Jak co roku, zapraszam was na subiektywne podsumowanie minionego roku w branży modowej, ze szczególnym uwzględnieniem mody męskiej. Zazwyczaj skupiałem się na rodzimym rynku, ale rok 2020 był wyjątkowy i niestety wiele wydarzeń światowych miało wpływ na działalność tego rynku w Polsce. Oczywiście głównym wydarzeniem, które poturbowało wiele branż, w tym odzieżową, był Covid-19. Koronawirus utrudnił logistykę, sprzedaż, zmienił nastroje konsumenckie, ale chyba i tak branża modowa nie odczuła tego kryzysu aż tak bardzo, jak wiele osób się spodziewało.
Kompletnych raportów za rok 2020 co prawda jeszcze nie ma, ale w raporcie „Handel detaliczny odzieżą i obuwiem w Polsce. Analiza rynku i prognozy rozwoju na lata 2020-2025”, który ukazał się miesiąc temu, można przeczytać, że rok 2020 będzie zamknięty dziewięcioprocentowym spadkiem wartości rynku odzieży i obuwia. Jeśli okaże się to prawdą, to super, aczkolwiek wyniki, które publikowały największe polskie spółki giełdowe z tej branży (m.in. LPP, VRG i CCC), sugerują, że należy się spodziewać spadków rzędu 20-25% gdy porównamy rok 2020 do 2019. Prognozy światowe mówią, że branża modowa wróci do normalności w roku 2023.
To teraz po kolei zjawiska, które mi najbardziej utkwiły w pamięci, gdy wspominam rok 2020.
KOLEJNY POZIOM „KAŻUALIZACJI”
Od kilku lat piszę tutaj, że moda męska coraz bardziej się „każualizuje”, a miniony rok z pewnością jeszcze pogłębi te zmiany. Coraz więcej osób pracuje z domu, mocno ograniczone są także spotkania i podróże biznesowe – to bardzo silnie wpłynęło na nagły wzrost popularności ubrań bardziej sportowych, wygodnych, dzianinowych. Ciekawe dane udostępniła niedawno platforma Allegro, która jest bardzo reprezentatywna jeśli chodzi o zakupy internetowe, bo poza tym, że można tam kupić niemal wszystko, to jeszcze liczba aktywnych użytkowników robi wrażenie (ponad 12 mln Polaków robi tam zakupy). W danych dotyczących branży odzieżowej wyraźnie widać znacznie większe zainteresowanie odzieżą domową. Hasło dresy męskie odnotowało wzrost 81% w stosunku do poprzedniego roku.
Podobno bardzo mocno w całej Europie wzrosła sprzedaż skarpet, głównie tych w odjechane wzory i z grubszej dzianiny. Można z tego wysnuć wniosek, że w czasach home office ludzie chcą sobie uprzyjemnić czas takimi małymi dodatkami, czyli nawet jeśli na telekonferencję zakładają koszulę (bo tak wypada), to pod stołem chcą się ubierać „po swojemu”.
Wzrost rynku casualowego widać także w kolekcjach marek, które dotychczas raczej skupiały się na produktach eleganckich. W minionym roku hitem mody męskiej na świecie były produkty stały się czapki z daszkiem, obuwie domowe i spodnie z elastycznym pasem.
MASECZKI – DODATEK ROKU
W marcu minionego roku opublikowałem na blogu wpis, który zatytułowałem „Co czeka branżę modową po koronawirusie?”. To było trochę takie wróżenie z fusów, bo przecież to był początek pandemii i niewiele osób sądziło, że może to potrwać tak długo. Napisałem tam takie zdanie, które wtedy wydawało się trochę na wyrost, a okazało się prorocze:
Minęło kilka miesięcy i rzeczywiście maseczki można kupić niemal u każdej marki odzieżowej, nawet u tych luksusowych, gdzie kosztują powyżej 1000 zł, a jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to absurdalne. Maseczka ochronna dość niespodziewanie stała się dodatkiem modowym, którym rządzą takie same prawa, jak każdym innym. Konsument szuka zatem ulubionej marki, wzoru, koloru i tego wszystkiego, czym kieruje się kupując buty, kurtkę czy poszetkę.
To może spróbuję wybiec jeszcze dalej i zadać pytanie co się stanie z maseczkami, gdy już świat poradzi sobie z pandemią. Czy maseczki nagle znikną z naszego życia codziennego? Moim zdaniem nie, bo wiele osób nadal będzie chciało je nosić. Z różnych powodów: bo maseczka daje pewną anonimowość; ze strachu przed innymi wirusami; bo maseczka jest fajnym dodatkiem modowym.
SOLIDARNOŚĆ
Co jak co, ale jedno Polacy potrafią doskonale – pomagać i jednoczyć się w trudnych chwilach. Od lat udowadnia to Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i wydarzeń charytatywnych z historii współczesnej Polski. W minionym roku taką solidarność pokazało wiele firm z branży odzieżowej, które choć same znalazły się w trudnej sytuacji, to i tak potrafiły się dzielić przekazując część swojego dochodu dla szpitali (m.in. Lancerto & Mr. Vintage, 4F, Kazar) lub udostępniając swoje linie produkcyjne i przestawiając je na szycie maseczek i kombinezonów dla personelu medycznego (m.in. Vipo z Łańcuta, Mosquito, Medicne/Answear, LPP).
ODZIEŻ DOMOWA – RENESANS ZAPOMNIANEJ KATEGORII?
Zamknięcie w domach spowodowało, że zaczęliśmy coraz większą wagę przywiązywać do tego jak wyglądamy w domu, czyli tam, gdzie dotychczas zakładaliśmy zazwyczaj ubrania, które ja określam jako szkoda ich wyrzucić, ale na ulicę już w nich nie wyjdziesz. Myślę, że każdy z nas ma w szafie taką kategorię znoszonych ubrań, które dotychczas zakładało się właśnie po pracy lub w weekendy.
Ale skoro teraz wiele osób pracuje z domu, to ubranie domowe staje się po prostu ważniejsze, bo nie spędzamy w nim 5-8 godzin, pomiędzy ubraniem do pracy, a tym do spania, lecz znacznie więcej czasu. No i tu pojawia się wątek nieco bardziej eleganckiej odzieży domowej, która moim zdaniem ma spore szanse na renesans. I nie mam tu na myśli bonżurek, czyli aksamitnych marynarek, które kiedyś nosiło się w domach, ale dobrej jakości szlafroki, piżamy czy kapcie domowe – to jak najbardziej, jest to ciekawa nisza, która w ostatnich dekadach w zasadzie zniknęła z mody męskiej.
Jako potwierdzenie możliwego renesansu przytoczę dwa fakty. Na początku tego wpisu wspominałem o tym czego klienci szukali najchętniej na portalu Allegro w kategorii moda. Okazuje się, że w minionym roku hasło piżama męska zanotowała wzrost wyszukiwań o 97%, a szlafrok męski o 59%. Drugi fakt – kilka tygodni temu katowicka pracownia Poszetka zaprezentowała eleganckie szlafroki, które wprowadziła do swojej oferty. Początkowo na kanałach tej marki pojawiły się śmieszki, ale okazało się, że cała partia sprzedała się błyskawicznie. Być może faktycznie obserwujemy renesans odzieży domowej, jaką znamy z czasów naszych dziadków…
GARNITUR – PRODUKT TRUDNO SPRZEDAWALNY
Jeśli chodzi o branżę odzieżową, to kategorią, która najbardziej ucierpiała w minionym roku jest odzież formalna, czyli głównie garnitury. Są tutaj dwie przyczyny. Po pierwsze, wiele firm przestawiło się na pracę zdalną, spotkania biznesowe również odbywają się w takiej formie, a zatem nagle ubyło mężczyzn, którzy nadal na co dzień muszą/chcą zakładać garnitur. Po drugie, nagle zniknęły imprezy rodzinne, które napędzały tę kategorię. Z danych GUS wynika, że w pierwszym półroczu roku 2020 zawarto prawie o połowę mniej małżeństw niż w analogicznym okresie roku 2019. Myślę, że druga połowa roku była jeszcze gorsza.
To wyraźnie pokazuje, że rynek weselny praktycznie stanął w miejscu i jest to też realny problem dla rynku odzieży formalnej. Od wielu marek i firm szyjących garnitury na zamówienie słyszałem, że garnitur stał się produktem bardzo trudno sprzedawalnym w minionym roku.
KUPUJEMY MNIEJ
Na wstępie wspominałem, że prognoza 9%-go spadku sprzedaży na rodzimym rynku odzieżowo-obuwniczym wydaje mi się mało prawdopodobna i takie same wnioski płyną z raportu „Świadomy konsument” przygotowanego przez firmę Accenture, która zbadała jak pandemia wpłynęła na postawy konsumenckie oraz proces zakupowy Polaków. Jeden z najciekawszych wątków z tego raportu dotyczy właśnie zmiany decyzji zakupowych. Okazuje się, że aż 43% konsumentów zrezygnowało z wcześniej planowanych zakupów odzieży, obuwia i kosmetyków. Jako główny powód podawali wystarczającą liczbę produktów w danym momencie. W przypadku produktów odzieżowych istotnym powodem było także pogorszenie sytuacji finansowej,
To, że my kupujemy mniej, przekłada się również na decyzje marek – planują one mniejsze zatowarowanie przyszłych kolekcji. Na przykład grupa VRG (Vistula, Bytom, Wólczanka, W.Kruk, Deni Cler) poinformowała, że zredukowała zamówienia najnowszej kolekcji wiosenno-letniej o 15-20%. Przypuszczam, że u innych marek jest to podobna skala korekty.
RYNEK DÓBR LUKSUSOWYCH TEŻ NA MINUSIE
W czasach kryzysów ekonomicznych zazwyczaj jest tak, że sektor dóbr luksusowych nie odczuwa spadków, nierzadko jest nawet wręcz przeciwnie, więc ostatnio ze zdziwieniem przeczytałem dane z raportu Bain & Company, które mówią, że w roku 2020 rynek ten skurczył się o 23% w skali globalnej. Europa zanotowała spadek sprzedaży dóbr luksusowych o 36%, Stany Zjednoczone o 26%, a Chiny… wzrost o 45%. Jako główne źródło tych spadków podaje się mocne ograniczenie podróży po świecie podczas których wiele osób kupowało ubrania, buty, akcesoria, perfumy i zegarki.
ZAKUPY Z DRUGIEJ RĘKI
Ze wspomnianego wcześniej raportu „Świadomy konsument” płynie jeszcze jeden ciekawy wniosek – konsumenci w Polsce są coraz bardziej otwarci na zakupy z drugiej ręki, o czym pisałem już w zeszłorocznym podsumowaniu. W raporcie można przeczytać, że aż 45% Polaków w ciągu ostatnich 6 miesięcy korzystało z aplikacji i stron internetowych umożliwiających kupno i sprzedaż produktów od innych użytkowników. Furorę w Polsce robi portal i aplikacja Vinted. Pamiętam, że jeszcze rok temu dział męski był tam bardzo skromny, obecnie wybór jest ogromny. Z kolei na portalach społecznościowych jak grzyby po deszczu wyrastają mikrobutiki z wyselekcjonowaną odzieżą używaną.
Ubrania i dodatki z drugiej ręki nie są już powodem wstydu, jest wręcz przeciwnie. Wśród znajomych chętnie chwalimy się czymś upolowanym za ułamek ceny nowego produktu. Ale niskie ceny to tylko jeden z powodów sukcesu ubrań z drugiej ręki. Inne to ekologia, unikatowość, lepsza jakość.
Zainteresowanie konsumentów zakupami z drugiej ręki dostrzegają też same marki. Coraz więcej z nich chce uruchamiać dział vintage w swoich sklepach. To między innymi Gucci, Zalando, Levi’s.
SPEKTAKULARNE BANKRUCTWA? NA CHWILĘ OBECNĄ BRAK.
Gdy rozpoczynała się pandemia i kryzys gospodarczy, to dużo mówiło się o tym, że w branży modowej na pewno nastąpi kilka spektakularnych bankructw, tymczasem na chwilę obecną w zasadzie ich nie było na rynku światowym i polskim. No, może poza kilkoma wyjątkami. Ten najbardziej znany to amerykańska marka Brooks Brothers, która od wielu lat miała włoskich właścicieli, o czym nie każdy wie. W minionym roku spółka to ogłosiła bankructwo i zamknęła sporą część swoich sklepów firmowych w USA. Na szczęście dość szybko znalazł się chętny na przejęcie Brooks Brothers.
Na przełomie sierpnia i września sfinalizowano umowę z amerykańską spółką Authentic Brands Group, która specjalizuje się w zarządzaniu prawami do wizerunków znanych osób (m.in. Muhammad Ali, Marilyn Monroe, Elvis Presley, a z żyjących – Shaquille O’Neal), ale ma też w swoim portfolio kilka marek odzieżowych m.in. Nautica i Tretorn.
Brooks Brothers to jednak zupełnie inny poziom prestiżu i rozpoznawalności, więc pojawiły się obawy czy spółce ABG uda się uratować tę zacną markę, bo ich doświadczenie w tej eleganckiej niszy jest raczej mizerne. Czas pokaże jak to się zakończy. Na pewno marka musi się otworzyć na młodszego klienta, jeśli chce przetrwać. Dotychczas się to nie udawało. Ciekawym posunięciem nowych właścicieli jest zatrudnienie na stanowisku dyrektora kreatywnego Michaela Bastiana, który na modzie męskiej zna się świetnie, więc może to dobry znak. Warto też odnotować, że marka Brooks Brothers po wielu latach wraca w ręce amerykańskie, bo jeszcze przed przygodą z włoskim właścicielem – miliarderem Claudio del Vecchio (lata 2001-2020), marka ta należała do brytyjskiego koncernu Marks & Spencer (lata 1988-2001).
Jeśli chodzi o inne znane marki, to w roku 2020 upadłość ogłosiły także: J.Crew, John Varvatos i producent koszul TM Lewin, natomiast myślę, że dopiero w pierwszej połowie tego roku usłyszymy o kolejnych firmach, które jeszcze jakoś wiążą koniec z końcem, ale są na krawędzi. O trudnej bardzo sytuacji w wywiadzie dla Retailnet.pl mówił właściciel Giacomo Conti.
CHCESZ PRZETRWAĆ? POSZUKAJ NOWEGO KLIENTA
W minionym roku można było zaobserwować ciekawe zjawisko. Otóż wiele marek skupionych dotychczas raczej na męskiej elegancji, widząc, że asortyment ten straci na popularności (przynajmniej na jakiś czas), postanowiły szukać nowego klienta lub tego dotychczasowego zaskoczyć czymś innym. Ten trend zresztą widać nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Jeśli marka nadal chce być na topie, to musi cały czas czymś zaskakiwać. Jak to wyglądało u rodzimych marek?
Vistula po raz pierwszy w swojej historii wprowadziła do swojej oferty ubrania unisex, czyli otworzyła się na rynek damski. Bytom z okazji 75-lecia firmy pokazał kolekcję w której pojawiły się dresy. Lancerto wprowadziło do swojej oferty dużą kolekcję damskich portfeli. Pako Lorente stworzyło submarkę Casual Club opartą wyłącznie na odzieży dresowej. Odzież dresowa pojawiła się też w Wólczance. Macaroni Tomato wprowadził do swojej oferty kurtki militarne i bejsbolówki, a Zack Roman t-shirty oraz linię sportową. Damską kolekcję zapowiada także Poszetka.com, a z takich bardziej zaskakujących produktów pojawiły się u nich… szlafroki, czyli coś co też nawiązuje do renesansu odzieży domowej, o której pisałem kilka akapitów wyżej.
KŁAMSTWO MA KRÓTKIE NOGI
Rok 2020 na pewno będzie mi się kojarzył z aferami metkowymi. Zaczęło się od marek damskich, czyli La Mania i Veclaim. Przypomnę, że La Mania komunikowała iż swoje kolekcje produkuje wyłącznie w Polsce, co okazało się nieprawdą, a Veclaim „wpadł” na tym, że sprzedawał drogie t-shirty z metką taniej marki Fruit of the Loom. Obie te sprawy były szeroko komentowane w internecie, co pokazuje jak bardzo współczesny konsument jest wyczulony na ściemę i kłamstwa. Jestem przekonany, że gdyby wspomniane marki jasno komunikowały pochodzenie swoich produktów, to nikt (albo prawie nikt) nie czepiałby się tego.
Do afer metkowych zaliczyłbym także sprawę o której zrobiło się głośno także dzięki moim publikacjom. Chodzi oczywiście o ostatni raport UOKiK dotyczący prawidłowości oznakowania produktów odzieżowych. Przypomnę, że raport ten ukazał wielką skalę oszustw dotyczących przekłamań surowcowych na metkach produktowych. Producent garnituru deklaruje, że sprzedaje garnitur wełniany, a w rzeczywistości to poliester. Jeśli nie czytaliście tego materiału, to polecam te dwa wpisy: „Ile jest wełny w wełnie, czyli bulwersujący raport UOKiK” oraz „Jak UOKiK przymyka oko na oszustwa odzieżowe”.
REAKTYWACJA RAGE AGE
Trochę bez echa przeszła w minionym roku reaktywacja marki Rage Age, która dwa lata temu ogłosiła upadłość. Przypomnę, że twórcami RA byli panowie Rafał Czapul i Rafał Bauer, czyli były projektant i były prezes Vistuli. Przez pierwsze lata działalności marka radziła sobie bardzo dobrze (kilka butików w Polsce), ale później nastąpiły zmiany właścicielskie, a w konsekwencji wycofanie się Rafała Czapula i zamknięcie marki. Prawa do znaku towarowego odkupił właściciel platform Eobuwie oraz Modivo i we wrześniu 2020 zaprezentowano pierwszą kolekcję od czasu upadłości RA. Jest to linia damska i męska. Na chwilę obecną dostępne są wyłącznie w tych dwóch wspomnianych sklepach internetowych. Stylistycznie nawiązują do dawnego Rage Age, cenowo są trochę tańsi. Ciekaw jestem jak sobie poradzą.
PODSUMOWANIE
A jaki będzie rok 2021 w modzie męskiej? Na pewno bardziej casualowy jeśli chodzi o kolekcje i to jak będziemy się ubierać. Ludzie, którzy przyzwyczaili się do dresów i t-shirtów, niechętnie będą chcieli wrócić do bardziej eleganckich ubrań. Ale wydaje mi się, że nie potrwa to długo, bo za jakiś czas wielu mężczyzn pewnie też zatęskni za marynarką czy garniturem, tak samo jak tęsknimy za koncertami czy wyjściem do restauracji.
Rok 2021 na pewno będzie też nie lada wyzwaniem dla firm, które bazują na sprzedaży w galeriach handlowych, bo przypuszczam, że te obiekty stracą część klientów. Po prostu w ostatnich miesiącach przyzwyczailiśmy się do zakupów on-line, więc niechętnie wrócimy do tradycyjnych sklepów, a to przecież ogromne obciążenia finansowe dla marek (czynsze, koszty pracownicze). A co do samych zakupów on-line, to w roku 2021 na pewno pojawi się jeszcze więcej ułatwień dla klientów. Chociażby ekspresowa dostawa w ciągu kilkudziesięciu minut od zakupu. Taką formę dostawy testuje już marka ccc, a przypuszczam, że tym tropem pójdą kolejne firmy.
A wy, jak zapamiętacie rok 2020? Czy wasz codzienny styl zmienił się? Jakieś szczególne wydarzenia/kolekcje/produkty utkwiły wam w pamięci?
Spadek na rynku dóbr luksusowych też mnie zaskakuje. Podczas ostatniego kryzysu bogacze jeszcze bardziej się wzbogacili. Pewnie za kilka miesięcy tak właśnie sprawy będą wyglądać i marki luksusowe nie ucierpią, sieciówki i takie vistule dla średniaków będą cienko piszczeć. Zresztą ta maska za 500 zł pokazuje jaki jest potencjał.
Ale bogacze wcale aż tak nie kupują tych luksusów.
Jeśli nie ludzie bogaci, to kto kupuje maseczki za 500 zł, czy t shirty za 1600 zł?
Klasa średnia. Serio.
Michale wybacz, ale musielibyśmy najpierw zdefiniować jakie dochody kreują bogacza, a jakie klasę średnią, musielibyśmy zdefiniować o jakim miejscu na świecie mówimy. Może chińska klasa średnia podczas zwiedzania Szwajcarii kupuje Rolexy, a w Mediolanie robi zakupy u Brunello Cucinelli. Rodzimej klasie średniej raczej to nie grozi, najpewniej w najbliższej galerii skieruje kroki do Bossa lub Joopa (chyba, że do Lancerto)…
A w sumie kupić maseczkę za 500 zł to może każdy, tylko nie każdego stać.
Rodzimej klasy średniej – w rozumieniu zachodnioeuropejskim – niestety u nas praktycznie nie ma. To, co u nas jest uznawane już za bogactwo, w krajach wysoko rozwiniętych jest właśnie klasą średnią. W sieci można znaleźć na ten temat masę interesujących badań.
Dokładnie. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce „polska klasa średnia” i wszystko jasne. Nawet ktoś zarabiający 5 średnich krajowych nie kupuje raczej płaszcza Brunello Cucinelli za 32 tys. zł. Ale jak ktoś ma swoją definicję, że prezes Orlenu to klasa średnia, a bogata jest pani Kulczyk, to ja się poddaję.
Chińczycy
To jest kluczowa kwestia. Marki rzekomo luksusowe, to raczej aspirująca klasa średnia lub wyższa średnia. Najbogatsi nie potrzebują już często aspirować do żadnego znaczka czy logotypu.
Najbogatsi to dzisiaj postradzieccy oligarchowie i azjatyccy (głównie chińscy) przedsiębiorcy. I oni nie aspirują? Przecież to oni w ostatnich latach nakręcili do niebotycznych rozmiarów rynek produktów luksusowych (i nie tylko, o nieruchomościach nie wspomnę).
Pomijam „nafciarzy”, bo oni elitą finansową są już od pokoleń, a w przepychu i ostentacji się wręcz lubują.
A ja mam inne zdanie niż wszyscy tu piszący. Wg mnie takie rzeczy kupują ludzie z klasy bezmyślnej, albo zwyczajnie bez klasy. Obojętnie czy materialnie zaliczają się do średniej, wyższej, czy średniej wyższej, albo niższej wyższej. Ludzie z klasą nie kupią kawałka szmatki na twarz tylko dlatego, żeby świecić napisem z logo, podobnie jak podkoszulki ze znakiem jak ze słupa ogłoszeniowego. Klasa i gust wręcz kłóci się z prymitywnym eksponowaniem bogactwa.
Masz sporo racji, Hugo. Tylko, że kojarzysz marki luksusowe z kiczem i pretensjonalnością, a to nie zawsze musi iść w parze.
Przeciwnie. Marki luksusowe z natury powinny być nieskazitelnie dobrej jakości. I ja je tak postrzegam Ale też powinny promować dobry gust i klasę, co da się łatwo odróżnić od kiczu. Ale nie przemawia do mnie przesada w nadmiernym eksponowaniu. Albo chodzę w butach, gdzie znaczek firmowy i nazwa jest wewnątrz, a o luksusie świadczy doskonała jakość i materiał, albo w czymś co tylko jest nośnikiem dla nazwy i znaczka. Niestety te tzw. marki luksusowe coraz częściej zjadają swój ogon. Oczywiście nie wszystkie, ale coraz więcej z nich ma już tylko do zaproponowania swój znaczek, bo jakość kuleje, a często jest… Czytaj więcej »
Niestety patrząc biznesowo na wyniki to jakość produktu zdecydowanie przegrywa z wielkością napisu na nim. Zwlaszcza w kręgach gdzie duże pieniądze pojawiły się w pierwszym pokoleniu.
To, że wzrosły wirtualne wyceny ich majątku wcale nie znaczy, że się wzbogacili.
„Bogacze” (old money) nie kupują dóbr luksusowych, tak, by rynek mógł to odnotować. W ogóle, ludzie, kyórzy umieją zarabiać pieniądze nie trwonią ich na rzeczy, to chyba oczywiste? Są takie szkoły, gdzie nauczą Cię akcentu, poznasz innych bogaczy i taka identyfikacja wystarczy.
Oprócz „old money” z Ameryki i Europy, którzy pewnie są dyskretniejsi, nie potrzebują wielkiego sikora i loga LV, są jeszcze oligarchowie z Rosji, nowobogaccy z Chin, raperzy, piłkarze i ich konkubiny, ci są rozkochani w szwajcarskich zegarkach, biżuterii, sportowych samochodach, maseczki pewnie też lubią drogie. Po kryzysie z 2008 roku tacy ludzie nie stracili, a wręcz przeciwnie, teraz też tak będzie. Zaczną znów podróżować po Europie i Stanach, to sprzedaż dóbr luksusowych poszybuje. Możemy się spierać co to znaczy „bogacz”. Ci „old money” też się muszą ubrać z gołym tyłkiem przecież nie chodzą, to chyba dla nich są ci mediolańscy,… Czytaj więcej »
Jak zawsze trafna analiza i dużo ciekawych treści. Paradoksalnie ja akurat w ubiegłym roku zakupiłem 2 garnitury, więcej niż w poprzednich latach :)
O, to ciekawe. Skusiła cię jakaś promocja cenowa, czy po prostu potrzebowałeś i nadal często nosisz garnitur?
Często nie noszę. Z racji wykonywanego zawodu jakim jest projektowanie graficzne w branży raczej nie obowiązuje mnie ścisły dress code. Rzekłbym nawet, że to środowisko zupełnie nie zwraca uwagi na to co ubiera i jak w tym wygląda, nad czym niejako ubolewam, bo od zawsze wychodzę z założenia, że poczucie estetyki przejawia się we wszystkich elementach życia. Natomiast jako Dyrektorowi Artystycznemu wypada mi wyglądać czasem bardziej formalnie, co zresztą sam lubię. Bardzo często noszę marynarki w zestawach smart casualowych, bądź koordynowanych, lub decyduję się na tzw. nowoczesny elegancki casual, jak to sobie nazywam. W przypadku garniturów była to raczej wypadkowa… Czytaj więcej »
U mnie podobnie. Wpadł garniak, 2 marynarki, kilka par klasycznych butów i wełnianych spodni.
Kupiłem głównie dlatego, że było taniej (marynarki z outlet SuSu), ale część rzeczy, w tym buty, to używki (Vinted, które jest kopalnią perełek – rzeczy wartych setki, sprzedawanych z niewiadomych powodów za dziesiątki ;)).
Trudna, nieoczekiwana sytuacja, a w konsekwencji zmniejszony popyt, wymusiła znaczące obniżki cen. W wielu sklepach zniżki 50-70 procentowe stały się normą. Tego roku na pewno dobrze wspominał nie będę, ale udało mi się upolować dużo ciekawych rzeczy w naprawdę atrakcyjnych cenach. Mam nadzieję, że wkrótce się przydadzą.
Dla mnie pandemia i ograniczenia w spotykaniu okazały się sprzyjające. Nigdy nie chciałem organizować „wielkiego Polskiego wesela” i mierzyć się z związanym z tym zamieszaniem. Dzięki obecnej sytuacji nikt nie miał do mnie pretensji, że zorganizowałem tylko tzw. „mikro ślub” czyli spotkanie w USC (My, świadkowie i urzędnik) oraz domowy poczęstunek dla rodzeństwa i rodziców. Było miło, kameralnie i bez obciachowych sytuacji typu za dużo alkoholu lub dziwne zabawy otrzepinowe. Swoją drogą bardzo polecam. PS. Garnitur i tak kupiłem bo pomimo kameralności i braku „gapiów” chciałem zaakceptować wyjątkowość okazji. Niemniej jednak wybrałem dość „uniwersalny” model – „Fred” z wełny VBC… Czytaj więcej »
Popieram. Ja to zrobiłem zanim to było modne :)
Małe przyjęcie zamiast wesela. To było 14 lat temu (ale ten czas leci).
To moze pokusisz sie Michal o analize swojego stylu sprzed 14 lat? :)
Tutaj było trochę starych zdjęć:
https://mrvintage.pl/2013/09/jak-zmienial-sie-styl-mr-vintage.html
Panie Michale, niestety nie da się wejść w podany przez Pana link.
Link pyta, czy mam skończone 18 lat :-D
Już powinno działać, tylko jest tam bramka wiekowa, bo to był wpis z lokowaniem produktu alkoholowego.
Odsyła niestety na główną
Podsumowanie trafne. Choć wybacz Michale, ale zupełnie nie rozumiem jak można uważać, że maseczka jest „fajnym dodatkiem modowym”. Choć rzeczywiście w roku 2020 dla niektórych urosła do rangi stylu. Dla mnie jest to zło konieczne i traktuję ją jako uciążliwą szmatę. To coś nie tylko jest niekomfortowe, ale przeszkadza, ogranicza widzenie, na mrozie zamarznie, w upale zaparza – same wady. Wg mnie trzeba być niespełna rozumu, żeby wydawać na to coś kilkaset zł, choćby był to wydatek drobny w stosunku do dochodów. Jak tylko zniesiony zostanie obowiązek noszenia tego g…na to ja wszystkie, które posiadam z radością wy….lę na śmietnik.… Czytaj więcej »
Chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że wiele osób nadal będzie je nosić.
Jasne. Jest wiele osób, które robią coś, co jest wbrew rozsądkowi. A jeśli będą naśladować przy tym kogoś znanego…Moim zdaniem jeśli nawet, to szybko przeminie. Były już takie wynalazki jak używanie krawata jako paska do spodni. A poza wszystkim maseczka zwyczajnie oszpeca.
Nie koniecznie oszpeca, znam kilka kobiet, które wyglądają lepiej w maseczce niż bez ;) i zapewne niektórych mężczyzn to też dotyczy. Poza tym maseczki chronią przed smogiem i w tym celu były używane już przed pandemią.
Tyle, że typowa maseczka antysmogowa rodem z Japonii nijak ma się materiałem i wygodą do obecnie sprzedawanych wszędzie „kagańców” (czytaj ta pierwsza jest o wiele lepsza).
Ja w maseczce lepiej wyglądam niz bez. chwałę sobie. Świetna sprawa. Na mnie świetne ceny podziałały. Kupiłem duzo w świetnych rzeczy w super cenach.zycze każdemu żeby 2021 był zwyczajny bez extea atrakcji.
Ja widzę u siebie inny trend co do ubrań domowych (może wynika z mojego charakteru i jestem zupełnie od odosobnionym przypadkiem) – mianowicie te rzeczy które ?na ulice się nie nadają, ale po domu jeszcze ujdzie? noszę bardzo intensywnie. Po prostu sytuacja z epidemią dała mi (żona ma podobne przemyślenia) refleksje ze mam poprostu za dużo ubrań, więc skoro jestem w domu to chce zużyć to czego szkoda mi jeszcze wyrzucić a na ulice bym nie wyszedł. Zwłaszcza ze wideokonferencje tez już się przesadnie casual-lizują – na spotkania z prezesami na które bym poszedł w garniturze teraz siedzę w polo/t… Czytaj więcej »
Cały czas dużo mówiono i pisano, że sklepy odzieżowe będą wyprzedawać wszystko za grosze. Bo będą chciały pozbyć się starego towaru, zwolnić miejsce, zmniejszyć straty itp. Powodów podawano wiele. A ja jakoś nie zauważyłem, żeby coś takiego miało miejsce. Od dawna sporo kupuję w internecie – choć nie jestem jakimś maniakiem zakupowym. I moje spostrzeżenia są wręcz odmienne. Wcale nie ma nadzwyczajnych obniżek, promocji, wyprzedaży za 10% ceny pierwotnej. Jak już to wyprzedają to co zawsze im zalegało, czyli jakieś badziewne wzory, nietypowe rozmiary, nie popularne kolory itp. I to też jakieś symboliczne przeceny, a w każdym razie bez rewelacji.… Czytaj więcej »
Rzeczywiście są to trafne uwagi. Wydaje mi się, że na polskim rynku tych promocji po prostu nie odczujemy, bo już dotychczas wiodące marki robiły przeceny rzędu 60-70% co sezon (np. Vistula. Bytom, Kazar). Jest po prostu pewna granica opłacalności, której nie przekroczą już bardziej. Poza tym chyba nie jest aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy spojrzeć na wyniki spółek o których wspominam w tekście. LPP czy VRG (Vistula, Bytom, Wólczanka) spodziewają się zamknięcia roku na minusie ok. 20% w stosunku do roku poprzedniego. Myślę, że jest to bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę co się działo w innych… Czytaj więcej »
Nie, no bez przesady. Royal Collection przecenił całą kolekcję zimową o połowę (prawie całą), Peek praktycznie co tydzień obniża ceny wszystkiego (w tym towarów przecenionych) o 25 %. Zsumowane obniżki dają blisko połowę ceny pierwotnej. A rozmiarówka jest kompletna. Ja nie oczekuję, że kupię coś prawie za darmo. Półdarmo wystarczy.
Tak było zawsze i to nie jest nic nadzwyczajnego. Ja zwróciłem uwagę, że najpierw był płacz, że trzeba będzie sprzedawać za bezcen (nie wiem po co), a potem okazało się, że jest jak zawsze. A to, że coś jest przecenione nawet o 50% nie znaczy jest półdarmo.
Jest za połowę ceny wyjściowej, czyli druga połówka jest za darmo. Przeceny nigdy nie zaczęły się tak szybko, zatem nigdy nie było tak dużego wyboru w pełnej rozmiarówce.
Nie przesadzajmy….Suit Supply zrobiło outlet trwający prawie 2 tygodnie (normalnie trwał ok. 48h), gdzie wyprzedawał wszystko za pół ceny, a czasem i lepiej. Nasze rodzime marki również przeceniały bardziej niż zazwyczaj (poszetka, zack, macaron, patinem miler, klasycznebuty. Fakt, taki Bytom zawsze rabatował namiętnie przez cały rok, ale również mam wrażenie, że kumulacja rabatów była dotąd niespotykana…kupiłem parę koszul z ich linii „a la premium” za 39.90 od sztuki, więc…nie udawajmy, że było tak jak zawsze.
Z początku myślałem, że ten dres Bytomia to uszyła jakaś designerska marka – ewidentnie wzór kojarzy się z Guccim i z daleka nawet tak wygląda.
Jeśli chodzi o Rage Age to mnie zdziwiło przeglądając Modivo, co robi tutaj ta marka. Myślałem, że umarła całkiem, a tu niespodzianka. Uważam, że w tej marce drzemie ogromny potencjał i przy odpowiedniej promocji mogłaby stać się Philippem Pleinem skrojonym na polskie potrzeby i portfele.
Podobieństwo z Guccim zasadne, ewentualnie z filmem „Dżentelmeni”.
I pomyśleć, że kiedyś ta marka była kwintesencją dobrego smaku…
Zawirowania polityczne ostatniego roku sprawiły, że garnitur zaczął być kojarzony ze złodziejstwem, dziaderstwem i oszołomstwem. Jak wytłumaczyć osiemnastolatkowi, że nie będzie wyglądał jak Terlecki, Sasin, czy Czarnek.
Zawirowania w polityce dzieją się od wielu lat (żeby nie powiedzieć od zawsze), więc taka uwaga w odniesieniu do garniturów jest co najmniej zabawna.
Wytłumaczyć to można (i warto) co najwyżej, że fajnie raz na jakiś czas założyć coś innego niż dresy czy bluzy na każdą okazję i przede wszystkim, że nie musi to być brzydkie i niewygodne (czyli garnitury ze sztucznych tkanin z niewygodnym krojem typu pacha na wysokości pępka) – bo są też marynarki czy spodnie o dużo większym komforcie noszenia i estetyce mocno odbiegającej na plus od tego co noszą widywane codziennie w telewizji „gadające głowy”.
Albo jak Nowak, Gawłowski czy Nitras.
No nie wiem, ja byłem nastolatkiem 20 lat temu, w innym klimacie politycznym, i też w garniturach nie chodziliśmy.
A ja paradoksalnie kupiłem w ubiegłym roku więcej ubrań. Raz, że dzięki homme office miałem czas o siebie zadbać i się odchudzić, więc musiałem część rzeczy i tak wymienić, a dwa ze względu na promocje kupiłem nawet więcej niż wyrzuciłem.
Chyba trafne przewidywanie. Myślę, że trend domowych ubrań będzie jeszcze po pandemii chwilę na górce siła bezwładności. Ale na koniec dnia będziemy chcieli się już normalnie (bardziej „elegancko”) ubierać. Będzie nam tego brakowało podobnie jak innych aktywności z czasów normalności.
Natomiast jeżeli chodzi o rynek ubrań używanych – zostanie on chyba dłużej na fali wyznoszącej.
Niestety, ale na ulicach polskich miast nigdy nie widziałem żadnej elegancji. Nie wynika to z braku zasobności portfela, ale z mentalności postfeudalnego społeczeństwa.
Zdarzają się jednostki elegancko czy pół elegancko ubrane. Z drugiej strony nawet osoby które chcą się ładnie ubrać, nie wiedzą jak i często widuje się ludzi w brzydkich garniturach, w źle dobranym rozmiarze, z kiepsko dobranymi dodatkami. A tutaj nie ma ani argumentu pieniędzy, ani wygody. Ot, tylko niewiedza.
Kolego, to co tu piszesz wcale nie leży w sprzeczności z tym, co ja napisałem. Natomiast moja uwaga jest taka: nie można być ubranym w połowie elegancko, elegancja to mentalność i to, czy coś jest ładne czy nie, nie ma tu nic do rzeczy.
Bardziej możesz potraktować to jako dopowiedzenie/uzupełnienie, a nie sprzeczność ;)
A co wg ciebie jest elegancją? A na ulicach których miast widziałeś tę elegancję? Przede wszystkim ubranie musi być schludne, świeże i czyste łącznie z butami. I to jest najważniejsze. Coś co jest – powiedzmy standardowo uważane za elegancję może być również obciachem. Nie każdy musi i chce chodzić na co dzień w marynarce z goździkiem lub poszetką, w kapeluszu i parasolem jak jakiś strojniś, czy gładysz. Czasy gdy na plaży nie zdejmowało się butów i garnituru minęły bezpowrotnie.
Elegancja to styl, klasa, filozofia, mentalność – człowieku, otrząśnij się z myślenia kategoriami kapelusz i parasol.
Skoro – jak napisałeś – nigdy nie widziałeś na polskiej ulicy nikogo kto ma styl, klasę, filozofię, mentalność to oświeć – gdzie na ulicach są tacy ludzie?
Nie rozumiemy się i się już nie zrozumiemy.
Łatwość przejścia niektórych zawodów do home work wskazuje, jak bardzo są one niepotrzebne i często zwielokrotnione. W dalszej perspektywie firmy zredukują liczbę takich stanowisk i poszerzą zakres obowiązków tym nie zlikwidowanym. Zatem, niektórym wypowiadającym się tu, nie wystarczy nawet na gacie.
Dlaczego łatwość przejścia na home work ma decydować o „potrzebności” zawodu? To zbyt daleko idące uproszczenie. Przecież dziś nie ma nic dziwnego w tym, że niektórym do pracy wystarczy komputer, szybkie łącze internetowe i telefon. I wcale nie mam na myśli influencerów, czy youtuberów ;-)
Niestety, to nie jest uproszczenie – tendencję do łączenia i likwidowania stanowisk obserwuję od lat. Obecna sytuacja, gdzie w drastycznych sytuacjach doszło nawet do przerwania łańcucha dostaw, spowoduje powrót do lokalnej produkcji i zmiany struktury zatrudnienia – nie muszę chyba dowodzić, że komputer i telefon są przydatne spawaczowi, czy szwaczce wyłącznie podczas przerwy śniadaniowej. Ps. z szybkością firmowych łącz internetowych też jest coraz gorzej.
Tyle, że te rzeczy nie muszą się że sobą wiązać. Sam jestem przedstawicielem zawodu funkcjonującego w gospodarkach od setek lat. Jeszcze 30 lat temu do pracy potrzebowałbym faksu. Jeszcze wcześniej niewiele bym zrobił bez serii spotkań z innymi uczestnikami rynku twarzą w twarz. Obecnie wystarczy telefon i komputer, więc przejście na pracę zdalną nie było dla mnie kłopotem, zmieniłem tylko powierzchnię płaską, na której ustawiłem laptopa (chociaż osobiście to ja pracy z domu nie znoszę). Takich zawodów jest mnóstwo i – wierz mi – niektóre nawet są przydatne. Nie samymi spawaczami stoi gospodarka. Praca zdalna uwypukliła oczywiście pewne patologie, przyspieszyła… Czytaj więcej »
No raczej gospodarka powinna stać bardziej spawaczami, niż wodolejcami przekładającymi papierki z kąta w kąt i forwordującymi nonsensowne mail’e.
Co innego, gdy maile są sensowne, a ich treść warta spore pieniądze.
To prawda, to co innego. Ale coraz częściej słyszy się obawy, czy aby będzie do czego wrócić po home work.
Odnośnie określenia klasy średniej, zainteresowanym przypominam, że jedną z podstawowych kategorii społecznych warunkujących przynależność do tej klasy jest czas wolny, a nie posiadane aktywa.
Czyli bezrobotni bo mają dużo czasu…
Pisałem do zainteresowanych, a ignorant się odzywa.
Brak wiedzy o kulturze nie wspominając…no ale jak z budowy ze wschodu…nic tylko klasa średnia…
Czy autor tego bloga zauważył, jakiego typu ciemniaki tutaj wchodzą?
I emeryci z aktywami 2 tysiące brutto miesięcznie.
Nie wiem czy wiesz, ale prawdopodobnie nawet tyle nie będziesz miał.
Mam założone PUE w ZUS-ie i wyobraź sobie, że wiem ile mam na dziś zgromadzonego kapitału początkowego, składek i środków na subkoncie. I wiem, jak wylicza się wysokość emerytury. I powiem ci, nie jest źle.
Klasa średnia oczywiście musi posiadać/zarabiać na tyle, żeby móc bez większego problemu pokrywać codzienne wydatki i żyć na pewnym poziomie, a oszczędzać musieć jedynie na dobra luksusowe, ale z drugiej strony posiadanie czasu wolnego na realizacje swoich pasji, podróży, rozwijania się jest jedną z cech klasy średniej w takim rozumieniu „klasycznym”. Ktoś, kto cały czas spędza w pracy na 3 etaty nie będzie uważany za kogoś z klasy średniej, nawet jeśli zarobkowo się by do niej łapał.
Piter, odpowiadam niekoniecznie Tobie, ponieważ widzę że czujesz temat, ale raczej durniom, którzy coś tu piszą, ale nie wiedzą o chodzi: otóż kategoria czasu wolnego dotyczy sposobu spędzania czasu wolnego i udziału środków materialnych przeznaczonych na czas wolny w stosunku do posiadanych. Pzdr.
Mój ostatni wyjazd służbowy odbył się w lutym 2020; od tego czasu pracuję z domu i tak realnie, to może 2-3 razy założyłem ubrania z kategorii elegantszych; kupiłem chyba tylko jedną parę mokasynów i butów zimowych, więc branża na mnie nie zarobiła. I tak naprawdę tęsknię za normalnością i możliwością wyjścia, wyjazdu, uczestnictwa, podróży – dopiero do tego dodatkiem jest odpowiednie ubranie. Dziś tylko 3 pary dresów i bawełniane koszulki… nuda.
Niestety przez pracę zdalną koszule, skórzane buty czy marynarki myślą że umarłem :)
Ale myślę że gdy sytuacja się uspokoi to długo nie potrwa powrót do nieco bardziej eleganckich ubrań, stęsknimy się.
Przy okazji, jestem ciekawy zdania czytelników i Pana Michała o mokasynach z MD (czy ładne): https://www.massimodutti.com/pl/mężczyzna/wyprzedaż/buty/brązowe-mokasyny-z-zamszowej-dwoiny-c1748007p8974976.html
Wyglądają OK.
Że osoby ubogie czy dotknięte kryzysem kupują jakieś ubrania second hand to jeszcze jestem w stanie zrozumieć.
Natomiast w pozostałych przypadkach nie ma usprawiedliwień i taryfy ulgowej nie zgadzam się z twierdzeniem,że jakoby kupowanie używanych ubrań przestało być powodem do wstydu. Dla mnie to jest nie do przyjęcia.
Rozumiem i dziękuję za taką postawę. Dzięki temu więcej najlepszych kąsków zostanie tam dla nas, fanów polowania w second handach ;)
Wstyd jest kraść a tu, kupując używane rzeczy zresztą nieraz dobrej jakości, nikt nikomu krzywdy nie robi.
Publikujesz tu wpisy od kilku lat, im dłużej, tym większe debilizmy wypisujesz.
W sumie – nie krępuj się – kontynuuj – pośmiejemy się wszyscy.
Widzisz, śmieszny gościu tytułujący się „wszyscy”, stać mnie zarówno na kupowanie nowych ubrań jak i ignorowanie tego, co jakiś anonim sądzi o moich opiniach.
Bloga jakiegoś może załóż co ciekawego wynajdujesz w tych szmateksach, tam na pewno zaglądać nie będę:):).
W charakterze maseczki najlepiej mi się sprawdza zwykła bawełniana bandana – typu komin albo wiązana. Mam 3 wzory w podstawowych kolorach (czarny, granat, czerwony), po 3 sztuki każdego, piorę je na zmianę. Wyglądają fajnie bo malowniczo, pasują i do casualu i do koszuli (krawatów i garniturów nie noszę ale też by przeszło). Kosztowały mnie 2,50 za sztukę. Polecam – tanie, proste i wygodne rozwiązanie.
też stosuję ten patent w tych samych kolorach+różowy?
Dla mnie szokiem, gdy SuitSupply uruchomił dwa razy swój internetowy outlet. Nabyłem trzy garnitury i marynarkę w naprawdę śmiesznych cenach, w porównaniu do ich regularnej wartości.
W równie dobrej cenie udało mi się zdobyć dwie koszule Brooks Brothers w ich outlecie pod Wenecją.
O przecenach z Bytomia sięgających już 80% nie wiem co myśleć, czy im to się naprawdę opłaca?
Panie Michale, czy widział Pan ostatnio gdzieś w sprzedaży kalosze na buty („kaloszki”)? O https://klasycznebuty.pl wiem. Czy można je kupić gdzieś jeszcze w Polsce?
Buczyński:
https://buczynskisklep.pl/pl/c/Kalosze-SWIMS/29
Dziękuję, a nie ma nic tańszego? Mam opory żeby wydać 300 za gumowe ochraniacze.
Moim zdaniem rok nudny jak flaki z olejem, sieciówki sprzedawały asortyment 3 sortu, a to co było przeznaczone do sprzedaży w kolekcji letniej 2020 zostało zakopane w magazynach i pójdzie w 2021. Chciałem kupić kilka t-shirtów i polówek przed urlopem. 80% modeli było w kolorach szarym i granatowym (doprawdy świetne na lato…), nie było żadnych wzorów, których nie byłoby rok wcześniej. Jako pozytywne i zarazem zadziwiające zjawisko dostrzegam to, że przetrwała polska branża „premium”. Jeszcze na początku kwietnia panowie z Patine w newsletterze pisali o katastrofalnej sytuacji i zachęcali do zakupów u siebie i u konkurencji. Przez pewien czas wyglądało… Czytaj więcej »
Ja w tym roku kupiłem zdecydowanie więcej niż zazwyczaj. Zwłaszcza w pierwszym kwartale pandemii…trochę motywowały mnie promocje, a trochę solidarność z polskimi markami, które znam i lubię. Moje dochody spadły przez korona-kryzys bardzo znacząco, ale z drugiej strony spadły drastycznie wydatki typu: podróże, hotele, rozrywka itp. Zatem jakoś się to kalkulowało :) Natomiast w kwestii outfitu domowego…ubieram się z szacunku do innych i do samego SIEBIE, więc…po prostu nic się nie zmieniło. Siedziałem w domu ubrany tak, jakbym funkcjonował normalnie, czyli po prostu zawsze w koszuli, czasem ewentualnie z narzuconym szlafrokiem „a la bonżurka”. Mam wrażenie, że pozwoliło mi to… Czytaj więcej »
Super