Czy zastanawialiście się kiedyś co sprawia, że nie nosicie lub bardzo rzadko nosicie rzeczy, które w momencie zakupu wydawały się fajne, ale po jakimś czasie ich czar prysł? U mnie bardzo często zdarzało się tak, że pozornie drobne wady powodowały, że dana rzecz szybko szła w odstawkę. Po jakimś czasie nauczyłem się unikać produktów z takimi wkurzającymi cechami, ale nie zawsze wszystko da się wyłapać podczas zakupu.
Postanowiłem podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami, licząc na to, że pozwoli wam to uniknąć takich zakupowych rozczarowań. Zachęcam też byście w komentarzach dopisali te wady, które was najbardziej wkurzają przy ubraniach, butach i akcesoriach.
ODPADAJĄCE GUZIKI
Odpadające guziki to częsty problem we współczesnej odzieży, szczególnie tej z niższej półki cenowej. Szybka moda wymusza szybką produkcję, a to z kolei powoduje, że przyszycie guzików nie jest tak precyzyjne jak kiedyś, a kontrola jakości nie sprawdza drobiazgowo takich detali i dlatego nierzadko zdarza się tak, że nawet w produktach wiszących jeszcze w sklepie widać naderwane/poluzowane guziki. Mnie to wyjątkowo wkurza. Pamiętam, że kiedyś miałem fajną kurtkę w stylu safari, której przez dwa lata nie nosiłem, bo ciągle zapominałem przyszyć oderwany guzik, a iść z czymś takim do krawcowej to trochę wstyd :)
ZSUWAJĄCE SIĘ SKARPETY
Bardzo denerwująca przypadłość gdy nosi się garnitur, bo wiadomo, że elegancki mężczyzna nie pokazuje łydek. Czasem trzeba więc pilnować, by zsuwająca skarpeta nie odsłaniała tego fragmentu ciała w pozycji siedzącej. Te objawy najczęściej dotyczą skarpet bez dodatku elastanu, więc nie szukajcie na siłę skarpet 100% bawełna, bo one zazwyczaj będą wymagać częstego podciągania. W mojej szufladzie jest taka kupka ze skarpetami, których szkoda mi wyrzucić, a nie noszę ich, bo po kilku minutach od założenia są „sflaczałe”, jakby były o kilka rozmiarów za duże.
Odwrotną sytuacją, która też bywa wkurzająca i powoduje, że nie nosimy takich skarpet są ściągacze, które uciskają łydkę zbyt mocno. Niestety jedna i druga wada może być trudna do wyłapania w momencie zakupu, bo skarpety są akcesoriami, których się nie przymierza.
DRAPIĄCE WSZYWKI
Chodzi o wszywki odzieżowe z logotypem i rozmiarem, które wszywa się na tylnej części ubrania, a ja mam na myśli te części garderoby, które mają bezpośrednią styczność z naszym ciałem. Mnie szczególnie wkurzają bokserki z wszywkami, które mają ostre/sztywne krawędzie, ale w koszulach i t-shirtach też bywa to frustrujące. Niestety w wielu przypadkach odprucie takiej wszywki nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać. Przyznam szczerze, że miałem już kilka takich ubrań, które po dwóch-trzech założeniach przestawałem nosić z powodu drapiących wszywek.
KOSZMARNE PRASOWANIE, CZYLI TKANINY JAK PAPIER
Mało kto lubi prasowanie, ale jeszcze większą katorgą jest prasowanie tkanin, które zachowują się jak papier, czyli nie sposób usunąć z nich załamań materiału. Najczęściej dotyczy to bawełnianych koszul i spodni. Jeśli chcecie uniknąć takich produktów, to przy zakupach nie bójcie się wykonać dwa proste testy:
1. Jeśli kupujecie produkt w sklepie stacjonarnym, to ściśnijcie mocno w dłoni fragment rękawa lub nogawki i zobaczcie jak zachowuje się tkanina. Jeśli jest wygnieciona jak papier, to jest spore ryzyko, że w prasowaniu będzie to wyjątkowo nielubiany produkt.
2. Jeśli kupujecie produkt w sklepie internetowym, to zróbcie test jak wyżej, a dodatkowo spróbujcie go w tym miejscu wyprasować. Jeśli usunięcie zagnieceń będzie bardzo trudne, to zwróćcie taki produkt, bo już po pierwszym praniu pożałujecie tego zakupu :)
SKRĘCAJĄCE SZWY W T-SHIRTACH
Kiedyś w jednym z wywiadów powiedziałem, że symbolem szybkiej mody stały się t-shirty za kilkanaście złotych, które zazwyczaj są produktem do kilkurazowego założenia, a ta niska cena powoduje, że konsumenci wyrzucają je bez zastanawiania się nad tym dlaczego tak się stało. Po prostu kupują nowe koszulki i tak to się kręci. Marki sprzedają miliony tanich t-shirtów, a klienci niespecjalnie narzekają na ich jakość, bo są tanie. A przecież nie zawsze tak było.
Pamiętam, że jak dwadzieścia lat temu zaczynałem swoją pierwszą pracę w branży odzieżowej, to bardzo przyzwoitej jakości t-shirt w Reserved kosztował 40-50 zł, a minimalne wynagrodzenie wynosiło wtedy 800 zł. Dzisiaj t-shirty w Reserved kosztują tyle samo, ale minimalne wynagrodzenie to 3000 zł. To musiało się odbić na jakości tego asortymentu. Jednym z typowych objawów tanich t-shirtów są skręcające szwy boczne, które ujawniają się najczęściej po pierwszym praniu.
OBCIERAJĄCE BUTY
Obstawiam, że z tym problemem zetknęliście się co najmniej nie raz. Zapewne znane jest wam też pojęcie rozbicia lub rozchodzenia butów – tych haseł często używają sprzedawcy w sklepach obuwniczych zachęcając do zakupu butów, które nie do końca są wygodne podczas przymiarki. Problem polega na tym, że niektóre buty po kilku założeniach nadal są niewygodne, nadal uciskają lub obcierają. I przestajemy je nosić na samą myśl o okaleczonych piętach. Buty lądują w pudełku i zostają tam na wiele lat. Ja również miałem kiedyś takie przypadki.
Ale już kilka lat temu wyleczyłem się z tego problemu i stosuję zasadę, że nie kupuję butów, które już w momencie przymiarki nie dają pełnego komfortu. Ponadto buty kupuję teraz już niemal wyłącznie przez internet, bo to daje możliwość wielokrotnej przymiarki buta o różnych porach dnia i pochodzenia w nich trochę po nawierzchni, która nie uszkodzi podeszwy.
PŁYTKIE KIESZENIE SPODNIOWE
Dość często piszę na blogu o tym, że w ostatnich latach widać wyraźny spadek jakości ubrań w zasadzie w każdym segmencie rynku. Wiele z tych oszczędności nie jest widoczna na zewnątrz, bo dotyczą podszewek (np. wiskoza zastępowana poliestrem), staranności wykończenia szwów wewnętrznych (najtańszy overlock zamiast bardziej pracochłonnych ściegów) i innych tego typu detali. Jeśli chodzi o spodnie, to takim przykładem są kieszenie, a dokładniej worki kieszeniowe, które są coraz płytsze i szyte z coraz słabszych tkanin. Kiedyś do przednich kieszeni można było włożyć dłoń aż nadgarstka, a sam worek kieszeniowy wykonany był z porządnego bawełnianego płótna.
Obecnie kieszenie nie są tak pojemne, a ich trwałość jest dużo niższa. Można by tu zadać pytanie czy jest sens robić kilkuzłotowe oszczędności na takich detalach? Z punktu widzenia marki jak najbardziej. Jeśli pomnożymy to przez tysiące par spodni, to wychodzi z tego spora kwota. I obawiam się, że w najbliższych latach takich „niewidocznych” oszczędności będzie coraz więcej, ponieważ marki z niższej półki cenowej nie za bardzo chcą podnosić ceny produktów, a przecież wszystkie inne koszty systematycznie rosną. Szuka się więc oszczędności tam, gdzie to tylko możliwe. Cierpi na tym jakość produktu.
„SKRZYPIĄCE” BUTY
I nie chodzi tu bynajmniej o skrzypienie na świeżym śniegu :) Mam takie jedne półbuty w których praktycznie nie chodzę, bo podczas chodzenia wydają nieprzyjemny dźwięk – przy każdym kroku skrzypią. Najgorsze jest to, że tę specyficzną cechę nie zawsze da się wyłapać przy zakupie, bo wtedy najczęściej skupiamy się długości, tęgości i ogólnej wygodzie buta, a nie za bardzo jest możliwość przetestować je podczas dłuższego chodzenia (z obawy o brak możliwości zwrotu butów ze śladami używania). Z tego względu polecam zakup butów przez internet, bo jak już pisałem wyżej, daje to możliwość wielokrotnych przymiarek i bardziej przemyślanych decyzji.
BRAK KIESZENI WEWNĘTRZNYCH W KURTKACH I/LUB NIEWŁAŚCIWY ICH ROZMIAR
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie kurtki są odzieżą, która ma być przede wszystkim funkcjonalna, a jedną z kluczowych cech powinny być odpowiednio zaprojektowane kieszenie, które pomieszczą portfel, klucze, telefon i inne drobiazgi, a także pozwolą na swobodne włożenie rąk. Mam taką sztruksową kurtko-marynarkę z Poszetki, którą bardzo lubię, ale jedna rzecz mnie w niej wkurza – brak kieszeni wewnętrznych i niewłaściwy rozmiar górnych kieszeni zewnętrznych, które są tak małe, że pełnią w zasadzie tylko rolę ozdobną, ponieważ nie są w stanie pomieścić smartfona czy portfela.
ZA MAŁY LUB ZA DUŻY KAPTUR W KURTCE
Nie wiem czy moja głowa jest jakaś niewymiarowa, czy jest to problem po stronie projektantów, ale miałem już kilka takich kurtek w których kaptury okazywały się za duże. Po założeniu na głowę okazywało się, że kaptur zsuwa się na oczy i wymaga ciągłego poprawiania.
BRZYDKO WIĄŻĄCY KRAWAT
Są takie krawaty na których nie sposób zawiązać ładny węzeł. Najczęściej wynika to z niewłaściwego wypełnienia, za małej szerokości samego krawata lub tkaniny zewnętrznej, która jest zbyt śliska. Wszystkie te trzy cechy charakteryzują zazwyczaj tanie poliestrowe krawaty, ale nie zawsze, bo zbyt grube wypełnienia zdarzają się też u droższych marek, dlatego kupując krawat zawsze spróbujcie sobie go zawiązać na swój ulubiony węzeł.
Czy do mojej listy dopisalibyście jeszcze jakieś cechy, które powodują, że przestajecie nosić swoje ubrania, buty i dodatki?
Ja dodałbym mankiety na spinki z tak wąskimi dziurkami, że trudno przez nie przewlec coś większego, jak spinki węzełkowe.
A co do skrzypiących butów… Miałem kiedyś taki problem, co prawda z wojskowymi trzewikami, ale pomógł olej do skóry… od środka. Po prostu nalałem go odrobinę do wnętrza buta i poobracalem nim, żeby dokładnie wypełnił szczeliny i załamania. Nie daję głowy ani nawet palca za efekt na nieco cieńszej skórze w butach eleganckich… Ale jeśli butów i tak nie używasz to co ryzykujesz? ;)
Temat niedopasowanych dziurek można spokojnie rozszerzyć o guziki. Szczególnie jeśli chodzi o jakość koszul i spodni z sieciówek i to nie koniecznie z najniższej półki. Trend schodzenia z jakością też się na tym odbija, że obszycie i wycięcie dziurek na guziki jest kiepskie, co powoduje albo problem z ich zapięciem, albo odwrotnie – odpinane się guzików podczas używania.
Często kieszenie, oprócz tego, że małe, są źle wszyte. Mam spodnie z jednej z popularniejszych sieciówek i jak siadam, to jakby ktoś otworzył klapy luku w bombowcu – wszystko wylatuje na podłogę (telefon, portfel).
Swetry, które zostawiają na koszulach drobne kłaczki. A co gorsza dotyczy to głównie tych z wyższej półki cenowej (wełna, kaszmir).
A przy okazji dodam, że oprócz tego, że wkurzają to mnie kompletnie zniechęcają do kupna takie drobiazgi jak:
Odniosę się do dwóch ostatnich – białe guziki do ciemnych wydaje mi się, że są zamierzone, mam taką koszulę z SS i moim zdaniem ta koncepcja się broni, choć koszula jest raczej do noszenia „solo”
Nie jestem też pewien co do zaszewek – tu chyba chodzi o koszule „slim-fit”, mam takich sporo i nie rozpoznałem tego jako problem, a raczej cechę. Rozumiem że nie podobają Ci się dodatkowe szwy z tyłu?
Moim zdaniem białe guziki w ciemnych koszulach wyglądają tak samo źle jak czarne przy białych koszulach. A co do zaszewek to wg mnie nie tylko brzydko wyglądają, a przy np. materiale w kratkę, czy w paski wręcz fatalnie, ale też osłabiają całą koszulę. No bo boki koszuli są szyte szwami wzmocnionymi, a na środku pleców pojawia się zwykły szew, który dziurawi materiał. Koszulę powinno się modelować bokami.
Ad. 1. Miałem kiedyś sweter, który miał mocno widoczną metkę na mankiecie. Kiedyś coś podobnego miały marynarki. Kupując sweter miałem oczywiście pewność, że tę metkę usunę. Ale chyba zamysłem producenta było, że jest to element ozdobny. Bo za nic w świecie nie dało się jej wypruć, bez zostawienia widocznych śladów.
ad 1. Oj tak, ja czasami posuwam sie nawet do prucia znaczkow jesli jest taka mozliwosc. Co innego jesli znaczek jest ladnie wychaftowany, ale tez nie zawsze. Wiele razy natrafilem na piekna koszule i nie kupilem jej wlasnie z powodu glupiego znaczka. Czesto tak mam w przypadku Ralpha – ladna koszula, dopasowany kroj, przyjemny material i znaczek?
O zaszewki jak sa, to zawsze rozpruwam. To slim jest zrobione na byle jak, zamiast uszyć formę to jadą po plecach i zwężają.
Ehh.. już prawie zapomniałem o tym, że przegapiłem brązowe, sztruksowe safari od Poszetki.. B) Tak czy owak w wersjach lnianych muszę spojrzeć jak z tą pojemnością wygląda. Zwykle do tych górnych kieszeni, jeśli już coś ląduje, to klucze.
Czy wpis z przeglądem ?trendów? jesień/zima pojawi się ?
Pozdrowienia.
Tak, planuję przegląd trendów.
No cóż. Z ciekawością przeczytam artykuł „Styl Karola III” ;)
Ja czekam na #3 wpadło mi w oko
Co prawda wpis dotyczy „swoich ubrań”, ale napiszę – wkurza mnie gdy widzę zajebistą koszulę, a potem okazuje się że ma kieszonkę na piersi.
Taką kieszonkę można odpruć, w zależności od materiału i wzoru ślad może nawet być niewidoczny (a jeśli by tak nie było to na 90 % koszula nie jest tak fantastyczna, nie widziałem np. białej koszuli z kieszonką która miałaby ładny kołnierz oraz proporcje i wykonana była z dobrej jakości tkaniny).
Racja. Kieszonka w koszuli jest beznadziejna.
Dodałbym blaknięcie, utratę kolorów i szmacenie się ubrań (zwłaszcza bawełnianych). Po latach noszenia do pracy granatowych chino przerzuciłem się na wełniane spodnie garniturowe. Nie dość, że się nie gniotą, to jeszcze kolor zawsze pozostaje ten sam.
To prawda, współczesne tkaniny spodniowe, szczególnie te w ciemnych kolorach szybko płowieją. A mam w szafie jeszcze bardzo stare egzemplarze Cottonfielda i Dockersa w kolorze granatowym, które pomimo co najmniej kilkudziesięciu prań nadal wyglądają bardzo dobrze.
A nad tym bym się właśnie pochylił może w kolejnym wpisie, jak sprawdzić, uniknąć zakupu spodni które płowieją. I nie chodzi o płowienie takie jak wybielanie/szarzenie a o obrzydliwie zmieniające kolor z niebieskiego/ciemnego niebieskiego w fiolet.
Jedyna rada to nie kupować nic granatowego.
Ciemne rzeczy pierz i susz na lewej stronie, zresztą wszystkie!
Chino wyrzucam po 3 miesiącach. Nieważne czy z sieciówki czy marka premium to kolor nie daje rady.
A czy próbowali Panowie farbowania ubrań? Wymaga to niewiele więcej wysiłku niż zwykłe pranie, a potrafi dać dobre efekty, zwłaszcza w przypadku tkanin i włókien naturalnych :)
Nie, nie próbowałem, boje się, że podczas późniejszych prań takich ubrań będzie wszystko inne farbować. Czy się mylę?
Nie będzie farbować innych rzeczy, ale tak jak przy niefarbowanych domowo ubraniach kolor trochę puszcza więc nie radzę potem prać z białymi etc. Jak będziesz prał z innymi ciemnymi rzeczami, to nic się nie stanie.
Ja z rzeczami męża robię tak. Kupuje simplicol do farbowania w pralce. Farbuje ubrania. Po farbowaniu włączam autoczyszczenie pralki i pierwsze pranie po czyszczeniu zawsze jest ciemne. Ubrania zafarbowane moczę często w wodzie z octem, to zapobiega późniejszemu farbowaniu podczas prania.
U mnie pięknie się farbują chinosy czy stare t-shirty, i kolor się bardzo dobrze trzyma. Kolor odświeżony w takim stopniu, że aż wyglądają jak nówki. I kolejną zaletą jest to kiedy np. czernie się nie zgadzają :)), tzn. różne odcienie. Wrzucam wszystko co chcę na ten sam kolor zafarbować i spokój. Jedyne co mi się brzydko ufarbowało to dość gruby bawełniany swetr. Z minusów to trochę guma w pralce jest pobrudzona, ale to wystarczy przejechać szmatką z produktem do czyszczenia pralek czy takim zwykłym cilit bangiem w sprayu. Jasnej pościeli mi nigdy nie zafarbowało, ale zawsze można sobie farbować ubrania… Czytaj więcej »
Ja bym dodał futrówkę ze skóry ekologicznej. Mam jedne desert boots marki Clarks tak wykończone i to jest dramat – stopa się poci ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Słuszna uwaga. To jak poliestrowa podszewka w marynarce z naturalnej tkaniny.
Jeszcze gorzej. Jestem w stanie wytrzymać w marynarce z poliestrową podszewką, pod warunkiem że temperatura otoczenia jest odpowiednio niska. Czasem też wykorzystuję tweedowe marynarki z poliestrową podszewką jako okrycie wierzchnie (na sweter) i tragedii nie ma. Ale nie ma nic gorszego niż uczucie mokrych stóp w butach przez cały dzień – a to mi zapewniają ww. buty Clarksa.
A ja dodałbym skórę sztuczną (nazywanie tego syntetyku „ekologicznym” to marketingowa propaganda) w ogólności. Szczególnie rażą mnie elementy z niej zrobione w całkiem porządnych płóciennych teczkach, plecakach czy paskach. Element dodany dla ozdoby niszczy się najszybciej.
To naprawdę takie odkrycie, że imitacja skóry (mówiąc prosto z mostu po prostu plastik) źle się sprawdza?
Kto kupuje skórzane buty z nieskórzanym wnętrzem sam sobie jest winien (choć zdarza się, że producenci oznaczają jako skórzane wnętrze z podnoskiek wykończonym innym materiałem, wtedy to po prostu nieuczciwość z ich strony i w wypadku tańszych marek warto na to zwracać uwagę przed zakupem, bo ten element zużyje się wtedy najszybciej – choć to dotyczy raczej jakichś marek typu CCC i podobnych, w Berwickach czy nawet Królewskim Herbie takich bubli nie widziałem).
Kiedyś potrzebowałem kawałka skóry do majsterkowania i padło na zużyte buty jednej z sieciowek. Wg metki skórzane w środku i na zewnątrz. Rozciąłem i co się okazało? Owszem cienka warstwa skóry naturalnej na zewnątrz, jeszcze cieńsza w środku a pomiędzy nimi klej i tektura;)
Tekturowe czy podobne wypełnienia to domena nie tylko najtańszych marek. Takie np. usztywnienie pięty robią ze skóry mało które marki poniżej 1000 zł, z usztywnieniem nosków chyba jeszcze gorzej. W większości przypadków to cięcie kosztów, skóra o odpowiednich właściwościach (cholewkowa czy podeszwowa to przecież kompletnie co innego, a jest jeszcze wiele innych) jest po prostu sporo droższa, a zastąpienie czymś gorszym nie jest widoczne na pierwszy rzut oka (a czasem i długi czas po zakupie). W sztybletach z CCC przetarło mi się wnętrze buta nad palcami – widoczne jest wyraźnie plastikowe usztywnienie, podobne jak łyżka do butów. ;)
Częsty problem w rozsuwanych swetrach i bluzach gdzie już po pierwszym praniu materiał kurczy się na tyle, że zamek błyskawiczny jest cały pofalowany.
Mnie najbardziej wkurzają metki z instrukcja prania typu „Nie nadaje się do prania”, „Prać tylko chemicznie”, „Prać tylko ręcznie, w zimnej wodzie, nie wirować”, „prac tylko w łzach dziewic podczas pełni ksiżyca” itd. na różnych zwykłych rzeczach. Ok, rozumiem, że kaszmirowy sweter wymaga pewnej delikatności, ale dżinsy albo podkoszulek? Producentom odzieży IMO zupełnie odjaniepawliło. Jeden z drugim eks-blogerzy wydają swoje linie ubrań, gdzie byle chinosy wg instrukcji nadają się WYŁĄCZNIE do „profesjonalnego prania chemicznego”. Pomijam już fakt, że CAŁE pranie (jeden bęben) w pralce, włącznie z kosztem płynu do prania, to koszt około złotówki, a pralnia wypierzę spodnie za 27… Czytaj więcej »
Czyżby branża tekstylna wykształciła własny odpowiednik formułki „może zawierać śladowe ilości orzechów arachidowych”? ;) (czyt. „Nie bierzemy odpowiedzialności”).
Idealny komentarz :)
Ostatnio z premedytacją uprałem w pralce lnianą marynarkę i, ku mojemu zdziwieniu, nic jej się nie stało. przeleciałem żelazkiem, i wygląda jak nowo narodzona. A w pralni zapłaciłbym jak za opał.
Miałem tak samo z wełnianymi spodniami. Wydaje mi się, że jeśli ubranie nie ma usztywnionej wewnętrznej konstrukcji to delikatny program w pralce nie powinien zaszkodzić.
Co gorsza, pranie chemiczne zwykle nie wywabia zapachu potu. Powoduje to, że gdyby stosować się do instrukcji producenta, marynarki bawełniane byłyby do wyrzucenia po sezonie. Sam próbowałem różnych „bezpiecznych” sposobów na wywabienie potu – typu spryskanie wódką, zostawianie w łazience podczas kąpieli (para miała mieć cudowne działanie antyodorowe), ale nic nie działało – jak marynarka śmierdziała, tak śmierdziała dalej. Pranie chemiczne nic nie dało. W końcu stwierdziłem, że albo wyrzucam, albo eksperymentuje z praniem. Po delikatnym programie marynarka nie zdefasonowała się, a zapach zniknął.
To, co mnie wkurza najbardziej przy zakupie nowych rzeczy, to pół żartem, pół serio fakt, że nie rosną wraz ze mną. Z przerażeniem odkryłem, że mam kilkanaście sztuk, w które się nie mieszczę- z niektórych nie skorzystałem nawet raz :( Cóż, pozostaje kupować trochę większe, albo trzymać wagę :)
Wciąż można spotkać spodnie z zostawionym zapasem materiału po wewnętrznej stronie, dzięki czemu krawiec może je poszerzyć. Może warto rozglądać się za takimi? Kupowanie za dużych ubrań „na zapas” jest IMO bez sensu.
Ale co za znakomita motywacja do schudnięcia!
Dodaję do listy chęć ponownego kupna elementu garderoby, który polubiłem i dobrze na mnie leży, ale okazuje się że każdy kolejny egzemplarz różni się wymiarami, mimo że to ten sam produkt w tym samym rozmiarze.
Poruszyłeś ciekawy temat. O ile mogę się pobawić doborem marynarki i krawatów, o tyle nad kupnem bokserek i białej koszuli chciałbym się długo nie zastanawiać. Dlaczego nie można stworzyć wieloletniej linii produktów, które można by kupować przez lata, bo zmieniałaby się tylko cena (wraz z inflacją), a nie rozmiar czy materiał? W branży spożywczej czy narzędziowej nie ma z tym problemu.
Już kiedyś podawałem tu przykład Wólczanki, która jeszcze nie tak dawno miała w sklepie internetowym ponad 200 modeli białych koszul (obecnie mają 53, co też nie jest małą liczbą) i weź tu je odróżnij na podstawie zdjęć :) Szczególnie, że polskie marki nie mają w zwyczaju podawać rodzaju tkaniny i gramatury.
Ostatnio Bytom zlikwidował wybór rodzaju bawełny a nawet rękawa na swojej stronie internetowej. Trzeba się wpatrywać we wszywkę czy jest to bawełna egipska na przykład, bo już dwuskretnej nie wyróżniają. A przy zakupie przez internet tylko wybór tych rodzajow bawełny daje pewność że będzie porządna.
Tam wieloletniej. Kupiłem kiedyś w Bytomiu trzy egzemplarze t-shirtu z długim rękawem, przy czym zmierzyłem jeden; tzn w różnych kolorach, ale generalnie ten sam model. Ten, który mierzyłem leżał dobrze, drugi jako tako, trzeci był za ciasny i miał rękawy zbyt krótkie o dobre 4 cm.
Bardzo słuszne spostrzeżenie. Ile to razy kupowałem drugi „identyczny” egzemplarz jakiś czas później, bo pierwotny był po prostu idealny i za każdym razem z drugiego już nie korzystałem, bo okazywał się zupełnie inny jakościowo/technicznie wykonany.
Najbardziej mnie wkurzają: dziwnie układająca się góra, głównie kołnierz w koszulkach. Dzieje się tak i w tanich i w drogich. Druga sprawa to zmiana kroju koszulki po praniu a najbardziej irytuje gdy normalny albo luźny rękawek się skurczy i staje się nagle extra slim fit. Ciężkie wyprasowanie zdeformowanej rzeczy to kolejny problem. Ubolewam też nad brakiem wewnętrznych kieszeni w kurtkach, najbardziej poszukuję takich (z marnym skutkiem) żeby był pionowy zamek, bo to najwygodniejsze. Płytkie kieszenie w spodniach to też już klasyk. Nie lubię też wyciągać z pralki ubrań w paprochach i choćbym nie wiem jak się starał to i tak… Czytaj więcej »
1. w gruncie rzeczy nienaprawialne konstrukcje kaletnicze. Dzisiaj bardzo często przyoszczędza się na zamkach błyskawicznych w skórzanych torbach wszywając plastikowe zamki z metalowym dzyndzlem do ciągnięcia pomalowanym na kolor zamka. Problem w tym, że lakier od takiego dzynzla odpada, co wygląda nieciekawie, a jak taki zamek się popsuje to nie ma go jak wymienić. Sam miałem taki problem z wcale nie tanią teczką i to raczej renomowanej firmy. Kaletnicy rozkładali ręce, bo wymiana wymagałaby „rozmontowania” całej teczki i uszycia jej na nowo, co całą operację czyniłoby w zasadzie nieopłacalną. Od tego czasu stawiam wyłącznie na metalowe zamki YKK. 2. walenie… Czytaj więcej »
A mnie wkurza to, że niektóre polskie marki klasycznych ubrań cichaczem przenoszą produkcję do Chin. Człowiek kupi z przyzwyczajenia markę, która zawsze była wykonana w PL w przekonaniu, że tak dalej jest, ale to już niekoniecznie prawda. Kupno ubrań wg mnie jest etycznym (a ostatnio i politycznym) wyborem, więc nie podoba mi się, że marki, które dumnie prezentowały na stronach swoich produktów, że są „Made in Poland”, nagle nie wspominają o miejscu produkcji. Przykre.
No cóż. Różnica w kosztach produkcji jest tak wielka, że takiemu SuSu opłaca się materiał wyprodukowany we Włoszech albo UK wieźć do Chin, a potem gotowe ciuchy nazad do sklepów Europie, niż produkować na miejscu…
Podasz konkretne przykłady?
Poszetka
Oni szyli w ogóle marynarki czy garnitury w Polsce? Chyba to „made in Poland” u nich od początku dotyczyło innych elementów garderoby.
Teraz już głowy nie dam. Wydawało mi się, że pierwsze marynarki, które kupiłem miały w opisie, że były wykonane w PL, ale nie jestem pewien.
Tak czy inaczej – mnie chińska produkcja w produktach z wyższej „lokalnej” póki wkurza ;)
Są w zasadzie 2 możliwe kwestie: koszt produkcji i technologia. Niższa cena szycia w Azji to dość oczywista sprawa, natomiast marynarki half canvas jako RTW chyba już w ogóle nie są szyte w Polsce przez jakąś większą szwalnię na dużą skalę, ale nawet jeśli gdzieś jeszcze są to niekoniecznie jest to taka sama konstrukcja jaką stosuje ta szwalnia w Chinach. Jeśli dostosowanie zakładu do produkcji zgodnie z kryteriami Poszetki wymagałoby np. zastosowania innej maszyny, której u nas nie ma to konieczność inwestycji (profesjonalne urządzenia do przemysłowej produkcji to koszt setek tysięcy złotych) czyniłaby całe przedsięwzięcie nieopłacalnym, bo taka Poszetka nie… Czytaj więcej »
Był gdzieś wywiad z Tomkiem Godźkiem czy tam jaki artykuł na Poszetce, że szycie marynarek w Chinach nie jest podyktowane ceną a technologią. Ponoć u nas ciężko uszyć takie marynarki na większą skalę.
Oj tak. Kupiłem kiedyś u poszetki ich chinosy w 3 różnych kolorach tak mi się spodobały. Jednak później okazało się, że zostały uszyte nie w Polsce a w Chinach….Trochę się zawiodłem na nich.
Słuszne uwagi, zwłaszcza wobec tych kieszeń.
Tego lata przeskoczyłem na regularną jazdę rowerem i bardzo denerwujące było to, że wszystkie moje zwłaszcza krótkie spodenki – czy to lniane, czy bawełniane były albo zbyt płytkie, albo miały taką budowę, że nie sposób było trzymać w kieszeni telefonu, bo z pewnością by wypadł. Przez co byłem zmuszony kupić sakwę na rower.
Z tego powodu zastanawiam się też, czemu kieszenie na zamek; poza bardzo sportowymi modelami, są tak niepopularne w spodniach.
1. Nie każdemu klientowi podoba się taki detal.
2. Wyższy koszt produkcji.
3. Jeśli suwak byłby metalowy, to przy wkładaniu dłoni do kieszeni jest ona „rysowana” przez matalowe ząbki suwaka.
3b. Rysowany jest też telefon :)
Muszę przyznać, że nieco zdziwiła mnie ta lista. Przyszycie guzika to naprawdę chwila, podobnie z metką – nie zawsze trzeba ją wypruwać, można przecież wyciąć przy samej krawędzi. No ja bym nie wpadł na to by przestać coś nosić zamiast wziąć nożyczki i w 3 sekundy pozbyć się problemu :p Najlepsze skarpety do garnituru to podkolanówki, tam w zasadzie nie ma problemu z opadaniem i nie ma po co kombinować z krótszymi wersjami i martwić się czy łydka nie zaświeci ;) Najtańsze i łatwo dostępne z Calzedonii zupełnie dobrze się sprawdzają, raz tylko zdarzyło mi się kupić jak się potem… Czytaj więcej »
Ja jestem z tych klientów, którzy nie mają problemu z tym, by zapłacić niemałe pieniądze za ubrania czy każdy inny przedmiot, ale później już mi się nie chce chodzić z tym do krawca czy samodzielnie coś przyszywać/odpruwać/przerabiać. Wiadomo, jak czasem coś kupię okazjonalnie (TK Maxx czy z drugiej ręki), to nie mam takich oporów, bo niska cena „niweluje” te trudności, ale ogólnie ja lubię rzeczy, których mogę używać od ręki i cieszyć się tym długie lata.
Może to być kwestia wymiarowości, ja np. na palcach jednej ręki mogę policzyć kupione po 18 r.ż. spodnie, gdzie nie musiałem skracać nogawek, a z marynarkami czy płaszczami nigdy mi się nie zdarzyło by rękawy nie wymagały skrócenia. Gdybym szukał ubrań nie wymagających takich przeróbek to chyba niczego nie udałoby mi się kupić i dla mnie konieczność jakichś zmian po zakupie to zwykle norma, akurat mam to szczęście, że jeden z domowników zna się na krawiectwie i takie skrócenie spodni to nie problem w domowych warunkach (choć i tak to nie są wielkie pieniądze u krawców, ok. 20-30 zł bez… Czytaj więcej »
Metka wycięta przy samej krawędzi mści się i gryzie jeszcze bardziej. A że jestem na to gryzienie wrażliwa, to często bieliznę noszę na lewej stronie, metka i na zewnątrz. ?
To zależy jak się wytnie (a zresztą pierwotna opcja to wyprucie, wycina się tylko jeśli nie da się odpruć bez szkody dla głównego szwu – w praktyce bardzo rzadko jest ta konieczność), ja w męskich ubraniach się w zasadzie nie spotkałem z tym problemem. Jeśli po odcięciu zostały resztki to można je spróbować wyciągnąć pęsetą – niektóre metki są tkane i łapiąc po parę włókien da się usunąć resztę w 100 %.
Pierwszy problem… Mając urwany guzik nigdy bym nie pomyślał o krawcowej/krawcu. Igła i nici załatwiają temat. Siódmy problem… Może to nie płytsze kieszenie, tylko większe niż kiedyś gabarytowo przedmioty i ich ilość (smartfony, klucze), które chowamy do kieszeni.
Kieszenie naprawdę są mniejsze, tak jakby projektanci przestali zwracać uwagę na ich funkcję praktyczną. A właśnie niedawno czytałem, że trzyczęściowe garnitury sprzed kilkudziesięciu lat miały w sumie nawet kilkanaście funkcjonalnych kieszeni.
A dzisiaj z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów podzieliliśmy ubrania na ładne (eleganckie) i praktyczne (sportowe) nie próbując już łączyć tych funkcji.
Niestety, ale nie zawsze da się pogodzić elegancję z funkcjonalnością. Chcielibyśmy mieć wszystko. Czasem elegancki krój wygląda źle z dużą ilością kieszeni i do tego jeszcze wypełnionych. Powstają nieeleganckie wybrzuszenia, załamania towaru czy obciążenia. Zawsze kiedy mam model z kieszeniami, do których zamierzam coś włożyć, sprawdzam czy z zewnątrz nie będzie się to odznaczać, nie będzie obciążać kieszeni, powodować za dużej wagi odzieży czy dyskomfortu w samym noszeniu. Do transportu pewnych rzeczy są różne torby, też męskie ;) Przykład damskiej odzieży, gdzie do płaszczy w ogóle nie wszywa się kieszeni wewnętrznych, zewnętrzne są płytkie i bez zamknięcia (nawet rękawiczki wypadną).… Czytaj więcej »
Ośmielę się nie zgodzić:) Rzeczywiście nie było smartfonów, kart płatniczych ani dowodów ale zamiast nich noszono sporo innych rzeczy osobistych. Zegarek kieszonkowy, chustka do nosa, monety na drobne wydatki (szylingi w prawej, pensy w lewej ;) ), papierośnica… Czasem dodatkowo scyzoryk, grzebień, fajka z akcesoriami, można też znaleźć wzmianki o kieszonkowych notatnikach (razem z piórem wiecznym). No i piersiowkach ;) Zapominamy też, że garnitur (nie frak) nie był zarezerwowany dla klas wyższych, ale nosili go też na codzień zabiegani „ludzie interesu” a nawet robotnicy (choć ci ostatni nie szyli ich u krawców). Dla nich wszystkich zestaw „everyday carry” był dość… Czytaj więcej »
W temacie – ciekawostka historyczna https://blogs.loc.gov/loc/2017/04/what-was-in-abraham-lincolns-pockets-on-april-14-1865/
Oj nie, kieszenie są sporo płytsze niż kiedyś. Dotyczy to zarówno dżinsów, spodni chino i eleganckich.
Mam spodnie/szorty z Tatuum, Zary i paru innych sieciówek i micro kieszenie to jakiś już ich sport „narodowy”. Dłoń w kieszenie przednie w większości możesz już do kostek tylko włożyć. Nawet najmniejszy telefon już by się w nie nie zmieścił, nie mówiąc o kluczach, ja mam cały jeden z pestką a i tak nie noszę już w kieszeni bo wypadłby przy wchodzeniu na schody.
Mnie dobija tzw. rozmiarówka. Zarówno odzieżowa jak i obuwnicza. Np. koszule, garnitury czy spodnie z Vistuli pasują prawie bez przeróbek w rozmiarze M . Podobne rzeczy z Bytomia, Massimo Dutti czy Lancerto w rozmiarze M są za małe a w L o wiele np. za długie. Przez dwa sezony podchodziłem do lnianej koszuli z Twojej kolekcji Lancerto i w każdym przypadku w rozmiarze M nie mogłem się dopiąć na brzuchu (nie mam nadwagi) natomiast L -ka jak dopiąłem się na brzuchu to kołnierzyka nie mogłem dopiąć , ramiona wisiały a koszula była długa do kolan. Obuwie noszę przeważnie nr 42… Czytaj więcej »
Skręcające szwy boczne? Kupuj koszulki bez takich szwów i po problemie
Tylko, że 95% t-shirtów na rynku ma szwy boczne.
Bez bocznych szwów koszulki deformują się jeszcze bardziej. Robią się kwadratowe po pierwszym cyklu w pralce. Dlatego stosowane są boczne szwy, których brak zazwyczaj w t-shirtach reklamowych, bo to prostsza i jeszcze tańsza produkcja masowa.
Masz doświadczenie z takimi tshirtami? Jak firma, jaki model?
Mam takie t-shirty i przez 3 lata nie straciły proporcji, a to właśnie te tanie reklamowe.
Więc nie upatrywał bym w szwach bocznych problemu z kurczeniem się t-shirtów.
Mnie wkurza metka „premium” typu Ralph Lauren, cena 600 – 700 PLN za zwykły sweter, a na metce Made in Bangladesh. Takie ubranie kojarzy mi się z najtańszym chłamem, niewartym swej ceny wyjściowej (a nawet i wyprzedażowej). Dlatego od pewnego czasu nie kupuję już rzeczy z „designerskimi” metkami, nie warto. Generalnie słaba jakość jest tym „detalem”, który wkurza mnie najbardziej – a już zwłaszcza w porównaniu z wysoką ceną.
mam wiele ubran RL i zadna nie zostala „made in Bangladesh”.Moze ogladales podrobki?
Jeśli w Van Graaf i TK Maxx sprzedają podróbki, to możliwe.
Może nie podróbki, ale z tego co słyszałem RL produkuje słabsze jakościowo rzeczy do outletów, w tym do Maxxa. Imo nie warto, z tego co widziałem swetry tam drą się od wiszenia na wieszaku. Niby powinny być złożone, ale nie zachęca to do zakupu
Dodałbym jeszcze spodnie, których nogawki przy siadaniu podchodzą za wysoko.
Miałem taką koszulę, kupioną w multipaku z Bytomia. Ubrać się w nią to jak założyć na siebie wielką papierową kartkę, prasowanie to było prawdziwe Mission Imposible.
Pytanie, można Pana spotkać jeszcze na Vinted, pod jakim loginem?
Aktualnie nie. Muszę nowe konto założyć, bo mam sporo rzeczy do sprzedania.
Jeszcze jedno a propos Bytomia. Teraz, patrzyłem to się zmieniło, ale jeszcze kilka lat temu filtrowanie zamiast pomagać przeszkadzało. Mówię tu dokładnie o kolorach, których do wyboru było chyba z kilkadziesiąt zamiast kilku podstawowych.
Szaliki zostawiające kłaczki na ubraniach, w szczególności na koszulach.
Mógłbym zrobić całą listę tylko dla marynarek. Czasem widzi się coś, co ma kilka fajnych cech, ale z kolei jeden detal ją dyskwalifikuje: zbyt wąskie klapy – nie jestem fanem tych gigantycznych jakie były w modzie wśród naszych rodzimych „dandysów” kilka sezonów temu. Ale jak widzę klapy na szerokość palca dłoni, to serdecznie dziękuję zbyt krótkie, szczególnie garniturowe zbyt wysoki guzik – to jak ktoś bardzo chce podkreślić swój brzuszek KONTRASTOWE OBSZYCIE BUTONIERKI, KLAP, BRUSTASZY – absolutny koszmar, widziałem parę razy całkiem ok marynarki, które dyskwalifikowałem przez ten detal No i ostatni detal, w zasadzie nie dotyczący konkretnego modelu, a… Czytaj więcej »
A mnie najbardziej wkurza robienie klientów w balona jeśli chodzi o ogólny spadek jakości, w tym w szczególności zastępowanie naturalnych tkanin poliestrowym badziewiem. Niestety widzę, że zaczyna w tym przodować Lancerto z którym Michał współpracował (być może to było powodem jego wycofania się?). Patrzę na nową kolekcję i nie widzę ANI JEDNEJ marynarki z wełny, a 900 zł kosztuje u nich marynarka z poliestru i wiskozy. To jest dramat. I jeszcze widzę, że już nie ma tam informacji, że „wyprodukowano w Polsce”, tylko że „zaprojektowano w Polsce”, więc zapewne zlecają to już w krajach trzeciego świata. Tyle zostało z fajnej… Czytaj więcej »
Lencerto w ogóle trochę odjechało z cenami – 3000 PLN za garnitur to jednak trochę sporo jak na polską firmę, która średnio się kojarzy z premium. Za tę cenę można mieć wszak szycie na miarę w podstawowej wersji lub o wiele bardziej renomowany garniak ze SuSu.
Nawet renoma renomą, ale 3 kafle za garnitur na klejonce z tkaniny no name (mogą sobie pisać co chcą, ale niepokazywanie skąd są materiały to na 90 % przykrywka do brania jak najtańszych, nawet jeśli są z Włoch – gdzie zresztą robi się najwięcej w Europie tkanin używanych przez masę sieciówek; wyjątkiem bywały kolekcje L&MrV, bo na blogu pochodzenie tkanin było zwykle komentowane i w zasadzie zawsze była to wyższa półka niż podstawowe modele) to gruba przesada. W zasadzie największe plusy to szersze klapy i ładniejsze otwarcia dołem niż konkurencja, ale cena 3 razy większa niż w Vistuli czy Bytomiu… Czytaj więcej »
Lancerto to było „fajne” w seriach współpracy z Michałem, tak to zawsze było „mocno przeciętne” delikatnie rzecz ujmując.
Oj tak?metki/wszywki! To moje utrapienie. Suitsupply wszywa swoje plastikopodobne logotypy pod lewą połą marynarek/płaszczy/kamizelek i używa do tego nitki-żyłki: bardzo ostrej i wytrzymałej. Całość potrafi bardzo drapać flanelowe tkaniny. I tak, mając na sobie zimowe trzy warstwy SuSu, mam zmechacone te same obszary- w marynarce przez płaszcz, a w kamizelce przez marynarkę. (Czasem jeszcze kamizelka kaleczy delikatne koszule) Pisałem do nich nawet w tej sprawie, ale bez rezultatu. Po prostu wypruwam.
Mnie wkurzają koszule pękające na łokciach. W pracy przy komputerze dzieje się to cały czas.
Niestety, ale dwa z powyższych problemów występują w koszulach z linii Mr. Vintage marki Lancerto. Obie koszule OCBD posiadają najbardziej irytujące metki z rozmiarem wszyte z boku, które są drapiące. Jedna z koszul w błękitny prążek za to nie daje się doprasować pomimo bardzo dobrego żelazka i deski do prasowania, nawet po zroszeniu materiału.
W zasadzie to trzy problemy, bo akurat w wielu moich koszulach z tej linii, które ogólnie są świetne, więc mam ich całkiem sporo, guziki były kiepsko przyszyte.
Zgadzam się z powyższym, guziki w koszulach z linii Mr Vintage Lancerto odpadają w zastraszającym tempie.
Najbardziej denerwuje mnie w obecnej modzie, że obecnie marki odzieżowe przekształciły się w marki marketingowe sprzedające emocje, pragnienia zamiast po prostu skupić się na odzieży i wyprodukować ubranie, które da się nosić parę lat. Jeszcze jak zaczynałem zabawę z ubraniami miałem podział na te lepsze marki do których warto dołożyć. Obecnie kompletnie nie ufam żadnej marce. Z resztą teraz to się już wszystko robi na jedno kopyto. Jakoś przestała być wyróżnikiem.
Jeśli chodzi o marki popularne produkujące odzież nieformalną czyli jakieś Levis, Ralf Lauren czy podobne to może to być racja, ale przy klasycznej modzie takie marki wciąż można znaleźć (choć rzecz jasna ceny tę wysoką jakość najczęściej odzwierciedlają, przez co nie są zbyt popularne). Ja wychodzę z założenia, że marka może produkować cokolwiek, ale jeśli wśród jej produktów jest akurat taki, który spełnia moje oczekiwania to reszta jest mało istotna – po prostu kupuję ściśle określony produkt, a nie przede wszystkim wyrób jakiejś konkretnej marki (szukając dajmy na to spodni przeglądam oferty zielonych sztruksów w różnych sklepach, a nie nastawiam… Czytaj więcej »
Zasugeruje że też ;małe kieszenie wewnętrzne w kurtkach czyli dość płytkie oraz skrecajace sie rekawy -koszulki z dlugim rekawem,ponad to zdazaja sie tez kiepskie suwaki -kiedys tylko YKK
To ja dorzucę swoje trzy groszę w kwestii ubrań damskich – nie cierpię, kiedy dana rzecz jest zbyt udziwniona, ma jakieś zakładki, szwy w dziwnych miejscach i przy jej zakładaniu trzeba się męczyć. Np. mam taką bluzko-sukienkę z podszewką, która „żyje własnym życiem” i żeby to ubrać to jest sztuka. Narzekacie na zbyt małe kieszenie? W ciuchach damskich często w ogóle kieszeni nie ma, nawet w tak oczywistych ubraniach jak dżinsy, że nie wspomnę o spódnicach, czy sukienkach. Nie jest to kwestia, która sprawia, że w ogóle rezygnuję z noszenia, ale irytuje mnie to. Niewygodne buty (nie tylko na obcasie)… Czytaj więcej »
Rzadko która kobieta czy dziewczyna chodzi bez torebki, więc brak kieszeni da się uznać za w miarę wytłumaczalny (można się co najwyżej spierać co było pierwsze – torebka czy brak kieszeni ;) ). Zreszta teraz jeden z najczęściej noszonych przy sobie przedmiotów, czyli telefon ma rozmiar na tyle duży, że noszenie go w spodniach nawet z normalnymi kieszeniami jest często niemożliwe, a przynajmniej niekomfortowe i o ile w okresie zimowym zawsze można skorzystać z kieszeni w jakimś płaszczu czy kurtce to w lecie bywa to kłopotliwe.
Michale, co sądzisz o firmie Galant z Końskich? Jakiś czas temu trafiłem w second-handzie ich płaszcz sprzed ok. 20 lat (wełniany mac coat) i zdziwił mnie jego skład, dość nietypowy jak na taką – wydawałoby się – prowincjonalną firmę (80% wełny, 20% kaszmiru).
Mnie irytuje tłumaczenie, że produkt made on Poland musi kosztować 2-3x wiecej niż wyprodukowany gdzie indziej. Tymczasem człowiek wejdzie do włoskiego Dan John, Gutteridge, czy byle Dopplegannger i wiele rzeczy nie dość, że wygląda świetnie, to jeszcze ma metkę Made in italy, a marynarka kosztuje 129-159euro, a koszula 39-49e.
Czy znacie moze marki produkujace tshirty w klasycznych krojach ze szwami ktore sie nie skrecaja? Ja kupuje tshirty marki Arket (te najtansze) i po praniu szwy zostaja na swoim miejscu, niemniej Arket ma czasami tendencje do wybierania krojow na modle skandynawskiego minimalizmu – czyli po prostu boxy. Natomiast tshirt w kroju loose, czy nawet relaxed, noszony z jeansami i kurtka skorzana szyta we Wloszech – we wloskim stylu – wyglada smiesznie i nie na miejscu. Poki co te najtansze tshirty Arket oferuje w kroju regular, niemniej kontynuuje swoje poszukiwania bardziej pod katem slim.
Mnie najbardziej denerwuje spadek jakości ubrań i brak średniej półki cenowej w ofercie polskich marek. Pańska kolekcja dla Lancerto była jedynym sensownym projektem marynarkowym. Obecnie mamy sam plastik w ofertach sieciowek, a oczko wyżej to już sartorialne butiki i szycie miarowe. Z każdą kolekcją jest gorzej…
A można nie na temat? ;)
Gdzie można kupić dobre jakościowo ubrania z Harris Tweedu? Chodzi mi zwłaszcza o marynarki. Znasz jakąś firmę, która ma szeroki asortyment ubrań z HT?
Miler Menswear. A biorąc pod uwagę zapowiadane problemy z ogrzewaniem warto się zapoznać z tą tkaniną ;)
Zerknij do sklepu Hirmer.de. Dość często pojawiają się tam tkaniny Harris Tweed u takich marek jak Carl Gross, Wellington of Bilmore, Tom Rusborg.
Omg, jaki fajny sklep! Dzięki! :)
A myślałeś kiedyś o tym, żeby zrobić zestawienie tego typu zagranicznych sklepów multibrandowych?
Ja mam dwójkę faworytów:
1) ubrania mające kontakt z ciałem o temperaturze prania 30 stopni. No naprawdę, ciało ma ponad 36, więc można chyba użyć barwnika który wytrzyma 40 stopni, albo bawełny pre-shrunk?
2) słaba rozmiarówka koszul (kołnierzyków) u znakomitej większości naszych marek – nawet te sartorialne mają góra 45-46 cm. Szukając 49 cm właściwie nie mam wyboru żadnego, nawet internetowo. Z RTW są chyba tylko egarnitur i e-Merceria. Trochę słabo, a nieco bardziej każualowej oferty to już w ogóle ze świecą szukać (koszuli z denimu szukam dość długo, bez skutku).
Dodam jeszcze nr 3: wąskie rękawy w kurtkach i pidżamy w fasonie slim w polskich sieciowkach. W kurtkach wąski rękaw jest bardzo denerwujący, bo nie pozwala założyć więcej jak jednej warstwy pod spód i krępuje swobodę ruchów. A co do piżam to ilekroć kupię coś co jest „rozmiarowo dobre” (długość, pas itp.) to okazuje się że spodnie opinają łydki, a rękawy są mocno restrykcyjne poniżej łokcia. W ramach „rewolucji letniej” zrobiłem eksperyment i przerobiłem dwa komplety piżam (z marek LPP) z długich na krótkie (ostre cięcie poniżej kolana i ciut powyżej łokcia) – nagle okazało się że są bardzo wygodne!… Czytaj więcej »
Mechacace się swetry, które kiedy były nowe, nie dawały powodu by posądzać je o taką przypadłość.
Zbyt szeroki 'dekolt’ przy kurtkach – nawet zapięte pod szyję mają prześwit, który tę szyję odsłania całkowicie, przy kupnie często się na to nie zwraca uwagi a potem ciągle się człowiek kurczy żeby stójka czy kołnierz z przodu zasłoniły szyję.
Spodnie uszyte bez wcięcia na pośladki – wory pory. Niestety te z Vistuli czy Bytomia tak też mają często, i jest to jakiś polski styl? Nieraz dawałem do przeróbki żeby ładnie leżały
Acha no i dodawanie gumy do bawełnianych i dżinsowych spodni. Kupione w porze zimnej, na lato, w lecie są nie do noszenia, obklejaja nogi, szybko wywołują poty
Prośba do bardziej doświadczonych komentujących o poradę. Wiem, że Michał też ma doświadczenie w temacie samodzielnego prania rzeczy „dry clean only”, więc będę wdzięczny za uwagi. Otóż mam w kolekcji płaszcz flauszowy H&M 70% wełny, na ocieplanej podszewce z poliestru. Metka oczywiście nakazuje pranie na sucho. Ale płaszcz jest miękki, bez jakichś wyczuwalnych usztywnień. Poliestrowej podszewce też chyba takie pranie nie powinno zaszkodzić (wiskozowa się wtedy zaciąga i kurczy – nauczyłem się błędach młodości). Czy Waszym zdaniem można ryzykować wypranie takiego płaszcza w pralce w trybie prania ręcznego? Co mu się może stać po takim praniu (oprócz pogniecenia)? Nie ukrywam,… Czytaj więcej »
Obstawiam, że absolutnie nic się nie stanie. Sama szyję i przed szyciem wszystkie materiały trafiają do pralki w tym wełny i np takie pikowane/ocieplane podszewki. Na takim delikatnym programie nic się nie powinno stać.
Uprałem w trybie prania ręcznego i chyba rzeczywiście nic się nie stało, upewnię się jeszcze po wyschnięciu. Dziękuję za radę.
Mnie irytuje czasem zbyt długi tzw. stan w spodniach co powoduje , że wiszą w kroku jak u raperów a czasem w ogóle, mimo że rozmiar w pasie jest OK , to tył spodni wisi pustawy jak worek (zwłaszcza po 2-3 dniach chodzenia/siedzenia). Nie wiem czy to kwestia słabej jakości materiału, durnej rozmiarówki producentów czy po prostu nie mam odpowiednio wielkiej d..y jak przeciętny europejski facet :-)?
Osobiście nie spotkałem się z czymś takim. Może nie stan jest za długi ale nosisz je za nisko?
Tak, te kieszenie wewnętrzne! Mam kurtke safari od Macaroni Tomato, świetna na aktualne pogody ale szlag mnie trafia, że nie ma kieszeni wewnętrz kurtki.
Haczykowate rzepy w lewej klapie kurtki – mechacą swetry
Koszula Midlandt z kolekcji Lancerto x Mr Vintage ma niestety dość irytująco drapiącą metkę :)