Ostatni odcinek cyklu „Młode polskie rzemiosło” to niezwykle ciekawa historia o zawodzie, który ma bardzo długą historię, choć akurat w Polsce niewiele osób się tym zajmowało i zajmuje. Chodzi o perfumiarza, czyli osobę tworzącą kompozycje zapachowe. Taką profesję wybrał dla siebie Michał Jeger, który wraz ze swoją życiową partnerką – Moniką Zagajską, stworzyli markę Mo61, czyli perfumerię w której powstają zapachy „szyte” na miarę.
Zaczynali od małego lokalu na ulicy Mokotowskiej 61 (stąd nazwa marki), a w tej chwili mają już cztery perfumerie i dużą przestrzeń warsztatową na warszawskim Mokotowie. Korzystają z najlepszych na świecie składników, które pozwalają na stworzenie zapachu, jakiego nikt inny nie będzie miał, a przy tym mają przystępną cenę. Wydaje się, że trochę wyprzedzili trendy, bo choć dzisiaj personalizacja produktów jest jednym z wiodących trendów przyciągających klientów, to gdy zaczynali osiem lat temu, mało kto o tym słyszał.
To na początek koniecznie obejrzyjcie wideo z mojej wizyty w Mo61, a pełen zapis mojej rozmowy Michałem Jegerem znajdziecie w dalszej części.
Partnerem cyklu „Młode polskie rzemiosło” jest marka Maker’s Mark.
MRV: Dzisiaj bardzo popularnym trendem jest personalizowanie przedmiotów, które kupujemy i którymi się otaczamy. Chcemy mieć rzeczy, jakich nie ma nikt inny, ale wtedy, gdy wy zaczynaliście, to nie były to popularne usługi. Skąd u ciebie pomysł na perfumy „szyte” na miarę?
Michał Jeger: Ten pomysł wziął się stąd, że ja chyba nigdy nie używałem jednego zapachu. Po prostu jak wychodziłem z domu, to używałem dwóch-trzech butelek. To było kompletnym dziwactwem, bo jeszcze wtedy była taka konserwatywna zasada, która mówiła, że jeśli używasz jakiegoś zapachu, to pozostałe produkty też powinny być z tej samej linii np. sztyft pod pachy, żel pod prysznic itd. Teraz to już jest oczywiście modne i akceptowalne, czyli tzw. layering zapachowy (nakładanie warstwami), ale kiedyś to było łamanie pewnej niepisanej reguły. No i ja tak sobie od małolata mieszałem te zapachy, a później jeżdżąc po świecie widziałem takie koncepty biznesowe. W Polsce nikt tego nie robił i tak pojawił się ten pomysł.
MRV: A wy wcześniej byliście związani z tą branżą?
Nie, to były wyłącznie nasze prywatne upodobania i zainteresowania. Po prostu obydwoje zawsze byliśmy uzależnieni od zapachów (śmiech). To nasza pasja.
MRV: Pasja to jedno, ale przecież w sklepach już wtedy było tysiące gotowych kompozycji zapachowych, więc bez wątpienia jest to branża bardzo konkurencyjna, zdominowana przez międzynarodowe koncerny. Nie zniechęciło cię to?
Sam powiedziałeś, że na rynku są tysiące gotowych zapachów, a ja stwierdziłem, że mogą być miliony, bo tyle jesteśmy w stanie stworzyć z klientem. Każdy z nas jest inny, każdy ma inne potrzeby, więc te tysiące produktów z klasycznych perfumerii mogą nas ograniczać. My każdego klienta traktujemy indywidualnie i przygotowujemy zapach wyłącznie dla niego. Odpowiadamy na jego potrzeby, realizujemy jego drogę zapachową. Tworzymy kompozycję zapachową, jakiej nikt inny nie będzie miał. Trudno jest to porównywać z gotowymi perfumami, który już zostały stworzone w milionach egzemplarzy.
MRV: Dzisiaj jesteście już sporą firmą, macie kilka perfumerii, a także tę przestrzeń warsztatową w której się dzisiaj spotykamy, ale powiedz mi jak wyglądały wasze początki?
Zaczynaliśmy w roku 2013. Początki były skromne. Dzisiaj jest to dla mnie niewyobrażalne, że jak otwieraliśmy naszą pierwszą perfumerię na Mokotowskiej w Warszawie, to mieliśmy zaledwie dwanaście nut zapachowych z których robiliśmy perfumy. Dzisiaj mamy ich ponad czterysta.
Ale skoro mówimy o początkach, to opowiem ci jeszcze historyjkę związaną z otwarciem naszej pierwszej perfumerii na Mokotowskiej. Trzy miesiące trwały te przygotowania i gdy wreszcie wszystko było gotowe w lokalu i następnego dnia mieliśmy oficjalnie otwierać, to w nocy zdemolowano nam witrynę. Jeszcze wtedy, na pobliskim Placu Zbawiciela była ta słynna tęcza, więc odbywały się tu różne marsze narodowców, no i nasz lokal na tym ucierpiał. Ale nie odwołaliśmy otwarcia, rano zamówiliśmy pogotowie szklarskie i tamtego dnia sprzedaliśmy chyba dwadzieścia butelek perfum. Tak to się zaczęło.
MRV: Ile musi zapłacić klient za takie perfumy „szyte” na miarę?
U nas jest to rozwiązane w bardzo prosty i przejrzysty sposób, bo mamy trzy ceny, zależne od pojemności jaką klient wybierze. Za perfumy o pojemności 30 ml zapłaci 219 zł, za 50 ml 279 zł i za 100 ml 419 zł. W każdym mieście mamy taki sam cennik.
MRV: Rozumiem, że jakoś musiałeś sobie to uśrednić kalkulując te ceny, bo pewnie są na waszych półkach składniki tańsze i droższe?
Oj tak, różnice są duże. Teoretycznie moglibyśmy mierzyć ile jakiego składnika zostało zużyte przez klienta i wyceniać to indywidualnie, ale to by kompletnie dezorganizowało naszą pracę. Dlatego od początku mieliśmy stałą cenę, bez względu na to jakich składników klient użyje. Oczywiście są składniki, które potrafią się bardzo mocno różnić ceną, ale świadomie podjąłem taką decyzję, ponieważ takie stopniowanie cenowe byłoby kłopotliwe, nie tylko dla nas, ale też dla klienta. Bo jeśli klient miałby świadomość, że zapach który mu się podoba będzie go kosztował powiedzmy 1 zł za mililitr, a drugi, który podoba mu się bardziej będzie kosztował 50 zł za mililitr, to on z pewnością nie weźmie tego droższego. To byłoby bez sensu, bo klient zaczynałby kalkulować, a my tego nie chcieliśmy, dlatego maksymalnie to uprościliśmy i cena jest zależna wyłącznie od pojemności.
MRV: A ile czasu trzeba sobie zaplanować przychodząc do waszej perfumerii, by stworzyć własne perfumy?
Z naszych doświadczeń wynika, że zazwyczaj wystarcza około 30-40 minut.
MRV: Przychodzi do was klient i mówi „w popularnych perfumeriach nie znalazłem swojego zapachu, zróbcie mi coś fajnego”. Co się dzieje dalej?
Jeśli przychodzisz do nas po raz pierwszy, to musimy cię trochę wprowadzić w nasz świat. Nam bardzo łatwo jest mówić o zapachach, bo w tym siedzimy od lat, wam troszeczkę trudniej, ale to absolutnie nie jest przeszkodą. My nawet zachęcamy do tego, by zbytnio nie przygotowywać się takiej wizyty, bo to często niepotrzebnie zamyka was w pewnych ramach i stereotypach. Tak jest na przykład z wanilią, moim zdaniem jednym z najbardziej obłędnych zapachów, a bardzo często słyszymy jak klienci mówią „najważniejsze żeby w moim zapachu nie było wanilii”.
MRV: Dlaczego? Ja też uwielbiam zapach wanilii.
Dlatego, że większość osób mówiąc o wanilii, ma na myśli wanilinę, czyli tańszy zamiennik, często stosowany w branży spożywczej (np. olejki do ciast), który faktycznie nie pachnie zachęcająco. Ale wracając do wątku, to my za pomocą prostych pytań próbujemy poznać jakie są wasze potrzeby, jaki jest wasz kierunek zapachowy, jakie są wasze ulubione kolory, jak się ubieracie, czym w życiu się zajmujecie. I na podstawie tych informacji możemy za pomocą zapachów opisać was i przygotować konkretne butelki. Zazwyczaj jest to 7-10 propozycji, które wystawiamy na stół i dajemy do oceny. Zapachy są zero-jedynkowe, czyli albo coś nam się podoba, albo nie, nos nas nie oszuka. W tej sposób dokonujemy selekcji, a potem to już nasza w tym głowa, aby te wybrane składniki połączyć w taki sposób, by pasowało to do tego opisu, który nam przedstawiłeś. Najpierw robimy próbkę, którą testujemy na skórze klienta i jeśli mamy akcept, to wykonujemy mieszankę już w docelowej buteleczce.
MRV: Ale widziałem na waszej stronie, że poza tym, że prowadzicie perfumerie do których klient może wejść z ulicy i zrobi sobie swój zapach niemalże od ręki, to macie jeszcze warsztaty zapachowe. Czym to się różni?
Klient może u nas wykonać swoje perfumy w dwojaki sposób: wykupując uczestnictwo w warsztatach lub po prostu przychodząc z ulicy do perfumerii. Opcja warsztatowa jest dla klienta zawsze ciekawsza, pełniejsza i spokojniejsza. Warsztaty trwają dwie godziny i jest to czas w zupełności wystarczający, by stworzyć swoje wymarzone perfumy i poznać podstawową wiedzę na ten temat. Z kolei w perfumerii teoretycznie nie ma ograniczeń czasowych (poświęcimy klientowi tyle czasu, ile potrzebuje), ale nierzadko jest tak, że nie ma takiego spokoju, bo ktoś już może za tobą czekać w kolejce i możesz odczuwać pewną presję.
MRV: Domyślam się, że ta opcja warsztatowa jest zapewne droższa?
Tak. Wynika to z tego, że jest to bardziej wysublimowana usługa, bo uwaga prowadzącego perfumiarza skupia się wtedy wyłącznie na uczestnikach warsztatów. Jest na to więcej czasu, a poza tym klient otrzymuje więcej wiedzy. Warsztaty kosztują 500, 700 lub 1000 zł i te ceny zależą od pojemności perfum, jakie uczestnik chce sobie stworzyć: 30, 50 lub 100 ml. Warsztaty są dla nas bardzo opłacalną usługą, bo z góry wiemy ile osób będzie w nich uczestniczyć, ale nie to było głównym argumentem do robienia czegoś takiego. Warsztaty wymagały od nas zamykania perfumerii, a tego nie chcemy robić w godzinach pracy, bo tracimy wtedy tych zwykłych klientów, którzy są dla nas tak samo ważni.
MRV: A czy archiwizujecie receptury perfum, które u was powstają? Chodzi mi o to, czy jak za dwa lata wróci do was klient, który zrobił sobie zapach w waszej perfumerii i powie, że chce dokładnie to samo kupić, to da się to zrobić?
Oczywiście. Mamy zarchiwizowaną każdą recepturę, która wyszła z naszej perfumerii lub powstała podczas warsztatów. Zapisujemy wtedy dane klienta, nazwę zapachu jaką sobie wymyślił i oczywiście recepturę rozpisaną na mililitry, czyli to, jakich składników użyliśmy i w jakich proporcjach. To wszystko zapisujemy w specjalnym zeszycie, bo zależało nam na tym, by ta drobna czynność również była taka manualna i oldskulowa. Zamówiliśmy nawet specjalną księgę u introligatora, do której przepisywaliśmy te receptury, ale w pewnym momencie już nie mogliśmy się obejść bez digitalizacji, więc obecnie każda receptura jest także dodatkowo archiwizowana elektronicznie w specjalnej bazie. Dzięki temu dużo łatwiej nam jest odnaleźć taką recepturę, a klient może sobie ją odtworzyć w każdej naszej perfumerii. A ponadto jest to bardzo pomocne przy zamówieniach online, bo taką opcję też dajemy klientom. Czyli jeśli nie masz czasu przyjechać do naszej perfumerii, to wystarczy, że napiszesz maila lub zadzwonisz, a my w 24 godziny odtworzymy i dostarczymy ci twoją kompozycję zapachową. Bardzo dużo takich zamówień mieliśmy w czasie lockdownu, bo ludzie siedzieli wtedy w domach. To nas też uratowało. W czasie lockdownu nie zwolniliśmy ani jednej osoby.
MRV: Skąd się biorą te wszystkie składniki w tych charakterystycznych brązowych butelkach, które macie na półkach?
Z głowy (śmiech). Mówię zupełnie serio. Oczywiście składniki zamawiamy w fabryce, natomiast ona nie stworzy kompozycji zapachowej dopóki ja nie wymyślę sobie tej kompozycji. To jest proces trzyetapowy: potrzeba, pomysł, produkcja.
Wszystko zaczyna się od mojej historii zapachowej, którą układam sobie w głowie, a później proszę fabrykę żeby mi to wyprodukowali. To nasza wspólna praca.
Naszym dostawcą od samego początku jest francuska fabryka ze słynnego miasteczka Grasse, które jest mekką świata zapachów. Jeśli oglądałeś lub czytałeś „Pachnidło”, to zapewne kojarzysz tę nazwę. Mówi się, że to najpiękniej pachnące miasto świata. Jest to rodzinna firma, która zajmuje się tym od roku 1779. Są w pełni niezależni, nie należą do żadnego dużego koncernu i to im swoją pozycję perfumiarską zawdzięczają takie marki jak Givenchy, Dior czy Chanel. W zasadzie cały perfumiarski świat tam się zaopatruje. Dodam jeszcze, że ja w tej fabryce odbyłem mój staż. Pracowałem tam kilka miesięcy z osobami, które całe życie zajmują się tworzeniem zapachów.
MRV: Jak technicznie wygląda taki proces przygotowywania dla was składników? Czy wysyłasz im to w formie opisu słownego, czy konieczna jest twoja wizyta w fabryce?
Przy bardziej skomplikowanych pomysłach nie obejdzie się bez zrobienia tego wspólnie w ich laboratorium. Ja w ich fabryce jestem zazwyczaj raz na kwartał, przyjeżdżam wtedy z notatkami i siadamy do stołu na wiele godzin. Do dyspozycji mamy ponad siedem tysięcy nut zapachowych, więc jest z czego wybierać, ale zazwyczaj korzystamy z maksymalnie dwóch tysięcy. Po takiej wizycie powstają próbki, które trafiają już do nas do Warszawy. Oceniamy same próbki, ale też to, jak ten nowy zapach łączy się z innymi, które już mamy. Jeśli wszystko nam odpowiada, to go zatwierdzamy i za kilka miesięcy mamy nowy składnik na półce. Obecnie mamy ich ponad czterysta w każdej perfumerii.
Od początku przyświecała taka idea, że chcieliśmy dać klientom najlepszy możliwy produkt, po możliwie najlepszej cenie, dlatego nigdy nie oszczędzaliśmy na składnikach. Od początku korzystamy ze składników o stężeniu wyłącznie 26%. To jedne z tańszych perfum takiej jakości na świecie, ale chcieliśmy, by każdego było stać na ten luksus.
MRV: A dlaczego u was jest to akurat te 26%, a nie 22 albo 28%?
Pamiętam, że jak zaczynaliśmy, to Francuzi z tej fabryki w której miałem staż, namawiali nas na robienie stężenia 10-12% czyli po prostu wodę toaletową, jaką robi większość marek. Ja jednak uparłem się na to, by robić perfumy, które będą trwałe i jakościowe. To była moja decyzja, że będzie to stężenie 26%, ponieważ z mojego punktu widzenia pachnie to najlepiej i nadal każdy składnik mamy w perfumerii w tym właśnie stężeniu.
MRV: Czy jest jakiś składnik, o którym można by powiedzieć, że jest częścią DNA marki Mo61? Czyli taki, który wy sami kochacie i często go podsuwacie klientom.
Odpowiem bez chwili zawahania – różowy pieprz. Najlepszy zapach na świecie (śmiech). Jest to zapach ogólny, który ma znamiona drzewne, choć drzewem nie jest. Jest to zapach, który jest bardzo różnie opisywany przez ludzi. Niektórzy czują w nim kadzidła, inni drzewa azjatyckie, sosnę albo słodycz. Ta różnorodność podoba się nie tylko nam, ale też klientom, bo to właśnie różowy pieprz jest składnikiem, którego zamawiamy najwięcej.
MRV: Domyślam się, że do prowadzenia takiego biznesu trzeba mieć ponadprzeciętne zdolności olfaktoryczne. Czy ty się z tym urodziłeś, czy tego można się nauczyć?
Myślę, że i tak, i nie. Ja na warsztatach często mówię, że wielu rzeczy można się nauczyć, ale wielu rzeczy też nie można się nauczyć i trzeba się z tym urodzić. U mnie było tak, że od małego próbowałem łączyć zapachy korzystając z buteleczek mojego ojca. Czułem taką potrzebę już jako mały chłopak, więc przypuszczam, że z pewnymi zdolnościami po prostu się urodziłem.
A te zdolności to m.in. pamięć zapachowa i umiejętność rozróżniania nut zapachowych. Wielu rzeczy w tym zawodzie można się też nauczyć, na przykład czytając i poszerzając swoją wiedzę teoretyczną, ale taką największą nauką to jest jednak codzienna praca. My każdego dnia się uczymy, gdy mieszamy perfumy.
Ale poza takimi predyspozycjami związanymi z nosem i wąchaniem, to jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – kreatywność i sposób widzenia naszych klientów. Jak ktoś przychodzi do naszej perfumerii, to patrząc na niego i słuchając, mamy już jakiś pomysł na stworzenie zapachu. I właśnie to jest znacznie trudniejsze od umiejętności rozpoznawania zapachów. To są najważniejsze cechy dobrego perfumiarza, których nie zawsze można się nauczyć.
MRV: Naszym wizerunkowym wyróżnikiem mogą być ubrania, dodatki, fryzura, broda czy okulary, a czy zapach również?
Dla mnie nawet najważniejszym wyróżnikiem (śmiech). Prosty przykład. Jeśli chcesz sprzedać mieszkanie, to upiecz chleb lub ciasto, bo ktoś, kto przyjdzie oglądać to mieszkanie, poczuje się jak u siebie w domu. Dla mnie najważniejsze są zapachy, bo to, że zobaczę cię na ulicy i będę widział spójny wizerunek: ubranie, okulary, poszetkę i brodę, to jedno, ale najważniejsza reakcja będzie dopiero wtedy, gdy podejdziesz bliżej i poczuję zapach. Bo to zapach wpływa na otoczenie i wywołuje reakcję. Kiedyś dużo mówiło się o feromonach. Czy istnieją, czy nie, to opinie są podzielone, ale bez wątpienia zapach wpływa na drugiego człowieka i dlatego dla mnie zapach to najważniejsza cecha każdego człowieka.
MRV: No to chyba przekonałeś mnie, by zagłębić się w ten temat, bo przyznam szczerze, że dotychczas ta tematyka nie była mi szczególnie bliska. Michał, bardzo ci dziękuję, że choć trochę przybliżyłeś mi ten fascynujący świat zapachów. Trzymam kciuki za wasze pomysły i rozwój.
Perfumerie Mo61 znajdziecie w Warszawie (Mokotowska 61 i Galeria Mokotów), w Krakowie (Plac Szczepański) oraz w Gdyni (Centrum Handlowe Klif). Vouchery na perfumy i warsztaty można kupić w ich sklepie internetowym.
Zdjęcia i materiał wideo: Bonder / Skweres
Przypomnę, że dotychczas w cyklu „Młode polskie rzemiosło” opisałem:
Pracownię krawiecką Krupa i Rzeszutko z Poznania
Pracownię kaletniczą Vanilla Custom Leather z Gdańska
Kuźnię Konrada Barona z Warszawy
Pracownię ceramiczną MUAS z Warszawy
Ponieważ to ostatni odcinek tego cyklu, to bardzo dziękuję marce Maker’s Mark za wspólną realizację tego projektu.
PARTNER CYKLU:
Strona zawiera treści reklamowe dotyczące napojów alkoholowych i jest przeznaczona wyłącznie dla osób pełnoletnich. Aby z niej korzystać, musisz mieć ukończone 18 lat. Prosimy o nieudostępnianie i nieprzekazywanie prezentowanych na niniejszej stronie treści osobom niepełnoletnim, jak również o niezapraszanie osób niepełnoletnich do odwiedzania niniejszej strony. Stock Polska Sp. z o.o. wspiera politykę odpowiedzialnego spożywania alkoholu. Więcej informacji na: www.pijodpowiedzialnie.pl
Dziękuję za cały cykl, dziękuję za ten wpis. Fajnie poczytać o kimś kto nadaje na podobnych falach. Notabene, piękna marynarka. Jaki to model, bo nie kojarzę?
Dzięki! To model Kingston sprzed dwóch lat.
Chyba najciekawszy wpis z tej serii, przyjemnie sie czytalo.
Ps. Czy zapach makers mark pachnie jak whisky :)?
Tak, Michał bardzo dobrze odtworzył składowe whisky Maker’s Mark i rzeczywiście te perfumy pachną podobnie.
Kojarzenie whisky z perfumami przypomina mi historię starego producenta koniaków, firmę Frapin (https://www.cognac-frapin.com/ ). Firma chełpi się, że koniaki robią od 750 lat. Poza koniakami robią też perfumy ? ciężkie, ?koniakowe? (https://parfums-frapin.com/ ). Widać oba biznezy polegają na podobnych talentach.
W zasadzie nie tylko na podobnych talentach ale widzę tu globalne podobieństwo produkcji – zresztą całość opiera się bądź co bądź na ekstrakcie alkoholowym.
Naprawdę fajny wpis- a jak widziałem zajawkę to myślałem: perfumy, nuda…
Może się skuszę, bo w sumie od lat wiem czego chcę, ale nie wiem jak szukać i używam czegoś, co jest wyborem mniejszego zła.
Zawsze zastanawiałem się jak to jest w przypadku normalnych perfum, w jakim stopniu na cenę mają wpływ składniki a w jakim płaci się za samą markę?
Płaci się gigantyczną marżę. Grasse odwiedziłem ćwierć wieku temu, kupiłem tam perfumy porównywalne (może nawet ciekawsze) do tych oficjalnie firmowanych przez renomowane marki, zdecydowanie taniej. Oprócz marki, doliczyć trzeba wymyślny na ogół flakon, no i marżę luksusowych sklepów perfumeryjnych.
Dzięki za ten wpis, przy okazji następnej wizyty w Warszawie będę musiał zarezerwować sobie czas na wizytę i zakup perfum :)
Michale, mam jeszcze pytanie z innej beczki. Wydaje mi się, że polecałeś kiedyś sklep z ramkami na zdjęcia, plakaty, ale nic nie mogę znaleźć w Twoich wpisach. Czy ja to sobie tylko wymyśliłem, czy nie umiem korzystać z wyszukiwarki?
Chyba nie polecałem nic takiego na blogu. Chyba, że jakieś pojedyncze produkty w poradniku prezentowym.
Moimi ulubionymi zapachami są 'ekskluzywne’ Wars i Brut. A dlaczego? Bo w podoby deseń pachniał moj Dziadek…
Z zapachami bardzo często tak jest, że zostawiają one znacznie silniejsze wspomnienia niż rozmowy, pamięć wzrokowa, dotyk. Ja tak mam, że bardzo często nie pamiętam twarzy kogoś, kogo poznałem miesiąc temu, a pamiętam zapach mieszkania mojej babci sprzed trzydziestu lat, czy mój ulubiony dezodorant z podstawówki.
Jeśli idzie o męskie zapachy, to dla mnie od lat numerem jeden jest niedoceniana woda kolońska „Przemysławka”. Klasyczna woda kolońska, polskiej produkcji, o długiej historii i bogatych tradycjach. Ostatnio producent Przemysławski stara się odświeżyć jej image – jest nowa strona internetowa (https://przemyslawka.pl/ ), ruszyła też sprzedaż u golibrodów. Na szczęście cena pozostała wciąż bardzo niska ? na stronie producenta Przemysławka kosztuje 20 zł za 100 ml.
Panie Michale! W czym chodzic w zime? Plaszcz juz mam, ale potrzebuje czegos do bardziej casualowych stylizacji. Wiekszosc kurtek puchowek ma juz zbyt sportowy sznyt. Kurtki z barboura to jednak raczej produkt na jesien? Mam od. nich jedna z ociepleniem ale raczej to nie jest kurtka zimowa. Czy moze pan cos dobrego i konkretnego polecic, w czym mezczyzna dalej bedzie wygladal jak mezczyna a nie jak ofiara losu?
Może coś takiego, czyli płaszcz z kapturem:
https://www.massimodutti.com/pl/dugi-weniany-paszcz-z-kapturem-l02411152
Ewentualnie ponadczasowa budrysówka (granatowa lub camelowa).
Dziękuję za ten wpis. Od dawna czekałem na „crossover” dwóch z moich zainteresowań czyli perfumiarstwa i mody męskiej. Może w przyszłości doczekam się innych akcji typu wizyta Mr. Vintage w pasiece, na wypadzie off-road czy rajdzie rowerowym :)
Nie wiedziałem, że tego potrzebuję. Czy ktoś może polecić którąś ze Śląskich perfumerii?
Doskonały cykl. Już sobie sprawiłem swój flakonik i koledze zakupiłem voucher z okazji zdania egzaminu specjalizacyjnego. Dziękuję za wpis. Bez Twojego polecenia nawet bym nie wiedział, że jest taki temat. Podoba mi się ewolucja Twojego bloga. Jestem z Tobą tyle lat i wydaje mi się, że jesteś jedynym blogerem, którego tak samo chętnie czytam dziś, jak i niemal 10 lat temu.