W ostatnim tekście napisałem, że zegarki w stylu Bauhaus mają w sobie nieprzemijające piękno i to na pewno jest jeden z głównych powodów dla których wiele z nich tak mocno trafia w mój gust. Niby niczym specjalnym się nie wyróżniają, ale to właśnie to jest ich największym atutem. Zresztą muszę przyznać, że nie tylko w zegarkach lubię rzeczy, które są bardzo proste i ponadczasowe, bo to sprawia, że trudno się nimi znudzić. Oczywiście czasem fajnie jest mieć produkty zupełnie inne (i takich też mam sporo), o unikalnym wzornictwie lub kolorze, ale w dzisiejszych czasach często jest tak, że to właśnie taka klasyka wyróżnia się najbardziej, bo po prostu jest jej stosunkowo mało wokół nas. Pewnie niektórzy z was znają to z własnego doświadczenia – wystarczy, że założysz do pracy klasyczną białą koszulę i już będą cię pytać coś się tak odstrzelił, a przecież to zwykła biała koszula. Ale wyróżnia się na tyle, że każdy zwraca na nią uwagę. To właśnie cały urok ubrań o prostych i ponadczasowych formach. Podobnie jest z meblami, budynkami, zegarkami, samochodami czy motocyklami w takiej stylistyce – upływ czasu im nie szkodzi, bo prosty design przez dziesięciolecia nie starzeje się i wciąż wygląda „świeżo”.
Ten ponadczasowy design lubię także w rowerach, no bo to zakup na co najmniej kilkanaście lat, a w przypadku jakościowych jednośladów, nawet na całe życie, zatem dobrze by było, by przez ten czas rower wciąż nam się podobał. Jednym z moich ulubionych przedstawicieli takiej nieśmiertelnej stylistyki jest brytyjska marka Pashley, która już kilka razy pojawiała się na blogu, bowiem od kilku lat jestem szczęśliwym posiadaczem ich najbardziej klasycznego modelu – Roadstera. Niby zwykły czarny rower, a nieskromnie przyznam, że wciąż przyciąga uwagę na każdym kroku, tak samo jak dobre klasyczne auto. To jest właśnie siła produktów, które na pozór są do bólu zwyczajne, ale w wielu przypadkach to właśnie ta zwyczajność okazuje się najatrakcyjniejsza. Zresztą możecie to zobaczyć również w dzisiejszej sesji. Marka Pashley poprosiła mnie o wykonanie sesji z jednym z najnowszych modeli, ale nawiązującym zdecydowanie do klasyków z początku ubiegłego wieku. To miejski model Briton, który jest inspirowany flagowym rowerem tej marki, czyli Roadsterem. Różnica jest taka, że jest sporo lżejszy wagowo i wizualnie (m.in. brak bagażnika, kremowe opony, brak osłony tylnego koła, inna kolorystyka ramy). Cała reszta bez zmian: ręcznie produkowany w Anglii, z topowymi podzespołami, w tym z pięknym skórzanym siedzeniem marki Brooks. Całość wygląda rasowo i ponadczasowo, a jednocześnie trochę „młodziej” niż Roadster. Briton dostępny jest w dwóch bardzo klasycznych kolorach – Oxblood oraz Oxford Blue. Który byście wybrali dla siebie? Więcej o marce Pashley możecie przeczytać w moim artykule sprzed 5 lat.
SESJA SPONSOROWANA
Autorem zdjęć jest Adrian Hołda
Marynarka – Lancerto & Mr. Vintage
Koszula – Lancerto & Mr. Vintage
Spodnie – Pepe Jeans
Poszetka – Poszetka.com
Mokasyny – Tod’s
Rower – Pashley Briton
Panie Michale, świetna sesja. Mój ojciec kilka lat temu wyłowił w Biebrzy rower z podobnego okresu czasowego co te zaprezentowane we wpisie i oddał do renowacji, wyszło niesamowicie. Mam jednak pytanie na inny temat. Wiem, że nie jest Pan dermatologiem, ale co doardza Pan, żeby obecnie po 5 minutach spędzonych na zewnątrz nie być całym mokrym? Miałem na sobie wszystko z lnu, pomijając espadryle, i niestety wilgoć czułem niedługo po wyjściu. Pozdrawiam.
Nie pomogę w tej kwestii, ale może ktoś z czytelników się podzieli poradą/opinią. Ja również przy takich temperaturach czuję się bezradny. Dochodzę do wniosku, że pocenie jest czymś naturalnym przy takich warunkach i po prostu nic nie robię, dotychczas nie próbowałem środków farmaceutycznych, choć może to błąd? Czytelnicy zapewne coś doradzą.
Przy obecnych temperaturach, ponad 30 stopni w cieniu, pocenie się nie omija raczej nikogo. Koszule lniane pomagają ale nie posiadają funkcji klimatyzacji ;) jeśli chodzi o farmakologię, od siebie polecam antidral do stosowania miejscowego. Ziołowym tabletkom, dostępnym bez recepty, mającym na celu ograniczenie wydzielania potu na całym ciele, nie ufam.
Fajna sesja i kolorystka zdjęć bardzo ciepła.
Ładne spodnie, to zwykłe chino czy dżinsowe?
To zwykłe chino, ale faktura materiału (bardzo drobny prążek) może powodować wrażenie podobieństwa do dżinsu.
Rowerowa klasyka… z lat 80-tych XX w. pamiętam taki wierszyk (dziś można by rzec – haiku): „zamiast wódki zamiast wina – kup se rower Ukraina” ;) pamiętam kolega z klasy taki miał, dziś chyba można by nazwać taki rower „klasycznym” ;) Pozdrawiam
Mam te spodnie. Kupiłem w TK Maxx i bardzo polecam. Jak na pepe, taki klasyczny krój to rzadkość a tkanina też świetna jakościowo, choć nie na obecne temperatury.
Moje też z TK Maxx.
Bardzo ładny rower. Ale w tej cenie miejski, tzn do jeżdżenia, a nie stania w garażu i sporadycznych przejażdżek, jest kompletnie niefunkcjonalny – dużo tańsze kradną spod sklepów/pracy/z piwnicy. Chyba, że ktoś porusza się samochodem, ma na rower bezpieczne miejsce, a raz na jakiś czas lubi się karnąć do warzywniaka i z powrotem.
Czy dobrze zrozumiałem, że argumentem „nie jeżdżenia” byłaby dla ciebie zbyt wysoka cena?
IMHO chodziło o stosunek ceny do prawdopodobieństwa kradzieży.
Rower mozna ubezpieczyć:)
Daj spokój, fabryka snobów. Tu się liczy cena…
Nie sądziłem że kiedyś w ten sposób się wypowiem na temat jednoślada, ale to jest piękny rower; )
Bardzo fajny wpis, łączący dwie sprawy , które bardzo lubię- elegancje i rower. W wielu krajach są organizowane spotkania osób, które lubią w czasie jazdy chcą wyglądać z klasą, a sformułowanie „cycle chic ” nie jest im obce. W Londynie jest organizowany chyba największy tego typu zjazd pod nazwą London Tweed Run. Jest to po prostu nieskończone źródło inspiracji dla mnie. Ze swej strony mogę dodać, że widok faceta w garniturze, kierującego rowerem, często wywołuje uśmiech u płci przeciwnej i nie jest to uśmiech politowania ( mam nadzieje :). Być może mam trochę łatwiej, bo mieszkam w małym mieście i… Czytaj więcej »
Nie ma to jak się porządnie spocić na rowerze i później siedzieć np. w pracy cały dzień w przepoconym garniturze…
No to już zależy od Pana- ja jeżdżę elektrycznym vanmoofem, co pozwala mnie się nie nadwyrężać zbytnio, plus pozwoliłem sobie przekształcić 3 pomieszczenia w firmie na zaplecze sanitarne z prysznicami dla mnie i załogi. Gdy rzeczywiście jest problem, po prostu biorę prysznic. Ale równie dobrze można stać w korku w aucie bez klimatyzacji i zapiekać się na „tych z przodu, że jadą jak fajtłapy”, a potem w dzikim szale szukać miejsca do parkowania- to napewno nie poci.. :D Mijam dziesiątki takich ludzi, ja, uśmiechnięty, zrelaskowany, NIEspocony, i zawsze na czas. Polecam szukać rozwiązania, a nie pustą nabijkę, bo „napewno siedzi… Czytaj więcej »
A co w sytuacji kiedy rano jest ładna pogoda, a jak trzeba po południu jechać do domu zaczyna lać? :)
W tem przepadku niestety pozostaje tylko peleryna, która , ani do konca nie chroni, ani nie jest stylowa..:))
Kupić sakwy, do i -z pracy jechać ubranym na sportowo, a wyjściowe ciuchy złożyć i przewozić. Testuję to rozwiązanie już od pewnego czasu w klimacie miasta mającego „nieco” bardziej deszczową aurę niż jakiekolwiek znana mi miejscówka w Polsce i sprawdza się znakomicie.
Proponuję sprawdzić opcję z elektryczną deskorolką. Na skejtów w gajerach też lecą laski.
a od kiedy skejci jezdza na elektrycznych deskorolkach? i do tego w gajerach?
Nie do końca rozumiem, te nabijki.- Muszę jeździć do pracy w gangu bo taka praca, moge jeździć rowerem i w mej mieścinie to opcja bardziej ekonomiczna, wiec jeżdżę. Zainteresowanie płci przeciwnej to wśrod wielu innych zalet, mało znaczący dodatek. Jak widzę, przeświadczenie , że tylko samochod pasuje do majestatu i splendoru garnituru-jest dość powszechne. Mam inne zdanie.
Rower jest przepiękny. Co myślicie o wyborze hulajnogi elektrycznej jako środka transportu dla modnego dandysa 40+? Dojazdy do pracy itp. Jaki model polecacie?
Tesla S
Ja zmienilem rower na elektrohulajnoge,bo zaczalem jezdzic do pracy w garniturze ( w poprzedniej mialem przebieralnie ) i bardzo polecam. Mozna dojechac rownie szybko co rowerem ale nie spoconym.
Czy będą jeszcze w tym sezonie letnim dostępne rozmiary koszuli button-down Driveaway (biała; len z soroną)? Jeśli tak to kiedy?
Mam jedną (zresztą jak każdej z tej serii), ale ona taka dobra na upały, że chcę dokupić :),
Dowiem się w poniedziałek, ale chyba nie. Z tego co pamiętam, to nie mamy już tej tkaniny.
Doszyjcie białe…
bardzo ladne spodnie
Rower ładny ale… jaj nie urywa! Od prawie 3 lat mam model Pashley Guv’nor … to jest rower! Jeśli chodzi o design moim zdaniem najladniejszy na swiecie! Mieszkam w Holandii stolicy rowerow i jak jade robi wrazenie i sie wyróżnia spośrod nudnych Holenrów a kto sie zna podchodzi oglada pyta itd. tylko nie kazdemu pasuje bo to model ekstrawagancki! Marka angielska luksusowa wykonanie ideał kazdy szczegół perfect Pashley to Bentley wsrod rowerow napewno wart swojej ceny moj kosztował ok 1200 jurków! Polecam!!!
Potwierdzam, mam tez Guv’nora, rowerowe dzielo sztuki :)
Panie Michale, czy zakłada Pan jakieś skarpety do mokasynów? Zastanawiam się ponieważ ja jestem zwolennikiem noszenia ich na stopę bosą, tym niemniej rozważam zmianę tego podejścia, wiadomo, kwestie higieniczne.
Zazwyczaj noszę niewidoczne stopki, ale zdarza się też na gołą stopę (głównie mokasyny żeglarskie).
Rower jest uroczy i wpisuje się w stylizację na młodego doktoranta przemieszczającego się sprawnie i z gracją w obrębie uniwersyteckiego kampusu. Niemniej, trudno wyobrazić sobie najbardziej choćby skromnego doktoranta, nawet pozbawionego stypendium, grantów i możliwości udzielania korepetycji, który nosiłby wciąż jedne buty, koszulę czy marynarkię. Dlaczego więc poprzestać na jednym, dobrym i stylowym rowerze, gdy dla świadomego swych potrzeb cyklisty jest to ocean form i możliwości? Nie chodzi wszak wyłącznie o kolory i ich korespondencję ze strojem. Mam na myśli styl i wartości, odwołanie do pewnych, niekiedy dość elitarnych tradycji. Pamiętajmy, że męska moda to nie tylko Anglia, ale także… Czytaj więcej »
Panie Macieju,
Może doktorant „humanista” tak wygląda…. Doktoranci z innych naukach (tech/biol/chem/rol etc.) jak „ogarną” tzw. kuwetę związaną ze stypendiami, „pro-rozwojówkami”, dotacjami, subwencjami, środkami na BW + ewentualne granty to zarabiają na tyle godnie, że nie „bawią” się w „korki”… :P:P
Dzięki temu jest to z reguły najlepiej (gustowo) ubrana grupa z tzw. „społeczności akademickiej” . Tym bardziej, że wzorce z „korpo” przechodzą i to szybko także do „academic” zone ;-)
Tak odbiegając od tematu, to trochę tęsknię za propozycjami z wyprzedaży letnich/zimowych.
Niby jest zakładka „polecam”, ale jakoś mam wrażenie że to nie do końca to.
A pamiętam, że zawsze te artykuły cieszyły się sporym zainteresowaniem. Jakieś szanse na przywrócenie? ;)
Niestety na chwilę obecną raczej nie planuję. Najlepsze wyprzedaże i najszersza oferta jest na Zalando (i we wspomnianych wpisach były to oferty głównie stamtąd), a niestety dwa lata temu platforma ta przestała dzielić się z prowizją za transakcje, które były moim udziałem (przekierowania z bloga). To było moje jedyne wynagrodzenie za wpisy wyprzedażowe, których przygotowanie zajmowało mi kilka dni. Obecnie wolę ten czas poświęcić na coś innego.