Wczoraj minęło dziesięć lat od momentu gdy opublikowałem swój pierwszy wpis na blogu (tak, jestem jednym z weteranów rodzimej blogosfery) i choć sam jestem mało sentymentalny, to za waszą namową postanowiłem pokusić się o zwięzłe podsumowanie tego czasu, bo prywatnie i zawodowo była to dla mnie wielka przygoda, która zresztą nadal trwa. Gdy zakładałem bloga, to nawet nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przerodzi się to w coś „większego”, a tak się stało. Początkowo ten blog miał to być rodzaj wirtualnego notatnika, który wypełniałem sobie w wolnym czasie na własne potrzeby. Ku mojemu zdziwieniu, dość szybko okazało się, że te moje aktywności śledzi coraz więcej osób. Jak teraz patrzę na moje pierwsze teksty i sesje, to dziwię się, że ktoś to chciał czytać i oglądać, no ale nie wracajmy do tego, bo początki bywają trudne w każdej branży. Na moje szczęście te starsze zdjęcia przepadły gdzieś na serwerach :)
Później chyba było już lepiej, bo czytelników wciąż przybywało, a ja dostałem propozycję napisania książki (rok 2012), która niespodziewanie stała się bestsellerem. To na pewno jeden z najbardziej zaskakujących skutków ubocznych mojego blogowania, ale za największy uznaję to, że blog stał się moim miejscem pracy. No i sam fakt, że zrobiłem to samodzielnie. Od zera, bez znanego nazwiska, bez znajomości, bez nakładów finansowych.
Oczywiście po drodze nie obyło się bez porażek (czasem słabsze teksty; brak drugiej książki którą obiecywałem; brak archiwizacji starszych zdjęć), ale w ogólnym rozrachunku nie warto do tego wracać, bo tych przyjemniejszych momentów było zdecydowanie więcej. Ale najbardziej jestem dumny z tego, że udało mi się zgromadzić tutaj fajną społeczność, której może mi pozazdrościć wielu twórców internetowych. Bez was nie byłoby bloga i wszystkich projektów które pojawiały się obok niego (m.in. książka oraz kolekcje z Osovskim i Lancerto). Dzięki, że tu jesteście!
Jak widać na powyższym zdjęciu, u mnie przez te dziesięć lat zmieniło się całkiem sporo, a co zmieniło się przez ten czas w rodzimej modzie męskiej? Wybrałem kilka najistotniejszych wydarzeń/trendów o których już mogliście zapomnieć np. to, że dziesięć lat temu nie było w sklepach poszetek :)
DOBRZE UBRANY POLAK
Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat bardzo mocno zmienił się wizerunek polskich mężczyzn i myślę, że zgodzicie się z tą opinią. Oczywiście na lepsze. Zniknęły gdzieś uprzedzenia, że dbanie o ubiór jest niemęskie i widać, że coraz więcej facetów przywiązuje do tego wagę. Przede wszystkim młodsze pokolenia, ale też mężczyźni w średnim wieku, którzy dotychczas nie mieli oporów przed wydawaniem większych sum na alkohole, samochody czy elektronikę, ale ubiór był gdzieś daleko w tyle. Dzisiaj nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów jeśli chodzi o porównania z innymi nacjami z Europy, bo po prostu wyglądamy bardzo przyzwoicie. Daleko nie trzeba szukać, zobaczcie jak ja wyglądałem 10 lat temu :)
To zwiększone zainteresowanie męskim stylem widać także po tym jak bardzo zmieniła się oferta produktowa na rodzimym rynku. W ostatnich dziesięciu latach powstało sporo nowych firm z asortymentem dla fanów elegancji (Osovski, Poszetka.com, Klasyczne Buty, Macaroni Tomato, Miler Menswear, Zack Roman, James Button, Benevento, Partenope, Królewski Herb, Republic of Ties, 4Gentleman, Embassy of Elegance, EM Men’s Accessories), a marki już istniejące (Vistula, Bytom, Lancerto, Reserved, Cropp, 4F, Diverse, Medicine, Tatuum, Wittchen), z powodzeniem konkurują z zagranicznymi odpowiednikami.
Liczby dotyczące bloga (co miesiąc ponad 100 tysięcy unikalnych użytkowników) i mojej książki (ponad 30 tysięcy sprzedanych egzemplarzy), także potwierdzają zwiększone zainteresowanie tą tematyką wśród mężczyzn w ostatnich dziesięciu latach. Spotykam wiele osób, które mówią i piszą, że to właśnie mój blog lub książka były dla nich takim momentem przełomowym jeśli chodzi o zainteresowanie tematyką męskiego stylu. Bardzo to miłe.
POSZETKA – DODATEK KTÓRY „POŻARŁ” KRAWATY
Nie ma innego ubrania czy akcesorium, które zrobiłoby taką karierę w ostatnich dziesięciu latach jak poszetka. Dzisiaj kupicie ją wszędzie – od tanich sieciówek, gdzie za poszetkę zapłacicie 19 zł, aż po drogie butiki, gdzie trzeba się liczyć z wydatkiem nawet 400 zł za sztukę. A jeszcze dziesięć lat temu mało kto w Polsce wiedział co to jest poszetka (najczęściej nazywano ją butonierką), no i generalnie był ogromny problem z jej zakupem. Pamiętam, że moje pierwsze egzemplarze szyłem samodzielnie z resztek tkanin kupowanych w sklepach bławatnych lub z kawałków materiałów wycinanych z… pleców koszul kupowanych w lumpeksach. Powodem nie było bynajmniej moje skąpstwo, lecz fakt, że po prostu poszetek nie było w sklepach. Takie to były czasy. Obecnie każda marka z segmentu elegancka moda męska ma ich w stałej ofercie co najmniej kilkadziesiąt modeli. Warto dodać, że w opisywanym okresie powstało też sporo marek dla których poszetka była zarodkiem późniejszego biznesu (np. Poszetka.com).
W ostatnich latach poszetka stała się dodatkiem numer jeden męskiej garderoby i to nie podlega dyskusji. W dużej mierze wynika to z tego, że krawaty wyraźnie tracą na popularności i w zasadzie wychodzą z codziennego użytku. Poszetka nie jest tak zobowiązująca i można ją nosić nawet wtedy gdy pod marynarką jest t-shirt czy golf. Ciekaw jestem ile w waszej garderobie było poszetek dziesięć lat temu, a ile jest teraz?
PRÓCHNIKOWY GALIMATIAS
Jeśli chodzi o marki które w ostatnim dziesięcioleciu przeżywały największe wzloty i upadki, to bez wątpienia na czele takiego zestawienia umieściłbym Próchnika. Dzisiaj Próchnika nie ma (spółka ogłosiła upadłość w sierpniu 2018), a jeszcze dziesięć lat temu była to jedna z najcenniejszych i najbardziej rozpoznawalnych polskich marek odzieżowych, choć w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Próchnik miał wtedy mocną markę, ale nie dostosował się do współczesnych warunków rynkowych, tak jak chociażby Vistula, która przestała sprzedawać garnitury, a zaczęła sprzedawać modę – to była recepta na sukces.
Próchnik nadal tkwił w schematach z lat 90, ale w roku 2012 pomocną dłoń wyciągnął do niego Rafał Bauer – jeden z najbardziej doświadczonych menedżerów w tej branży (wcześniej jako prezes Vistuli, a później współzałożyciel marki Rage Age). Wykupił on pakiet większościowy i de facto przejął Próchnika. Szybko podjęto próbę reanimacji. Projektantem marki został Rafał Czapul, który w tamtym czasie był także filarem marki Rage Age, a strategię marketingową oparto na motywach historyczno-patriotycznych. Początki były bardzo obiecujące – świeże kolekcje, dobre wzornictwo, przemyślane kampanie wizerunkowe, nowy wygląd salonów. Przychody spółki rosły, ale zysków nie było widać (jedynie rok 2015 był na lekkim plusie).
Po kilku niezłych sezonach nastąpiła kumulacja błędów (m.in. zakup marki Rage Age, łączenie tych marek w salonach sprzedaży, mocny spadek jakości ubrań, fatalnie działający sklep online, ciągłe promocje, brak nowych kolekcji) i to odbiło się na wynikach spółki, która w roku 2017 znowu znalazła się krawędzi bankructwa. Nowy zarząd nie był w stanie uratować Próchnika i w sierpniu 2018 roku sąd ogłosił upadłość ostatniej polskiej spółki notowanej na pierwszej sesji Giełdy Papierów Wartościowych (16.04.1991). Warto dodać, że marka Rage Age również zaprzestała działalności. Rafał Bauer i Rafał Czapul tworzą obecnie markę Guns & Tuxedos.
MODA NA MADE TO MEASURE
Rosnący poziom życia rodzimej klasy średniej spowodował rozwój biznesów oferujących takim klientom produkty i usługi dotychczas kojarzone raczej z klasą wyższą. Dobrym przykładem jest rozwój szycia na zamówienie, a dokładniej Made to Measure, które w ostatnim dziesięcioleciu stało się bardzo popularne w Polsce, a przecież jeszcze 10 lat temu w zasadzie ten rynek nie istniał u nas w kraju. Były co prawda pracownie krawieckie z wieloletnim doświadczeniem oferujące szycie od podstaw, ale korzystali z nich głównie klienci, którzy nie byli w stanie kupić gotowego garnituru w sklepie i to był główny powód.
Usługa Made to Measure otworzyła się na nowego klienta – szukającego w tej usłudze prestiżu, szerokich możliwości personalizacji, profesjonalnej obsługi oraz nowoczesnego spojrzenia na kroje, fasony. W ostatnich dziesięciu latach powstało w samej Warszawie co najmniej dwadzieścia firm oferujących szycie pasowane. Część z nich nie przetrwała (np. DaVinci, Rudolf & Co, Spicco), ale są takie, które zbudowały sobie mocną markę i niedawno świętowały już 10-lecie istnienia (Cafardini i Buczyński).
Biznes miarowy wydaje się tak atrakcyjny, że wchodzą do niego osoby ze świata sportu (Grzegorz Krychowiak z marką Balamonte i Krzysztof Hołowczyc z marką PLON) oraz biznesmeni znani z innych branż (np. Rafał Brzoska – założyciel InPost, a teraz także marki szycia miarowego Occhiello). Warto dodać, że usługa MTM pojawiła się także w ofercie marek skupionych przede wszystkim na odzieży z wieszaka (m.in. Vistula, Bytom, Lancerto, Giacomo Conti), co także potwierdza zwiększone zainteresowanie produktami personalizowanymi.
CENY NISKIE JAK W ŻADNEJ INNEJ BRANŻY
Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, że branża odzieżowa jest jedną z niewielu (no, może jeszcze domowa elektronika) w której na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat ceny detaliczne praktycznie nie wzrosły, a u wielu marek nawet spadły. Pod koniec ubiegłego roku Główny Urząd Statystyczny podał, że w latach 2005-2018 ceny odzieży i obuwia spadły w Polsce o połowę (!). Jest to o tyle ciekawe, że w tym samym czasie w krajach Unii Europejskiej ceny te spadły zaledwie o 7% (dane Eurostatu).
Jak to możliwe, skoro w tym czasie znacząco wzrosły koszty pracy, najmu powierzchni i wiele innych? No cóż, odzież nie jest produktem pierwszej potrzeby, zatem marki obawiają się, że wzrost cen mógłby mieć negatywny wpływ na spowolnienie sprzedaży, bo polski klient jest bardzo wrażliwy na cenę. Co zatem robią marki? Szukają oszczędności, robią nieustanne promocje, obniżają jakość produktów, starają się sprzedawać więcej, ale z mniejszą marżą (wielopaki, promocje typu kup 3, zapłać za 2 itp.). Czy klienci na tym zyskują? No niby tak, bo teoretycznie płacą mniej niż 10 lat temu, ale w wielu przypadkach po prostu otrzymują towar gorszej jakości.
BRODY, WĄSY I POMADY
Kolejna branża, która w ostatnich dziesięciu latach niesamowicie się rozwinęła, to szeroko rozumiana pielęgnacja męskiego zarostu. Wróciła moda na brody i wąsy, powstało wiele zakładów specjalizujących się wyłącznie w usługach barberskich. Niesamowicie rozwinęły się też linie produktowe męskich kosmetyków do pielęgnacji włosów i zarostu, powstało też dużo specjalistycznych sklepów z tym asortymentem. To wszystko potwierdza to, o czym pisałem wcześniej – mężczyźni też chcą dobrze wyglądać.
POLUZOWANY SZYK
Bardzo charakterystyczny trend ostatnich dziesięciu lat, to mocne odformalizowanie klasycznej mody męskiej. Coraz rzadziej nosimy garnitury i krawaty, ale nadal chcemy wyglądać elegancko, choć „nie dziadkowo”. Dzisiaj nikogo już nie dziwi noszenie sneakersów do marynarki, a pamiętam oburzenie czytelników gdy pisałem o tym na blogu dobrych kilka lat temu. To samo tyczy się spodni dresowych-dzianinowych. Jeszcze dziesięć lat temu można je było kupić tylko w sklepach sportowych, dzisiaj mają je w kolekcjach marki kojarzone raczej z elegancją, a nie sportem np. Ermenegildo Zegna, Boggi, Suitsupply, a z rodzimego podwórka Vistula. To pokazuje jak bardzo zmienił się rynek i jego klienci, choć pozornie moda męska wydaje się nudna i przewidywalna.
KLASYCZNE BUTY JEDNAK MOGĄ SIĘ SPRZEDAWAĆ
Wspominałem o tym, że dziesięć lat temu trudno było w Polsce kupić poszetki i podobnie było z obuwiem o klasycznym wzornictwie – w zasadzie ich nie było. Niby marek obuwniczych było na naszym rynku mnóstwo, ale jeśli chodzi o wzornictwo eleganckich linii rodzimych marek, to można je było podsumować słowem „koszmarki” (pisałem o tym na blogu dość często). Nie było też wtedy na naszym rynku marek zagranicznych (no, może poza drogim Westonem, Crockett&Jones i Church’s), a sklepy online uznawały Polskę za kraj trzeciego świata i za przesyłkę kurierską kasowali 40-50 euro. Dopiero po roku 2010 pojawiły się na polskim rynku marki Gordon&Bros, Loding, Loake, Berwick, Yanko, Carlos Santos, Barker, Carmina. Dzisiaj nie ma już żadnego problemu z zakupem fajnych butów, a nawet polscy producenci z niższej półki zaczęli produkować ładne wzory (wcześniej twierdzili, że takowe nie sprzedają się w Polsce).
Na zakończenie jeszcze raz chciałbym podziękować wam za dotychczasową obecność i aktywność na blogu. Bardzo się cieszę, że mam tak wspaniałych czytelników i bardzo wiele osób to dostrzega. Swoją drogą ciekaw jestem jak wielu z was jest tutaj od początku istnienia bloga i jakie macie wspomnienia dotyczące mody męskiej z ostatnich dziesięciu lat. Podzielcie się w komentarzach.
Czytam bloga od trzech lat i będę jeszcze parę lat -lubię być z modą na codzień i lubię ludzi dobrze ubranych.
No to co najmniej następnych 10 lat!
Ja jestem tu od 3-4 lat. Najlepszy blog o modzie męskiej, tak trzymać.
A na nową książkę też czekam, ale nie ma się co śpieszyć. Ma być dobra, a nie szybka :)
Czas jednak robi różnice ;-)
Pierwszy raz wszedłem chyba właśnie 10 lat temu. Może 9.
W każdym razie, wpadłem na pomysł, że kupię sobie czerwone spodnie. Wtedy to było coś nietypowego. W poszukiwaniu inspiracji trafiłem tutaj i znalazłem odpowiedni wpis. Cóż, trochę się zmieniło przez ten czas. A czerwonych spodni już nie noszę :-)
Z tymi czerwonymi spodniami to też ciekawa historia, bo gdy zakładałem je 10 lat temu, to wszyscy się za mną oglądali, a dzisiaj nikogo to nie dziwi, są w każdym sklepie. Mężczyźni w Polsce otworzyli się również na kolory.
To prawda. Choć np. mnie z wiekiem ochota na kolory jakos przechodzi. Większość rzeczy mam granatową, część szarą. Wyjątkiem jest żółta bluza z kapturem, którą uwielbiam. Pamiętam, że też taką nosiłeś, zanim robili to inni :)
Mam podobnie. Miałem pewien okres fascynacji kolorami (Mr. Vintage miał tu wpływ), ale potem stopniowo od tego odszedłem. Grunt to dojść do swojego własnego stylu. Macaroni Tomato kiedyś na blogu napisał bardzo fajne spostrzeżenie, które jakoś nie odbiło się szerszym echem, a przecież ma kapitalne znaczenie. Pozwolę sobie zacytować: „Pytanie: co powinienem mieć, zostało wyparte przez pytanie: w czym będę się dobrze czuł. Oglądam zdjęcia, szukam inspiracji, widzę wspaniałe ubrania, zazdroszczę i badam stan mojego konta, ale zanim się zdecyduję, muszę sobie zadać pytanie ?czy to jestem ja?. Czy to jest moje? Dla wielu może to brzmieć jak oczywistość, ale… Czytaj więcej »
U mnie było podobnie. Takich mocnych kolorów noszę teraz zdecydowanie mniej.
Cała przyjemność po mojej stronie :) Od 5-6 lat tu zaglądam. Trzymam kciuki za kolejne lata. Sto lat!
Ja Cię czytam od 2011… dobry czas
Zacząłem czytać bloga na studiach. Obstawiam rok 2011, na polce mam pierwsza książkę. Teraz często zaglądam i robię zakupy w sklepach marek które polecasz. Dzięki!
Trafiłam tu dłuuugo przed wydaniem książki, ale nie pamiętam jak. Bardzo zazdrościłam mojemu chłopakowi (dziś mężowi), że ma w sieci takie miejsce „przewodnik” :) W pewnym momencie (chyba gdzieś w okolicach wydania książki) w gronie moich koleżanek zapanowała gorączka „co na to pan Vintage”. Zamiast rozmawiać o naszych ciuchach były dyskusje o oxfordach, mokasynach i o tym gdzie można dostać ładną poszetkę. Ale tak jak panowie mieli problem z dostaniem porządnej klasyki męskiej mody, tak na dziale damskim również była nędza. Może w sektorze marek premium, które wtedy były dla mnie niedostępne było lepiej, ale w sieciówkach bardzo trudno było… Czytaj więcej »
Dzięki Olga za te wspominki.
Swoją drogą jako ciekawostkę podam fakt, że według statystyk, w pierwszych latach działalności bloga było tu około 8-10% kobiet, a obecnie jest to ponad 40%, co mnie niezmiennie zadziwia :)
A mnie to kompletnie nie dziwi. W moim otoczeniu kobiety mają co najmniej minimalny wpływ na wybory odzieżowo – obuwnicze swoich partnerów :) Myślę, że nie obracam się w jakimś zamkniętym kręgu. Poza tym, dla mnie ten blog to miejsce gdzie mogę przeczytać coś sensownego o modzie/przemyśle odzieżowym. Nie ma zbyt wielu takich miejsc w sieci.
Chciałbym mieć taką kobietę :)
Ej, to nie Sympatia.pl, przywołuję do porządku ;)
Ja też czytam od paru lat! Po pierwsze czerpię wiedzę o materiałach (dla siebie), a po drugie podpowiadam chłopakowi, którego w ogóle nie zajmują takie rzeczy, a ja lubię mu w tym pomagać
zgadzam się. Powód: nie ma dla kobiet podobnego bloga.
Niestety to prawda. Od kilku lat z niezmienną ciekawością czytam wpisy Mr. Vintage. Przykre, dla mnie jako kobiety, jest to, że nikt w blogosferze nie podchodzi do tematu mody damskiej równie rzetelnie, profesjonalnie i spójnie, jak autor tego bloga do męskiej. Obecnie niemal wszystkie blogi „modowe” składają się tylko i wyłącznie ze zdjęć blogerek w reklamowanych produktach. Opis w zniewalającej większości polega tylko na wymienieniu marek, pojawiających się na zdjęciu.
Bez wątpienia najlepszy blog o męskim stylu. „Jestem” z Panem 7 może 8 lat a wszystko zaczeło się od skrecenia nogi w kolanie… Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Jak już o książce mowa: masz może dokumentację zdjęciową z renowacji domu? Jakiś poradnik w tej tematyce kupiłbym z wielką radością. Kolejnych 10 lat!
Mam pomysły na dwie publikacje, ale nie wiem co z tego wyjdzie :)
1. Poradnikowa z tematyki mody męskiej. Temat jak się ubrać na kilkadziesiąt różnych okazji/wydarzeń z którymi każdy mężczyzna spotyka się w życiu prywatnym i służbowym.
2. Poradnikowa z tematyki wnętrzarsko-majsterkowej. O tym jak dać drugie życie starym przedmiotom.
Ja głosuję na pierwszą opcję. Do majsterkowania mam dwie lewe ręce. :-(
Bardzo kibicuje obu projektom, ale odkąd śledzę Pana dokonania w zakresie remontu i urządzania domu mam ogromną nadzieję, że publikacje wyda Pan obie (i przy okazji będzie to bardzo dobra opcja dla żeńskiej części czytelników i obserwatorów).
Gdyby nie Pan, Szarmant, Szarski i kilku innych blogerów Polacy nie wyglądaliby dziś tak jak wyglądają a polskie marki nie sprzedawałyby tego co sprzedają… Niesamowite, że kilka osób w tak niepozorny sposób i niezamierzenie były w stanie zmienić tak wiele.
No właśnie czasem się nad tym zastanawiam czy to faktycznie my aż tak bardzo się do tego przyczyniliśmy, czy po prostu znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu i czasie, a te zmiany na rynku i tak już wtedy zaczynały się samoistnie.
Myślę, że jedno i drugie – częściowo na pewno zadziałało to poza Wami, ludzie jeżdżą, bywają, mają internet. Ale dla wielu – w tym mnie – byliście przewodnikami po tej materii.
Odkryłem Pana blog dopiero w 2015 roku i od tamtej pory śledzę go niemalże codziennie. Lubię wracać do dawnych wpisów ze względu na rzeczowe teksy, ale też same sesje zdjęciowe są po prostu super.
Pamiętam jak kiedyś wsadzenie koszuli w spodnie było czymś strasznie eleganckim, a teraz dzięki Panu noszę marynarki oraz krawaty dla własnej satysfakcji i jest to już dla mnie czymś więcej niż hobby.
Poziom wpisów ciągle jest utrzymywany na wysokim poziomie i nie zanosi się na zmianę, także życzę kolejnych 10 lat sukcesów i dzięki za super blog!
Jestem z Panem od 2010 r. i zastanawiam się, czy jest jakiś element ubioru z początków bloga, który do dziś przetrwał w Pańskiej szafie? Uszanka z demobilu, bosmanka Confeccones Claro, oversize’owa beżowa budrysówka Giovanni? Wymieniam z pamięci.
No i ciekawe co teraz porabia najsłynniejszy troll w historii bloga, czyli Parysek ;)
Ja dość łatwo przywiązuję się do rzeczy i z żalem się ich pozbywam, więc mam całkiem sporo tych ubrań z początków bloga. Wspomniana bosmanka, granatowa marynarka McNeal, ta jasna kurtko-marynarka z tytułowego zdjęcia.
Troll chyba sam zniknął, ja go nie zablokowałem :)
Jeśli nadal pasują rozmiarem, to tylko pogratulować :)
Szkoda, że nie pokusił się Pan o wpis w rodzaju „O czym zmieniłem zdanie w ciągu 10 lat istnienia bloga”, bo trochę się tego nazbierało – pamiętam to przekonywanie się do sztruksów, golfów, kapeluszy, spodni z zakładkami. Albo ten komentarz z 2012 r. „nie przepadam za spodniami z dodatkiem elastanów”.
No ale tak w ogóle to oczywiście gratulacje. Również za to, że jeszcze się Panu chce pisać ;)
Mam w planach jeszcze jeden wpis podsumowujący, więc może wtedy.
Panie Michale,
Wszystkiego najlepszego i kolejnych, kreatywnych lat! Dzięki wskazaniu żony wiele lat temu, czytam Pana z ogromną przyjemnością, a Pańska wiedza w dziedzinie ubioru i książka, którą kupiłem dobrych kilka lat temu znacząco poprawiły nie tylko mój styl, ale przede wszystkim świadomość w dziedzinie męskiego ubioru: umiejętność poruszania się w stylistyce, racjonalny dobór materiałów i marek przy zachowaniu finansowego rozsądku i minimalizacji złych trafień :-). Pozdrawiam i trzymam kciuki za kolejne, dobrze spędzone z Panem lata.
Na bloga zaglądam od myślę 2 lat albo i dłużej. Lubię tu wpadać i przeczytać merytoryczny tekst i co ważne nie jest zbyt obszerny. Każdy artykuł jest krótki, zwięzły i na temat i to jest to czego szukam. Moda męska zmieniła się nie do poznania i jest tego wiele plusów a za najważniejszy uważam fakt, że faceci chcą wyglądać po prostu dobrze. Nie jest to jeszcze poziom jakiego bym oczekiwał ale suma suma rum napawa to optymistycznie. Co mnie zraża najbardziej to łączenie luzu z elegancją. Uważam to za dwa odrębne „kontynenty” i nie mam tu na myśli koszulek polo… Czytaj więcej »
Panie Michale,
to dzięki panu i pańskiemu blogowi zupełnie zmieniłem podejście do ubioru,
sposobu doboru dodatków, łączenie kolorów, odpowiedniego obuwia, doboru właściwego rozmiaru i skład materiałów.
L&MV oraz książka to strzały w 10, życzę kolejnych wielu lat sukcesów zawodowych, na pewno ja będę obecny.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że autor bierze pod uwagę komentarze i propozycje czytelników bloga. Niniejszy wpis jest tego najlepszym przykładem (mój komentarz z początku stycznia 2019). Sam trafiłem na blog Mr.Vintage, prawie na samym początku jego istnienia bo szukałem wtedy torby podróżnej – jak to wtedy określałem „takiej średniej, na małe wyjazdy”. Dopiero później przeczytałem „tutaj”, że to czego szukam to torba weekendowa. Dzięki poleceniu autora kupiłem model oferowany ówcześnie przez Tchibo. Nie będę oryginalny jeśli stwierdzę, że Mr.Vintage miał ogromny i uświadamiający wpływ na moje postrzeganie ubioru. Po latach mogę również przyznać, że było to bardzo pozytywne doświadczenie bo dzięki niemu… Czytaj więcej »
Super. Rzeczywiście jest tak, że w przypadku facetów, otoczenie dość szybko zauważa takie zmiany.
Z blogiem od trzech lat. Wielkie podziękowania za uchronienie przez samoistnym modowym stoczeniem, gdzie szczytem było przerzucenie się z dresów na dżinsy ;) Mnie osobiście utkwiło Pańskie zdanie, że elegancja to nie tylko oficjalne wyjścia,spotkania ale również codzienność, że dla rodziny też trzeba być najs:) choć niekiedy są nieźle zaskoczeni.
Życzę kolejnej dekady sukcesów.
Dzięki, miło to czytać.
Szanowny Panie,
Przede wszystkim proszę przyjąć gratulacje jeśli chodzi o popularność bloga i czas jego trwania, jak również wszelkiej pomyślności w życiu prywatnym i zawodowym,
… by tej motywacji, sił do pracy i in. wystarczyło na kolejną dekadę.
Niezmiernie dobrze czyta się informacje, że to z czym tutaj jako czytelnicy mamy do czynienia,
jest Pana sposobem na życie.
Że jest przyczyną dumy, satysfakcji i zadowolenia.
To bardzo ważne, a zarazem wyjątkowe w dzisiejszych czasach.
Tak trzymać i wszelkiej pomyślności raz jeszcze!
Panie Michale, gratuluję jubileuszu i życzę Panu wszelkiej pomyślności. Nie udzielam się nigdy w komentarzach, ale jestem Pańskim wiernym czytelnikiem od 9 lat. Zacząłem czytać bloga jeszcze kiedy byłem aplikantem i byłem przed swoim ślubem. Obecnie jestem od 7 lat adwokatem i Pański blog pozwolił mi zbudować swój własny styl. W swoim życiu muszę mieć jak gdyby dwie garderoby, tę zawodową oraz tę niezawodową. Zbudowałem sobie dzięki Panu oraz Pańskiej książce bazę ubrań oraz obuwia. Bawię się teraz modą. Często korzystam z wzorców włoskich, brytyjskich. Uwielbiam styl preppy. Dzięki Panu pokochałem buty żeglarskie (sperry), kurtkę M65, butelkową zieleń, brogsy i… Czytaj więcej »
9 lat to faktycznie prawie od początku. Dzięki.
ceny niektorych marek poszly do gory, obczaj Stone Island. Kiedys kurtke kupiles za 300 euro a teraz…
Ja pisałem głównie o markach, które najczęściej kupują Polacy. Zresztą chyba taka też jest metodologia badań GUSu.
Jestem tutaj „od początku”, nie mam pojęcia jak tu trafiłem.
Generalnie mamy podobny gust, czasami kupuje coś z działu polecane. Pierwszy raz do H&M poszedłem po Twoim wpisie reklamującym ich kolekcje zimowa w starodawnym stylu.
Wielka zmianą przez te lata było też przejście z czerni na granat w ofercie garniturów na polskim rynku.
Oj tak, granat zdecydowanie zdominował rodzimy rynek garniturów. Jako przykład takie zdjęcie:
Serwus. Ja czytam chyba od 2012. To był dla mnie drugi blog w tych tematach, po Macaronim. Tamtem odkrył przede mną inny świat, uświadomił właściwą drogę i zarysował kierunki, Twój zaś otworzył szeroko drzwi i dał do ręki mapy, legendy, przewodniki i wszelkie inne narzędzia, żeby sprawnie i swobodnie po tym świecie się poruszać. Zaglądało się oczywiście, jak każdy wówczas, do Szarmanta, T. Millera, Szymona J., Dawida T., Blueloafersa, The Nord Fita, Outdersena etc., ale jednak to wiedza, czasem inspiracje i ogólnie treści z Twojego bloga istotnie wpłynęły na moją ciuchoświadomość . Tak że no, po prostu dzięki ;-) I… Czytaj więcej »
Dzięki, doborowe towarzystwo.
Zaglądam tu jeszcze od czasów liceum jakieś 8-9 lat temu i co przede wszysim dostrzegam to to, iż jedyny masz bloga do którego z chęcią wracam, jedyny kolokwialnie mówiąc się nie sprzedałeś promując nachalnie własny biznes lub kolaboracje z firmami modowymi. Do tego masz dystans i priorytety w życiu poza blogiem i pracą – to jest super i da się odczuć czytając ;)
Najlepszy, najbardziej wiarygodny i merytoryczny blog o modzie męskiej w Polsce :)
Hej! Jestem tu od samego początku! Pamiętam jak za twoim pomysłem szyłam narzeczonemu poszetki z koszul kupowanych w secondhandach! ??
Mam chyba nawet gdzieś na dnie szuflady jeden taki egzemplarz.
A ja napiszę inaczej; ,ktoś kto moda sie nie interesował i czerpał przyjemność i z niej to tak ,otwozyl Pan oczy i inne spojrzenie na wygląd faceta.No coz ,nasi Panowie byli daleko ,za dobrym smakiem i wyczuciem sytuacji bycia przyzwoicie ubranym.Popieram ,wskazał Pan szerokiej publiczności i pokazał jak można się bawić moda ,co prawda ta bardziej klasyczną i stonowaną,ale zawsz…Fak jest lepiej i ciekawiej na naszych ulicach i w życiu codzennym Mysle,ze to też zasługa ,większego dostępu do odzieży,nowych marek, ,ilości sklepów ,czasopism ,informacji w mediach oraz ogólnoświatowego trendu, byciu pięknym.mlodym i na czasie,Gratuluję tak trzymać!
Czytam od początku:) dzięki i wszystkiego dobrego serdecznie życzę!
Od samego początku nie byłem, bo blog znalazłem tak w połowie 2010 roku (nie był wtedy pod innym adresem?).
Naprawdę szanuję i dziękuję za te dziesięć lat, bo dzięki Twojemu blogowi (i książce), zacząłem zwracać u siebie uwagę na jakość materiałów, wygląd itp.
No i jestem pod wrażeniem pracy jaką wykonałeś, aby w sumie stworzyć swoją markę całkowicie od zera.
Cieszy mnie spora mnogość blogów związanych z klasyczną i współczesną modą w Polsce. To znaczy, że jednak nie jest to aż tak niszowa dziedzina jakby mogło się wydawać, patrząc na polskie ulice (ale jest coraz lepiej).
Początkowo blog był na platformie Blogspot, więc stary adres to mrvintage.blogspot.com
Ejże ;) Raczej mr-vintage.blogspot.com (z myślnikiem). Najstarszy zrzut jest z sierpnia 2011: https://web.archive.org/web/20110816052248/http://mr-vintage.blogspot.com/
Rzeczywiście, nawet ja zapomniałem.
Ło matko, na bloga trafiłem chyba w w 2013 r. zdaje się, że szukałem w internecie informacji czy brązowe buty pasują do czarnych spodni, choć ręki sobie uciąć nie dam czy to były te okoliczności. Wtedy byłem studentem, który w ciuchach szukał li tylko wygody i komfortu termicznego zimą. Wstyd się przyznać, ale potrafiłem też chodzić dzień w dzień w tych samych dżinsach przez 2-3 miesiące zanim trafiły one do pralki. Koszule miałem może trzy i chyba ze dwa poliestrowe krawaty, które wkładałem na egzaminy razem z grafitowym garniturem z elanobawełny, który miał górny guzik na wysokości dołu mostka. Ten… Czytaj więcej »
Dobra robota :) Życzę kolejnych okrągłych rocznic !!!!!!!
ech, na starych zdjęciach to fitował Pan jednak elegancko a teraz to już tylko cosplaying….
Panie Michale gratulacje z okazji 10 lat bloga. Jestem jednym z tych, których Pan uratował. Kiedyś biegałem w garniturach, oczywiście odpowiednio za dużych, potem jak w firmie zrzucano krawaty, nie wiedziałem jak się ubrać i miałem z tego tytułu efekty , dramatyczne zresztą. Szukając czegoś co można by upchnąć pomiędzy dżinsami a garniturem trafiłem na ten blog, chyba w 2013 i przez parę miesięcy uczyłem się tu jak facet powinien się nosić. Dzięki Panu przeszedłem od zawstydzenia strojem do jego świadomego dobioru, to naprawdę dużo dla mnie znaczy. Książka oczywiście na półce jest, trzymam kciuki za wydanie kolejnej.
ja nie pamietam jak trafilem na ten bloq, ale jestem tu od dobrych 8 lat, i zagladam regulnie, dobra robota !
Pamietam Twoje pierwsze wpisy na forum m.moda na gazecie i linki do Twojego bloga. Krzywilem sie nieco na te naiwne pierwsze „stylizacje”. Ale potem poszlo Ci niesamowicie dobrze. Powodzenia na nastepne 10 lat!
Gratuluję wytrwałości ? śledzę blok w zasadzie od początku, książkę również posiadam.. Niemniej chciałbym dorzucić przysłowiową łyżkę dziegciu, choć to Ciebie Michale niekoniecznie dotyczy… Niestety, moim zdaniem obecnie większość facetów ubiera się mniej więcej podobnie.. Typu wąskie, za krótkie spodnie, dziwnie dopasone marynarki, fryzury w przedziałek itp. Albo jak kolorowe chinosy, to co drugi.. Dobrze, że nie zalecasz golenia za pomocą brzytwy..
Bezmyślnie wzorują się na podobnych do Twojego blogach. Wystarczy przejść się po Warszawie… Nic w tym eleganckiego, albo oryginalnego.. Niemniej Twój blog polecam..
Oj tak, po Warszawie pomyka sporo „nieślubnych dzieci” Michała, szczególnie w okolicach Mordoru ;)
Gratulacje. Muszę przyznać, że Twój blog to chyba jedyny spośród popularnych blogów mody męskiej, który przetrwał próbę czasu i nie „sprzedał się”. Owszem, zdarzają się gorsze teksty, jednak wpisy ogólnie trzymają wysoki poziom, co szczególnie cieszy w czasach „clickbajtów” i ogólnego syfu przeważającego w internecie. Fajnie, że jest ktoś kto pisze takie teksty i jeszcze fajniej, że istnieje spora grupa odbiorców, która chce to czytać. Jeśli chodzi o mnie, to dzięki m.in. Twojemu blogowi odkryłem cały segment rynku modowego występujący pomiędzy tanimi sieciówkami a „luksusowymi” markami. Na początku dowiedziałem się, że można kupić porządne i ładne rzeczy w rozsądnej cenie,… Czytaj więcej »
Dzień dobry Panie Michale, ja trafiłem po raz pierwszy na Pana bloga, z chęcią poczytania ciekawostek, choć możliwe, że przewinął się kilka razy wcześniej przy okazji poszukiwań jakichś ważnych zagadnień. Poznałem natomiast Pana poprzez książkę, którą otrzymałem od żony w prezencie kilka lat temu. Wiedziała, że lubię zgrać pewne kwestie ubioru i szukam pod tym kątem informacji. Lubiłem schludnie wyglądać, ale w większości grała tylko moja intuicja. Jaki byłem dumny z siebie, kiedy kilka porod z Pana książki stosowałem nieświadomie od zawsze :P W kwestiach spornych siegam zazwyczaj do Pana poradnika w postaci książki, a teraz jeszcze z przyjemnością wczytuję… Czytaj więcej »
Super blog, mam 40 lat i czytam cię od bajtla
Wiem, że to zabrzmi patetycznie, ale Twój blog miał/ma gigantyczny wpływ na to jak się ubieram i jak wyglądam. Bez kozery powiem (za chórem pochlebców), że odmłodniałem tak z 10 lat. Wszystkiego dobrego na nastepne 10 lat.
No jeśli rzeczywiście odmłodniałeś „bez kozery”, to sam stwierdzasz, że zasługi bloga w tym nie ma.
Dziękuję za fajny blog!
Hej Michał.
Czytam Twojego bloga od 2010 roku, pamiętam jeszcze sesje balkonowe, marynarkę Loro Piana za 4 PLN z SH, zielone spodnie itd. Niezły był taki jeden wpis wakacyjny z Grecji :)
Fajnie że Ci się udało przekuć pasję w pracę i odnieść sukces, tak trzymaj.
Pzdr
Krzysiek
Gratulacje! Czytam konsekwentnie od 5 lat i uważam, że w języku ojczystym nie ma lepszego bloga o modzie męskiej. Zacząłem (pewnie jak wielu) ” przymuszony” przez partnerkę, którą po moim dość zaskakującym awansie, wskazała mi to miejsce, ze słowami-” a teraz, to się zacznij ubierać, bo musisz wyglądać sensownie, a nie 15-stolatek, w tych krzykliwych t-shirtach i spodniach z krokiem w kolanach” Posłuchałem, książkę przeczytałem, bloga śledzę i muszę , z satysfakcją przyznać, że często słyszę z ust partnerki -” bardzo dobrze się prezentujesz” :) A ja wtedy myślę, że dobrze że mi pokazałaś tego bloga. Jeszcze raz gratulacje i… Czytaj więcej »
Nie ma sensu bawić się w pochlebstwa, bo nie na tym polega dyskusja, a i też szanującemu się facetowi nie powinno na pochlebstwach zależeć, w każdym razie ja odbieram tu różne wskazówki zarówno w sensie pozytywnym (o to jest świetne!), jak i negatywnym (no nie, to nie dla mnie, zdecydowanie).
W każdym razie, Panie Michale, 100 lat!
Cóż, rzadko tu komentuje, ale teraz może skomentuje. Po pierwsze, nie wyglądał Pan te dziesięć lat temu, AŻ tak źle – w każdym razie, i dzisiaj widuje dużo gorsze obrazy na polskich ulicach.
Po drugie, ja chyba zawsze jestem pod prąd – poszetek nie noszę w zasadzie wcale, a do krawatów się przekonałem i nieraz ubiorę, nawet do kardigana.
Powodzenia w dalszym rozwoju.
Michale, gratuluję pierwszej dziesiątki ;)
Twojego bloga zacząłem czytać jak moja podwładna (8 lat młodsza ode mnie) zwróciła mi uwagę na baaardzo wysłużone buty i dobór kolorystyczny koszul do spodni ;) a było to z 6 lat temu…
Blog trzyma poziom i Twój styl jest rozpoznawalny. Rozumiem też, że nie każdemu musi pasować, ale zawsze zainspiruje. Trzymaj tak dalej!
Michale, na moją transformację „stylowo-modową ” miałeś ogromny wpływ. Ja nie potrafię przypomnieć sobie kiedy zacząłem czytać Twojego bloga, ale było to jakiś czas przed wydaniem książki którą oczywiście zamówiłem. Generalnie, najpierw naśladowałem Twój styl, później mój styl naturalnie ewoluował i czuję się rewelacyjnie. Można śmiało napisać, że teraz to ja jestem MR VINTAGE wśród moich znajomych:) Generalnie żaden kumpel nie idzie po garnitur beze mnie u boku.
Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam
To gratuluję roli stylisty ;)
Gratulacje! Piekny staz.
Hej Michal.
Pytanie z innej beczki: kategoria ?edukacja?.
Sledze twojego bloga juz kilka lat i jest nieocenionym zrodlem wiedzy jednak caly czas sie zastanawiam, kiedy nalezy nie zapinac ostatniego, najnizszego guzika w ubraniu. To jasne przy marynarkach ale chodzi mi o kurtki i plaszcze. Mam kurtke z woskowanej bawelny ze sztruksowym kolnierzem, stylem nawiazujaca do Barbour, zapinana na 3 guziki. Czy powinienem zapinac najnizszy? Kurtka ma juz u dolu rozciecie na ok 10cm. To samo dotyczy plaszcza…
Pozdrawiam
Przy kurtkach i płaszczach stosuje się przede wszystkim zasady praktyczne, czyli dolny guzik raczej zapinamy, bo kurtka czy płaszcz mają nas chronić przed zimnem. Oczywiście nie będzie błędem rozpięcie ostatniego guzika, ja tak robię często, bo to wygodniejsze, szczególnie przy płaszczach o fasonie slim (dyplomatki jedno i dwurzędowe).
Ja tu jestem od niedawna, bo dopiero od początku września, ale w sumie ciekawa historia, więc się podzielę. Jakoś w lutym waga pokazywała mi już 130kg. Od kilku lat delikatnie mówiąc ?zapuściłem się”. Gruby, zarośnięty, flejowaty. Styl, że tak powiem, hoboseksualny (termin ukuł kolega z analogicznym problemem). W kwietniu mnie tknęło i zabralem się za siebie. Dziś rano waga wskazała mi 99kg, a to jeszcze nie jest moje ostatnie słowo! Fajne efekty było widać już w wakacje, zwłaszcza że oprócz redukcji zaaplikowalem sobie intensywny trening personalny. Koleżanka wtedy wyperswadowala mi, że jest to dobra okazja bym ogarnał się też wizualnie.… Czytaj więcej »
Niemal z pojawienia się Twojego bloga, sam zacząłem żywo interesować się klasyczną, a na pewno jakościową modą męską. Teraz sam (nieskromnie) doskonale znam zarówno podstawy, jak i niuanse mody męskiej, na co – jakkolwiek ckliwo to nie zabrzmi – miałeś ogromny wpływ, za co myślę że należą Ci się zarówno ogromne brawa i gratulacje, jak i podziękowania, bo myślę że „wychowałeś” ten rynek, a na pewno jego konsumentów. Chapeau bas!