Dzisiejszy wpis otwiera nowy, pięcioodcinkowy cykl, z którego jestem bardzo dumny. Jest on jednocześnie wskazaniem jednego z kierunków rozwoju bloga, a właściwie modelu współpracy komercyjnej, w którym marka pojawia się w roli mecenasa moich projektów, a jej produkty idealnie pasują do tego, co w danym projekcie jest ważne. Tak właśnie było z cyklem „Podróże w dobrym stylu”, o którym myślałem już od ponad roku i akurat kilka miesięcy temu zgłosiła się do mnie Škoda z propozycją współpracy w związku z promocją nowej odsłony ich flagowego modelu, czyli limuzyny Škody Superb. Pomyślałem wtedy, że to odpowiedni partner do projektu, w którym zależy mi na pokazaniu wysokiej jakości, stylu i elegancji.
Najnowszy Superb jest trzecią już generacją tego modelu, który moim zdaniem sporo namiesza na polskim rynku motoryzacyjnym. Dotychczas Škoda kojarzyła się przede wszystkim z solidnymi samochodami w atrakcyjnej cenie i nadal tak pozostanie, lecz w przypadku modelu Superb pojawiły się także inne priorytety. Projektanci mocno postawili na design, przestrzeń i prestiż samochodu, które to wartości w ostatnich dekadach nie były kluczowymi cechami aut tej czeskiej firmy. A przecież nie zawsze tak było. Škoda Superb z lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku była ekskluzywną, okazałą limuzyną (koniecznie zobaczcie historyczne zdjęcia tego modelu). Nowy Superb miał zatem nawiązywać do swojego pierwowzoru z ubiegłego wieku i trzeba przyznać, że to się udało. Ma klasę, dynamikę i przestrzeń, przez co pokazuje zupełnie inne oblicze Škody.
Te cechy pasowały do cyklu, w ramach którego chciałem odwiedzić polskie marki, które nie są szczególnie znane, lecz które odniosły sukces, stawiając na jakościowe i stylowe produkty. Zależało mi przy tym na pokazaniu osób, które stoją za tymi sukcesami oraz na udowodnieniu, że mamy w Polsce firmy nierzadko bardziej doceniane za granicą niż u nas. Tak oto, wraz z zespołem produkcyjnym, przejechaliśmy Škodą Superb ponad 1500 kilometrów i dotarliśmy do miejsc, z których po prostu nie chciałem wyjeżdżać i w których poznałem fantastycznych ludzi: pasjonatów, którzy konsekwentnie realizują swoje pomysły.
Czy wiecie, że co drugi garnitur szyty na miarę we Francji pochodzi z… Łańcuta? Ja nie wiedziałem, na początek zapraszam was zatem na opowieść o marce Cafardini, która od dziesięciu lat szyje garnitury w systemie szycia made to measure.
Marta Stefańczyk-Ciąpała, prezes Cafardini
HRABIA POTOCKI BYŁBY DUMNY
Łańcut. Przemysł odzieżowy pojawił się tu dość późno, w latach siedemdziesiątych XX wieku. Wcześniej, w dziewiętnastym wieku, miasto było znaczącym ośrodkiem przemysłowym. Wiodącą gałęzią tego regionu był wówczas przemysł alkoholowy, a szczególnym uznaniem cieszyły się doskonałe likiery z Fabryki Likierów, Rosolisów i Rumu Hrabiego Alfreda Potockiego. Uruchomiono ją w Podzwierzyńcu w 1919 roku, a produkcję zakończono przed II wojną światową.
W latach siedemdziesiątych budynki po fabryce likierów przejęła Vistula, otwierająca wtedy filie na południu Polski, w Staszowie, Przeworsku, Myślenicach i Łańcucie. Każda z nich specjalizowała się w innym asortymencie (na przykład Staszów szył tylko spodnie). Jednak kilkanaście lat temu spółka popadła w problemy finansowe. W wyniku przeprowadzonej restrukturyzacji zakład w Łańcucie stał się wydzieloną spółką Vistuli o nazwie Vicon, która nadal miała realizować zlecenia spółki-matki. Niestety w 2002 roku Vistula zerwała współpracę, co doprowadziło do złożenia wniosku o upadłość Vicona – trzysta osób dostało wtedy wypowiedzenia. Z pomocą przyszedł Michał Ciąpała, mocno związany z regionem przedsiębiorca, choć bez doświadczenia w branży odzieżowej. Początkowo w miejscu fabryki chciał utworzyć centrum handlowe, ostatecznie jednak, za namową burmistrza Łańcuta, kupił od Vistuli nie tylko budynek, ale i maszyny.
Tak powstała firma odzieżowa VIPO, której mało kto dawał szanse na przetrwanie. Spółka nie miała własnej sieci sprzedaży, a przede wszystkim straciła największego kontrahenta. Pozyskanie innych było bardzo trudne, bo coraz więcej marek z branży zlecało produkcję u podwykonawców z Dalekiego Wschodu, bądź miało swoich wieloletnich partnerów. Konieczne było znalezienie rynkowej niszy. Tu z pomocą przyszło młodsze pokolenie rodziny Ciąpałów, a właściwie syn Tomasz i jego partnerka, a wkrótce potem żona, Marta Stefańczyk. Oboje studiowali za granicą, mieli świeże spojrzenie i doskonałe przygotowanie teoretyczne z zakresu zarządzania. Analiza biznesowa doprowadziła ich do wniosku, że łańcucki zakład musi rozwijać się globalnie w segmencie produktów wysokiej jakości, szycie garniturów konfekcyjnych na polski rynek nie zapewni mu bowiem przetrwania. A jako że podczas studiów we Francji zetknęli się z nowoczesnym krawiectwem made to measure, które wtedy w Polsce w zasadzie nie istniało, pomyśleli, że to może być poszukiwana przez nich nisza.
FRANCUSKI ŁĄCZNIK
Jak zwykle w takich historiach, trochę pomogło szczęście. Okazało się bowiem, że we Francji likwidowana jest szwalnia garniturów, która obsługiwała dużą część tamtejszego rynku MTM. Spółka VIPO przejęła część maszyn, know-how i… trzech Francuzów, którzy podjęli się wdrożenia technologii w Polsce. W przypadku powodzenia pojawiła się poza tym szansa na przejęcie klientów z rynku francuskiego, do czego wkrótce doszło. Początki nie były jednak łatwe.
Większość kadry produkcyjnej stanowili bowiem ludzie, którzy przez dwadzieścia lat szyli wciąż te same garnitury w dwóch czy trzech kolorach i według jednej rozmiarówki. Nagle mieli oni zacząć szyć coś zupełnie nowego, według innych standardów jakościowych , a każda sztuka miała wyglądać inaczej. Marta wspomina, że najtrudniejszą ze zmian była zmiana mentalności załogi i przekonanie jej, że to ma sens. Wyobraźcie sobie dwudziestokilkuletnią osobę bez doświadczenia w branży, która mówi znacznie starszym od niej krawcowym o szyciu wysokojakościowych garniturów. Marta i Tomasz przeprowadzili wiele spotkań, prezentacji i rozmów. Ostatecznie załoga z entuzjazmem podeszła do szycia miarowego i można już było myśleć o kolejnych działaniach. Kiedy zatem udało się utrzymać klientów z Francji, a w międzyczasie pojawili się kolejni, powstał również pomysł stworzenia własnej marki szycia na zamówienie, która obsługiwałaby polski rynek, a jednocześnie pozwalała zdobywać doświadczenia od strony obsługi klienta finalnego. Tak powstało Cafardini – oczko w głowie Marty Stefańczyk-Ciąpały. Energiczna, uśmiechnięta i pewna siebie, lecz przy tym bardzo skromna.
To właśnie ona jest kapitanem projektu Cafardini, choć sama nie przyjmuje takich określeń. W trakcie mojej wizyty kilkukrotnie starałem się wyciągnąć informację, kto w największym stopniu decyduje o kierunku rozwoju firmy i za każdym razem otrzymywałem tę samą odpowiedź: „To praca zespołowa i każdy jest tu ważny, od krawcowych po osoby zarządzające marką”. A zespół szwalni liczy obecnie 250 osób, z czego wszyscy zatrudnieni są na umowę o pracę, co nie jest takie oczywiste w tej branży. Szacunek Marty do każdego stanowiska pracy widać było zresztą na każdym kroku. Kiedy wchodziliśmy na halę produkcyjną czy do magazynów, starała się z każdym przywitać i zamienić kilka słów. Widać było, że mimo młodego wieku cieszy się tutaj dużym szacunkiem i sympatią.
DROGA NA SZCZYT
Gdy dziesięć lat temu rodzina Ciąpałów ruszała z projektem Cafardini, to szycie na zamówienie w Polsce było wielkim wyzwaniem, gdyż polscy klienci przyzwyczaili się już do kupowania garniturów z wieszaka, najczęściej w galeriach handlowych, których wciąż przybywało. Szycie miarowe kojarzyło się raczej z nietypową sylwetką niż czymś spersonalizowanym i prestiżowym. Prestiżowe były garnitury z metką Hugo Bossa, Armaniego, Digel czy Pierre Cardin. Marta wraz ze stworzonym przez siebie zespołem podjęła się jednak mozolnej pracy pioniera w dziedzinie MTM. Przez kilka lat sama działała jako mobilny doradca, zabierając próbniki tkanin, katalogi i sety przymiarkowe w trasę. Kursowała głównie między Łańcutem a Warszawą, w której było najwięcej potencjalnych klientów. Pierwszy showroom marki powstał zaś dopiero w 2010 roku, co potwierdza słowa, które wielokrotnie słyszałem podczas mojej wizyty – rozwój organiczny. Bez pośpiechu, bez przykręcania śruby, bez presji akcjonariuszy i kosztowych akcji promocyjnych. Produkt miał bronić się sam, dzięki klientom i ich rekomendacjom. Zadziałało.
Warto dodać w tym miejscu, że na rozwój konstrukcji garniturów mocno wpłynęła współpraca z zagranicznymi partnerami. Okazało się bowiem, że potrzeby klientów bywają bardzo różne. Inne konstrukcje przygotowywane są zatem na rynek niemiecki (luźniejsze fasony), inne na francuski (mocno dopasowane marynarki i spodnie), a jeszcze inne na brytyjski (sztywniejsza konstrukcja marynarki). Nawet w obrębie jednego miasta, np. Paryża, zdarzają się odmienne konstrukcje, gdyż każdy butik MTM może mieć własny styl i wewnętrzny dział konstrukcji musi dla nich przygotowywać indywidualne projekty setów przymiarkowych.
Do obsługi tak wielu różnorodnych zleceń musiało powstać solidne zaplecze. Kiedy firma zaczynała swoją przygodę z MTM, w dziale obsługi klienta pracowała tylko jedna osoba znająca język angielski. Dzisiaj jest to cały dział, posługujący się wieloma językami i będący w stanie koordynować zamówienia z całego świata. Nic dziwnego, skoro w sezonie szwalnia szyje trzysta garniturów dziennie. Jest to ogromna liczba, czyniąca z łańcuckiego zakładu jedną z trzech największych fabryk MTM w Europie. Przyznaję, że przed rozpoczęciem projektu nie zdawałem sobie sprawy, że mamy w Polsce takiego gracza na międzynarodowym rynku, który w zaledwie 12 lat wypracował tak mocną pozycję w branży zdominowanej przez zakłady z tradycjami.
MIĘDZY BESPOKE A PRODUKTEM Z WIESZAKA, CZYLI SKĄD SIĘ WZIĘŁO MTM
Jeżeli o tradycjach mowa, w międzywojennej Warszawie działało ponad tysiąc pracowni krawieckich. Wówczas nie były to drogie usługi i wielu mogło pozwolić sobie na obstalowanie garnituru u krawca; alternatywą pozostawały sklepy i bazary odzieżowe, odstające jakością i stylem od krawieckich zakładów. Po wojnie, niestety, sytuacja się zmieniła. Państwo utrudniało małą przedsiębiorczość, stawiano na rozwój wielkich zakładów, zaczęło brakować materiałów ? co doprowadziło do ruiny wielu pracowni. Później zaś masowa produkcja i kult marek spowodowały, że konfekcyjne garnitury ze znaną metką były bardziej pożądane niż te szyte przez rzemieślników. W międzyczasie zaczął zresztą wymierać zawód krawca, jako źle opłacany i mało prestiżowy, stopniowo ubywało także zainteresowanych szyciem w pracowniach krawieckich.
Inaczej wyglądała sytuacja na Zachodzie, gdzie masowa produkcja garniturów pojawiła się wcześniej niż w Polsce. Ręczna praca była tam jednak bardziej ceniona, droga i skierowana do wymagających klientów. Nie każdego było na niego stać, ale każdy chciał mieć dobrze dopasowany garnitur. Marki zaczęły zatem wprowadzać do oferty garnitury częściowo wykończane, które dawały możliwość dopasowania do klienta. To właśnie był zalążek metody made to measure, kompromis pomiędzy klasycznym bespoke a produktem z wieszaka. Metoda MTM wymagała jednak usprawnienia i przyspieszenia produkcji, w czym pomogły maszyny. Chodziło m.in. o maszyny do pikowania wkładów piersiowych oraz komputerowo sterowane plotery, które usprawniły proces krojenia tkaniny, tak istotny i pracochłonny przy MTM (nie można wycinać jednocześnie kilku warstw materiału, gdyż każdy wykrój jest inny). W przypadku Cafardini, dopóki nie pojawiły się plotery załoga krojowni liczyła aż 60 osób, które każdy kupon tkaniny wycinały ręcznie. Obecnie pracuje tam kilkanaście osób, a ręcznie wycinane są tylko trudniejsze wzory tkanin (takie jak kraty czy prążki). Resztę wycina sterowany komputerowo nóż, pracujący na trzy zmiany. Wszystkie te usprawnienia sprawiły, że w tej chwili czas potrzebny na uszycie garnituru MTM wynosi od 10 do 20 godzin, czyli kilka razy mniej niż ręczne szycie miarowe. Dla porównania, wyprodukowanie garnituru konfekcyjnego zajmuje maksymalnie godzinę.
Przez ostatnich kilkanaście lat zainteresowanie usługą made to measure wzrosło do tego stopnia, że w tej chwili prawie każda duża marka kojarzona z modą formalną ma ją w swojej ofercie lub jej uproszczone wersje. Począwszy od firm sieciowych, takich jak Marks & Spencer, Ben Sherman, Suitsupply, Hugo Boss czy rodzima Vistula, aż po najbardziej prestiżowe marki, jak Dunhill, Brioni, Kiton, Gucci, Ermenegildo Zegna, Giorgio Armani, Tom Ford, Ralph Lauren i wiele innych. W Europie najwięcej garniturów MTM sprzedaje się w Niemczech, Francji oraz Wielkiej Brytanii. Przekrój cenowy jest szeroki, od kilkuset euro do kilkunastu tysięcy euro za garnitur. Cafardini bez wątpienia ma jedną z najlepszych ofert cenowych na polskim rynku: cena garnituru na zamówienie zaczyna się od 2600 zł.
CZY KRAWIEC MUSI WIDZIEĆ KLIENTA?
Mówi się, że dobre MTM jest lepsze niż słabe bespoke i jest w tym sporo prawdy. Niewiele jest w Polsce pracowni tradycyjnego szycia miarowego, które już od pierwszego zamówienia potrafią w stu procentach spełnić oczekiwania klienta. U krawców starej daty trudno czasem wyegzekwować pewne stylistyczne detale, które nie będą trącić myszką, np. wysokość kozerki, wypełnienie ramion czy szerokość rękawów. Poza stolicą na palcach jednej dłoni można policzyć pracownie krawieckie, które dostosowały się do współczesności i potrafią szyć ładne garnitury. W przypadku MTM jest nieco łatwiej, gdyż już na etapie przymiarek modeli wzorcowych widać, czego można się spodziewać.
Zagraniczne zamówienia nie wracają już do Łańcuta, dlatego muszą możliwie najlepiej pasować już na pierwszej przymiarce. Jeśli konieczne są poprawki krawieckie, wykonują je na miejscu lokalni krawcy, współpracujący z daną marką MTM. Inaczej wygląda obsługa klienta w Polsce. Zazwyczaj ustala się trzy lub cztery spotkania. Pierwsze, na którym omawiane są szczegóły zamówienia i wypełniany jest arkusz wymiarów; drugie, na którym następuje przymiarka uszytego, lecz nie w pełni wykończonego garnituru; trzecie, na którym klient otrzymuje gotowy garnitur. Ewentualnie, jeśli wymagane są jeszcze jakieś korekty, garnitur odbiera się na czwartym spotkaniu. Cafardini ma obecnie trzy showroomy (w Warszawie, Katowicach i Łańcucie), oprócz tego doradcy jeżdżą osobiście do klientów. Obsługą klientów w Polsce zajmują się wyłącznie pracownicy z wieloletnim doświadczeniem z zakresu MTM.
Piszę o tym celowo, ponieważ to właśnie wiedza i doświadczenie przyjmujących zamówienie ma ogromne znaczenie w metodzie made to measure. W tradycyjnym krawiectwie to krawiec ma bezpośredni kontakt z klientem, w przypadku wariantu MTM największa odpowiedzialność spoczywa zaś na doradcy klienta. Jego zadaniem jest doradzić w kwestii stylu, tkaniny czy kolorystyki, a następnie prawidłowo ocenić co najmniej kilkanaście kluczowych cech budowy ciała i opisać w arkuszu. To najważniejsza część całego projektu, dlatego jeśli rozpoczynacie swoją przygodę z krawiectwem pasowanym, szukajcie firm, które mają duże doświadczenie i odpowiednio wyszkolonych pracowników. Wspomniane doświadczenie jest zresztą niezbędne również na kolejnych etapach produkcji, na których klient i doradca nie mają już nic do powiedzenia.
Po wypełnieniu formularza zamówienia, trafia on do działu konstrukcji. Na tym etapie konstruktorzy opracowują finalny szablon dla danego klienta, który w następnym etapie jest digitalizowany i trafia bezpośrednio do krojowni. Konstruktorzy dobierają także odpowiednie wkłady piersiowe, dopasowane do konkretnej tkaniny. Inne wkłady stosuje się do cienkich tkanin lnianych, inne zaś do wełny o wysokiej gramaturze. Przed wycięciem tkaniny jest ona dekatyzowana w wysokiej temperaturze.
CORAZ WIĘCEJ RĘCZNYCH WYKOŃCZEŃ
Większość garniturów wychodzących ze szwalni w Łańcucie szyta jest tzw. metodą half canvas (u nas używa się także określenia „metoda półtradycyjna”), która jest najpopularniejszą opcją systemu MTM na całym świecie. Łączy ona bowiem cechy tradycyjnego krawiectwa z nowoczesnymi technologiami i podobno jest idealnym kompromisem pomiędzy ceną a jakością. O ile tkanina zewnętrzna przedniej części marynarki podklejona jest cieniutką fizeliną, która lekko usztywnia materiał, o tyle klatkę piersiową i klapy modeluje wkład z naturalnego płótna, który jest przymocowany do pozostałych elementów konstrukcji bardzo cienkimi nićmi, bez kleju.
Cafardini działa w oparciu o klasyczny model szycia pasowanego, gdzie bazuje się na tzw. setach przymiarkowych, czyli wzorcowych modelach marynarek i spodni, które klient przymierza na pierwszym spotkaniu. W Cafardini są to trzy podstawowe sylwetki, różniące się proporcjami. W każdej z tych sylwetek jest oczywiście kilkanaście rozmiarów. Na spotkaniu wybiera się taką sylwetkę przymiarkową i taki rozmiar marynarki oraz spodni, które ogólnie rzecz biorąc będą najlepiej leżeć na kliencie. Następnie doradca szpilkami zaznacza elementy wymagające poprawy i nanosi te informacje na arkusz pomiarowy. Dodatkowo mierzy on kilka kluczowych parametrów bezpośrednio z ciała, m.in. obwód klatki piersiowej, bioder, pasa i uda. Ponadto na tym etapie, kiedy klient ma jeszcze na sobie garnitur wzorcowy, można ustalić pozostałe modyfikacje, niezwiązane bezpośrednio z rozmiarem, lecz mające duże znaczenie dla efektu końcowego. Chodzi na przykład o położenie frontowych guzików marynarki, wysokość kozerki i kieszeni, głębokość pachy czy szerokość klap. Co ważne, nie w każdej firmie MTM możliwe są tak drobiazgowe zmiany, lecz akurat Cafardini jest otwarte na takie modyfikacje. Posiadanie własnego zaplecza krawieckiego i doświadczonego biura konstrukcyjnego pozwala realizować nawet bardzo nietypowe prośby, wybiegające poza standardowe szablony.
Napisałem, że większość garniturów Cafardini szyta jest metodą half canvas. Od pewnego czasu dostępna jest u nich także droższa linia, Sartorial, szyta metodą full canvas. Opcja ta jest odpowiedzią na oczekiwania bardziej wymagających klientów z rynku niemieckiego, choć została udostępniona również polskim klientom marki. Nie jest to klasyczne bespoke, lecz full canvas oznacza znacznie więcej ręcznej pracy niż standardowa produkcja MTM. Full canvas to między innymi ręczne pikowanie klap marynarki i brak jakichkolwiek wkładów termozgrzewalnych, ręczne wszycie rękawów i kołnierza, ręczne stebnowanie i obszycia dziurek.
I choć zamówienia z linii Sartorial są bardzo pracochłonne (obszycie tylko jednej dziurki guzikowej zajmuje ok. 45 minut), przez co ich cena jest sporo wyższa, klientów jest podobno coraz więcej, również w Polsce. Zresztą stale rosnące zainteresowanie Polaków garniturami szytymi na zamówienie świadczy o tym, że stajemy się coraz bardziej wymagającymi konsumentami mody męskiej, mamy coraz większą wiedzę o ubiorze i co podkreślam od kilku lat – ubieramy się coraz lepiej.
O pozostałych szczegółach garniturów MTM wychodzących z zakładów w Łańcucie będzie jeszcze okazja napisać. Firma Cafardini zaproponowała, że uszyje mi, zupełnie niezobowiązująco, dwa zestawy ubrań – jeden z linii standardowej, drugi z linii Sartorial – tak, abym mógł w pełni ocenić jakość ich produktów i porównać obie metody szycia.
A na zakończenie zapraszam do obejrzenia filmowej relacji z wizyty w firmie Cafardini. Zobaczcie jak powstają ich garnitury oraz jak prawidłowo dobrać garnitur i jak przewozić go podczas podróży.
Zaś już za dwa tygodnie zapraszam w kolejną, stylową podróż. Tym razem udamy się do Tczewa, gdzie powstają wysokiej jakości koszule szyte na miarę.
Autorem zdjęć foto i video jest Bart Pogoda
Podziękowania dla marek Skoda i Cafardini za wsparcie przy realizacji projektu.
Wszedłem na blog ale strona nie do końca się załadowała. Odświeżyłem (widziałem że wcześniej było o niebieskim garniturze), a tu nowy post. Ale numer ! :D
Pozdrawiam Panie Michale.
Pozdrawiam, miłej lektury.
Kolego Michale,
Jestem pod ogromnym wrażeniem postu – dopracowany, staranny, przy tym świetnie skonstruowany tekst.
Chapeau bas!!!!
No i ta informacja – że prawdopodobnie garnitury, które widywałem na ulicach Paryża, czy Londynu mogły zostać uszyte w Łańcucie – czuję podziw i dumę.
Czy Skodzina będzie z silnikiem tdi?
Owszem. Na stronie www znajdziesz wszystkie możliwe konfiguracje.
Akurat Skoda z TDI, w świetle ostatnich wydarzeń, to co najmniej „niefortunny” wybór :)
Projekt zaczęliśmy dużo wcześniej.
A silniki były produkowane jeszcze wcześniej ;) Skoda jest częścią VAG więc to nie najlepszy pomysł,żeby brać TDI od VW ;)
To chyba właśnie świetny pomysł. Skoro są w stanie tak dobrze zaprogramować silniki, żeby oszukiwały na testach spalinowych, to znaczy, że doskonale znają swój fach? Nic tylko kupować VW.
1,9 TDI i tak bardziej kopcił niż obecne oszukane 2,0, a nie muszę chyba tłumaczyć, że 1,9TDI to najlepszy diesel w historii motoryzacji, praktycznie niezniszczalny. Z nim może się równać tylko trzylitrówka BMW.
Podoba mi się Twoje podejście do promowania mało znanych, aczkolwiek porządnych polskich marek. Takie posty dobrze się czyta :)
Pozdrawiam
Świetny wpis i genialny filmik. Cieszę się, że można tak dużo dowiedzieć się o rodzimych firmach! Życzę powodzenia i czekam na więcej :) Jedno „ale”, jeśli można – gdy druga osoba mówi, proszę nie mówić „aha”, „yhym” itp. tak jak np. w 6’05”. To trochę rozprasza.
Michale, mi też nie podoba się sponsorowany charakter wpisów, szczególnie gdy sponsorzy oferują produkt, w stos. do którego nie masz wiedzy takiej jak o modzie męskiej (samochody, perfumy) i możesz wciskać ludziom kit zachwalając go, natomiast nie zmienia to fakt, że Twoje artykuły są wciąż niezwykle ciekawe i dalej będę tu zaglądał, choć jużz mniejszym entuzjazmen :/
Ale ja nie wypowiadam się o kwestiach technicznych samochodu, o parametrach, więc nie rozumiem uwagi o wciskaniu kitu.
tu nie, ale przy żółtym lacoste już tak, a wystarczy trochę poszperać na perfumowych blogach, żeby wiedzieć, że to mierny zapach.
No ale co ja poradzę jak ten mizerny zapach mi się podoba? :)
Gusta są różne, szczególnie te zapachowe. Już to wyjaśniałem w komentarzach pod tamtym wpisem.
Nie chodzi o to czy się podoba czy nie. Zwróć uwagę na fakt, że jesteś osobą opiniotwórczą więc ludzie idą za Twoimi radami. Wspominałeś kiedyś, że odmówiłeś wpisu sponsorowanego jeden z polskich firm modowych, bo ich produkty były słabej jakości, ale podejrzewam, że znalazłbyś choć 1 który by Ci się podobał. Poza tym chciałbym zauważyć, że większość Twoich wpisów na tym blogu ze względu na swój fachowy charakter mogłaby stanowić gotowy materiał na książkę, zaś aby zamieścić w poradniku powyższy wpis należałoby najpierw usunąć z niego wzmianki o Skodzie. Ja preferuję ten typowo poradnikowy rodzaj wpisów. Jako ciekawostkę chciałbym też… Czytaj więcej »
Każdy idzie swoją drogą…
Chyba jesteś w błędzie jeśli chodzi o Budzyka. Wystarczy wejść w jego zakładkę Współpraca i masz bardzo szeroki zakres w tym recenzje sponsorowane: 1. Możliwe formy współpracy: Bannery reklamowe Warsztaty zapachowe/Konferencje/Szkolenia Posty sponsorowane na blogu Posty sponsorowane na facebooku Wyjazdy sponsorowane Testy/Recenzje Konkursy Patronat Linki Inne, według sugestii reklamodawców Recenzje sponsorowane (z zachowaniem niezależności oceny) Kiedyś pytanie o wpisy sponsorowane zadałem na Chronos24.pl, to się redaktor naczelny oburzył, że oni nie robią wpisów sponsorowanych. Rzecz w tym, że robią je cały czas, tylko tego nie oznaczają. Mnie się podoba podejście Michała, bo jasno stawia sprawę. Przygotowanie takiego projektu to wiele… Czytaj więcej »
Oczywiście, i każdy ma do tego prawo. Nie chciałbym poprostu, aby za kilka lat na tym blogu pokazywały się wpisy typu :Jaki strój włożyć do picia koniaku. Sponsorowane przez Hennessy” :P Mam nadzieję, że nam to jednak nie grozi.
A co w tym złego? Nie rozumiem…
Tekst o whisky też był niepotrzebny, a w dodatku, ze względu na wiedzę i praktykę, niestety słaby. Pozycjonowanie ponad wszystko? Może warto przemyśleć co warto stracić, a czego nie, lub raczej kogo…
Tamten tekst napisałem z pozycji żółtodzioba i jasno się do tego przyznałem. Zresztą dotyczył on Szkocji i męskiego stylu.
Zupełnie nie mam problemu z wrzucaniem whisky czy samochodu do wpisów o modzie. Niech sobie będą. Ten blog czytają, chyba na tyle ogarnięci ludzie, że wiedzą jak działa marketing (choć na pewno nie wszyscy). Jakoś zarobić na chleb trzeba.
Od siebie dodam, że mam nadzieję, że kolejne klipy video będą lepsze, bo ten Twój wykład… Ach, gdzieś ta swoboda z wpisów uciekła jak włączyli kamerę. Z barwą wiele się zrobić nie da, ale intonacja, akcentowanie w zdaniach na pewno się poprawi. Pozdrawiam ciepło i czekam na wpis o koszulach.
Zgadzam się. I pewnie dlatego nie przepadam za kamerą.
Jestem pełen podziwu dla klasy, z jaką Pan Michał potrafi wplatać we wpisy reklamy. Zupełnie mi nie przeszkadzają, szczególnie że ten wpis to po prostu kawał fenomenalnej roboty.
Weź pod uwagę, że każdy chce zarobić. Byłbym w stanie zrozumieć oburzenie, gdyby artykuł skupiał się na promowaniu jakiejś taniej namiastki limuzyny, ale tutaj o tym samochodzie jest zaledwie kilka zdań (brzmiących jakby były wycięte z broszury reklamowej), które śmiało można pominąć.
Panie Michale, jak dla mnie nudy na pudy. Sorry, ale jest to szczera opinia. W połowie tekstu zacząłem przewijać. Mam dla Pana wiele szacunku (odwalił Pan swego czasu kawał świetnej roboty), ale ten nowy „prodżekt” jakoś do mnie nie przemawia. Może trafi Pan w jakiś nowy „tardżet”, a mnie będzie brakowało tych dawnych, pełnych pasji postów. Pięcioodcinkowy cykl, odcinek co 14 dni, do Bożego Narodzenia mamy spokój (prawie). I ta Skoda Superb. Pan, apologeta roweru, komunikacji publicznej, promuje samochód… Jakieś to nieszczere. Pozdrawiam mimo wszystko.
Dzięki za uwagi.
Nie wszędzie dojedzie się rowerem. Do Łańcuta bym nie dojechał, do Tczewa tym bardziej :)
> apologeta roweru, komunikacji publicznej, promuje samochód? Jakieś to nieszczere.
Kurczę, nawet nie wiem czy zarzut szczerze napisany ;-) Nie można być apologetą roweru (jestem chyba jeszcze większym, niż Mr. Vintage — przeszło 5000 km od początku roku robi swoje… — i promować samochodu?
Olgierdzie Rudak, szczere, szczere. Wkurza mnie jak ktoś rok, może dwa lata temu, krzywi się na „transport indywidualny” ignorując mój argument, że dzięki samochodowi drogę do pracy pokonuję w 20 minut, a komunikacją miejską potrzebowałbym 90 minut, a dziś dowiaduję się „nie wszędzie dojedzie się rowerem”. Skodą się dojedzie, Skodą Superb. Jako pasażer. Kończę, bo znów znajdę się na liście hejterów. Co do wpisu- jest na pewno na poziomie, kosztował kawał roboty, ale co ja poradzę, mnie nudzi. Ja lubię się stylowo ubrać, lubię ładne, dobre gatunkowo rzeczy, niekoniecznie interesuje mnie w szczegółach technologia krawiectwa. Można delektować się dobrą kiełbasą,… Czytaj więcej »
Ale ja nadal preferuję transport publiczny, lecz są sytuacje, że bez samochodu trudno się obejść. Tak jak w przypadku tego projektu. Wyobrażasz sobie bym przejechał pociągiem czy autobusem te 1500 km w komfortowych warunkach wraz z 6 osobową ekipą? Niestety nie było to możliwe.
Nie przypominam sobie bym ignorował twój argument 20 min vs. 90 min, bo w takiej sytuacji kalkulacja jest oczywista. Ja pisałem o swojej sytuacji, a jest ona taka, że przy moim obecnym trybie życia nie potrzebuję samochodu. Zmieni się to za kilka tygodni (powiększa się rodzina) i wtedy zmienią się też moje preferencje.
> Wyobrażasz sobie bym przejechał pociągiem czy autobusem te 1500 km w komfortowych warunkach wraz z 6 osobową ekipą?
Nie chcę podpowiadać, ale zaraz będą Ci docinać, że albo się nie znasz, albo powinieneś był dostać mandat — bo Superb ma homologację na 5 osób :)
Spoko, spoko. Mieliśmy jeszcze dwa busy. Innej marki :)
A to wiadomość!
Gratuluję i trzymam kciuki. Przybędzie obowiązków, ale chyba praca (blog) na tym nie ucierpią?
Wyrazy wsparcia dla małżonki
Dziękuję.
Popieram w 100%. Niby jest to blog o modzie, o tym jak sie odpowiednio ubrac, ciekawe stylizacje, a tymczasem coraz wiecej komercji i to luzno zwiazanej z motywem przewodnim bloga. Mnie ten wpis znudzil po pierwszych dwoch zdaniach. Pieniadz nie smierdzi, ale z szacunku dla starych czytelnikow Michal powinien skupic sie na tym, na czym sie zna. Tlumaczenia w stylu: „pisalem to jako zoltodziub” czy „w tym temacie jestem laikiem” mnie nie przekonuja. Tesknie za blogiem z przed kilku lat. Ten mi sie nie podoba. Tez zostane odeslany do innych blogierow?
Skoro lubisz czytać wpisy tylko o modzie, to proponuję czytać tylko to i nie wylewać żali jak taka rasowa polska cebula
Michale, szacun wielki za ten post. Promowanie mało znanych marek, a jak tu widać firma jak na Polskie warunki duża, jest genialnym posunięciem. Działaj i rób tak dalej :). Polskie firmy tego potrzebują, dobrego słowa, pochwały i pokazaniu że jest i działa na rynku. Rób tak dalej, i nie słuchaj wiecznych narzekaczy,o ile mi wiadomo, zarabianie pieniędzy na blogach, nie jest przestępstwem.
Co powiesz na odświeżenie tego posta https://mrvintage.pl/2010/10/buty-jesienne-moje-propozycje.html ?
Uff, ale starocie wyciągasz :)
Zapisuję na listę.
Czekam na post z jesiennymi propozycjami butów ;-)
Dołączam się do prośby poprzednika.
To ja też się dołączam do prośby.
http://recman24.com/sklep/pl/recman/buty
A jak te buty? Jakieś doświadczenia z marką?
Nie widziałem ich, więc nie wypowiem się.
Świetny tekst, takie współprace z markami bardzo się chwali!
Michale, tuż po przeczytaniu wpisu zajrzałem na stronę Cafardini. W ich cenniku wyszczegołnili trzy 'selekcje’ – city, black i portofino, w kolejności rosnacej ceny. Nie ma niestety nigdzie wyjaśnienia na stronie czym się różnią garnitury w poszczególnych 'selekcjach’. Twój wpis też tego nie wyjaśnia. Moze udzielisz odpowiedzi w komentarzu?
Różnice dotyczą wyłącznie tkanin.
Oczywiście wszystkie są wełniane (lub z innymi naturalnymi domieszkami), ale są to materiały z różnych półek cenowych, stąd te różnice.
Przyłączam się do pytania, materiał ciekawy, szkoda, że nowe wpisy pojawiają się coraz rzadziej :/
Wspaniały materiał Michale! Oby takich więcej. Jesteś wzorem jeśli chodzi o współprace z markami, z przyjemnością czytałbym takich relacji więcej :).
Pozdrawiam serdecznie
Nic dodać, nic ująć. Świetny wpis!
Od kilku lat zaglądam na Pana bloga i z ogromną przyjemnością czytam posty, do tej pory w „milczeniu” :)
Interesuję się krawiectwem i zaczęłam się niedawno tej sztuki – bo według mnie to rzemiosło ma w sobie wiele artystycznych cech – uczyć i przyznam, że bardzo ucieszyło mnie to, że pokazuje Pan polskie marki, to bardzo inspirujące!
Żal tylko, że nadal nie znalazłam „żeńskiego” odpowiednika Pańskiego bloga.
Pozdrawiam ciepło!
polecam lady-and-the-dress :)
i po ang http://bridgetteraes.com/
Cóż wydaje mi się, że te komercyjne wpisy to niewłaściwy kierunek dla kiedyś mega ciekawego bloga. To oczywiście moja osobista i subiektywna opinia. Brakuje mi pasji i wpisów poradnikowych, którymi edukowałeś i inspirowałeś wielu mężczyzn. W weekend po raz kolejny sięgnąłem do Twojej książki i muszę powiedzieć, że z przyjemnością się ją czyta. Szkoda, że obrałeś inny kierunek lecz mimo to pozdrawiam.
Ja z przyjemnością przeczytałem i obejrzałem. Wielkie brawa, bo jest to świetny materiał i cieszę się, że na tak dobrych i autorskich projektach możesz też zarabiać. Brawa także dla Skody, że weszli w taki pomysł z subtelną reklamą, która mnie w żaden sposób nie zniechęciła, a nowy Superb faktycznie ładny.
A jakie zestawy dla siebie zamówiłeś?
1. Kraciasty garnitur dwurzędowy z tkaniny Loro Piana.
2. Zestaw koordynowany, który można podejrzeć tutaj:
https://instagram.com/p/8C3Ih8Fwlm/?taken-by=michalkedziora
>Limuzyna
>styl
>elegancja
>wysoka jakość
>klasa
>dynamika
>przestrzeń
>Superb xD
No przyznam, trochę prychnąłem ze śmiechu! Skoda to nie „solidne samochody w atrakcyjnej cenie”, tylko przeciętność za taniochę i niestety żaden Superb tego nie zmieni. Panie Michale, proszę nie wciskać kitu o jakiejkolwiek elitarności tych samochodów, proszę nie pisać o klasie i w szczególności o dynamice, bo ludzie kisną podczas czytania tych bzdur. Nowy Superb jest równie elitarny jak passacik B6 1,9TDI w kombi… A tak w ogóle to Pan ma prawo jazdy? xD
Nie mam.
PS. Jeśli chodzi o wyśmiewaną przez ciebie solidność, to zdaje się, że użytkownicy (a nie teoretycy) mają inne zdanie:
http://auto.dziennik.pl/garaz/zdjecia/458108,1,najlepszy-samochod-uzywany-to-skoda-bmw-kia-renault-toyota.html
Michale – pewnie, Skody nie psują się często, ale solidność to coś więcej niż brak usterek. Jak weźmiesz do ręki marynarkę z H&M i np. od Zaremby, to którą uznasz za solidniejszą i lepiej wykonaną? ;) A która się pierwsza popruje? – Pewnie ta, która będzie częściej, „ostrzej” i dłużej używana; choć szwy spod igły krawca są piękne i mocne, to jednak też mają jakąś wytrzymałość. Solidność w przypadku samochodów to także wrażenie, które wywierają poprzez zastosowane materiały (np. skórzana deska rozdzielcza, także między guzikami lub skórzane kratki nawiewu itd.) oraz spasowanie wnętrza (brak wibracji, brak skrzypiących pod naciskiem elementów… Czytaj więcej »
No to należałoby wejść w definicję słowa „solidność” :) Słownika Języka Polskiego definiuje to słowo jako „taki, na którym można polegać”. Wziąłem z Google pierwszy link, który wyświetlił mi się na hasło „solidne samochody” i są to wyniki badania w którym 50 tys kierowców oceniło swoje auta według bardzo szerokich kryteriów „m.in. kosztów eksploatacji, niezawodności, jakości wykonania, właściwości jezdnych, trwałości, wyposażenia gwarantującego bezpieczeństwo i praktyczności”. Według mnie tak szerokie kryteria można połączyć ze słowem „solidność”, co zresztą uczynili autorzy tego materiału. Oczywiście marynarka z H&M nigdy nie będzie się równać z marynarką Zaremby, tak samo jak Skoda z Mercedesem, ale… Czytaj więcej »
Mylisz solidność z prestiżem.
Skoda jest jak Suitsupply. Tańsza od najdroższych marek, ale solidna i value for the price jest bardzo wysokie. Bardzo solidna i żadne płakanie nad tym, że to nie Merol, czy BMW, tego nie zmieni.
Kupując Skodę przynajmniej nie płacę bzdurnych i kosmicznych cen za dorzucenie jakiś tam dodatków.
Chybione porównanie. Suitsupply to w większości świetny design, czego o Skodzie nie da się powiedzieć.
Chybione porównanie, jeśli ma się na myśli design, a ja nie miałem na myśli designu, tylko value for the money. Pod tym względem moje porównanie jest wyśmienite, cudowne, wspaniałe i ogólnie nikt nie jest w stanie mu podskoczyć ;) Ale już tak poza konkursem – Skoda Superb ma bardzo ładny design. Jak dla mnie wyglądem jest zbliżone do bmw e60, gdyby nie liczyć przepięknych świateł w bmw. Natomiast Skoda Superb za 10 lat nie będzie straszyć swoim wyglądem. Jest jak granatowy jednolity garnitur, nie rzuca się tak w oczy, a świetnie trzyma fason. Pawie będą mówić, że „jest nudno”. Dokładnie… Czytaj więcej »
Ja również uważam, że nowy Superb ma dobry design i nie ma się czego wstydzić na tle innych, bardziej prestiżowych marek.
Gdy kilka miesięcy temu zaczęliśmy rozmowy i dostałem prezentację ze zdjęciami, to nie mogłem uwierzyć, że na tym zdjęciu jest Skoda:
http://images.car.bauercdn.com/pagefiles/9838/skodasuperb_1.jpg
Jedna jaskółka wiosny nie czyni. W Suitsupply prawie wszystko sprawia oku przyjemność, nowa Skoda Superb to wyjątek wśród samochodów tej marki. A kultowa nie będzie nigdy. Nawet za 50 lat.
Są przecież modele Skody, które są kultowe. Prawdopodobnie dzisiaj masowo produkowana Octavia czy Fabia to nigdy nie będą samochody kultowe. Ale tak samo nie będą nimi podstawowe modele serii 3 BMW, albo Mercedesy C klasy. Chociaż czort wie – kwestia definicji kultowości. Golf 1 jest samochodem kultowym, syrenka też. To samo może spotkać kiedyś Fabię, kiedy jej stare wersje całkowicie znikną z ulic. Bo dlaczego nie? Nie zmienia to faktu, że np. Octavia może być samochodem bardzo solidnym i bijącym na głowę konkurencję np. pod kątem stosunku ceny do jakości. Można ją sobie świetnie wyposażyć za nieduże pieniądze (gdy widzę… Czytaj więcej »
Nie kupuję 10 letnich samochodów. Dzięki Bogu nie muszę.
Nie każdy może sobie pozwolić na ten komfort ;)
W każdym bądź razie lubię Skodę. Zresztą lubię 80% producentów samochodów, bo to dowody na najwyższe osiągnięcia umysłu ludzkiego (a nie jak ktoś pisał brednie, że to „prymitywne” środki komunikacji).
A od kiedy posiadanie prawa jazdy i samochodu jest atrybutem męskości? Doprowadzają mnie do szału nieustanne „pogaduchy” facetów o samochodach. A jakie mają przyśpieszenie, a jaką maja prędkość maksymalną i tym podobne bzdury. Czym tutaj się pasjonować- nie rozumiem. Sam mam już prawo jazdy od wielu lat, nabiłem za kierownicą setki tysiące kilometrów i nigdy, przenigdy nie uważałem samochodu za przedmiot kultu, bo dla mnie auto było i jest tylko dość prymitywnym środkiem lokomocji, mimo całej tej zaawansowanej hipertechnologii. Żadne najbardziej zawansowane systemy nie ustrzegą nas przed idiotami, którzy wsiadają – bez urazy – do zdezelowanych „złomów”, nie znajdą za… Czytaj więcej »
Kiedyś padła mi tylna opona przy około 100 km/h (ostry kamień, rozbita butelka?) w samym szczycie natężenia ruchu. Opatrzność Boska sprawiła, że nie wpadłem pod nadjeżdżającego znad przeciwka TIR-a, dzięki temu uzmysłowiłem sobie wówczas, że „blaszane pudło” stwarza na tyle fałszywe poczucie bezpieczeństwa, że człowiek zapomina, że w każdym momencie czyha na niego Ponury Żniwiarz. W rowerze nieraz odmawiały mi hamulce posłuszeństwa, ale nigdy nie dochodziło do krytycznych sytuacji.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Też nie mam prawa jazdy (mam 25 lat) i jakoś na razie żyję ;-)
Może odkąd lata temu ktoś wymyślił, że to mężczyzna zajmuje się powożeniem i trochę obciach jak cię partnerka podwozi swoim autem, bo ty ani takowego, ani uprawnień nie posiadasz.
Chociaż w obecnych czasach, gdy nikt nie widzi problemu ani w tym, że napadnięty w czasie spaceru z kobietą mężczyzna zamiast jej bronić daje w długą, ani w tym, że mężczyzna żyje na utrzymaniu kobiety, również prowadzenie pojazdu przestało być cechą męską.
„Prymitywny środek lokomocji”? Rany Julek, siedzę od godziny nad tym głupim komentarzem i za cholerę nie jestem w stanie wykminić, jaką pokrętną definicję słowa „prymitywny” stosuje Autor tego komentarza, żeby określić nim najwybitniejsze osiągnięcie człowieka czyli wehikuł mechaniczno-elektryczny, który pozwala przemieszczać się z dzikim tempem.
A czy samochód nie jest prymitywnym środkiem lokomocji? Pokaż mi najpierw seryjny samochód, nie prototyp który „myśli” za kierowcę i jest w pełni bezpieczny (w pełnym tego słowa znaczeniu!)- bez tych wszystkich zbędnych bajerów. Zanim zaczniesz kogoś krytykować, to najpierw przeczytaj dokładnie jego komentarz, bo inaczej wychodzisz, mówiąc bardzo delikatnie – na nieco nierozgarniętego ignoranta.
Według Twojego rozumowania najnowsze odrzutowce są „prymitywne”, bo nie poprowadzi ich pijany Zenek. Ok, wariaci i psychole jeżdżą samochodami, to poważny problem, to nie czyni z tego pojazdu „prymitywnego”! Samochody są symbolami wybitnych osiągnięć rodzaju ludzkiego. To są żywe pomniki naszej myśli inżynieryjnej i technicznej.
Co do autopilota – już niedługo, już niedługo… ręczne prowadzenie samochodu będzie nielegalne, bo będą to robić za ludzi komputery. I dobrze.
Wreszcie trafiła kosa na kamień.:) Tak składa się, że wywodzę się z rodziny o tradycjach lotniczych (3 pokolenia- łącznie ze mną), tak więc samoloty (bardziej formalnie -statki powietrzne) nie maja przede mną większych tajemnic (ponad 25 pracy lat w branży lotniczej). Chętnie podyskutuję z Tobą na temat lotnictwa, bo uwierz mi, o ile nie czuje na siłach dyskutować o motoryzacji, to o lotnictwie-BARDZO, BARDZO CHĘTNIE. To moja pasja życiowa.
No to sam wiesz, jak genialnym wynalazkiem są statki powietrzne :)
Ten sam inżynieryjny geniusz błyszczy w samochodach, choć tam szczegółowa technologia jest inna :)
Don2. Jak dla mnie statki powietrzne kontra samochody BEZAPELACYJNIE 1:0. Mimo, że posiadam dość sporą wiedzę z zakresu aerodynamiki, to nawet dziś nie mogę nadziwić się, jak taki kolos jak An225 „Mrija” (w porywach około 600 ton masy całkowitej!) potrafi oderwać się od ziemi, ale i może unosić się w przestworzach niczym ptak.
Jak ty mało chłopczyku wiesz o samochodach.Sam jeżdzisz na hulajnodze albo w 25-letnim bmwe lub w jakims tedeiku.
Eee tam gadasz bzdury.. :)
Obawiam się, że swojej wiedzy motoryzacyjnej nie aktualizowałeś od dobrych dziesięciu lat a śmiechem parskasz oceniając nie konkretny model auta a wizerunek marki sprzed kilkunastu lat kiedy faktycznie skoda poza ceną nie miała zbyt wiele do zaoferowania. Proponuje ci zajrzeć do wnętrza choćby octavii wyprodukowanej po 2010 roku i wtedy wypowiadać się o jakości. Już nie wspominam o tym żeby się przejechać modelem RS. Bardzo wiele osób myśli podobnie do Ciebie dlatego zmiana wizerunku może być trudniejsza niż stworzenie nowej marki (jak to kiedyś toyota zrobiła z lexusem) ale wydaje mi się że skoda jest na dobrej drodze. Pozdrawiam. PS:… Czytaj więcej »
Wszystko świetnie, tylko dlaczego 56 tys. Skód sprzedanych w Polsce ma oprogramowanie oszukujące w czasie testów składu spalin? W praktyce są to silniki emitujące 40 razy więcej zanieczyszczeń, niż gwarantował to producent.
A wiem!
To w ramach tworzenia marki. Dużo sadzy i tlenków azotu = dobra marka.
A co się tym martwisz? I tak mniej kopcą niż samochody sprzed 2010 roku, mniej niż ośmioletnie BMW, czy Mercedesy. Cała afera VW tylko dowodzi tego, jak znakomita jest to firma, jakich świetnych ma inżynierów i jak dobre systemy komputerowe, skoro są w stanie zrobić taki przekręt.
Bez przesady. Fascynacja przekrętem? Prawda leży gdzie indziej. Wojciech Orliński w swoim ostatnim felietonie cytuje Macieja Pertyńskiego (reprezentant Polski w jury Car of The Year) .”Ekologiczne normy emisji wymagane od samochodów osobowych są od lat wyśrubowane do granic zdrowego rozsądku.” „Samobójca, który by się w klasyczny motoryzacyjny sposób zamknął w szczelnym garażu z pracującym silnikiem spełniającym normę Euro 4 (obowiązywała od 2005 r., de facto spełniała ją większość aut benzynowych od połowy lat 90.) umarłby z braku tlenu, a nie z zatrucia”. ” Najnowsze normy doszły już do ściany, zwłaszcza jeśli chodzi o silniki wysokoprężne. Silnik dieslowski zwyczajnie nie ma… Czytaj więcej »
To fakt. Normy są dziko wyśrubowane. Ale spoko. Jeszcze kilkanaście, góra kilkadziesiąt lat i na szczęście będziemy jeździć elektrykami :) Wtedy znacznie spadnie rola tej zbrodniczej czarnej cieczy.
Może dlatego, że eurokomuniści wprowadzili zbyt restrykcyjne normy, których nie da się spełnić. Sama norma EURO, poczynając od EURO 2 to jeden wielki przekręt z czego zdawali sobie sprawę jej twórcy. Silnik spełniający EURO 1 musiał emitować ograniczoną ilość określonych substancji w pełnym zakresie pracy. Ale już w EURO 2 z tego zrezygnowano. Zadano określone punkty pomiarowe w danym zakresie obrotowym i tylko wtedy były one mierzone. Kolejne normy EURO to jedynie większe restrykcje przy tej samej metodzie pomiarowej. Dzięki temu w określonym punkcie, dzięki specjalnie przygotowanym sterownikom silnika, ten emitował określoną ilość substancji szkodliwych, ale w pozostałym zakresie smrodził… Czytaj więcej »
Stefan Kisielewski powiedział, że walczy z problemami, które sam stwarza.
Bez przesady, testy zderzeniowe to świetna rzecz. Dzięki nim dzisiejsze malutkie auta są bezpieczniejsze niż niejeden sedan tzw. „klasy premium” sprzed 10 lat. Także dzięki tym testom poczyniono OGROMNY postęp w dziedzinie przewozu dzieci i zapewnienia im bezpieczeństwa. Proszę pamiętać, że testy nie są wynikiem regulacji, tylko dobrowolnych działań producentów. Są trzecim wielkim milowym krokiem w dziedzinie bezpieczeństwa po trójpunktowych pasach i poduszkach powietrznych. Co do klimatu, samochodów, zanieczyszczeń itp. – spoko, elektryka wkrótce wyprze ropę i problem sam się rozwiąże. A samochody z rurami wydechowymi będą miały swoje miejsce w muzeum. Po prostu staną się nielegalne :) Tak samo… Czytaj więcej »
Jako zagorzały przeciwnik Globalnego Ocipienia od zawsze uważałem, że jest to największy przekręt w historii ludzkości. Skoro Eurokołchoz tak zaciekle ratuje klimat, to dlaczego zachowuje się jak przysłowiowa „dupa wołowa” wobec innych, znacznie bardziej palących problemów, tj. kryzys gospodarczy w strefie euro, rozwarstwienie społeczne w obrębie Eurokomuny, kryzys imigracyjny itp.
Też jestem przeciwnikiem globalnego ocieplenia, bo jest ono faktem i chciałbym, żeby faktem nie było :) Ale niestety nie da się uciec od naukowych dowodów na to, że Ziemia się ociepla i działalność ludzka odgrywa w tym procesie rolę.
Brawa za pomysł na serię, brawa za pomysł na współpracę ze sponsorem i brawa dla fotografa.
Drogi Michale,
pytanie poza tematem. Poszukuję czarne oksfordy w cenie ok 500-600 PLN. Jakie marki polecasz?
Ja bym polecił dołożyć kilkadziesiąt złotych do Crownhill Shoes. Mam dwie pary ich butów i jestem bardzo zadowolony.
Alternatywnie te:
http://patine.pl/patine-p001.html
Kamil,
Za 599 z wysyłką polecam te: http://partenope.pl/buty-meskie/133-oxfordy-skora-licowa-czarne.html
lub za 629 zł takie: http://partenope.pl/buty-meskie/143-wholecut-oxford-czarne-gladkie.html
Już wyczekuję tego zestawu, który zamówiłeś! NB tak czekałem na koniec wpisu, aby poczytać co masz na sobie a tu zawód! Pochwal się co to za zestaw, w szczególności garniak i buty
Garnitur Vistula MTM, a buty Crownhill Shoes.
Muszę przyznać, że dzisiejszy wpis pozytywnie mnie zaskoczył. Jednakże wstęp o Skodzie mnie trochę przestraszył (myślałem, że wpis będzie poświęcony Skodzie)…natomiast tekst o łańcuckiej firmie krawieckiej – bardzo dobry! Gratuluję!
Pozdrawiam
Bardzo dobry wpis i bardzo sie ciesze ze Michal popelnil ten tekst. Do tej pory przechodzilem obok butiku Cafardini i w ogole nie bralem ich pod uwage, gdyz sadzilem ze szycie jest poza Polska. Teraz wiedzac ze daja prace w Polsce na pewno ich odwiedze i rozwaze skorzystanie z uslug.
Pozdrowienia,
Michal
Witam. Ciekawy artykuł. Dla mnie bomba. Z niecierpliwością czekam na dalsze części. Akurat jestem w Zamościu , więc do Łańcuta niedaleko…
A Skody i tak nie kupię:) Może w następnym odcinku pojawi się Syrenka, która jest już dopuszczona do ruchu?:)
Widziałem. Chciałbym zobaczyć testy zderzeniowe tej Syrenki :)
Pięć gwiazdek:) Tak jak blog.:)
Tak sobie kiepskie testy zderzeniowe jak poloneza, a nawet może i gorsze :)
Michale co to za garnitur w kratę księcia walii, który masz na sobie? Gdzie takie cudo można znaleźć? ;)
Szyty na zamówienie przez Vistulę.
Zawsze się zastanawiałem czy masz prawo jazdy…
W 100% prawidłowa pozycja za kierownicą na zdjęciu drugim wskazuje, że chyba rzadko występujesz w charakterze kierowcy ;)
Rzadko, ale też do zdjęć musiały być pozycje książkowe :)
Takie są wymogi reklam większości koncernów motoryzacyjnych (zwróć uwagę w reklamach telewizyjnych).
Skodę miałem jakieś 3-4 samochody temu i nie było to jakieś traumatyczne przeżycie. Solidne auto, jak garnitur- wół roboczy. Bez szału, ale i bez obrzydzenia.
A pomysł z polskimi markami – znakomity.
Lubię wpisy poradnikowe, tematyczne o historii odzieży, a od teraz uwielbiam wpisy reklamowe. Super(b) pomysł, tak trzymać!
> A pomysł z polskimi markami ? znakomity.
Zgadzam się w 200% — taki biznes to sól tej ziemi (nie salony H&M i nawet nie salony Skody ;-)
Uważam, że sam koncept jest ciekawy; podróż po Polsce i odwiedzanie dobrych polskich firm. podoba mi się. Cieszę się też, że samochód Skody jednak jest w tle i przewija się trochę z tyłu opowieści o Cafardini, a nie jest na pierwszym planie. W końcu to blog modowy :).
Na inne proporcje bym się nie zgodził.
Chyba, że byłby to telefon Huawei. Panie Michale, bez jaj. Zarabia Pan raz piękniej, raz gorzej. Pański blog, pańskie prawo. Ja Panu nie zazdroszczę, tylko po co stroić się w dziewicze koronki.
Moja wypowiedź dotyczy tego projektu. Ustaliliśmy, że o Skodzie będzie 5% tekstu, a firmach które odwiedzam 95%. Dla mnie to idealna sytuacja, dlatego będę się starał realizować kolejne pomysły w takim modelu współpracy.
Roman Zaczkiewicz (Walter Szarmant) reklamuje na swoim blogu wysokoprocentowe alkohole o szlachetnej proweniencji, co w naszym społeczeństwie, ogarniętym plagą alkoholizmu może wzbudzać zrozumiałe kontrowersje. Jednak uważny czytelnik bez większego wysiłku zauważy, że tutaj Romanowi wcale nie chodzi o propagowanie -przepraszam za wyrażenie- ochlejstwa , lecz o stworzenie kulturalnego/dystyngowanego wzorca picia alkoholu. Alkohol jest dla ludzi, a nie vice versa.
Haters gonna hate :) Widać było lekki przestój po wakacjach, ale ten solidny wpis sporo nadrabia. Jak dla mnie – bardzo dobrze, ze współpracujesz z dużą firmą typu Skoda. Nie jest to natarczywe, nawet na youtube trzeba się przemęczyć te 30 sekund z reklamami zanim włączysz jakikolwiek filmik. Nikt przecież nie chce pracować za darmo – tylko jakoś dziwnie duża liczba ludzi tego nie rozumie. Dla mnie to proste – dajesz wartościowe treści – nie widzę problemu, żeby newsy były poparte dużym sponsorem, dzięki któremu możesz zarabiać :) Btw, świetne zdjęcia.
Świetny ten twój garnitur w kratę Księcia Walii. Marynarka mogłaby być nieco dłuższa i nie tak opięta na klatce i brzuchu, ale i tak robi wrażenie.
Trochę przytyłem w ostatnim czasie.
Nie rozumiem skąd te negatywne uwagi w stronę Mr.Vintage? Co do zapachu Lacoste to każdy w perfumerii powie , że zapach ma pasować do kupującego i nigdzie nie jest napisane , że musi podobać się każdemu.Mnie się też podoba.Gusta i guściki panowie.Druga sprawa to uważam panie Michale , że dzisiejszy pański wpis jest najlepszy ze wszystkich i już nie mogę się doczekać kolejnych z serii:) Fajnie , że przedstawia pan Polską firmę i jej historię, bo jak widać i w tym przypadku nie mamy się czego wstydzić. Czekam na prezentację w garniturach od Cefardini.Projekt z objazdem pierwsza klasa i wczoraj… Czytaj więcej »
Cóż, wpis, jak wpis. Ale i tak najciekawsze są komentarze…mmmm…
Jestem bardzo ciekawy, czy Pan Vintage wie dokąd zmierza proces wychowawczy , który hojnie funduje swoim odbiorcom.
Trudno mi uwierzyć, by dorośli mężczyźni pod każdym wpisem lękliwie pytali czy jakaś marynarka, jakieś buty, jakieś spodnie czy pasek są …ładne? odpowiednie?
Nuale nurt jest nurtem i do tego wartkim. Trza być uważnym;)
Hmmm, a co złego jest w tym, że ktoś pyta o coś eksperta?
Ja nie mam z tym problemu i jeśli tylko jestem w stanie odpowiedzieć, to odpowiadam.
To znaczy , że ekspert jest taki sobie- czyli nie ekspert, jeśli przez parę lat nie nauczył podstawowych zasad swoich wychowanków. Jeśli ktoś czytywał choć kilka postów Mr Vintage razem z komentarzami to winien dysponować podstawową wiedzą hehe, która pozwala mu zaufać swoim wyborom. Nie byłbym sobą, i nie postawił tezy, że pytanie ” Panie Michale mam pińcet, szejset złotych, czy moge kupiś jakieś tam buty X ” oraz odpowiedź ” Dorzuć paredziesiąt, pareset – kup Y- wiodącą na rynku markę” jest po prostu reklama ubraną w ładną woalkę. Lajfi is brutal, wiem. I nie to, że nie cenie wiedzy… Czytaj więcej »
Ale żeby były i pozytywy:) , to napiszę za co cenię Pana blog najbardziej.
Za uporczywe i solidne namawianie czytelników do sprawdzania metek i, poszukiwania naturalnych tkanin.
Za to molte grazie, Mr Vintage!
Ależ wszystko upraszczasz. Pewnie nie wiesz, że jeszcze 3 lata temu było tu 25 tys czytelników miesięcznie, a obecnie jest 150 tysięcy?
Co to oznacza? Że przyszli nowi, którzy nie czytali starszych wpisów i ja się bardzo cieszę, że przybywa osób, które interesują się modą męską. Chętnie im pomagam, nawet jeśli pewne pytania wciąż się powtarzają. Jeśli ciebie męczą takie pytania i wpisy o podstawach mody męskiej, to proponuję je omijać.
PS. Znajdź mi mój cytat w którym piszę „dorzuć pareset i kup buty na Y”. Jak znajdziesz, to kupię ci dowolną parę z ich oferty.
Buty X i buty Y pisałem, , NIE NA Y, Panie Vintage:)
I wcale mi nie chodziło o „:janki”, spoko.
A jeśli chodzi o nowych czytelników…to oni w ciemno, bez czytania Pańskiego bloga pytają Pana o zdanie?
Nic o Panu , z Pana wpisów, nie wiedząc , pytają o niemal każdy szczegół garderoby męskiej, jakby nie mieli źdźbła wykształcenia , smaku, wyrobienia w otoczeniu., jakby pochodzili z domów , gdzie tylko walonki i waciaki…
I dzięks za „dobrą wolę” :D
Piona!
a żebym na kłamcę nie wyszedł
z dzisiejszej dyskusji
Drogi Michale,
pytanie poza tematem. Poszukuję czarne oksfordy w cenie ok 500-600 PLN. Jakie marki polecasz?
Odpowiedz
Mr. Vintage
07/10/2015 o 22:56
Ja bym polecił dołożyć kilkadziesiąt złotych do Crownhill Shoes. Mam dwie pary ich butów i jestem bardzo zadowolony.
Alternatywnie te:
http://patine.pl/patine-p001.html
I jak napisałem wyżej nie chodziło mi o konkretną firmę.
OK, ale kilkadziesiąt złotych (czyli pewnie +10% do budżetu), to jednak nie kilkaset złotych.
Zna Pan pointę dowcipu o niewiernej Racheli?
A co to za las, te parę drzewek, a co to za miasto te parę domków…
:)
A ja kupiłem buty na Y dzięki rekomendacji Michała. nawet mógłbym dać linka, ale po co. Ktoś mi je spersonalizował i nie po to, żebym się chwalił na blogu.
Uwielbiam wpisy o modzie, ale nawet te sponsorowane mogą być.
Problem jest inny i wcale nie dotyczy bloga. Problem jest w tym, że dotychczas (jeśli chodzi o ubiór) mężczyźni nie mieli swojego zdania i we wszystkim radzili się swoich żon. Obecnie mają „profesora Miodka” i to właśnie jemu, bez silenia się na chwilę refleksji, zadają swoje pytania dotyczące wątpliwości na temat tego czy dane buty są ładne czy brzydkie. Ja rozumiem pytania dotyczące opinii o marce, jakości produktu czy nawet oceny zestawienia kolorystycznego lub tkaninowego. Ale do cholery, jak czytam kolejny komentarz w którym ktoś linkuje jakieś koszmarki i pyta czy są ładne, to zaczynają krwawić mi oczy… A najgorsze… Czytaj więcej »
Hehe, coś w tym jest.
Konserwatywnie jest …nabierać poczucia smaku, elegancji i wyczucia stylu….nie podczas czytania blogów- to można dyskutować, bawić się i takie tam, ale w zetknięciu ze sztuką , literaturą .
I jest jeszcze czas, który pozwala mężczyźnie zrozumieć wiele spraw, także umiarkowanie w pewną oględność w wyglądzie.
Za wiele skrótów – w tym także niesamodzielność w wyborze ubrania może przynieść inne przejawy ignorancji.
Ale nie widzę powodów by to wyśmiewać. Nie każdy jest omnibusem. Ja również w wielu dziedzinach jestem laikiem i nie wstydzę się pytać o podstawowe rzeczy (np. jaki aparat kupić do 1500 zł – takie pytanie zadałem kilka miesięcy temu na FB i dostałem wiele przydatnych rad).
Ale Twoje pytanie dotyczyło aspektów technicznych. Liczyłeś, że odbiorcy wskażą Ci odpowiednio wyposażony model, najmniej awaryjnego producenta. Zwrócą uwagę na to co kupować, a czego unikać. Po prostu chciałeś zadać pytanie, bo nie jesteś ekspertem, a przy okazji liczyłeś, że być może czegoś się dowiesz. To co innego niż pytania w stylu: – Michał, podobają ci się te buty? – podobają/nie podobają mi się. – ok, to kupuję/nie kupuję. Ci ludzie nawet się nad tym nie zastanawiają. Nie interesuje ich dlaczego one Ci się podobają czy co jest z nimi nie tak. Rzucasz hasło, a oni jak tresowani albo klikają… Czytaj więcej »
W przypadku mody chodzi głównie o doznania wizualne, których wielu mężczyzn po prostu nie czuje, więc łatwiej im jest zapytać kogoś, kogo uważają za autorytet, co o tym sądzi. Po prostu nie mają swojego zdania. Takie podparcie się rekomendacją kogoś innego ułatwia podjęcie decyzji.
Takie podparcie się opinią kogoś, kogo naprawdę się nie zna, kto jest w Internecie znany dziś, a jutro może być wykreowany inny ekspert
jest niezwykle smutne.
Zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn.
I trudno mi sie zgodzić , że nagle chłopaki zatracili swą zadziorność, niezależność, przekorę, właściwą młodemu wiekowi. A więc inna opcja….
Jeszcze smutniejsza.
Ale co wspólnego ma zadziorność, niezależność, przekora z brakiem wiedzy czy wyczucia w danym temacie? Jeśli ktoś nie wie czy konkretne buty/kurtka/garnitur będą dobrym zakupem, to lepiej by zapytał kogoś, kto się na tym zna. Jeśli ja nie będę wiedział jaką kosiarkę do trawy kupić (nie mam żadnej wiedzy w tej tematyce), to zapytam kogoś, kto się na tym zna i nie będę się czuł z tego powodu gorszy.
Niezależność polega na prostym ” ja sam, ja sam”, czyli chcę kosiarkę , to doktoryzuje sie z tematu kosiarek. Podobają mi sie spodnie, to ufam swojemu upodobaniu, bo te upodobania i gusta pracowicie kształtuję. Mam swoje poglądy. Nie ulegam chwilowym modom ( niebieski garnitur- hehe), słucham opini innych, ale wybór należy do mnie. Panie Michale, za dożo wokół nas ignorancji i dyletanctwa wynikającego z lenistwa.Za mało ludzi drążących , ciekawych do podszewki. Chłopak , ten przysłowiowy chłopak ,poznawał sam, rozkrecał motocykl do ostatniej śrubki, czytał podręczniki z fizyki, naprawiał kran, prasował portki . A teraz nagle ma pytać ” a… Czytaj więcej »
Idąc Pana tokiem myślenia czytanie tego bloga jest nie tylko stratą czasu ale dowodzi totalnej niemęskości czytającego. Chyba zacznę czytać jakieś forum dla drwali…
Bardzo ciekawy wpis Ja się tam za bardzo nie znam ale przedstawię swoje spostrzeżenia. Wbrew opinii niezadowolonych napiszę, że fajnie się to wszystko rozwija i widać powiew świeżości. Pisanie cały czas w stylu A.D.2012, 2010 itd. czyli ogólnie rzecz biorąc tak samo, zniszczyłoby blog szybciej niż nawet najbardziej komercyjne wpisy. Po prostu zawiałoby niewyobrażalną nudą. Jedyne co mógłbym trochę wytknąć to mała ilość wpisów począwszy od czerwca, ale pewnie szybko się to zmieni. Życzę sukcesów a narzekaniami proszę się nie przejmować, wszak to taka nasza polska mentalność:)
Bardzo interesujący materiał! Tzn. wpis, choć tkaniny widoczne na zdjęciach też zacne. Nie sądzisz jednak, że jako promotor samochodów masz niską wiarygodność z wiadomych powodów? Polski Bus, Pendolino, jakaś linia lotnicza, może nawet Uber – pewnie! Ale samochód? I kompletnie nie jest ważne, czy to Skoda czy Maserati. Z całego serca życzę Ci milionów z bloga i jakiejś działalności pobocznej, bo na to zasługujesz, i nie mam NIC przeciwko wpisom promocyjnym, nawet bardzo częstym, bo są zrobione profesjonalnie, ale samochodów na tym blogu to nie kupuję. Dziwię się, że same marki samochodowe nie dostrzegają tu zgrzytu i moim zdaniem to… Czytaj więcej »
Wymyśliłem sobie autorski projekt do którego idealnie pasowała marka motoryzacyjna (w końcu czymś musiałem się poruszać po Polsce by dotrzeć do tych firm). Skoda z dużym entuzjazmem podeszła do tego pomysłu.
Oni są partnerem tego cyklu, to nie jest wpis reklamowy o Skodzie. Z ciekawości sprawdziłem proporcje i w tekście o marce Skoda jest niecałe 5% objętości tekstu, o Cafardini jest 95%.
Z przyjemnoscia przeczytalem swietnie napisany tekst.
Co do Skody – jezdze nowym duzym Audi i milo to uwazam ze Superb to bdb samochod.
A autor bloga tez musi znczego zyc wiec wpisy sponsorowane to norma i swietnie ze czytelnik jest poinformowany o tym majac wybor – czytac czy tez nie :)
Milego dnia dla wszystkich :)
Witam Michał ,a podobno Tomasz Ossoliński projektuje dla Skody pozdr.
Podobno będzie jakiś egzemplarz pokazowy zaprojektowany przez Tomasza.
Po przeczytaniu pierwszych zdań narosła u mnie obawa, iż artykuł poświęcony będzie w pełni Skodzie i niejako na siłę będzie forsowany temat sponsora.
Po przeczytaniu całego wpisu uważam, że wykazano się odpowiednim wyczuciem. Z jednej strony uczciwie przedstawiono sponsora i krótko go przedstawiono aby następnie w sposób ciekawy przedstawić bardzo interesujący materiał.
Takie połączenie bardzo mi się spodobało, brak nachalności i współpraca, której owocem jest bardzo dobry materiał. W tym przypadku reklama jest czymś pozytywnym.
Dziękuję.
Uwielbiam programy typu „How it’s made” i takie artykuły bardzo mi się podobają. Z niecierpliwością czekam na kolejne części serii.
Nie rozumiem dlaczego pod wpisami sponsorowanymi na Twoim blogu jest tyle krytyki. Wszyscy ci ludzie są bardzo małostkowi. Gdy mi nie podoba się jakaś część wpisu, lub mnie nie dotyczy to go pomijam i czekam na kolejny. Dzięki Tobie udało mi się dopracować styl i poczuć, że mój wygląd idzie w parze z moim charakterem. Nigdy nie wątp, że robisz dobrze dobre rzeczy.
Bardzo dobry wpis :) Reklama zupelnie nie razi, a tresc wyjatkowo ciekawa. Oby tak dalej :)
Witam
Rozumiem, że są 3 showroomy. Ale nie rozumiem co oznacza stwierdzenie, że doradcy jeżdżą osobiście do klientów. W tych trzech miastach czy w całej Polsce? Trochę niezręcznie napisane.
Po Polsce oczywiście. Zapewne nie zawsze uda się umówić z doradcą w każdym miejscu ASAP, ale generalnie jest to możliwe.
W kwestii formalnej – ASAP zawsze się da. Za trzy miesiące to też jest As Soon As Possible :)
Racja :)
no cieszę się Panie Michale, że się Pan wreszcie odezwał, bo już się bałem, że Pana zatrzymali za ten tekst o Panu Prezydencie ;-). A już się przyzwyczaiłem, żeby podczytać choć raz na tydzień, więc szkoda by było…
Chociaż z tą Skodą, to się Pan wstrzelił… Oj, ryzykant z Pana
Mi bardzo podobał się wpis. Brawo !
Jednak osobiście mam bardzo złe wspomnienia ze współpracy z firmą Cafardini.
Byłem w salonie w Warszawie z zamiarem nabycia garnituru dwurzędowego, powitał mnie Pan , który od samego wejścia traktował mnie z góry, coś na wzór „klient nic nie wie o garniturach”. Do tego patrzył dosłownie z pogardą gdy zapytałem o tańszy materiał…
Nie podobało mi się takie podejście, nie wrócę tam na pewno.
Ale kolejne odcinki będę na pewno oglądał.
To na pewno przydatne uwagi dla firmy.
Szanowny Panie Macieju,
Uprzejmie dziękuję za Pana wpis. Zapewniam, że nie jest to standard obsługi w Cafardini.
Wspólnie z zespołem w Warszawie wyciągniemy wnioski i dołożymy wszelkich starań, by takich sytuacji w przyszłości uniknąć.
Komfort naszych Klientów jest dla nas niezmiernie ważny, wręcz kluczowy. Wynika to nie tylko z faktu, iż jesteśmy firmą rodzinną. Chcemy oferować usługę, z której sami chętnie byśmy korzystali.
Tymczasem życzę udanego dnia i jeśli miałby Pan ochotę w przyszłości zmienić zdanie – do zobaczenia w Cafardini.
Z poważaniem, Marta Stefańczyk – Ciąpała
Prezes Zarządu Cafardini Sp. z o.o.
Nie wiem czy któryś z gości bloga Mr. Vintage jest osobą ćwiczącą na siłowni, ale chętnie dowiedziałbym się jak zmiany w sylwetce pogodzić z garniturem szytym na miarę? Szczególnie jeśli się ma zamiłowanie do dopasowanych ubrań…
Zaglądam na Twojego bloga od bodajże 2012 roku. To co mnie na początku urzekło, to prostota myśli i reklama pewnej idei ubierania się, nie stylu życia jako takiego. Myślę, że każdy z czytelników ma inny sposób bycia. Jedni są abstynentami, drudzy lubią wypić wieczorem szklankę dobrego whisky. Jedni oddadzą życie za tanie podróżowanie z PKP i PB, inni marzą o sportowej Alfie Romeo. Nie zrozum mnie źle, ale wyznaję zasadę być, żeby mieć, nie odwrotnie. Uważam, że sposób ubierania się jest poniekąd wyrazem swojego własnego ja. Jedni wolą koszule i krawat, inni marynarkę z koszulą (nawet bez krawata). I to,… Czytaj więcej »
Naprawdę myślisz, że jakakolwiek marka motoryzacyjna podjęłaby ze mną współpracę gdybym nie miał prawa jazdy? Przecież to był żart :)
A tak z ciekawości, jakie inne blogi masz na myśli?
Co do pozostałych uwag wyjaśniam jeszcze raz. To nie jest tekst, który namawia do zakupu Skody. To jest tekst o sukcesie polskiej marki Cafardini w którego realizacji pomogła mi marka Skoda.
A czy ktoś, kto teraz cały czas jeździ rowerem daje do zrozumienia otoczenia, że tylko go stać na ” pojazd dla ubogich. Akurat w tym momencie nie mam samochodu, i wcale nie czuję się od innych gorszy- pewne sprawy rodzinne. To często jest kwestia wyboru priorytetów, a nie niemożności zakupu pojazdu. Gdy ktoś pyta mnie, dlaczego nie mam samochodu, to odpowiadam bezczelnie- Może nie stać mnie na Bentleya, na Maybacha, ale na „malucha ” za pięć stów w każdej chwili, bo więcej wydaję miesięcznie na „fajki” i piwo. A czy dziś zakup auta to jakiś wielki wyczyn na miarę doktoratu-… Czytaj więcej »
Hmm… człowiek uczy się przez całe życie. Zawsze oferując podwózkę znajomym którzy akurat znaleźli się w danym miejscu bez środka transportu uważałem, że świadczę im jakąś przyjemność. Ba – dysponując pięciomiejscowym pojazdem uważam to nawet za swoisty obowiązek. A i sam wole jechać z pasażerami niż sam, bo to zawsze weselej. W trasie np. czasem sam oglądam się za autostopowiczami. A tu okazuje się, że to gafa! Naprawdę, chyba odnajduję odpowiedź na pytanie dlaczego obecna kultura jest taka pusta, bezduszna i odczłowieczona. Jeśli normalnymi miłymi gestami robi się ludziom krzywdę, to staje się rzeczą normalną, że te gesty przestaje się… Czytaj więcej »
Oczywiście, że każdy lubi wozić swój tyłek niż dreptać- ludzie z natury są wygodni. Napisałem o tzw. podwózkach z pewna dozą gorzkiej ironii, bo jaka jest dla mnie przyjemność wysłuchiwania peanów na cześć swojego auta i stanie majątku.
Panie Michale gratuluje kolejnego świetnego artykułu.
Czy mam Pan jakąś opinie i doświadczenie z marką Kubenz?
Poziom cen pozycjonuję ich na raczej na średniej półce, ale co ciekawe w tych dość przystępnych cenach oferują również komplet poprawek krawieckich.
Widziałem kilka produktów. Nie wyglądały dobrze jakościowo. Poziom sieciówek Zara i H&M. Do Vistuli, Bytomia, Próchnika, Lancerto czy Lavardu, daleko im.
Świetny wpis i perfekcyjny przykład jak powinna wyglądać współpraca komercyjna. Gratulacje.
Panie Michale świetna robota! Bloga śledzę co prawda dopiero od kilku miesięcy, jednak dla mnie, taki cykl jak zapoczątkowany powyższym wpisem to strzał w dziesiątkę. Marki Cafardini do tej pory nie znałem i na pewno złożę wizytę w ich Showroomie przy okazji najbliższej podróży do stolicy. Korzystając z okazji, mam również pytanie z nieco innej beczki niż temat wpisu. Oziębienie przyszło szybciej niż się spodziewałem i potrzebuję na „teraz, zaraz” dwurzędowy płaszcz. Chcąc się poradzić proszę o opinię, która opcja byłaby według Pana bardziej uniwersalna: http://eu.suitsupply.com/en/coats/brown-double-breasted-coat/J400.html?cgid=Coats http://eu.suitsupply.com/en/coats/blue-double-breasted-coat/J415.html?cgid=Coats Kolory w jakie najczęściej ubieram się jesienią/zimą to szarości, brązy, błękity (w tym… Czytaj więcej »
Akurat wybrałeś modele, które nie są zbyt uniwersalne, ale z tych dwóch ten drugi wydaje się lepszy.
Zerknij jeszcze na stronę Próchnika. Mają w tym sezonie ładne dwurzędowce, a aktualnie ceny są mocno obniżone.
Faktycznie, oferta Próchnika wygląda lepiej niż ciekawie. Dziękuję za podpowiedź. Najbardziej przypadł mi do gustu taki model:
http://sklep.prochnik.pl/glowna/2930-p%C5%82aszcz-jz15-zych-1.html
Ładny.
Z oferty Suitsupply ja bym polecił ten: http://eu.suitsupply.com/it/coats/cappotto-a-doppio-petto-blu/J417.html?cgid=Coats
Kupa śmiechu. Bond reklamuje „napój dla plebsu” i notorycznie uprawia tandetny product placement, a Pan Michał wsiada do Skody Superb i puryści rwą włosy z nerwów. Lol.
A mnie się bardzo podobało!
Ciekawy wpis nawet mnie trochę zainspirował do przymierzenia się do MTM.
Jak podrobię trochę pieniążków, to kto wie.
Tylko trochę tyrać taki drogi garnitur w pracy prze 8 godzin…
Co do treści sponsorowanych, to moim zdaniem jest bardzo dobrze: podane ze smakiem, nienachalnie, jakby przy okazji, a przy tym interesująco. Blog jest komercyjny, ale nie wszyscy to jakoś rozumieją.
Panie Vintage!
Trochę żeś się Pan opuścił z regularnością wpisów, ale moim zdaniem obrana droga rozwoju jest dobra.
Podpisuję się pod opinią Mateusza o zatraceniu idei tego bloga. Gdzieś cos uciekło. Pojawił się alkohol – przy okazji, polityka – przy okazji i teraz samochody – tez przy okazji. Ktoś pisał kiedyś w komentarzach, że największą wartością tego bloga jest jego PORADNIKOWE archiwum. Niestety – jest ono nieczytelne, trudno dostępne, a w starych wpisach nie widać zdjęć. Myślałem, ze to o czym pisał Michał, o nowym rozdaniu, nowej odsłonie itp. to będzie raczej połączenie publikowanych poradnikowych wpisów z takimi jak ten wyżej. I że tym nowym rozdaniem będzie szeroki dostęp do archiwalnych wpisów, do których wszyscy – głównie ci… Czytaj więcej »
Z drugiej strony ile można pisać w kółko tych samych porad? Przecież autentyczny i wyczerpujący poradnik to maks kilkaset stron. Więcej się nie wyciśnie z tego tematu. No po prostu nie da rady.
Don 2. w pewnym sensie masz rację. Stąd mój wpis bardziej dotyczy tego, by otworzyć archiwa niż stanowi krytykę tego co Michał od pewnego czasu proponuje. Przykładem nowego otwarcia jest wg mnie bardzo dobry film. Film, który jest dowodem na to, że trudno wyczerpać tematy poradnikowe. Można je powielać, przypominać w nowych odsłonach, a przy okazji co jakiś czas publikować cykle „Podróże w dobrym stylu” czy wpisy np. o wakacjach w Grecji. To wspaniały blog, piękna historia, tysiące nawróconych i wyedukowanych i młodych i starych. Wspierajmy Michała dobrym słowem i dobrymi radami. Bo bez tego bloga życie dla wielu może… Czytaj więcej »
Przypominam, że nowej odsłony bloga jeszcze nie było.