Jako konsumenci dość często spotykamy się z sytuacją w której zastanawiamy się czy dokładając trochę większą kwotę na dany produkt (bez względu na branżę), robimy dobry interes. No właśnie, czy mając zaplanowane 1000 zł na klasyczne buty, warto dodać jeszcze 500 zł by kupić takie za 1500 zł? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. To zależy :) Podzielę się z wami moimi dwoma kryteriami, które zazwyczaj pozwalają rozwiązać ten dylemat.
Teoretycznie można by odpowiedzieć, że skoro masz możliwość zwiększyć budżet, to zawsze warto to zrobić, bo najpewniej otrzymasz lepszy produkt. Co to może oznaczać? Lepszy materiał, lepsze wykończenie, lepszy design, lepszą funkcjonalność, lepszą obsługę klienta, wyższy komfort, większy prestiż, poczucie posiadania produktu lepszego i wiele innych cech. Dotyczy to w zasadzie każdego rodzaju produktu: samochód, hotel, zegarek, koszula, odkurzacz, laptop, sofa. Rzecz w tym, by samemu rzeczywiście te różnice dostrzegać i co najważniejsze – uznawać je za wartość dodaną, co wcale nie jest takie oczywiste.
Ja tak mam z wieloma produktami. Na przykład z winami. Niespecjalnie odczuwam różnice pomiędzy winem za 100 zł i za 200 zł. Albo inaczej – nie czuję wartości dodanej przy tej droższej opcji, bo wino za 100 zł w zupełności spełnia moje oczekiwania w stosunku do tego rodzaju produktu. Po co więc przepłacać? Nie robię tego. Ale to wcale nie oznacza, że każdy musi tak postępować z winami. Nie, absolutnie, to tylko przykład. Po prostu chodzi o to, by samemu znać pewną hierarchię cech, które dla nas samych są najważniejsze w odniesieniu do konkretnych produktów i usług, bo to w dużym stopniu pozwoli uniknąć tzw. dysonansu pozakupowego, czyli reakcji po zakupie, gdy zaczynamy się zastanawiać czy aby na pewno dokonaliśmy dobrego wyboru („a może trzeba było wziąć hotel czterogwiazdkowy?”, „a może niepotrzebnie kupiłem ten droższy rower?” itp.).
Mam znajomego, którego namówiłem kiedyś na zakup butów marki Meka (akurat były w dobrej promocji). Dotychczas nosił raczej produkty marek typu Ryłko, Kazar czy Gino Rossi, więc teoretycznie był to duży przeskok jakościowy, bo przecież Meka robi bardzo porządne obuwie. Po kilku miesiącach zapytałem go jak się sprawują te buty i ku mojemu zdziwieniu odpowiedział, że woli te które nosił dotychczas. Po prostu stwierdził, że on nie odczuwa tego, by te buty były lepsze czy ładniejsze, a w dodatku te tańsze są wygodniejsze i lżejsze. Czyli miał poczucie, że niepotrzebnie wydał trzy razy więcej, choć dość dokładnie mu wskazałem w czym te buty są lepsze. On tego nie odczuł. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ każdy klient jest inny, może mieć inne priorytety zakupowe i inaczej oceniać plusy i minusy danego produktu/usługi.
Ale warto dodać, że ta „lepszość” produktu wcale nie musi bazować na cechach czysto technicznych, które łatwo zweryfikować (np. tkanina łatwiejsza w prasowaniu, trwalsza, przyjemniejsza w dotyku, ładniejsza), bo dla wielu klientów istotniejsze są inne cechy. Na przykład marka, jej prestiż, ograniczona dostępność itd. Zastanawialiście się nad fenomenem produktów marki Supreme? To wcale nie są jakieś wysokojakościowe produkty, a osiągają kosmiczne ceny. Co więcej, ich klienci uważają, że robią super interes kupując ich produkty. Dlaczego tak się dzieje? Bo są konsumenci dla których ważniejsze są inne cechy, niż te czysto „namacalne”.
Jest jeszcze jedno kryterium, które polecam wam do rozważenia przy decyzjach zakupowych. Ja jestem zwolennikiem przekraczania budżetu i wydawania większych kwot na produkty, które rzeczywiście będą często użytkowane. Bo wtedy niemal codziennie będziesz się cieszył tym zakupem. Uważam, że nie ma sensu wydawać większych sum na przedmioty, które będą leżeć w szufladzie albo które będziesz używał raz na rok (np. smoking).
Ja tak mam z zegarkami. Nie noszę ich zbyt często (w ostatnich latach w zasadzie bardzo rzadko) i dlatego nie czuję potrzeby posiadania czasomierza za kilkanaście tysięcy, choć teoretycznie mógłbym sobie na to pozwolić. Nie widzę w tym wartości dodanej. W zupełności wystarcza mi coś znacznie tańszego. Co nie oznacza, że każdego do tego namawiam. Nie, po prostu mnie ten temat nie kręci, ale wiem, że jest wielu pasjonatów tego tematu, którzy wydają na zegarki równowartość auta średniej klasy i mają z tego radochę. I o to w tym chodzi. Żeby robić to po swojemu, a nie dlatego, że inni tak twierdzą albo że jest jakaś niepisana zasada (np. ta o mówiąca, że dobrze jest posiadać zegarek o równowartości swojej miesięcznej pensji). Chodzi o to, by po kilku miesiącach/latach mieć poczucie dobrze wydanych pieniędzy.
Ciekaw jestem jakie wy stosujecie kryteria, gdy pojawia się w waszej głowie pytanie „a może warto dołożyć więcej?”. Napiszcie w komentarzach.
Na zdjęciu oczywiście buty marki Patine;)
Potwierdzam :)
warto dolozyc wiecej, kiedy kupuje sie produkty skorzane. i nie chodzi mi o nawet to, czy sa to produkty wystarczajaco drogie, tylko o to zeby nie kupowac skory najtanszej, ktora jest lichej jakosci… portfel, pasek czy buty nigdy nie beda wygladaly dobrze.
i wbrew pkt 2. uwazam ze warto to zrobic, nawet jezeli takie buty czy pasek rzadko sie uzytkuje.
poza tym, uwazam, ze warto dolozyc do klasykow, ktore nigdy nie wychodza z mody.
Ja zawsze dokładam, jak kupuję coś, co jest w jakieś histerycznej promocji (np. -40% za buty szyte ramowo), a znam dziedzinę na tyle, żeby rozumieć racjonalność ceny wyjściowej.
Słuszna uwaga. Wyprzedaże to dobry czas by kupować produkty, na które normalnie nas nie stać lub ich cenę uważamy nieadekwatną do jakości.
Ja na przykład lubię czasem sobie wskoczyć na wyższą półkę tak dla siebie samego, żeby sobie przetestować bardziej luksusowy produkt i wyrobić zdanie.
Na przykład głównie noszę buty do tysiąca złotych, ale mam jedną parę Santosów, którą nabyłem z czystej ciekawości czy warto dopłacać. Mam też głównie Twoje marynarki, ale mam też De Petrillo z tych samych powodów co buty.
W sprawie butów Meka za 1,5 tys. zł akurat się z kolegą nie zgodzę, bo mam takowe i jednak oceniam je in plus względem zwykłych butów, Nord czy Kazar, zarówno jeśli chodzi o konfort jak i design czy jakość skóry licowej. Czy taki „plus” warty jest extra dopłaty, czy różnica w cenie jest adekwatna względem przeskoku jakościowego, to moze być już sprawa do dyskusji. Ja akurat nie żałuję zakupu Meka i zapewne będą kolejne. Co do zegarków, to jest już jakiś snobizm, mnie to nie kręci, pakowanie w czasomierz kwoty wyższej niż 2-3 tys. zł przez zwykłego człowieka, niby po… Czytaj więcej »
Ktoś może użyć tej samej retoryki która posługujesz się odnośnie zegarków, ale mówiąc o butach:)
Po co? Z identycznych pobudek jak przy butach.
W tej kwestii zauważyłem jeszcze pewną prawidłowość. Powiedzmy, że jakiś przedmiot może występować w kilku klasach jakości/renomy (np. Fiat, BMW, Ferrari – albo w przypadku obuwia: Kazar, Meka, John Lobb). O ile przeskoczenie z podstawowego poziomu na poziom wyżej kwotowo i procentowo zazwyczaj jest na rozsądnym poziomie (trzeba wydać np. 30-50% procent więcej, żeby dostać produkt 30-50% lepszy), to już przeskok cenowy pomiędzy klasami najwyższymi wymaga nakładów nieproporcjonalnych do efektu (czyli np. trzeba zapłacić 100% więcej, żeby mieć produkt 10-20% lepszy). Oczywiście zazwyczaj nie da się tego wymiernie ująć w kwotach czy procentach, ale zauważyłem po prostu, że na jakimś… Czytaj więcej »
Słuszne uwagi, rzeczywiście jest tak, że po przekroczeniu pewnej granicy cenowej to w zasadzie już dopłacamy za prestiż, za ograniczoną dostępność, za historię, natomiast jakość nie rośnie już proporcjonalnie do ceny. W odzieży to tkanina/dzianina w największym stopniu decyduje o cechach ubrania (lekkość, chwyt, kolor, komfort, odporność na zagniecenia i wiele innych) i na przykład koszulę z tkaniny Thomas Mason (czyli już światowy top), można kupić za 450 zł, a można też za 1200 zł. Jakościowo niewiele będą się różnic, a cenowo to trzykrotna różnica.
Idealny przykład to bawełna Giza – te droższe warianty są nawet mniej trwałe niż „tańsze”. Ale jest otoczka wyjątkowości i tego, że rośnie na ułamku areału w porównaniu z innymi bawełnami.
W sprzęcie audio też tak jest, za śladową poprawę jakości dźwięku płaci się skokowo więcej za poszczególne urządzenia.
W sprzęcie audio powyżej pewnego progu płaci się za placebo :). Np kable za dziesiątki tysięcy złotych.
w przypadku produktów luksusowych nie płacisz przeważnie tylko za jakość a głównie za to, że innych na to nie stać.
Bardzo możliwe – ale zasada pozostaje ta sama: żeby należeć do 10% posiadaczy trzeba dopłacić znacznie mniej, niż żeby stać się jednym z 1% posiadaczy.
Zgadzam się w pełni. Za małą różnicę trzeba zapłacić wręcz kosmiczną kwotę.
A może jest tak, że po prostu już lepiej się nie da (czołowe marki butów robią z najlepszych skór i używając świetnych fachowców. John Lobb nie może być 3 razy lepszy od Santosa, jeżeli to nadal ta sama skóra. Liczy się otoczka, historia, snobizm, trochę dorobionej ideologii no i tradycja.
To interesujące rozważania bazujące na subiektywnej ocenie satysfakcji. Mam tu jednak pewną wątpliwość. Chodzi o wieloznaczność pojęcia jakość. W jednym z tekstów poświęconych jakości garniturów wskazywałeś, że garnitur wyższej jakości (o wełnie powyżej 130s) jest też mniej trwały. W innym wpisie poświęconym T-shirtom (albo spadającej jakości ubrań tylko przykład bazował na T-shircie) wskazywałeś, że T-shirty sprzed ponad dekady dziś potrafią nadal wyglądać dobrze, a dzisiejsze nie mają już tej jakości i po 10 praniach wyglądają gorzej niż te stare. To jak to jest z tą relacją jakości do trwałości? Nie czepiam się tylko zastanawia mnie zależność. Choć dla mnie wyższa… Czytaj więcej »
Jakość =/= trwałość. Chyba nawet na tym blogu był artykuł ze wzmianką o jedwabnych skarpetach. To, że coś jest najwyższej jakości to nie znaczy, że jest do użytkowania na codzień (np. buty na skórzanej podeszwie – najwyższa klasa/jakość, ale nie na codzienną drogę z buta do pracy czy na deszcz). Tak samo, jak wymieniony wyżej garnitur :)
Skrętność powyżej 130 nie oznacza z automatu wysokiej jakości, chyba niezrozumiany został ten wpis. Wysoka skrętność to cieńsza nić wykorzystana do produkcji i zwykle cieńsza tkanina (z dość nielicznymi wyjątkami, bo jest np. super 150s o gramaturze 370g/m2 od Minnisa), często gładsza i miększa. Tylko te cechy powodują jednocześnie niższą trwałość właśnie z powodu niższej gramatury. Nie można powiedzieć, że te poniżej 130 to zła jakość – to tak jakby twierdzić, że tylko smoking może być wysokiej jakości, a skórzane buty górskie w żadnym wypadku. Odświętny/elegancki charakter to nie synonim najwyższej jakości. Fresco od Hardy-Minnis z pewnością nie ma wysokiej… Czytaj więcej »
Absolutnie nie należy stawiać znaku równości pomiędzy jakością, a trwałością. Trwałość (albo żywotność) to tylko jedna z cech ubrań i ogólnie innych przedmiotów. W branży odzieżowej sporo jest takich przykładów. Na przykład kaszmir, który nie jest jakoś specjalnie trwały, a wszyscy wiedzą, że to surowiec drogi i jakościowy. Podobnie jest z butami. Na przykład mokasyny Tod’s które kosztują 2500 zł z pewnością będą mniej trwałe niż jakieś buty turystyczne za 700 zł.
Ta zasada z noszeniem zegarka o równowartości miesięcznej pensji jest dla mnie niesamowicie śmieszna. Sugeruje ona że ludzie zarabiający 2 tys. zł miesięcznie powinni nosić zegarki za taką kwotę, a wątpię by mogli pozwolić sobie chociaż na najtańszą linię Seiko (mówię z własnego doświadczenia, bo pamiętam na co mnie było stać gdy tyle zarabiałem ;p) Z moich obserwacji wynika, że rzadko się zdarza by ktokolwiek nosił czasomierz droższy niż 1/4 pensji. Co do artykułu, oczywiście w punkt, natomiast drażni mnie krytykanctwo ludzi, którzy twierdzą, że za coś przepłaciłeś, bo przecież nie ma różnicy np. w aparacie za 5 tys. a… Czytaj więcej »
Dlatego napisałem o tym, że trzeba to robić po swojemu. Jeśli ty czujesz, że dokonałeś dobrego zakupu, to opiniami innych nie ma się co przejmować.
Ta zasada z zegarkami pochodzi z trochę innych czasów, sprzed telefonów, internetu itp. Wówczas zegarek był nie przede wszystkim biżuterią i gadżetem, ale często niezbędnym narzędziem i zainwestowanie w niego (w miarę możliwości) znaczniejszej kwoty nie było tak dziwne jak to może wyglądać obecnie – tak to zresztą często bywa jeśli zasady sprzed kilkudziesięciu czy więcej lat przenosi się dosłownie i bez głębszej refleksji do współczesnych czasów.
Również uważam że warto dopłacać do lepszej jakości produktów. Nie mam budżetu na buty za kilka stów. Max 300 to tyle ile mogę przeznaczyć na zakup. I tyle razy ile wydałam 299 na buty tyle razy byłam albo niezadowolona albo zadowolona słabo. Za to jak kupiłam w h&m 3 pary po 40zl na wyprzedaży buty służyły mi długo i były wygodne. Nie rozumiem czy to kwestia moich nóg czy kilku lat źle robiony zakupów z dla mnie wyższej półki ?
Inaczej w takich butach chodzisz/użytkujesz. Może to brzmieć co najmniej śmiesznie ale zauważ, że kiedy nosisz but za 300zł „obchodzisz” się z nim nieco inaczej (inny krok, nie ubłocisz go za bardzo, szanujesz jakoś tak bardziej) natomiast pary tańsze są przez Ciebie „zajeżdżane” i twój chód w nich wygląda nieco inaczej.
W damskich butach cena gorzej odzwierciedla jakość. Już znalezienie szytych butów (niebędących niemal identycznych z męskimi typu brogsy) to ciężka sprawa. W większości przypadków półka jest zbliżona, a różnica w cenie to kwestia marki.
Mam kilka zasad, którymi staram się zwykle kierować. Zwykle, bo czasami zdarza mi się je świadomie łamać. (Zasady – jak wiadomo – są po to, żeby dobrze się zastanowić, zanim się je złamie.) Dłuższy wpis, bo nie mogę zasnąć, jeśli szczegółowo nie opiszę losowym ludziom z Internetu w jaki sposób podchodzę do dowolnego tematu. Kolejność punktów nie ma żadnego istotnego znaczenia: 1. Wbrew temu, co piszą niektórzy przedmówcy (przedpiśćcy?), kształt krzywej wyrażającej zależność wartość/cena nie jest ciągle rosnący. Ktoś wcześniej słusznie zwrócił uwagę, że jeśli za wzrost jakości o x jednostek na samym początku krzywej płacimy y jednostek ceny, to… Czytaj więcej »
Bardzo słuszna uwaga w pkt 7, która odnosi się do tego co ja napisałem o zasadności płacenia więcej za rzeczy, które będą często używane. Bo wtedy, poza takim ogólnym zadowoleniem z zakupu (będziemy z tym przedmiotem obcować codziennie), mamy też pewną korzyść finansową.
Zegarek za 6000 zł, który będzie noszony codziennie daje nam „koszt” 16 zł za jedno założenie (6000 zł/365 dni), a smoking za 6000 zł zakładany raz w roku da nam „koszt” 6000 zł za jedno założenie.
Nie do końca mogę się zgodzić. Z jednej strony rachunek co do często używanych rzeczy jest prosty i mocno przemawia za dołożeniem do wysokiej jakości. Trudniej z tymi rzadko używanymi. Przykład: na codzień noszę dobre buty GYW, ale nie noszę się bardzo elegancko, więc raczej wybieram monki, broguesy. Mam też czarne oksfordy, które zakładam na specjalne okazje, kilka razy w roku. Chciał nie chciał musiałem zainwestować w te oksfordy nie mniej niż w moje codzienne buty, bo nie miałbym poczucia, że celebruję okazję najlepszymi/jednymi z najlepszych butów, jakie mam. Za to na pewno warto czekać na promocje na te rzeczy… Czytaj więcej »
Dobre spostrzeżenie, postaram się zapamiętać te punkty :)
Żona już śpi, zimówki już na nogach, więc jeszcze kilka przemyśleń. Kolejność punktów bez znaczenia – tak jak ostatnio, całkowity groch z kapustą. 8. Wiedza potrafi przynieść bardzo duże oszczędności. W Polsce często można znaleźć produkty mniej znanych ale bardzo dobrych marek w cenach niższych niż gorsze produkty z bardziej rozpoznawalnymi metkami. Pewnie każdy losowo zapytany na ulicy przechodzień skojarzy spodnie Levi’s, ale ilu skojarzy spodnie Dockers? Wiedza przynosi też oszczędności w ten sposób, że pozwala kupować produkty, które będą klasyczne i szalenie uniwersalne. Spodnie, które możesz wykorzystać w kilkunastu różnych zestawach są warte więcej niż spodnie, które da się… Czytaj więcej »
Przy całej mojej sympatii i szacunku do pracy jaką wykonuje autor bloga, ten komentarz przebił wartość postu. Mam ochotę napić się z Tobą wódki.
Zawsze podkreślam, że mam najlepszych czytelników na świecie :)
Cudowny post! Punkty 8, 11 (Pratchett!) oraz 13 w całości z podpunktami – wisienki na torcie obu tekstów (ten wcześniejszy też miodny). Jeśli nie prowadzisz bloga, załóż – czytałabym! :)
Punkt 12 w punkt
Powinieneś prowadzić jakiś blog,masz dobre pióro/A może już prowadzisz/
Prawidła z metalowymi uchwytami to g****
Panie Michale, napisał Pan,że „ma w tym nic nadzwyczajnego”, że kolega wolał nosić tańsze buty, bo nie odczuwał korzyści z noszenia tych droższych, ale myślę, że westchnie Pan z oburzenia na takie stwierdzenie: moją ulubioną herbatą jest Twinings English breakfast! Wiem, ze jest Pan smakoszem herbaty i może Pan w to nie uwierzy po powyższym wyznaniu, ale ja również jestem zagorzałym fanem tego napoju i często próbuję różnych droższych herbat, ale jakoś zawsze mam wrażenie, że doznania smakowe nie są warte wyższej ceny niż mój ulubiony twinings. Może to oznacza, że jestem jakimś ignorantem i mam jakiś niewyrafinowany smak,… Czytaj więcej »
To też dobra zasada z tymi pamiątkami z podróży, sam też tak robię, aczkolwiek bardziej dotyczy to rzeczy do domu.
Twinings English Breakfast to bardzo dobra herbata. 99 % tego, co możesz znaleźć w sklepach herbacianych, to po prostu zwykła cejlońska herbata jakości OP (albo niżej), sztucznie aromatyzowana, z masa dziwnych dodatków typu żeń-szeń, kandyzowane owoce, malwa, kawałki ananasa, ziarna słonecznika czy inny hibiskus, i „poetyckimi” nazwami typu „Rajska wyspa” albo „Tysiąc mgnień wiosny”.
Twinings daje Ci solidną, sprawdzoną mieszankę, mocny napar idealny na śniadanie oraz świetny do wszelkiego rodzaju dodatków typu cukier, miód, mleko czy co tam lubi.
Ciekawy i osobisty opis
Twinings była dobra kiedy nie pskoesi jej jeszcze w Polsce ;)
*pakowali, lol
Problem pojawia się wtedy, kiedy ktoś jest tak niewyrobiony gdy wszystko mu jedno w każdej dziedzinie lub gdy ktoś jest tak wyrobiony, że w każdej dziedzinie dostrzega najmniejsze różnice i bardzo je odczuwa.
:)
Jeśli tylko miałbym możliwość przekroczyć budżet, ale mieć pewność że produkt jest lepszy jakościowo to zdecydowanie bym to zrobił. O względach estetycznych nie mówię, bo to jest chyba standardowe kryterium wyboru produktu. Natomiast ostatnimi laty ciężko mi znaleźć markę, gdzie jakość idzie w parze z kosztem.
Masz na myśli ubrania, czy coś innego?
U mnie wygląda to tak:
Jakie dżinsy możesz polecić?
Szczerze polecam japońskie jeansy Edwin. Cena regularna jest wysoka (myślę, że koło 600 PLN), ale w popularnych serwisach wyprzedażowych trafiałem za 130-250.
Ja z kolei mam kiepskie doświadczenia z Edwinem. Miałem dwie pary i po kilu miesiącach miały już widoczne przetarcia tkaniny w miejscach narażonych na tarcie (krok, szlufki, dół nogawek, kieszenie tylne).
Panie Michale, a w takim wyprzedażowym budżecie „do 200” – jakie Pan by polecił?
W tym budżecie, to poszukałbym czegoś z Levisa, Wranglera lub Lee. TK Maxx, wyprzedaże, Allegro.
Ilu ludzi, tyle opinii. Ja właśnie dla Edwin porzuciłem Lee (2 miejsce) i Levisa, który w moim mniemaniu mocno zjechał z jakością. Żadne z tych spodni i tak nie mogą równać się z polecanymi także tutaj spodniami Hiltl.
Levisy to ciekawy przypadek. Kupowanie podstawowych linii 501-ek (tudzież 502-ek czy 511-tek) nie ma sensu. Lepiej dołożyć te 100 PLN do Premium bądź podobnych.
Polecam jedyne słuszne – klasyczne 501 Levis.
Rozsądne zasady.
Kolego nie musisz sie chwalic jakich marek używasz ,wystarczy ogólną opinią . Załatuje to wiocha i snobizmem
Jeśli snobizmem jest dla Ciebie kurtka za 300 i polo za 249, to życzę miłych zakupów w Lidlu.
No jesteś jednak snobem i brak ci klasy,bo obrażasz innych czytelników.i tyle w temacie
To jest kwestia indywidualna – własnych potrzeb, doświadczenia z modą i oczekiwań. Kwestie finansowe nie mają tu nic do rzeczy, bo albo chcę mieć to, co chcę mieć i na nic innego nie zwracam uwagi, albo mnie nie stać i wybieram spośród tego na co pozwala portfel. Ja mam swoje ulubione marki i zazwyczaj kupuję tylko produkty tych marek – dla własnej satysfakcji.
I tak i nie. Bo z jednej strony oczywiście jest kwestia tego czy mnie na to stać, choć i tu pewnie wiele osób jest w stanie zwiększyć budżet, gdy rzeczywiście będzie przekonanych, że otrzyma produkt lepszy. Z drugiej strony są też sytuacje, że kogoś stać, ale uważa, że za daną rzecz nie chce zapłacić więcej niż XXX zł, bo uważa, że mu to wystarczy, a produkt spełni wszystkie oczekiwania. Ale gdy taka osoba otrzyma solidne argumenty (przekona go znajomy, przeczyta recenzję, przetestuje sam), że warto dołożyć, to bez problemu zwiększy budżet. Ja tak miałem kilka miesięcy z odkurzaczem. Chciałem kupić… Czytaj więcej »
No dobra, ale ja nie potrzebuję takich argumentów, bo sam świetnie orientuję się, co jest na rynku i co mnie interesuje. Zakosztowałem marynarki od Brunello Cucinelli i chciałbym nosić tylko BC, bo i jakość i styl są nie do podrobienia, ale zadowalam się też Canali czy Lubiam z wyprzedaży. I czasem ten Lubiam okaże się rzeczą, którą zakłada się najczęściej. Tego się nie da przewidzieć :) Tak czy inaczej, lubię kupować drogie rzeczy, bo noszenie ich sprawia mi przyjemność. Jest też tak, że o drogie rzeczy bardziej dbam, w szczególności o buty.
Coś trochę w tym jest z tym porównaniem marek. Mając już jedną marynarkę L&MrV (dokładnie model Kingston) zamówiłem inną ze zwykłej oferty Lancerto. W opisie brak informacji o odchudzonym wypełnieniu – wypoduszkowanie w barkach i na wszyciu rękawa jest potężne, mimo wzięcia o rozmiar większej marynarki niż tamta jest chyba mniej miejsca dla ramion. No i nie ma rady, choć w ofercie Lancerto, zwłaszcza comfort Plus, proporcje i jakość materiału w wyprzedażowych cenach (np. 299 zł za grubą flanelę 120s) to absolutny top 1 na polskim rynku to biorąc pod uwagę również komfort noszenia trzeba będzie jednak wymienić na coś… Czytaj więcej »
Ostatecznie wybrałem marynarkę Alberta (ostatni egzemplarz w moim rozmiarze) i jest naprawdę super, wraz z modelem Kingston to jedna z takich rzeczy, które powodują uśmiech przy otwieraniu szafy ;) Zauważyłem, że obie są z jednej kolekcji – dla mnie chyba najlepszej dotąd. Lekka flanela to naprawdę fajny, uniwersalny rodzaj tkaniny
W salonie Lancerto widziałem spodnie o chyba identycznym wzorze, ale składzie wołającym o pomstę do nieba (66 % poliestru), stąd pytanie czy ta tkanina Alberty (90 % wełny i 10 % kaszmiru) jest gdzieś jeszcze do dostania, np. w opcji mtm?
Obawiam się, że nie, bo to była tkanina kolekcyjna, czyli nie taka, która jest dostępna w katalogach non stop.
Ok, a czy czymś zbliżonym pod względem gramatury i faktury byłaby tkanina użyta do garnituru pokazującego eksperymentalną wersję MTM Lancerto (w tamtym wpisie na blogu były dwa, dwurzędowy granat i jednorzędowy właśnie w bardzo podobną kratkę chyba z próbnika Drago)?
Trochę podobna, ale to jednak nie to. W marynarce jest to tkanina z domieszką kaszmiru (rzadko stosowana w całych garniturach) a niebieska krata jest bardzo intensywna.
Prawda
To ja zapytam współczytaczy o taki obszar jak meble. Czy tu da się zastosować podobne zasady, o których pisze Michał? Czy w tym obszarze wyższa cena przekłada się na wyższą klasę produktu czy jest to teren, gdzie rządzi król Widzimisię?
Ostatnio przerabiałem zakup sofy i niestety, ale w tym przypadku pieniądze grają ogromną rolę. Stanęło na B&B Italia i nie wiem, czy jest warta każdej złotówki, ale jest piękna, wygodna i jakość czuć w każdym calu.
Panie Marcinie, właśnie się zastanawiam, czy Levante Essence, czy dołożyć i jednak S Granlusso? Może Pan doradzi? Kwestie finansowe nie mają tu nic do rzeczy…
Z moich doświadczeń wynika, że jeśli chodzi duże marki (np. IKEA, Black Red White, VOX), to zazwyczaj cena dość dobrze odzwierciedla jakość. Natomiast jeśli chodzi o meble robione na zamówienie (np. zabudowa kuchenna, stół na zamówienie, łóżko), to tu rozstrzał jest ogromny i warto zrobić dobry research, bo wyceny potrafią się różnić o kilkaset procent za zrobienie dokładnie tego samego projektu, z tych samych materiałów. Jeśli chodzi o meble, to polecam też poszukać niedużych, lokalnych firm – u nich jest bardzo dobry stosunek ceny do jakości i zazwyczaj są to materiały dużo lepszej jakości niż w dużych sieciówkach (np. lite… Czytaj więcej »
U mnie zawsze dochodzi do porównania obu rzeczy które zamierzam kupić tzn. wybieram model droższy i tańszy który mi się podoba i staję przed wyborem czy warto dołożyć i kupić droższy. Porównam sobie wszystko od wygody, wyglądu, materiału, przeznaczenia i funkcji które ma pełnić i podejmę decyzję.
I co bardzo ważne nigdy nie ograniczam się do jednego modelu/rzeczy. Zawsze zestawiam dwa bądź trzy ze sobą po wstępnej selekcji. Następnie jest decyzja.
Podobnie jak w artykule jest taka „moja” grupa produktów które używam dość często i przy których nie będę oszczędzał podczas zakupu.
Dzisiaj świetna dyskusja,a to znaczy że temat był dobrze wybrany.Niestety na żadnym blogu dla pań nie ma takich merytorycznych pogawęd ek.
Stosunkowo łatwo zdecydować się na „dołożenie do Yanko”, kiedy wymieniamy element garderoby, z którego nie byliśmy zadowoleni. Moim zdaniem buty i spodnie to artykuły, w przypadku których niską jakość łatwo obnażyć.
W przypadku nowych nabytków powinna decydować cena – taka, która nie wywoła psychicznych oporów przed noszeniem i jednocześnie taka, która jest adekwatna do częstotliwości użytkowania.
Z wiekiem kupuję rzeczy coraz tańsze, co nie zawsze znaczy tanie. Cenię wysoką jakość, często szukam rzeczy wystarczająco dobrych. 10 lat temu wydawałem na ubrania zdecydowanie więcej niż teraz, choć mój budżet się przez te lata mocno zwiększył. To już nie te czasy kiedy np. ubrania „z targu” były gorsze jakościowo i wizualnie od „firmowych”. Teraz nawet tanie rzeczy są dobrej jakości. Kupując np. dzbanek do gotowania wody, kupujemy zawsze produkt chiński. Ten za 80zł od tego za 400zł jakością się raczej nie różni, ew. ma inną estetykę, czasami materiały. Kupując walizkę szukałem jak najlepszej jakości bo wcześniej miałem (i… Czytaj więcej »
Dodam jeszcze że „drogie” rzeczy często mnie ograniczają. Nie czuję się swobodnie bo ciągle myślę czy się zabrudzi czy nie zarysuje czy nie zniszczy. Świadomość że daną rzecz mogę łatwo, bez większych nakładów kupić ponownie jest dla mnie wyzwalająca.
Hmmm ….dołożyć więcej ;no tak, pewnie ,ze warto… tylko Panie Michale nie bądźmy snobami ,Pana blog ma docierać do każdego ,a nie do snobow z grubym.portfelem ,bo tak to zabrzmiało. Jak coś się sugeruje, to proponuje niezaglować cena ,bo może Pan stracić na wartości .Drażnią mnie takie sugestje cenowe .Pan jest w tym środowisku ,by edukować ,wyznaczać trendy itd…- ,być tym przysłowiowym Miodkiem..No z całym szacunkiem do Pana .To ja się wypisuje z klubu ,bo mnie nie stać na wina koło 100 zł i butów powyżej 500!!!!
Czyli przykładami powinny być wina do 10 zł z supermarketu i buty z wyprzedaży z CCC? ;) Jakość musi niestety kosztować, choć nie wszędzie jest ją tak samo łatwo zauważyć i docenić. Jeśli zobaczyłby Pan obok siebie buty Berwick i Lasocki to z pewnością różnice byłyby widoczne już na pierwszy rzut oka (a po rocznym używaniu jeszcze by się pogłębiły). O ile przy wspomnianych już winach można znaleźć perełki na różnych półkach cenowych to przy obuwiu (nie licząc jakichś outletów itp.) nie da rady dostać szytych butów z dobrej jakości skóry za mniej niż te rzeczone 500 zł (chyba jedyną… Czytaj więcej »
Nie musisz czytać bloga, jeśli Cię drażni. Snob to nie ktoś, kto wydaje dużo pieniędzy, tylko ktoś kto ocenia całokształt innej osoby przez pryzmat jednej konkretnej rzeczy (np. status materialny albo przynależność do jakiejś grupy) – przynajmniej w moim dotychczasowym rozumieniu.
Widze ,ze dostalem same minusy , no cóż -widocznie same snoby tu zabierają głos ,albo nie rozumieją mojego przesłania .Chciałbym zobaczyć, te szafy pełne butow po 1000/1500 zeta. A ciuszki pewnie z sieciowek ,Co za hipokryzja!!! Panowie ;Facet ktory potrafi sie ubrac nie placi kroci za ubrania Dzentelmeni do dziela ;pokażcie szafe i metki
Minusy są zapewne za interpunkcję
Szanowny Panie, proszę przyjąć do wiadomości, że są tacy ludzie, których stać na wydanie paruset złotych za spodnie, 999 złotych za marynarkę z kolekcji Lancerto & Mr Vintage czy tysiąca za buty. I proszę nie nazywać ich snobami. Wybaczy Pan szczerość, ale mam odczucie, że czytam wpisy człowieka sfrustrowanego swoim statusem materialnym, który obraża innych tylko dlatego, że ich stać, a jego nie.
Szanowny Panie ;,ten blog jest dla wszystkich !,a nie dla ludzi których stać tylko na drogie produkty ,także.. Widze z Pana strony brak szacunku dla innych czytelników.; tych takich normalnych ,chłopaków, facetów i innych młodzienuakiw jakich chadza naszymi ulicami,a chcą fajnie wyglądać
Od jakiej kwoty zaczynają się „drogie produkty”?
Często jest tak że drogi t shirt czy koszula, sweter jest wykonana z delikatnego materiału i przy intensywnym noszeniu szybko się zużyje i podczas noszenia i prania a tańsza rzecz może być z gorszej jakości bawełny tak samo często noszona ale nie ma się te świadomości że drogo się wydało i nie szkoda ja tak mam że drogie rzeczy noszę rzadziej
Buty na zdjęciu bardzo ładne… tylko jak każde „tradycyjne obuwie” rujnują nasze stopy i kręgosłupy. Propunuję przetestować alternatywę w postaci butów minimalistycznych.
Jakieś propozycje?
Zgadzam się, że na produktach wysokiej jakości nie warto oszczędzać. Posłużą dłużej, a elegancja nigdy nie wychodzi z mody. :) Właśnie takie buty mój mąż kupił ostatnio od klasycznebuty.pl
Też się przymierzam do zakupu, bo ostatnio wprowadzili kolekcję damską.
Taka uwaga na marginesie – dopłacać (w każdej dziedzinie) warto, gdy ma to BEZSPOŚREDNIE przełożenie na jakość. Trochę upraszczając – jak ktoś wyżej wspominał – jeśli za 30% więcej dostajemy 30% lepszą jakość to warto, jeśli tylko 5% lepszą to najczęściej nie. Problem polega na tym, że ciężko, nie mając biegłości w danej dziedzinie, wiedzieć KIEDY to (istotne statystycznie) przełożenie występuje: 1 – Czy droższy o 30% olej faktycznie będzie o 30% lepiej chronił silnik (czy może tylko o 5%) albo droższy procesor lepiej wypadał w benchmarkach 2 – Czy faktycznie potrzebujemy tego wzrostu jakości, bo jeśli używamy komputera tylko… Czytaj więcej »
[…] » Czytaj dalej […]