność na zużycie”.
To ciągle jest loteria. Z 2 lata temu kupiłem dziecku, online bluzę House. Była na tyle dobra jakościowo, że po miesiącu kupiłem kolejną, ale w innym kolorze. Druga bluza miała identyczny krój, ale zupełnie inny, cienki materiał. Zaczeła się kosmacić po pierwszym praniu. Po prostu dwa kompletnie inne produkty. W sklepie to był ten sam model różniący się teoretycznie tylko kolorem :(
A może MrVintage, napisałbyś jakiś artykuł odnośnie coraz bardziej zaniżanej rozmiarówce każdej marki. Osobiście od 2 lat ćwiczę systematyczniej, jestem szczupły, wysoki, lekko poszły mi barki klatka i za cholerę nie mogę znaleźć swojego rozmiaru. Marynarki kończą się na rozmiarach takich, że jak wchodzę ramionami to do połowy ręki mam rękaw lub na odwrót wisi worek w rozmiarze XXXL. Nie chcę szyć na miarę bo od tych covidów już nie potrzebuję codziennie marynarki zkażualowało się w pracy i wystarcza koszula buttom up. I tak szukam bezskutecznie.
Same problem here. Na strony polskich brandów sartorialnych w zasadzie nie mam po co zaglądać, bo rozmiarówka kończy się na 58 i wszystkie marynarki mają za krótkie rękawy oraz kończą się na długości 79 cm – czyli jakieś 3 – 4 cm za mało, jeśli o mnie chodzi. No są przykrótkie i to widać. Pini Parma i włoskie brandy oraz Oscar Jacobson to samo. Zostaje mi w zasadzie miarówka lub SuitSupply, choć to jest bardziej miłość z rozsądku. Co prawda tam też muszę brać marynarki rozmiar 114, żeby klata weszła i potem zwężać w talii oraz skracać rękawy o jakieś… Czytaj więcej »
Właśnie Lancerto nie mierzyłem muszę w takim razie spróbować dzięki. Wypatrzyłem jeszcze w Digel (Annopol) świetne sportowe marynarki i tam o dziwo mogą być bardziej ludzko dopasowane, chyba zakupię. Ale jak piszesz jak już sie trafi dobra to długości żakiecika ledwo do pośladków starcza, nie wiem na kogo szyją lub z kogo te miary zdejmują ale coraz bardziej są marynarki nieproporcjonalne do budowy ciała człowieka :/
Nie wiem z kogo zdejmują miary, ale np. w takim Macaroni Tomato nawet na modelach prezentujących ubrania widać, że np. mają przykrótkie rękawy – tutaj przykład: https://macaronitomato.com/produkt/tabakowe-polo-z-dlugim-rekawem/
Nie wiem, może ja się nie znam, albo producenci tego nie widzą…
A próbowałeś zmierzyć marynarki Lancerto? Ich marynarki od rozmiaru 56 mają fason Regular, a rozmiarówka kończy się na rozmiarze 68, czyli 132 cm w klatce. Proporcje mają moim zdaniem udane (długość marynarki, szerokość klap, położenie górnego guzika, nie za wąskie rękawy).
Panie Michale,
Tam było warto jedynie Pana projekty nabyć a nie obecnie kreowane plastiki…choć czasami wełna też się znajdzie ale w zdecydowanej mniejszości niestety
Lancerto ma produkt droższy (marynarki wełniane za 1200 zł) i tańszy (marynarki z poliestrem za 900 zł), bo tego oczekuje rynek. Dla nas (świadomych konsumentów), oczywistym wydaje się dołożenie 300 zł, by mieć naturalne tkaniny, ale niestety dla większości konsumentów nie ma to znaczenia i wybierają lepszą cenę.
Ech, marynarki Lancerto & MrVintage to było to…. Dobra cena, super jakość. Żałuję, że mam tylko dwie. Kupiłbym teraz nawet jakby kosztowały po 1500-1600 zł (wtedy były za 1000). Panie Michale, jest szansa na powrót do tego projektu?
Też mam sentyment do tej współpracy, a pamiętam jak pojawiały się komentarze, że nasze marynarki są za drogie. Dzisiaj musiałby kosztować sporo więcej przy zachowaniu tej jakości.
Obecnie nie mamy planów na na powrót tej kolekcji, ale jesteśmy w dobrych relacjach, więc kto wie…
Rozumiem. Myślę, że gdyby cena nie przeskoczyła 2k to by się sprzedały na pniu. Trzymam kciuki :)
Czy jest w tych badaniach rozgraniczenie na płeć? Obserwując środowisko męskie i damskie, wiek 30+, to mężczyzna woli aby ubranie długo służyło, i długo to kilka lat, jest też skłonny zapłacić za nie więcej. A kobiety za starą bluzkę uważają taką którą mają w szafie z rok, kobiety lubią tanio, często coś nowego, z pewnością Sinsay to ich wybór. Polecam na Instagramie profil @crush_on_trush dziewczyna pokazuje ilość wyrzucanych ubrań/przedmiotów w Warszawie, daje do myślenia. Aby wybierać coś trwalszego to u kobiet musi zmienić się myślenie, że nie musi być nowa sukienka/bluzka na każdą okazję, że zakupy nie są sposobem na… Czytaj więcej »
Tak, jest rozgraniczenie na płeć na wykresie i np. ubrania Sinsay kupiło 44% kobiet, a tylko 14% mężczyzn.
Ludzie mają wybimbane w to. Ma być tanio, wyglądać jako tako i być na czasie. H&M i Zara spełniają te kryteria. Po co przepłacać, skoro ubrania i tak trzeba zmienić za rok, bo zmienią się trendy, a kolorem roku nie będzie już brzoskwiniowy, ale latte. Po co komu trwała, ale niemodna koszulka?
100% zgody. Chociaż to co napisałeś zdecydowanie bardziej dotyczy mody damskiej. Faceci myślę, że są bardziej uodpornieni na zmieniające się trendy.
Oj, nie byłbym tego taki pewny. W mojej „modowej bańce” owszem (jestę prawnikę), faceci chodzą w garniturach i pod krawatem. Czasem ktoś wyskoczy z czerwoną butonierką w czarnej marynarce na zebraniu w ciągu dnia, ale generalnie nie ma spektakularnych odchyłów. Ale wystarczy, że wyjdę ze swojego środowiska i widzę czterdziestoletniego gościa w jeansach rurkach, adidasach „na słoninie” i marynarce do pępka, którego ciuchy na wiosnę trafią do kosza, bo „trendy” się zmienią, a jego akurat stać na cosezonową zmianę garderoby. Nie, nie piszę o detektywie bez licencji, ale gość ma podobny styl bycia.
Dokładnie. Z tym że jest segment ubrań klasycznych, ponadczasowych, basicowych – nie trzeba koniecznie ubierać się modnie, zgodnie z najnowszymi trendami, które zmieniają się jak w kalejdoskopie, żeby wyglądać DOBRZE. To, że kupujemy tyle szmat to efekt prania mózgu, jaką nam zrobił przemysł odzieżowy.
Będzie relacja z Piti Uomo?
Nie będzie.
Podsyłam krótką relację opisową: jak co roku faceci POPRZEBIERANI prześcigając się kto co dziwniejszego i bardziej kontrowersyjnego założy tylko po to żeby zainteresować fotoreporterów, fotografów i innych instragramerów/blogerów. Czuwaj!
A wystarczy wejść na stronę jakiejkolwiek z włoskich popularnych tańszych męskich marek: doppleganger, spada, fusaro, czy donjohn by być w stanie kupić dobre jakościowo rzeczy (często szyte we Włoszech lub gdzie indziej w UE) za rozsądne pieniądze.
Odwiedziłem sklep dopplegangera we Włoszech i byłem bardzo zawiedziony. Właściwie nie widziałem nic interesującego (to akurat subiektywne), a jakościowo było co najwyżej średnio. Wiele rzeczy, mimo że nowych wyglądało jakby miało za sobą ileś prań i nie miałem poczucia, że kupuję nowe rzeczy. Z tej perspektywy staram się nie zamawiać ze sklepu internetowego, jeśli nie mam zagwarantowanego darmowego zwrotu.
Zresztą ten zarzut, gdzie nowe rzeczy wyglądają jak lekko używane, mam do większości marek galeriowych (od HM do Vistuli)
Dla przeciętnego konsumenta, ten raport nie jest żadnym zaskoczeniem. Faktycznie, zaskoczeniem jest postrzeganie Zary jako biznesowej marki (faktycznie odpowiednika HM). Zara to niska jakość.
Dla mnie Zara i H&M to dwie marki robiące to samo, konkurujące ze sobą – od dziecka tak je postrzegałem i zaskoczyło mnie że ktoś może postrzegać którąkolwiek z tych marek fast-fashion za biznesowe lub na specjalne okazje.
To pokazuje jedynie, jaką „świadomość” mają Polacy w kwestiach odzieżowych
O kant dupy można sobie potłuc ten raport. Wygląda to jak próba złowienia jakichś większych jeleni przez małą firemkę konsultingową: „Jeśli chcesz poznać pełne wyniki dotyczące Twojej marki, skontaktuj się z nami.”, „Jeśli chcesz poznać szczegółowe dane dotyczące percepcji swojej marki, którą ujęliśmy w badaniu, napisz do nas”. Największym oszustwem w tym pseudobadaniu jest oczywiście: „badani wskazywali lub oceniali marki z listy 40 polskich i zagranicznych brandów. Lista została utworzona przez ekspertów Kondo & Partners.”. Uczestnicy badania nie podawali więc sami marek, tylko zawsze mieli do wyboru 40 konkretnych. Dlaczego akurat takich a nie innych? Bóg i eksperci Kondo &… Czytaj więcej »
Ale ostatnie zdanie to akurat prawda :) Nawet jeśli podważymy metodologię tego badania (żadne nie będzie idealne), to wystarczy spojrzeć na wyniki finansowe marek. Sinsay naprawdę wykręca niesamowite liczby, więc mnie nie dziwi ten wynik, to było kwestią czasu.
Jeśli chodzi o Pepco, to z pewnością byliby wysoko, ale uznano, że to bardziej sieć sklepów, a nie typowa marka modowa.
Cóż – wiadomo ile razy na dobę zepsuty zegar pokazuje poprawną godzinę. Nie zmienia to faktu, że jest zepsuty. Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden argument, czemu ten raport nie jest zbyt mądry. Dzieci. Zostały całkowicie pominięte. Wiem, że teraz dzieci nie są zbyt popularnym sposobem spędzania wolnego czasu, ale nadal jednak niektórzy je mają. A dzieci wymagają nieustannie nowych ubrań. Dorosły mężczyzna spokojnie przeżyje bez zakupów odzieży dłuższy czas (nie dotyczy czytelników blogów o modzie męskiej). Dziecko – niemowlę! – już nie bardzo. Jeśli więc jakaś marka (np. Sinsay, Pepco) ma rozbudowaną ofertę ubrań dla maluchów, też będzie sztucznie… Czytaj więcej »
Sinsay to chyba jedyna marka typowo dla nastolatek i na tym jadą po prostu
Jest popularna wśród nastolatek, ale to nie jest tak, że jest na tym rynku monopolistą, bo przecież ma wielu zachodnich konkurentów: Berska, Pull & Bear, H&M, New Yorker, Primark. A wysyłkowo jeszcze Shein i Temu.
Mam wątpliwości, czy trzymiesięczny okres jest reprezentatywny. Typowy mężczyzna większe zakupy odzieżowe robi znacznie rzadziej (dwa razy do roku na przecenach posezonowych). Ja na przykład w ciągu ostatnich trzech miesięcy kupowałem głównie odzież sportową, co nijak nie odzwierciedla moich preferencji stylizacyjnych i ulubionych marek.
O agencji Kondo & Partners Consulting nigdy nie słyszałem, ale sprawdziłem. Została założona w zeszłym roku przez byłego pracownika LPP.
To ja dorzucę perspektywę Polki na emigracji. Kupuję mało ubrań (w zeszłym roku kupiłam mniej niż 10), priorytetyzuję Vinted, ale muszę regularnie kupować tanie, często wymienialne rzeczy – t-shirt na siłownię (dla mnie bawełniany), skarpetki, majtki. Nie widzę powodu dopłacania do wyższej jakości i wolę zapłacić Sinsayowi niż Primarkowi albo Pepco, bo jednak jest to polska marka (tak, wiem, że LPP na końcu struktury ma fundusz celowy na Cyprze). No i tak, w takiej ankiecie też bym odpowiedziała, że jedynym sklepem, w którym zrobiłam zakupy mniej niż 3 miesiące temu jest Sinsay :) A co do odzieży męskiej – nie… Czytaj więcej »
No wiesz, my mężczyźni, ubrania dzielimy na brudne i brudne, ale jeszcze można założyć, a kolory na fajny, p*dalski i ch*jowy ;) A tak serio, to wszystko zależy. Od zasobów finansowych, od wychowania, od środowiska w którym się obracasz, od światopoglądu, od… wyczucia smaku itp. Przykład skrajnie skrajny: osobie pochodzącej z niezamożnej rodziny, w której priorytetem jest zapewnie „wagonu szlugów” na kolejny tydzień długość rękawa marynarki nie będzie raczej powodem do nocnych rozmyślań. Brutalne? Tak. Powielające stereotypy? Tak. Stygmatyzujące? Nie. Z doświadczenia zawodowego wiem, że czasem wystarczy „tylko” chcieć. Przykład? Na osiedlu na którym się wychowywałem była rodzina patusów, jakich… Czytaj więcej »
Amen, w sedno itp :)
Nie dbamy (w sensie duża część polskich facetów) o wygląd, bo nie mamy wzorców. Ja na przykład przez lata nie interesowałem się modą, a zainteresowałem się w celu zyskania większego zainteresowania ze strony płci pięknej ;) Wcześniej przez lata miałem stałą partnerkę i jakoś nie czułem potrzeby, zakładało się coś tam na siebie i tyle. A czemu tak to wyglądało? Bo nie miałem wzorców. Mój ojciec ubierał się jak nudny urzędnik z PRLu (którym zresztą przez ileś lat był), ja wiedziałem, że tak wyglądać nie chcę, ale nie wiedziałem, jak właściwie wyglądać chcę. Jeden dziadek -rolnik ze wsi, więc wiadomo,… Czytaj więcej »
To co opowiadasz to było ze 20 lat temu.
Nadal jest i przecież wiele osób pisze, że to widać na polskich ulicach. Skoro 20 lat temu nie było dobrych wzorców w rodzinie czy wśród znajomych, to i nie zostały one przekazane.
Faceci w Polsce czasem zaczynają się ubierać lepiej sami z siebie, gdy odczują impuls do zmiany wizerunku i zaczynają drążyć temat. OK, wtedy jest faktycznie dużo łatwiej, niż 20 lat temu, a to dzięki łatwo dostępnym treściom w internecie (np. temu blogowi), kiedyś tych treści brakowało.
Ale to też wynika z braku zainteresowania tematem, a nie tylko wzorców. Gdyby moda Cię interesowała, to szukałbyś tych wzorców, uczył się – ja też nie miałam wzorców, wychowałam się w siermiężnym PRL-u, ale ładne ciuchy zawsze mnie kręciły. Jasne, że większe jest prawdopodobieństwo, że modą interesują się kobiety, a nie mężczyźni. I tu właśnie trzeba szukać tych wzorców – bo polski wzorzec faceta jest właśnie taki, że nie interesuje się własnym wyglądem. I tego samego nie da się powiedzieć o innych kulturach, jak np. o Włoszech czy Francji.
Lniany garnitur z Zary to zły produkt?
To zależy, bez oceny na żywo trudno taką opinię wystawić. Zbyt ogólne pytanie.
Zara – podobnie jak inne duże marki – korzysta z kilku tysięcy podwykonawców na całym świecie, więc przy takiej skali działalności jakość jest nierówna. Czasem można tam trafić coś o niezłej jakości, ale zdecydowana większość asortymentu tylko dobrze wygląda, a z jakością jest mizernie. Nie oszukujmy się, tam liczy się przede wszystkim marża i szybka rotacja towaru.
Dzień dobry.
Czy wrócą wpisy o trendach sezonowych lub podsumowaniach choćby ostatniego roku w modzie męskiej ? Czy teraz bez rolek nie będzie się ,,kręcić,, ;-) i blog zostanie odstawiony na boczny tor.
Smuci mnie to uprzywilejowane załamywanie rąk nad tym, że Polacy kupują tanio, a nie jakościowo. Czy osób o niższym budżecie nie stać na tanie rzeczy? Prawda. Czy prawdopodobne jest, że wielu Polaków nie zna prawdziwej jakości i stąd wynika popularność sieciówek? Być może. Czy konsumpcjonizm jest szkodliwy? No tak. Czy brak świadomości? Też. Ale ocenianie kupowania w sieciówkach jest oderwane od historii Polaków, od tego, że jakości nie mieliśmy się gdzie nauczyć, bo nasze Babki mogły nam co najwyżej przekazać talerze z Wocławka, albo często siermiężną, radziecką biżuterię – jedyna dostępna w czasach PRL-u, a nie torebkę Chanel jak być… Czytaj więcej »
Dokładnie to samo napisałem wczoraj. Żeby mieć, trzeba zainwestować, żeby zainwestować, trzeba mieć.
Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku. W tym przypadku sukces marek takich jak Sinsay i Pepco nie bierze się wyłącznie stąd, że Polaków nie stać na lepsze ubrania. Wymienione marki (a szczególnie Sinsay) dają możliwość posiadania wielu ubrań, nie wydając przy tym majątku i to jest według mnie kluczowy powód sukcesu tego segmentu. Prowadzi to do tego, że klienci przychodzą tam często, kupują dużo, a niska cena powoduje, że bez wyrzutów sumienia pozbywają się tych rzeczy po kilku tygodniach. Tylko to są iluzoryczne oszczędności, bo jeśli t-shirt z Sinsaya za 15 zł przetrwa dwa miesiące, to chyba lepiej kupić… Czytaj więcej »
Takie małe spostrzeżenie: jeśli warszawskiego prawnika, który jest kilka lat po studiach i ma zrobioną aplikację, nie stać na garnitur z Bytomia, kosztujący około 1000 po przecenie, to coś poszło mocno nie tak… Zresztą przy opcji niskobudżetowej nie trzeba się ograniczać do wyprzedażowego Bytomia – wchodzimy na Vinted i mamy ponad 180 garniturów od SuitSupply w różnych rozmiarach, nowe z metką lub nowe bez metki w cenach 600 – 1200 PLN. Akurat dla kogoś, dla kogo elegancki strój jest wymagany w jego branży, wydatek 1000 PLN to nie jest naprawdę jakiś kosmos.
Ale wiesz, że garnitur to nie jest jedyny koszt dla adwokata, prawda? ZUS, składki, polisa OC, kancelaria, jeśli nie masz jej w domu, materiały biurowe, ewentualny pracownik, mieszkanie, trzeba coś jeść, a to wszystko kosztuje.
No popatrz, w życiu bym się nie domyślił… Tak się składa, że też jestem prawnikiem z wykształcenia, prowadzę biznesy w tej branży i znam ją całkiem dobrze. I podtrzymuję to, co napisałem: jeśli ktoś ma własną kancelarię i nie jest w stanie odłożyć 1000 PLN na garnitur, to albo jest słabym prawnikiem i powinien się zastanowić nad zmianą zawodu, albo robi coś totalnie źle, że tak słabo zarabia. Wyjątkiem może być młody prawnik dopiero co po aplikacji, który właśnie otworzył swoją kancelarię i czeka na pierwszego klienta. Ale umówmy się: dorobienie sobie w dzisiejszych czasach tysiąca złotych to nie jest… Czytaj więcej »
Cieszę się, że mogłem Cię czegoś nauczyć.
Jesteś prawnikiem „z wykształcenia” prowadzącym „biznesy w branży”, czy praktykiem? (Pytanie retoryczne.) Bo znam prawnika „z wykształcenia”, który traktory sprzedaje i nie ma zielonego pojęcia o prowadzeniu kancelarii.
Dorobienie się tysiąca złotych to rzeczywiście nie jest jakiś wielki wyczyn, ale gdy takich tysiąców musisz zarobić 25, żeby wyjść na zero (w realiach pozawarszawskich), sprawa wygląda zupełnie inaczej. W Warszawie zapewne potrzeba ich jeszcze więcej.
Jeśli ktoś ma tak słaby cashflow, że przychody na poziomie 25k miesięcznie nie pozwalają mu na oszczędzenie tysiaka np. w dwa miesiące, niech będzie że w trzy nawet, to polecam pilną wizytę u doradcy restrukturyzacyjnego lub kogoś, kto pomoże mu poukładać biznes jak należy i ciąć koszty, a najlepiej zwiększyć przychody. Przecież to słabszy miesiąc albo dwa i kończysz z długami, które będziesz odrabiać przez miesiące. Mam nadzieję, że zestawiając liczby dostrzeżesz, iż trochę się zagalopowałeś w ocenie, że prawnik ma tak ciężko, żeby kupić sobie garniaka za tysiąc. Ciężko to może mieć ktoś na etacie za minimalną, tu bym… Czytaj więcej »
Pracuję w biurze z wieloma kobietami, jest to małe miasto i pensje bliżej minimalnej niż średniej krajowej. I uwierz, nikt tam nie kupuje ubrań z tanich sieciówek z powodu biedy. Baby kupują setki badziewiastych ciuchów z Shaina i innych gó…no sklepów, bo takie sobie wybrały hobby. Bo muszą mieć codziennie! coś nowego, bo taki trend jest. Może kilka % woli kupić coś dobrej jakości, żeby starczyło na dłużej, a resztę stać, ale po co, jak można mieć codziennie kilka plastikowych szmat z Chin.
I to jest clue. Babeczki nie patrzą na skład, jakość itp. Ma być przede wszystkim COŚ NOWEGO (i modnego). A nie tam jakieś przepłacanie za wełnę-srełnę. Szafa pełna akrylu, aż w szwach pęka i pani nie ma się w co ubrać :D. Kto tego nie zna? Słucham. Jest tu taki pan?
Ja nie ogarniam jak tego prawnika nie stać na ubrania marki Bytom gdzie tam co chwile wyprzedaże :) Ja pracując w administracji państwowej śmiało mogę sobie pozwolić na ubrania od Polo Ralph Lauren i to począwszy od skarpetek, buty, spodnie, koszule, swetry i na kurtce skończywszy i to nie po jednej sztuce. Wystarczy tylko przeglądać różne sklepy internetowe i kupować jak jest promocja a budżetu jakiegoś mega wielkiego nie trzeba bo ceny potrafią być nawet 65% mniejsze niż cena wyjściowa tylko potrzeba cierpliwości :)
Cóż ten raport można czytać różnorako -myślę ,że jakaś spora cześć respondentów nie jest świadoma swoich odpowiedzi i tego co mówią? Nie znają jakości, składu rodzaju materiałów,nazewnictwa itd itp…..,Liczy się tylko cena -czasami brend( Zara HM),ale cóż siła przebicia robi swoje ! -a plastik się świetnie sprzedaje. Poza tym czasami cena nie przekłada się na jakość-przysłowiowy t-shirt robi swoje -po co przepłacać . Jest jeszcze jedeno -myślę że ,ważne !- punktów sprzedazy tych marek jest tak dużo na rynku ,że siłą rzeczy trafiamy na bieżąco sami na nie -poprostu nie mamy wyboru . Tak, te wymienione marki robią fajne ,ciekawe… Czytaj więcej »
Wie ktoś może dlaczego już od 4 dni nie działa forum na http://www.butwbutonierce.pl?
ja na ten przykład od zawsze mam problem z pełnym garniturem tj mam ale rzadko noszę i mam takie refleksje: po I można być funkcjonującym prawnikiem 40+ chodząc w zestawie marynarka plus spodnie. Buty good year welted owszem – nazywają się dr Martens po II mysle sobie że nawet byłbym w stanie nabyć garnitur w Bytomiu czy Vistuli ale większość modeli jest przeslimowana i mają fason jak od komunii maksymalnie studniówki Zdarza się jakiś fason dla dorosłych ale niezwykle rzadko Lancerto istotnie miewa takie ale w większości modeli stężenie plastiku poraża (mam sprzed paru lat 1 marynarkę Lancerto/ MrVintage ale… Czytaj więcej »
Cieszy, że ekologia na szarym końcu. Piszę bez ironii. Wygląda, że ludzie w końcu zrozumieli, że jeśli chcą mieć tanie ciuchy z tzw. sieciówek, to ekologię trzeba zostawić na wycieraczce.
Twoje wnioski są jak najbardziej prawdziwe. „Zastanawiam się, czy wynika to z tego, że jako konsumenci nie potrafimy dzisiaj ocenić jakości ubrań, czy po prostu w takich badaniach kłamiemy” – i jedno, i drugie moim zdaniem. A gdzie jakieś kryteria estetyczne, które – gdzie jak gdzie – ale jeśli chodzi o ciuchy powinny grać jakąś rolę? Polacy nie dość, że nie umieją odróżnić, czy coś jest dobrej jakości, to nawet nie wiedzą, czy coś jest ładne, czy nie (i jak sami w tych ciuchach wyglądają). Polska ulica to jest jakiś dramat estetyczny. Mnie się wydaje, że najważniejszym kryterium, jest żeby… Czytaj więcej »
Raporty sobie, a życie sobie. HM w top3? To dlaczego w tych sklepach jest ciągle pusto i nie ma tam ludzi? Podobnie w Sinsay. Owszem ludzie kupują w Sinsay, ale nie ubrania, tylko artykuły z działu „home”. Na shein kupują np. nastolatki i mlode osoby, jak moja córka, która wynajmuje mieszkanie, więc ma mało kasy i szuka oszczędnosci.
Sinsay przeżywa ogromną ekspansję, otworzył się nawet w moim małym miasteczku (mniej niż 10k mieszkańców) i codziennie jest pełny ludzi. Szczerze mówiąc, sama z niego korzystam, idealnie trafia w moje potrzeby – pracuję zdalnie (bez kamery), więc nie obowiązuje mnie dresscode.Jestem mamą dwulatka – najwięcej czasu spędzam na zabawie na podłodze i placu zabaw. Często gęsto służę jako „chusteczka” dla dziecka, które niespodziewanie wyciera we mnie rączki/buzię/paca mnie widelcem z pomidorowym sosem. Żal mi by było lepszych i droższych ubrań na ten etap życia ;)
Jeśli ktoś poszukuje dobrej jakości koszul w umiarkowanej cenie niech wybiera Willsoor lub Olymp Luxor. Na pewno się nie zawiedzie. Bawelna dwuskrętna i non iron. Polecam używam.
nie kupuję dużo, ale staram się jednak polskie firmy, zeszłej zimy Bytom miał przecudowne swetry i do tego mega jakość, wszystko wełna i poliamid (dla trwałości) i wełna merino, kupiłem trzy różne, super jakość i krój. szczególnie sweter z szalowym kolnierzem, rewelacja. Dziwi mnie ZARA tutaj w zestawieniu, to jest syf, anie marka premium, przepraszam, ale rozmiarówka to każdy ciuch w innym rozmiarze, a jakość to porażka. za tą cenę?? nie warto.
tyle mówi się o patriotyzmie zakupowym a tylko dla 6% badanych pochodzenie ma jakiekolwiek znaczenie. Gdzie podziewa się ekologia…tylko 5%? Zgadzacie się na jedzenie robaków ale poliester z trującymi dodatkami chemicznymi, które w dłuższej perspektywie szkodzą zdrowiu już nikomu nie przeszkadza!! Jak Polska marka, szyjąca w Polsce, korzystająca z surowców produkowanych u nas lub Europie i do tego załóżmy ekologicznych może konkurować z koncernami lokującymi produkcję w Azji! Godzina pracy, koszty energii, surowce i podatki, policzcie sami ile chcecie zarabiać an godzinę a ubrań nie da się szyć bez ludzi. Nie da się być tańszym niż produkty z Bangladeszu, Pakistanu,… Czytaj więcej »